NFL 2017: Pierwsza gwiazdka z NFL

Nie często się zdarza, żeby futbolowe emocje rozgrywały się w tym samym czasie, kiedy zasiadamy do wigilijnych stołów wraz z rodziną. Jednocześnie to najlepszy czas do przekonania wujków, ciotek, kuzynów i innych do zainteresowania się najlepszym sportem na naszym globie! Zawodnicy zza Oceanu, po raz kolejny, nie zawiedli, gdyż dostarczyli nam porządną dawkę sportowych emocji. Niespodziewane wyniki, zwroty akcji, dramaty… takie właśnie jest NFL!

Lepszego Święta Bożego Narodzenia nie można było sobie wymarzyć. Do prezentów od św. Mikołaja (lub Gwiazdora, w zależności od regionu) dostaliśmy cały rozkład futbolowych emocji i to w momencie, kiedy jesteśmy niemal na mecie sezonu regularnego. Duża część drużyn nadal walczy o awans do fazy playoffs, dzięki czemu tegoroczny sezon jest otwarty do ostatnich minut. Większość z nas pewnie nie mogła powstrzymać się od zerkania w ekran monitorów lub smartphone’ów, by nie uronić choćby kropli tego co działo się na boiskach najlepszej futbolowej ligi na świecie.

W jakich nastrojach w świąteczny okres weszli kibice Los Angeles Rams, Carolina Panthers i New Orleans Saints? Czy zespół z Caroliny utrzymał szansę na tytuł w dywizji NFC South? Czy Święci zrewanżowali się Atlancie Falcons, którzy zwyciężyli w pierwszym meczu, w dramatycznych okolicznościach? Czy kibice drużyn, które swój sezon skończą w przyszłym tygodniu mieli jeszcze z czego się cieszyć? W naszych głowach tliło się wiele pytań, które tylko podsycały atmosferę i wyrywały nas do opowiadania o NFL i futbolu amerykańskim całej rodzinie.

To miał być mecz pokory dla Jimmy’ego Garoppolo, a był…

… powodem do powściągnięcia emocji przed fazą pucharową dla kibiców z Jacksonville. Jeszcze przed tym spotkaniem, w jednej z prywatnych rozmów, śmiałem się, że gdyby Jimmy jednak zwyciężył nad Jaguars, to z marszu przyznam mu przyszłościowe miejsce w prestiżowej galerii Hall Of Fame. Konia z rzędem temu, kto wystawił Garoppolo w pierwszym składzie Fantasy Football i oczekiwał na podobny wynik co przed tygodniem. Zetknięcie się z jedną z najlepszych formacji obronnych w stawce zapowiadało lekcję życia dla młodego rozgrywającego. Nawet nie przez wzgląd na jego małe doświadczenie, ale i jakość zawodników, którzy go otaczają i wspierają. Już szykowałem się z tytułem: „Jimmy Garoppolo to nie wszystko…”, a tymczasem muszę bić się w pierś i jasno stwierdzić… Jimmy Garoppolo to śmiercionośna broń, a San Francisco 49ers mogą zamieszać w lidze już w przyszłym roku.

W przyszłym roku już chyba nikt nie będzie pisał, że ten potrzebuje czasu na adaptację, że musimy dać mu kredyt zaufania, cierpliwie czekać, aż wyniesie San Francisco ponownie na piedestały chwały. Oczekiwania od samego początku będą ogromne. Wszak nie na co dzień zdarza się, by zawodnik, który dotychczas znajdował się za linię boczną, wchodził na boisko i wygrywał wszystkie spotkania. Były zastępca wielkiego Toma Brady’ego właśnie tego dokonuje, a nawet Jacksonville Jaguars nie byli dla niego przeszkodą. Zespół, który zapewnił sobie awans do fazy pucharowej, a wielu widzi w nim „czarnego konia” tej części sezonu.

