W dywizji NFC North na dzień dzisiejszy z draftu najbardziej zadowoleni mogą być Chicago Bears. Pozostałe zespoły z tego grona po prostu wykonały swoją pracę. Bez fajerwerków, bez gotowych do bycia gwiazdami zawodników, zrobili to, co do nich należało. Czas na głębsze analizy przyjdzie po sezonie. Na dzień jednak oceny przedstawiają się następująco.
By móc chwalić, najpierw należałoby zganić. Kilka dni przed draftem media obiegła informacja jakoby Chicago Bears prowadzili rozmowy z obozem Tampa Bay Buccaneers na temat szeroko zakrojonej wymiany zawodników. Negocjacje te obejmowały przede wszystkim pierwszy numer draftu, którym dysponowała ekipa z Florydy. W miejsce tego wyboru z Chicago do Tampy powędrować miał Jay Cutler, który z obecnym szkoleniowcem Bucs – Loviem Smithem – zna się od lat. Z perspektywy Bears należy żałować, że ten ruch się nie udał. Możliwość wyboru Marcusa Marioty lub Jameisa Winstona otworzyłoby nowy rozdział w historii futbolu w Chicago, zamykając tym samym etap z Cutlerem w roli głównej. Niestety dla Bears Cutler w Chicago zostanie, jednak draft przyniósł kibicom sporo osłody. Pierwszy z pozytywów to pozyskanie Kevina White’a, który po odejściu Brandona Marshalla z miejsca wyrasta na lidera ofensywy swojego nowego zespołu. White to idealny kandydat na nową gwiazdę ligi. Potężnie zbudowany i niesamowicie atletyczny zawodnik idealnie wpisuje się w kanony jakimi rządzi się NFL w kontekście perfekcyjnego wide receivera, a jeśli do tego talentu dodamy całkiem atrakcyjne towarzystwo innego skrzydłowego „Niedźwiedzi” – Alshona Jeffery – to możemy mieć do czynienia z bardzo ciekawym duetem. I tylko Jay Cutler może popsuć White’owi plan bycia czołowym skrzydłowym ligi. Pozostałe draftowe „łupy” zespołu z wietrznego miasta to para ofensywnych liniowych Hroniss Grasu oraz Tayo Fabuluje, którzy na tym etapie rozwoju sportowego mogą jedynie zwiększyć rywalizację między zawodnikami podczas obozu przygotowawczego. Z kolei Eddie Goldman – defensive tackle wybrany w drugiej rundzie – z miejsca może stać się poważnym kandydatem na zawodnika , który będzie w stanie poprawić wizerunek dziurawej obrony Chicago. Wybory Jeremy’ego Langforda oraz Adriana Amosa mogą opłacić się dopiero za jakiś czas.
Najlepszy pick: WR Kevin White
Jeśli Bears chcą budować coś nowego, to White wydaje się być idealnym fundamentem. Nowy GM z Chicago Ryan Pace ma takie samo zdanie. Wybrał bowiem najlepszego z dostępnych zawodników, którego wpływ na zmianę jakości gry Bears może pojawić się już we wrześniu.
Ocena: 5
Matthew Stafford może być szczęśliwy. Rozgrywający Lions dostał w prezencie od zarządu Lakena Tomlinsona, który może okazać się bardzo cennym nabytkiem, zwłaszcza w kontekście zwiększenia skuteczności linii ofensywnej. W zeszłym sezonie talent Stafforda nie do końca zdawał egzamin właśnie przez niezbyt skuteczną pracę panów z pierwszej linii. Przyjście Tomlinsona może okazać się zbawienne, bowiem zawodnik ten jest postrzegany jako solidny i bardzo pewny element futbolowej układanki. Prawdziwym trofeum draftu Lions było wybranie z numerem 54 Ameera Abdullaha. Ten running back ma wszelkie predyspozycje, by stać się odpowiedzią na posuchę jaka ostatnimi czasu nawiedziła Detroit na pozycji biegacza. Warto dodać, że według największego draftowego guru Mike’a Mayocka Abdullah był trzecim najlepszym running backiem ostatniego naboru po Melvinie Gordonie i Toddzie Gurleyu. Dla Lions brzmi to wręcz jak bajka. Całość dopełnia wybranie byłego cornerbacka z uczelni Stanford Alexa Cartera, który w zeszłym sezonie brylował w uczelnianych rozgrywkach oraz postawienie na grupę zawodników, którzy w Detroit dopiero będą pracować na miano profesjonalistów. Mowa tu o Gabe’ie Wrighcie, Michealu Burtonie, Quandre Diggsie i Coreyu Robinsonie. To dość duża grupa niezbyt ukształtowanych graczy i jej wielkość dość mocno obniża ogólną ocenę tego draftu.
Najlepszy pick: RB Ameer Abdullah
Od czasów Barry’ego Sandersa w Detroit nie było running backa z prawdziwego zdarzenia. Niezbyt fortunne próby wskrzeszania Reggie’go Busha spełzły na niczym. Angaż Abdullaha powinien to zmienić. Wówczas ofensywa Lions powinna stać się kompletną.