Niners całkowicie oszołomili Blake’a Bortlesa, notując aż trzy przechwyty rozgrywającego przyjezdnych. 44 punkty przeciwko tak dobrze zdyscyplinowanej i spisując się obronie, formacją ofensywną, która nie potrafiła przez większą część czasu wygrywać – to musi robić wrażenie! Włodarze San Francisco w przyszłym roku będą dysponowali 115 milionami dolarów „cap space” do wydania na rynku wolnych agentów, a zwycięska passa Garoppolo to otwarte przesłuchanie każdego potencjalnego wolnego agenta, który chce przyjść i być częścią czegoś wyjątkowego. Sam zawodnik może wynegocjować niemałą kwotę w swoim kontrakcie, a i tak właściciele klubu będą dysponowali wystarczającymi środkami do tego, by stworzyć liczącą się formację ofensywną i defensywną. A i Kyle Shanahan ma do dyspozycji wybór TOP 10 w Drafcie, którym może schwycić łakomy kąsek.

Choć to Jaguars byli dotychczasową częścią obsesji fanów, którzy podniecali się niebywałą drogą od najgorszej do najlepszej drużyny w tym roku, to wystarczyło kilka meczów, aby 49ers powoli odebrali im ten przywilej.

 

Polowanie udane

… choć trzeba przyznać że Bawoły walczyły jak równy z równym, czego absolutnie nie oddaje końcowy wynik jaki po czterech kwartach mogliśmy zobaczyć na tablicy wyników w Foxboro. Mimo to, wydarzenia z drugiej połowy utarły nosa tym kibicom Bills, którzy śmiali się z występu Falcons w Super Bowl – a jak wiemy, kibice z Orchard Park lubią gadać. Pats po naprawdę zaciętym spotkaniu przegrywali 13:16, by potem zdobyć 24 punkty, na które Bills nie byli w stanie odpowiedzieć.

Ofensywę Bawołów napędzał „Shady” McCoy, który łącznie zdobył prawie 150 jardów, ale formacja ofensywna gości w tym meczu i tak będzie kojarzyć się z podaniem na TD do Kelvina Benjamina które nie zostało zaliczone ponieważ… no właśnie nie wiemy, ponieważ nie wiadomo jak mamy interpretować dość zawiłe zasady związane z łapaniem piłki w NFL. Tydzień w tydzień, przeciwnicy Patriots (co akurat jest chyba przypadkiem) zostają pokrzywdzeni przez zasadę, która do tej pory śni się po nocach m.in. Dezowi Bryantowi. Czy będzie to jedna z tych rzeczy, które liberalizująca się NFL zmieni przez wakacje? Zobaczymy.

Po stronie gospodarzy wypada pochwalić przede wszystkim Gronka, który już w drugim meczu po banicji jest najjaśniej świecącą gwiazdą w drużynie Patriotów, nawet do Toma Brady’ego możemy się przyczepić, tego pick six można było uniknąć. Tight end zdobył 67 jardów i TD w 5 złapanych podaniach.

Porażka z Pats komplikuje życie Bawołom. Żeby awansować do PO muszą koniecznie wygrać z Dolphins, ale i to nie wystarcza – muszą kibicować Bengals w starciu z Ravens, a jeżeli oni zawiodą, to wygrać swoje spotkania muszą liczyć zarówno na Jags jak i Raiders. Mimo wszystko, Bills dawno nie byli tak blisko postseason i być może w końcu zakończy się najdłuższa przerwa między występami w Playoffach. Pats z kolei jak wiadomo mają zapewniony nie tylko występ w fazie pucharowej, ale i zagwarantowany tydzień przerwy. Żeby mieć jeszcze większy luksus i zdobyć przewagę własnego boiska muszą albo wygrać, albo liczyć na zwycięstwo Browns ze Steelers… czyli upraszczając, muszą wygrać.

To nie tak miało wyglądać

Powrót Ezekiela Elliotta do Dallas miał być jego kolejnym momentem chwały. Dla wielu niesprawiedliwe skazany przez Rogera Goodella miał potwierdzić, że jest istotną częścią stanowiącą o jakości zespołu. Czy tego dokonał? Jak najbardziej, po tym meczu nikt nie może być zawiedziony jego postawą. Był nieuchwytny, eksplozywny i cierpliwy wobec swoich rywali, a kiedy gra podaniowa jego formacji nie mogła odnaleźć rytmu, dzielnie walczył o jej utrzymanie. Nawet w momencie, kiedy z kontuzją zszedł Tyron Smith. Jednakże, niestety, tym razem linia ofensywna nie kreowała wystarczająco dużej ilości miejsca, jak miało to miejsce na przestrzeni ostatnich kolejek. Tak jakby naiwnie i przekornie wierzyła, że Zeke tak czy inaczej sobie poradzi. Ograniczyła penetrację w czasie biegu, pozwalając, by szybkość, równowaga i moc Elliotta spłonęły po przekroczeniu linii wznowienia akcji. Atak Kowbojów nie wyglądał dobrze, jakby zapomniał o zrobieniu świątecznych porządków w swoich szeregach, ale gra biegowa wydawała się jedyną rzeczą, która pozwoliła im egzystować. Niestety, tylko i wyłącznie dzięki Elliottowi.

Dzięki temu Jerry Jones może już się zastanawiać nad przyszłorocznym offseasonem. Czy Dak Prescott niezbyt mocno nadszarpnął zaufanie jego i trenerów? Czy istnieje szansa, aby Ezekiel Elliott dostał pełne wsparcie na drugim, trzecim poziomie swoich biegów wzdłuż boiska? Jak klaruje się przyszłość przed Dezem Bryantem, któremu daleko do czasów świetności, kiedy to za centrem stał Tony Romo. Czy istnieje szansa, aby podobna chemia wytworzyła się pomiędzy nim a młodym rozgrywającym? To pytania, które będą przewijały się w zagranicznych portalach i licznych programach od teraz do września przyszłego roku.

Dla Hawks to była kolejna wygrana, którą zawdzięczają Russellowi Wilsonowi. Jego zdolność do unikania presji i „kupowania czasu” nie ma sobie równych. Poza tym, jego pewność siebie i świadomość, kiedy należy wyjść z kieszeni i użyć nóg, by zdobyć bezcenne jardy definiują go jako przyszłą legendę NFL. W tym sezonie Seattle mocno ucierpiało z powodu kontuzji, jednak Wilson nadal, zaciekle walczy o miejsce w fazie playoff, które jest do ugrania w ostatniej kolejce. Bez byłego zwycięzcy Super Bowl u steru będzie to zespół czterech lub pięciu zwycięstw. Z numerem „3” za centrem, „12th Man” jest zawsze zagrożeniem dla nawet najlepszej drużyny.

Problem z przestępstwem w Seattle zaczyna się od frontu, gdzie lata dziwacznych ruchów personalnych doprowadziły do powstania zbyt przejaskrawionej linii ofensywnej. Pozyskanie LT Duane’a Browna nieco zakleiło rany tej formacji, ale to nie oznacza, że nadal rozpaczliwie nie potrzebuje młodych talentów, którzy realnie wspomogli by swojego rozgrywającego. Ponadto, Doug Baldwin, Paul Richardson i Jimmy Graham to stanowczo za mało, jeśli celuje się w najwyższe cele.

Piraci też mają uczucia

Jedną z najczęściej pokazywanych scen tego weekendu była frustracja Jameisa Winstona, który stracił panowanie nad sobą, po tym jak w być może decydującym drive po stracie piłki „odzyskał” ją Julius Peppers. Nie dość że Winston w dość ekspresyjny sposób próbował wytłumaczyć sędziom co o nich i o tej decyzji myśli, to można było zauważyć że sam Peppers wie, że sędziowie popełnili błąd. Decyzji jednak nie zmienili, Pantery spaliły zegar do końca a Bucs dostali do tego karę za niesportowe zachowanie.

Bucs przegrali swoje piąte spotkanie z rzędu i z przedsezonowych kandydatów do walki w postseason mogą zostać jedyną drużyną, która z NFC South nie awansuje. Mało tego, większość spotkań które przegrali rozstrzygały się w końcówkach, różnicą mniejszą niż 7 punktów. Spójrzmy chociażby na statystki Winstona (21/27, 367yd, TD), Evansa (6rec, 107yd) czy Alexandra (4tck, 4ast, INT) – ta ekipa działa, brakuje jej po prostu zdecydowania/opanowania/szczęścia w kluczowych momentach. Stąd nie winiłbym absolutnie wciąż młodego Winstona że puściły mu nerwy. Zresztą, jak tylko się ogarnął, przeprosił sędziów, co może być niewystarczające do uniknięcia ewentualnej kary.