Ocena: 4+
Dla Packers ten draft nie miał być jakąkolwiek deską ratunku. Można zaryzykować nawet stwierdzenie, że gdyby ten draft się nie odbył ekipa z Green Bay nie cierpiałaby nawet przez chwilę. Packers zatem zrobili wszystko, by nie zaszkodzić teraźniejszości, a i przyszłość dzięki draftowym ruchom wydaje się być całkiem sympatyczna. Packers przez dość udany zeszły sezon nie dysponowali nie wiadomo jak okazałym „arsenałem” wysokich picków. Jednak mimo to, ich wybrańcami stali się dość ciekawi zawodnicy. Najciekawszym wydaje się być Damarious Randall, który przez wielu uznawany jest za najlepszego kryjącego safety w całym drafcie. Taka opinia to już coś, więc secondary Green Bay zyskało całkiem przydatną broń, a nie zapominajmy, że do zespołu z numerem 62 trafił cornerback Quinten Rollins, który do spółki z Randallem może wprowadzić dużo świeżości w szeregi tyłów obrony. A jeśli mowa o świeżości to wybrany z numerem 94 Ty Montgomery ma wszelkie predyspozycje, aby jako wide receiver spełniający funkcję returnera stać się gwiazdą ligi. Osobna linijka należy się wyborowi Bretta Hundleya. Były rozgrywający UCLA, uważający się przy okazji za najlepszego rozgrywającego tego draftu jest niewątpliwie inwestycją w przyszłość, ale może okazać się, że do gry gotowy będzie już wkrótce, zważając na dość kruche zdrowie obecnego MVP ligi w osobie Aarona Rodgersa. Packers uzupełnili swój zaciąg wyborami Jake’a Ryana, Arona Ripkowskiego, Christiana Ringo i Kennarda Backmana.
Najlepszy pick: QB Brett Hundley
Hundley nie będzie natychmiastową opcją w zespole Packers, ale zarówno on jak i jego nowi pracodawcy mogą spokojnie patrzeć w przyszłość. Tak jak kiedyś Aaron Rodgers zastąpił w roli pierwszego quarterbacka wielkiego Breta Favre’a, tak Hundley może zastąpić kiedyś w tej roli wielkiego Rodgersa.
Ocena: 4
Vikings w tym drafcie zrobili jedną pożyteczną rzecz – wzmocnili swoją defensywę. Za to potężne brawa dla sztabu z Minnesoty. Jednak jeśli stawia się na wyraźne wzmacnianie jednej formacji to zazwyczaj druga zostaje zaniedbana. Nie inaczej jest w przypadku „Wikingów”. Przed draftem bardzo dużo mówiło się o tym, że rozgrywający Vikings Teddy Bridgewater potrzebuje nowych i co ważniejsze lepszych sił do gry w linii ofensywnej. Angaż takich graczy jak T.J. Clemmings, Tyrus Thompson i Austin Shepherd nie do końca zamyka temat słabej offensive line. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej go otwiera, sprawiając wrażenie nieodrobionych lekcji przez sztab Vikings. To co zostało zaniedbane w ataku, bardzo zgrabnie i skutecznie zostało nadrobione we wspomnianej defensywie. Wybór cornerbacka Trae Waynesa to świetny ruch. Można oczywiście narzekać na grę tego zawodnika, gdy nie jest on skupiony na jednym graczu ofensywnym i gdy musi brać pod uwagę kilka opcji w danej akcji, ale w gruncie rzeczy Waynes wnosi dużo jakości do depth chartu zespołu. Podobnie rzecz ma się z linebackerem Ericiem Kendricksem, który może stworzyć świetnie uzupełniającą się parę do spółki z Anthony’m Barrem. Z resztą obaj panowie zdawali już egzaminy ze wspólnej gry w czasach występów w szeregach UCLA. Pocieszeniem dla wspomnianego Bridgewatera jest angaż skrzydłowego Stefona Diggsa.
Najlepszy pick: CB Trae Waynes
Jesteśmy właśnie świadkami wejścia do ligi nowego topowego gracza na pozycji cornerbacka. Waynes i Vikings powinni być zadowoleni z tego wyboru.
Ocena: 4
- PODSUMOWANIE DZIĘSIĄTEGO TYGODNIA ROZGRYWEK NCAA - 10 listopada 2015
- NFL 2015: ZAPOWIEDŹ WEEK 9 I MNF - 7 listopada 2015
- ZAPOWIEDŹ DZIESIĄTEGO TYGODNIA ROZGRYWEK NCAA - 7 listopada 2015
- PODSUMOWANIE DZIEWIĄTEGO TYGODNIA ROZGRYWEK NCAA - 3 listopada 2015
- ZAPOWIEDŹ PIĄTEGO TYGODNIA ROZGRYWEK NCAA - 3 października 2015