Pantery miały trochę więcej szczęścia niż rozumu, gdy Newton po fumble wstrzelił się w endzone na 40 sekund przed końcem. Trzeba im oddać jednak, że na playoffy zasłużyli sobie jak mało kto, powstali jak feniks z popiołów po nieudanej kampanii 2016. Ponadto, mogą zająć wszystkie miejsca od 2 do 6 w NFC, wszystko zależy od tego jak ułoży się week 17 – o tym jednak napiszemy w osobnym artykule który ukaże się na dniach na naszej stronie.

Na pozostałych arenach:

  • Vikings kontynuują świetną passę, choć to wcale nie był występ, który zwaliłby nas z nóg. Ofensywa osiągnęła wynik zaledwie 236 zdobytych jardów, a z opresji przy trzeciej próbie wychodzili tylko czterokrotnie (na 13 możliwych). To wszystko przeciwko obronie, która podeszła do tej rywalizacji bez czterech podstawowych zawodników. Dobrze jednak wiemy, że o jakości zespołu z Minnesoty decyduje nie tylko formacja ataku, ale i obrony, która znów stanęła na wysokości zadania. Pozwoliła Serowym na zdobycie zaledwie 12 pierwszych prób oraz 240 jardów, choć i tu nie można być wielkim optymistą, kiedy przyszło im się zmierzyć z formacją, która ma równie duże problemy. Co by nie mówić, najważniejsze dla Wikingów to utrzymanie szans na wolne w pierwszej rundzie playoffs!
  • „Niech ten sezon już się skończy” – jestem pewny, że takie głosy można słyszeć wokół Mile High City, które odczuwa jedną z najgorszych kampanii Denver Broncos w historii. Do spotkania z Redskins przystąpili po dwóch wygranych z Jets i Colts (co, umówmy się, nie było wielkim wyczynem). Zawodnicy Broncos najchętniej chcieliby już oglądać fazę playoffs na domowej kanapie i dać włodarzom oraz trenerom czas do namysłu – co zrobić by było lepiej? Do stolicy USA pojechali z Brockiem Osweilerem na czele, który znów pokazał jak przeciętnym jest rozgrywającym (choć wydawało się, że spotkanie z Colts było jego przełomem). Zawody ukończył z 22 celnymi podaniami (na 38), 193 jardami i przechwytem, co pozwoliło drużynie osiągnąć dorobek 11 punktów, podczas, gdy obrona z Waszyngtona w ostatnich czterech z sześciu spotkań oddała +30 punktów. Aż trudno nie powstrzymać się od komentarza, iż taka formacja ofensywna nie jest wręcz zgodna z wymaganymi normami NFL.
  • Jeden tydzień od wstydu, czyli mowa oczywiście o Cleveland Browns. Starcie z Niedźwiedziami było ich ostatnią, realną szansą na zaniechanie haniebnego wyczynu, czyli braku wygranej w tegorocznej kampanii. Tymczasem udało im się zdobyć… 3 punkty i wydaje się, że na spotkanie z Saints będą wychodzili z podkulonymi ogonami. Wszystkie znaki na niebie i ziemi każą sądzić, że już za tydzień staniemy się świadkami drugiego najgorszego klubu w historii NFL (od kiedy rozgrywane jest 16 meczów w sezonie regularnym) i Cleveland Browns dołączą do klubu założonego przez Detroit Lions w 2008 roku.

Hue Jackson

  • Kansas City Chiefs mistrzami dywizji AFC West! Drużyna, która miała znakomity początek sezonu, później złapała czkawkę i nie potrafiła wyjść z marazmu, stanęła na wysokości zadania wygrywając rywalizacje z Los Angeles Chargers, Oakland Raiders, co pozwoliło im na ostateczną victorię w swojej dywizji po zwycięstwie z Miami Dolphins. Alex Smith nadal wygląda wyśmienicie  (25/39, 304 jardy), jak również jego współpraca z dynamicznym Tyrekiem Hillem, który sześcioma złapanymi podaniami dodał na konto swojej formacji 109 jardów. Kareem Hunt również powoli się rozkręca i łapie rytm z początku sezonu, czego dowodem jest 91 jardów i przyłożenie. To zwycięstwo dość mocno zakorzeniło ich w AFC na pozycji nr 4, dzięki czemu mogą już teraz usiąść i czekać, kto zagra z nimi w rundzie Dzikich Kart. Czy to oznacza, że Andy Reid przeciwko Denver Broncos da odpocząc swoim liderom? Myślę, że celem na 17. tydzień będzie utrzymanie formy i ewentualne przetrenowanie zagrywek na drugą część sezonu.
  • Todd Gurley nie odpuszcza i stara się dorównać do Toma Brady’ego, aby wykraść mu sprzed nosa tegoroczny tytuł MVP. Trzeba przyznać, że 276 jardów i 2 przyłożenia, to konkretne liczby, którymi nie powstydził by się nie jeden rozgrywający! Na przestrzeni całego sezonu daje mu to aż 2100 jardów oraz 19 przyłożeń! Ten człowiek jest niepoczytalny! Z drugiej strony, podobnie można powiedzieć o Jared Goffie, który zanotował 4 przyłożenia oraz 301 jardów (celność podań: 22/38). Dzięki tym dwóm występom i niewielkiej wygranej w Nashville, Los Angeles Rams są niespodziewanymi czempionami NFC West i wydają się być prawdziwymi pretendentami do Super Bowl. Sean McVay udowadnia jak bardzo można zmienić oblicze drużyny w zaledwie rok!

  • Nie było najmniejszego powodu, by myśleć, że Detroit Lions mogą mieć jakiekolwiek kłopoty w starciu z Cincinnati Bengals. Drużyną, która jest w całkowitym rozpadzie, praktycznie jest już bez trenera oraz na przestrzeni sześciu ostatnich kwart zdobyła tylko 7 punktów, tracąc aż 57! Dodatkowo, linia ofensywna została pozbawiona z dwóch podstawowych graczy. Tymczasem Lwy zagrały swój najgorszy mecz w tegorocznej kampanii. Giovani Bernard zanotował aż 117 jardów (do tej pory nie mógł przekroczyć nawet 70), a Matthew Stafford nadał swojemu przeciwnikowi momentum pozwalając sobie na przechwyt jego terytorium pod koniec drugiej kwarty. To był brutalny występ drużyny, która potrzebowała wygranej, aby pozostać w fazie playoff. Prowadzi to też do pytań dotyczących przyszłości Jima Caldwella w Detroit. W takim momencie sezonu zespół nie może pozwolić sobie na taki występ. To nie do przyjęcia!
  • Definicja dynastii? New England Patriots ósmy sezon z rzędu notują +12 wygranych w sezonie regularnym, jako pierwsi w historii NFL!

tom brady

  • Akcja roku? DeAndre Hopkins, choć nie ma szczęścia do rozgrywających robi niewyobrażalne rzeczy!

Wyniki wszystkich spotkań:

Sobota

Ravens 23, Colts 16
Vikings 16, Packers 0

Niedziela

Bears 20, Browns 3
Bengals 26, Lions 17
Rams 27, Titans 23
Chiefs 29, Dolphins 13
Patriots 37, Bills 16
Saints 23, Falcons 13
Chargers 14, Jets 7
Redskins 27, Broncos 11
Panthers 22, Buccaneers 19
49ers 44, Jaguars 33
Seahawks 21, Cowboys 12
Cardinals 23, Giants 0

Poniedziałek

Steelers 34, Texans 6
Raiders 10, Eagles 19

Autorzy: Kuba Tłuczek i Kuba Kaczmarek

NFL24

About NFL24

Największa polska strona fanowska poświęcona futbolowi amerykańskiemu. Od 2009 roku dostarczamy fanom w Polsce najświeższych newsów, analiz oraz podsumowań z aren amerykańskich (NFL, NCAA, AFL) i kanadyjskich (CFL). Za główny cel stawiamy sobie promocję futbolu w Polsce – dyscypliny którą z roku na rok interesuje się coraz więcej naszych rodaków.

15 thoughts on “NFL 2017: Pierwsza gwiazdka z NFL

  1. PO zapowiadają się ciekawie. W NFC stawka jest bardzo wyrównana. Każdy może wygrać z każdym. Ja chciałbym zobaczyć Rams. Brak Wentza powoduje, że PHI jest w zasięgu reszty. MIN brakuje argumentów w ataku, za to obronę ma najlepszą w NFC.
    NO będzie bazować na grze biegowej. Jeśli nie wypadnie, któryś z RB jak Kamara, to przejdą przez pierwszą rundę.
    W divisional round widzę także RAMS.

    A AFC finał wydaje się najbardziej przewidywalny, choć to football i kto zagra, to może okazać się całkowitą niespodzianką. NE będzie łatwiej uporać się z BAL niż z KC. Z kolei PIT mogą mieć cięższą przeprawę z JAX (trochę za dużo pozwolili SF i Ben może powtórzyć wynik JG).

    Poczekajmy jeszcze tydzień i będziemy mogli potypować konkretne spotkania.

  2. Ja życzę sobie i nam wszystkim playoffs z bardziej zaciętymi meczami w każdej rundzie niż przed rokiem. Rok temu do czasu Super Bowl – powiedzmy sobie szczerze – było nudno. No może oprócz Steelers vs Chiefs (Divisional Round) i Packers vs Cowboys (Divisional Round). W tym roku czuję w kościach, że będzie zupełnie inaczej i już w Wild Card będziemy świadkami istnych perełek.

    Ja w Divisional widzę Rams, Saints, Jags i Chiefs. Finały dywizji czuję, że będą bardzo zacięte, choć Vikings kładą na łopatki Eagles, jeśli chodzi o defensywę i z tego względu to ich „na papierze” widzę dalej.

    Steelers vs. Patriots to dla mnie zagadka, bo wiele zależy od dyspozycji, kontuzji i planu. Mimo, że jestem zapalonym i zdeklarowanym fanem Pats, to nie mogę być spokojny. Oba zespoły mają bardzo zbliżone „parametry”, choć New England raczej mieli więcej szczęścia niż rozumu w sezonie regularnym (co z bólem serca muszę przyznać).

    Pamiętajmy też, że Eagles, Vikings, Rams, Jags na kluczowych pozycjach posiadają zawodników o małym lub nawet zerowym doświadczeniu presji i gry w fazie playoffs. Dawno nie było takiego sezonu, gdzie większość zespołów w stawce to „underdogi”. Przez co nie do końca doświadczenie może być czynnikiem decydującym o końcowym sukcesie. Nie mam pojęcia czego spodziewać się w meczach o takiej stawce od Folesa, Keenuma, Bortlesa, Thielena, Goffa, McVaya, etc. Ale to ma swój urok i dodaje rumieńców na twarzach, kiedy myśli się o styczniu 😀

    • Zeszłoroczne PO były nudne, ale jak popatrzymy na to jak na jedną dużą kolejkę (w sumie to razem tylko 11 meczów), to statystycznie nie wszystkie mecze są ciekawe. Wiem, że to PO, ale tu jest większa świadomość stawki i błędy popełnione na początku mogą paraliżować lub drogo kosztować. Nie ma szansy na rewanż ani odbicie sobie porażki w kolejnym meczu.

      Co do NFC jak napisałem pod innym postem każdy może wygrać z każdym. Pokazał to sezon zasadniczy. No może PHI była poza zasięgiem, ale kontuzja Wentza spowodowała, że są na tym samym poziomie co inni. Ja chciałbym zobaczyć w finale NFC RAMS.

      AFC – PIT mogą mieć problem z JAX a NE z KC. Kto wie, to jest nieprzewidywalny sport i za to go kocham.

      Co do NE to call z PIT był słuszny. Ten tydzień później, bez znaczenia. To jest sport, w którym czasem liczą się detale i drobne błędy kosztują. Może tak – jak się jest bardzo dobrym zespołem, to i szczęście też łatwiej przychodzi.

      Brak doświadczenia może być atutem – świeżość, chęć pokazania się i zagranie bez kompleksów.
      Jednocześnie doświadczenie jest ważne – NE jak muszą gonić wynik. TB12 ma ponad 50 drive-ów prowadzących do zwycięstwa, a i obrona też ma szczęście w końcówkach. Może to zmęczenie, przygotowanie fizyczne, a może po prostu koncentracja i granie do końca.

  3. Case Keenum ma przy 14 (13 jako starter) meczach ponad 3500 jardów górą, 21TD przy 7INT, 67,3% skuteczności i rating 98,1. To na dzisiaj są statystyki prawie na poziomie Brees’a (22/8, 71,94% i 103,6. Naprawdę imponujący sezon. Zdecydowanie franchise QB na obecną chwilę. Obronę ma pancerną, więc jeżeli wytrzyma psychicznie może być naprawdę sensacyjnie. Jared Goff też przemiana z 5TD i 7INT w zeszłym roku, teraz ma 28/7. Szokująca poprawa. Foles z Eagles też miał w 2012 przebłysk geniuszu 27TD przy 2INT !!! Każdy z nich może stać się bohaterem na miarę Trenta Dilfera z Ravens.

    • Raczej PHI będą w zasięgu dla innych i finał NFC, to ich maks. Z Wentzem mogliby się pokusić o SB. MIN to również kandydat na finał NFC.

      RAMS jeśli zagraja z PHI, to powinni sobie poradzić. Foles to nie ta siła ataku, co Wentz. Jeśli z NO wiele zależy jak poradzą sobie z grą biegową.
      Pytanie, kto z kim zagra ostatecnie w divisional round. W NFC każdy jest w stanie wygrać z każdym.

  4. W AFC wydaje się być wszystko jasne że walka o Super Bowl bedzie tylko między Steelers i Patriots.
    W NFC bardzo poważnym kandydatem do SB wedlug mnie są Saints o których mało kto mówi w tym kontekście. Jeśli awansują Seahawks to też pewnie beda niebezpieczni ale nie na tyle by zagrozić na poważnie.
    A poza tym to uważam że jeśli chodzi o Cowboys to za rok cały trzon drużyny na czele z Garrett’em będzie nadal w Dallas. Mimo wszystko mogą być mocni co pokazał zeszły rok.

  5. W AFC może nie być wcale tak jednostronnie, jak mogłoby się wydawać. Pats moim zdaniem mają lepszy bilans niż wskazuje na to ich gra. Na zasadzie zwykłego „eye test” mam wrażenie,że to nie jest ekipa na mistrza (chciałbym się mylić).Czy Ravens,czy to Chiefs mogą sprawić wiele problemów i to na Gillette Stadium.Zobaczymy, może krótka przerwa pomoże się zregenerować, a i kontuzjowani gracze będą mieli czas na wykurowanie się (treningi rozpoczął już Mitchell). Ciekawiej moim zdaniem zapowiada się rywalizacja w NFC. Jakbym miał pokusić się o wytypowanie zwycięzcy konferencji,to postawiłbym na Vikings,którzy mają prawie wszystkie elementy,by sięgnąć po SB (no może poza szeroko komentowanym tu doświadczeniem ). Nie skreślam oczywiście bliskich mi Eagles,ale rzeczywiście bez Wentza będzie bardzo ciężko. Rama w tym sezonie z fenomenalnym Gurleyem mogą sprawić niespodziankę i zameldować się w finale.Takze mam wrażenie,że w tym roku w play-offach będzie megaciekawie. Przede wszystkim życzę wszystkim kibicom i redakcji wielkich emocji,a zawodnikom jak najmniej kontuzji.

  6. Zobaczymy jak to się poukłada w niedzielę a czy będzie więcej emocji niż w zeszłym roku w PO to trudno powiedzieć. Sezon regularny dla moich faworytów to coś pomiędzy klęską a rozczarowaniem. Zostali właściwie tylko Patriots. Seahawks nawet jak fartownie awansują to chyba na wiele ich nie będzie stać.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *