Super Bowl LIII: Historia pewnej znajomości…

W nocy z 3/4 lutego historia zatoczy koło. W fanach z St. Louis i Los Angeles odżyją wspomnienia, a i być może zakręci się łezka w oku, kiedy ujrzą wychodzących zawodników z tunelu, ubranych w tych samych strojach, co ich poprzedni idole. Choć od wydarzeń z 2011 roku i Nowego Orleanu minęło 17 lat, to tylko jedno pozostaje niezmienne – Tom Brady i Bill Belichick. Ale to nie jest historia tylko tych dwóch Panów…

Reaktywacja „The Greatest Show on Turf”

Rok 2002. St. Louis Rams, znani również jako „The Greatest Show on Turf” (zasługując na ten przydomek po fenomenalnym sezonie w 1999, kiedy to jako jedna z czterech drużyn w historii NFL notuje dwanaście meczów z minimum 30 punktowym dorobkiem), starają się powstać z kolan po rozczarowującej zeszłorocznej kampanii (bilans 7-9, ofensywa wciąż notująca średnio ponad 30 punktów na mecz, lecz z beznadziejną defensywą tracącą 471! punktów w sezonie, co wciąż pozostaje niechlubnym rekordem) i powrócić na najbardziej prestiżową scenę w świecie sportu, czyli Super Bowl.

W tym celu zatrudniają Lovie Smitha na stanowisko koordynatora obrony, ściągając go z Tampa Bay Buccaneers, z którą w 1999 doszedł prawie do Super Bowl. Razem ze sobą zabiera kluczowych zawodników w postaci: linebackera Dona Davisa i defensywnych liniowych Chidi Ahanotu oraz Tyoka Jacksona. Dodatkowo, na rynku wolnych agentów bądź na zasadzie wymiany pozyskują Marka Fieldsa (LB), który w 2000 roku przewodził w obronie New Orleans Saints pod względem liczby powaleń, Kima Herringa (DB), a więc jednego z liderów defensywy Baltimore Ravens (broniących tytułu), oraz Aenesa Williamsa, weterana ligi, który miał prawdopodobnie największy wpływ na tak znaczny progres swojej formacji. Jak później miało się okazać, świetnie poprowadzili również swój Draft, w którym udało się pozyskać czterech obrońców, którzy w sezonie odgrywali kluczowe role (Damione Lewis, Ryan Pickett, Adam Archuleta, Tommy Polley).

W ten sposób powrócili „The Greatest Show on Turf”, którzy znów zdominowali ligę przegrywając tylko dwa spotkania w sezonie regularnym, zgarnęli tytuł w NFC West i pokonując Green Bay Packers (45:17) oraz Philadelphia Eagles (29:24) awansowali do Super Bowl z celem ponownego wzniesienia pucharu Lombardi’ego.

AP C13 BOBWEAVE 30 S FBN USA MO

Niespodziewane narodziny

Tymczasem na blisko 1000 mil dalej od Trans World Dome, New England Patriots przeżywali jeden z najdziwniejszych i inspirujących historii w świecie zawodowego sportu. Dwa lata wcześniej Bill Belichick przejmuje schedę po Pete’cie Carrollu, który zdołał zwyciężyć w AFC East w 1997, ale przegrał już w pierwszym meczu playoffs, a rok później nawet do nich nie awansował. Belichick wchodzi do organizacji „z buta” restrukturyzując dział personalny w okresie przedsezonowym, a następnie mówi: „drużyna nie może wygrać z 40 dobrymi zawodnikami, podczas gdy pozostali mają 53”. Ostatecznie, zajmuje ostatnie miejsce w dywizji z bilansem 5-11, co już do – co najmniej – 2019 roku miało się nie powtórzyć.

Historia roku 2001 zaczęła się dramatycznie, bo od przedwczesnej śmierci trenera rozgrywających, Dicka Rehbeina (45 lat) z powodu kardiomiopatii. Na domiar złego w drugim meczu sezonu regularnego, Drew Bledsoe (który w marcu otrzymał nowy, rekordowy 10-letni kontrakt wart ponad 100 milionów dolarów) doznaje kontuzji. Choć po beznadziejnej zeszłorocznej kampanii kibice z Foxborough nie mieli wielkich oczekiwań (sam Belichick miał przed sezonem powiedzieć Kraftowi, aby ten nie oczekiwał znacznego postępu), tak ten uraz pozbawił ich wszelkich złudzeń. Wówczas na boisko wchodzi On, niepozorny, lecz ambitny Tom Brady, który zaczyna zapisywać jedną z najbardziej nieoczekiwanych, inspirujących, niepowtarzalnych i wiekowych kart w historii sportu. Jako drugoroczniak osiąga rekord 11-3 i pozwala drużynie zająć drugie miejsce w konferencji, a tym samym awansować do fazy pucharowej i rozpocząć ją od drugiej rundy na własnym boisku.

Tam trafiają na Oakland Raiders, z którymi zwyciężają po dogrywce (16:13), a samo spotkanie zyskuje przydomek „Tuck Rule Game”, dzięki jednej z najbardziej zapamiętanej i kontrowersyjnej decyzji sędziów, która pozwoliła Patriotom kontynuować serię ofensywną w końcówce czwartej kwarty, a ostatecznie doprowadzić do dogrywki (w tym miejscu kondolencje dla wszystkich fanów Świętych 😉 ). Następnie przychodzi im się zmierzyć z Pittsburgh Steelers (najwyżej rozstawionymi), z którymi również udaje się zwyciężyć, lecz znów w dramatycznych okolicznościach. Pomijając kolejne kontrowersyjne decyzje sędziowskie, w drugiej kwarcie Brady schodzi z boiska z urazem, a zastępuje go… Drew Bledsoe i to właśnie on zapewnia drużynie awans do Super Bowl. Jednocześnie jest to 300 wygrana w historii organizacji z Nowej Anglii. Ten mecz również stawia Billa Belichicka w trudnej sytuacji, bowiem musi podjąć decyzję na kogo postawić w najważniejszym meczu sezonu. Czy zespół ma poprowadzić zasłużony weteran, najdroższy zawodnik w lidze z rekordowym kontraktem, który po tak długiej absencji zdołał wywalczyć awans, czy drugoroczniak, który podbił serca kibiców i zaimponował na przestrzeni całego roku? Odpowiedź na to pytanie wszyscy dobrze znamy.

3 luty 2002, Super Bowl XXXVI

Sean McVay ma aktualnie 16 lat, Rob Gronkowski 12, Julian Edelman 15, a Sony Michael (6) dopiero szykuje się do pójścia do podstawówki, więc nie zna jeszcze dokładnie zasad i wagi wydarzenia. Trey Flowers (8) większą uwagę przykłada do wystawionych na stole klopsików i skrzydełek, podczas gdy rodzina ze znajomymi chłoną z meczu ile tylko mogą. Stephon Gilmore szczerze przyznaje, że prawdopodobnie biegał z mamą po ogrodzie, wówczas mając 12 lat. Natomiast Patrick Chung – pochodzący z Jamajki – zaciekle stara się rozgryźć na czym polega robota skrzydłowego i czym jest „post route”. Nie wspominając Jareda Goffa czy Todda Gurley’a, którzy zapewne układali w tym czasie klocki lego. Można by tak wymieniać bez końca, każdego zawodnika, niemal każdego trenera, którzy podczas trwania ów wydarzenia mogli jedynie marzyć o wielkich pieniądzach i arenach NFL. Wszyscy w pełni nieświadomi, że za 17 lat sami będą głównymi bohaterami podobnego wydarzenia i to w barwach tych właśnie drużyn. Zmieni się wszystko, ale jedno pozostanie niezmienne – Tom Brady na boisku, Bill Belichick za linią boczną, Patriots w playoffs oraz tylko jeden Vince Lombardi Trophy w gablocie Rams.

Powracając jednak jeszcze do wydarzeń z Nowego Orleanu. Ekipa spod Bostonu podchodzi do spotkania jako absolutny underdog, gdyż staje naprzeciwko najlepszej drużynie w lidze i ostatnich lat, z gwiazdami oraz weteranami ligi w składzie. Kurt Warner, który mógłby rzucić piłkę z zamkniętymi oczami, a mimo to, ta zawsze znajdzie swojego odbiorcę. Nieporównywalna siła rażenia w ofensywie, dzięki takim nazwiskom jak Marschall Faulk, Torry Holt, Az-Zahir Hakim, Ricky Proehl i Ernie Conwell, ofensywny geniusz na sideline w postaci Mike’a Martza oraz defensywnego, o którym wspominałem wcześniej. Na przeciwko niedoświadczonemu rozgrywającemu, który opiera się głównie na dwóch faktorach: Antowainie Smithie i Troy’u Brownie.

Tymczasem, kibice są świadkami jednej z największych niespodzianek w historii. Barany nie przypominają siebie i grają swój najgorszy mecz od lat, podczas gdy młody Brady wykorzystuje szanse i konsekwentnie, spokojnie wykonuje założenia nadawane mu przez trenera. Nie pokazując nic ponadto, co prezentował przez cały sezon. Mimo wszystko jego pewność, umiejętność pokierowania drużyną i brak poważniejszych w skutkach błędów pozwoliły mu sięgnąć po tytuł MVP meczu i zostać pierwszym zawodnikiem, który tego dokonał w swoim pierwszym sezonie jako starter.

‘’The Impossible Dream’’ – rozpływa się w zachwycie „Boston Globe”.

’’We shocked the world” – mówi pod wpływem wszystkich możliwych emocji cornerback, Otis Smith.

Myśleliśmy przed meczem, że on [Adam Vinatieri – przyp. red.] ma zasięg na 55 jardów. Ten facet był niewiarygodny!” – tłumaczy zszokowany koordynator ofensywy, Charlie Weis.

Nikt nie myślał, że możemy powalczyć z nimi jak równy z równym, ale dzisiaj znów udowodniliśmy wszystkim, że się mylą. Wyszliśmy i rzuciliśmy im wyzwanie pod względem fizycznym i mentalnym. Mają najlepszą grupę skrzydłowych od wielu lat, ale dzisiaj byliśmy lepszym zespołem.” – komentował za to Ty Law, autor jednego przyłożenia.

Chwilę po meczu Robert Kraft miał również wypowiedzieć słowa, które do tej pory są mottem fanów klubu z Nowej Anglii – „We are all Patriots, and tonight, the Patriots are world champions”. O jedności zespołu niech świadczy również fakt, że tego dnia, jako jedyna drużyna w historii Super Bowl zdecydowała się wyjść na boisko razem, przedstawić się jako zespół, podczas gdy Rams zaprezentowano wedle planu – indywidualnie (za to oczywiście Kraft musiał po meczu zapłacić).

sbxxxvi

Luty 2019

Siedemnaście lat później. Oprócz jednej próby umniejszenia wyczynu bostońskiego klubu przez Boston Herald, który – powołując się na nieznane źródło – w 2007 roku poinformował, że Patriots przed finałem szpiegowali swoich rywali podczas treningów (co podgrzało atmosferę Spygate), narracja pozostała niezmienna. Po 17 latach Kurt Warner nadal posypuje głowę popiołem mówiąc: „Wszystko co wiem, to że przez całe 60 minut ogrywali nas jak chcieli. Mieliśmy szanse, ale popełniliśmy błędy. Ja popełniałem błędy. Myślę, że to najbardziej rozczarowująca część tej gry, kiedy dochodzisz do tego momentu i grasz tak przez 60 minut, chcesz grać swój najlepszy futbol. Na papierze byliśmy lepszą drużyną od góry do dołu. W niedzielę nie zagraliśmy na miarę tych możliwości. To dla mnie najbardziej rozczarowująca część. Wszystkie inne rzeczy są jakie są. Wracam i myślę tylko, co mogłem zrobić inaczej? Jest wiele rzeczy, które mogłem zrobić inaczej, które mogłyby zmienić wynik.

Aktualnie legendarny rozgrywający z St. Louis jest ekspertem w telewizji NFL Network. Mike Martz trenuje drużynę San Diego Fleet, Kevin Faulk zajmuje stanowisko dyrektora ds. rozwoju zawodników na Uniwersytecie Louisiana State. Ty Law założył własną firmę, park trampolin, która generuje 45 milionów rocznie i zatrudnia 1300 pracowników. Tommy Polley (linebacker Rams), który biegał podczas meczu za wszystkich, przekazuje swoją wiedzę defensywnym liniowym na poziomie licealnym. David Patten (odbiorca jedynego podania na przyłożenie przez Brady’ego) osiadł za to w Zachodniej Carolina, gdzie wiedzie spokojne życie. Troy Brown? Jest inwestorem i rzecznikiem firmy piwowarskiej Narragansett z siedzibą w Pawtucket, a dodatkowo analizuje dla NFL oraz Patriots w NBC Sports Boston. Jednym zdaniem – niemal wszyscy bohaterowie tamtych wydarzeń wiodą dzisiaj normalne życie, podczas gdy Tom Brady i Bill Belichick kontynuują dziedzictwo, które rozpoczęli w 2001 roku.

Znienawidzeni za perfekcje, lecz budzący respekt i pożądanie

Albo umierasz bohaterem, albo żyjesz wystarczająco długo, aby stać się złoczyńcą. mówi Harvey Dent w znanym filmie Christophera Nolana, „Mroczny Rycerz”. Jak żadne inne pasują, aby opisać czym stał się duet z Foxborough dla fanów innych drużyn w NFL. Tak bardzo zdominowali rywalizację, że już zapomniano o ich historii „Kopciuszka”, której tak wszyscy pragną z roku na rok. Tom Brady i Bill Belichick to żywe dowody na to, że zakończenia każdej bajki, pt. „… i żyli długo i szczęśliwie”, są jednak prawdziwe. Nie chcą stać z boku zagubieni w sławie i bogactwie patrząc jak rodzą się kolejne historie nowych „Kopciuszków”. Pozostają głodni sukcesów, z każdym rokiem pracują tak samo ciężko albo ciężej. Poszukują nowych rozwiązań, chcąc tworzyć kolejne legendy, bo przecież wciąż można je, przynajmniej, ulepszać.

Brady belichick

I choć Internet grzmi od akcji „Wszyscy kibicujemy Rams”, podczas spotkań dla mediów w Atlancie daje się wyczuć szacunek po obu stronach barykady.

W tym sezonie on [Bill Belichick – przyp. Red.] pisał do mnie praktycznie po każdym naszym meczu. Po zwycięstwie nad Vikings we wrześniu napisał: „Człowieku, jesteście naprawdę wybuchowi, imponujący i przyjemni do oglądania. Gratulacje – kontynuujcie to.” To całkiem fajne, kiedy taki facet poświęca chwilę czasu, żeby pogratulować. To jedna z rzeczy, które lubię w naszej działalności i braterskiej, trenerskiej wspólnocie. Pomimo rywalizacji, potrafimy znaleźć czas na podzielenie się tym czym możemy. Jestem wciąż młody i nadal staram się to rozgryźć. Takie rzeczy naprawdę mi pomagają. – mówi McVay w rozmowie z Peterem Kingiem. Nie ukrywa, że obok wszystkich książek Billa Walsha drugim jego autorytetem jest właśnie Belichick, z którym stara się porozmawiać za każdym razem, gdy przebywają w tym samym budynku.

The Greatest Show on Turf 2.0?

Tym razem jest inaczej. Choć chodzą pod tym samym dachem, 32-latek musi przekuć całą swoją wiedzę i pasję na te ostatnie 60 minut tegorocznego sezonu. W pewnym sensie stojąc w podobnej sytuacji, co jego 66-letni przeciwnik w 2001 roku. Pomimo znaczącej różnicy wieku i doświadczenia, tym bardziej imponujący staje się jego wyczyn, jakim jest wyprowadzenie zespołu z negatywnego bilansu do Super Bowl w zaledwie dwa lata. Z rozgrywającym, który jako pierwsza „jedynka” Draftu poprowadził zespół do Super Bowl w pierwszych trzech sezonach. Czy będziemy świadkami powstania kolejnego superduetu?

Co sprawia, że są tak dobrzy, to, że mają świetnie zbilansowaną drużynę. Równie efektywnie biegają co podają piłkę, linia ofensywna gra równie solidnie… i Sean McVay robi świetną robotę, sprawiając, że wszystko wygląda tak samo” – mówi Kurt Warner spytany o to czy oglądamy narodziny The Greatest Show on Turf 2.0. Torry Holt idzie nawet dalej głosząc: „Daliśmy dobry przykład na to, jak grać ofensywny futbol i w końcu widać, że nowi Rams od tego czerpią; ta grupa przenosi go na zupełnie inny poziom”. Tamtejsi bohaterowie zapewne by sobie życzyli, aby ich rekordy w końcu zostały pobite przez nowe pokolenie, drużynę tworzyły nowe legendy oraz móc oglądać z pozycji kibica, jak ugruntowują swoją pozycję w historii.

NFL: Washington Redskins at Los Angeles Rams

Porównywanie obu ekip nie ma jednak najmniejszego sensu. Czego najbardziej pragną trenerzy i zawodnicy, to stworzyć legendę na bazie własnej, niezależnej tożsamości. Tak jak Mike Martz był w stanie korzystać z domen swoich skrzydłowych i tworzyć kreatywne pomysły, aby Faulk dostawał piłkę w ręce, tak geniusz ofensywny aktualnych Baranów jest zasługą 32-letniego McVay’a. Przez cały mecz wymaga od obrońców przeciwnika pełnego skupienia. Woods, Cooks i Kupp są tak samo bystrzy, jak i utalentowani, znając wszelkie niuanse w swoich schematach i intencje każdej ścieżki, w każdym zagraniu. Dysponują tak samo długimi jak i krótkimi rozwiązaniami, a wszystkie one wyglądają bardzo podobnie. Dzięki temu przeważają, kiedy obrońcy się tego po nich nie spodziewają – kiedy planujesz pójść głębiej, oni pobiegną bliżej gubiąc krycie. Równie nieprzewidywalni potrafią być przy akcjach biegowych (z których korzystają w 95% przy ustawieniu z jednym biegaczem, jednym tight endem i trzema skrzydłowymi, tzw. „11 personnel”). Jedna z ich specjalności, to inside-outside zone, gdzie Gurley czyta bloki w strefie, po czym skręca w prawo do linii bocznej znajdując się jeden-na-jeden z cornerbackiem (to przyniosło mu w tym sezonie już 17 przyłożeń). Jednak przydomek „The Greatest Show on Turf” niósł za sobą niewiarygodne rekordy, absolutną dominację na boisku i szybkość jakiej futbol jeszcze nie widział. Nad wszystkim czuwało też doświadczenie, a tego jeszcze aktualnej ekipie brakuje.

Wydarzenia, które budują drużynę

Nie mniej, Jared Goff i Sean McVay wraz z ich kompanami, byli już w tym roku poddawani ciężkim próbom, w kontekście wytrzymywania presji zaistniałych wydarzeń, otoczenia. W listopadzie, w mieście w którym Rams posiadają ośrodek treningowy (Thousand Oaks), miała miejsce strzelanina w nocnym klubie, która pochłonęła życie 12 osób, a chwilę później wybuchły pożary, którymi żył cały świat. To sprawiło, że członkowie organizacji zostali zmuszeni do ewakuacji ze swoich domów. Zespół przygotowywał się do meczu z Kansas City Chiefs, który miał się odbyć w Mexico City. Dodatkowo, 24-letni rozgrywający na bieżąco odbierał informacje o pożarach od swojego ojca, który w zawodzie strażaka pracował 20 lat. Jak relacjonował Sean McVay, ten czas jak żaden inny pozwolił im poczuć się scalić jak prawdziwa drużyna-rodzina. Dowodem tego był mecz z Chiefs (ostatecznie przeniesiony do Los Angeles przez koszmarny stan murawy na stadionie w Meksyku), w którym obie drużyny zdobyły ponad 50 punktów, co jest nowym rekordem ligi, a gospodarze wracali z niego z tarczą. – Zdobycie tej wygranej z Kansas City to moment, w którym patrzysz na grę, która nas wszystkich łączy – mówił młody rozgrywający w rozmowie z dziennikarzami.

Chiefs Rams Football

We wtorek McVay mówił również o doświadczeniach z szalonego spotkania w Nowym Orleanie. – Mieliśmy problemy z zestawami słuchawkowymi, które wysiadły zanim wyszliśmy na pierwszą serię ofensywną. Mimo wszystko nie poddał się [Goff] i za wszelką cenę nie pozwolił, aby warunki dyktowały jego zachowanie.” – „To było trudne. To było naprawdę trudne – najtrudniejsze otoczenie, w jakim grałem. Podobnie czuła większość zespołu. To była trudna pierwsza kwarta, po prostu próbując się dogadać, próbując wejść w rytm, jeśli chodzi o zrozumienie, jak głośno było i jakie rzeczy musieliśmy zrobić, aby sobie z tym poradzić. W końcu dokonaliśmy pewnych poprawek i ruszyliśmy do przodu.” – wtórował Jared. Te wyzwania pozwoliły przekonać trenera, jak i cały zespół, co do tego, że są gotowi na największe wyzwania, jakim bez wątpienia jest również Super Bowl.

Podobnie, lecz zgoła inaczej

Choć można doszukiwać się podobieństw w historiach z lat 2001 oraz 2018, nie można powiedzieć o nich, że są bliźniacze. New England Patriots w tym roku, to żadne „The Greatest Show on Turf” – podobnie jak ich oponenci – a raczej doświadczenie zebrane przez te wszystkie lata, czerpanie z tego wszystkiego co pozwala ich określać mianem Dynastii. Bo choć w każdym kolejnym sezonie może się wydawać, że Patriots się starzeją bądź słabną, to zawsze osiągają cel. Deion Sanders w jednym z programów na NFL Network starał się to wytłumaczyć mówiąc: „Będąc z roku na rok na samym szczycie, kiedy każdy stara się ciebie rozpracować za wszelką cenę, musisz ukrywać kilka kart w swojej talii. Dla zawodników, drużyny, która z roku na rok walczy o najwyższe cele, sezon regularny nie jest czymś co motywuje do grania na pełnych obrotach. Grasz na tyle, aby pojawić się w fazie pucharowej, a tam zamieniasz się znów w potwora.” I trudno się z tym nie zgodzić.

Od trzech lat każdy stara się podgrzewać atmosferę pytając o zakończenie kariery przez Brady’ego i Belichicka po kolejnym Super Bowl. W tym roku dyskusja zdaje się być bardziej zagorzała, bowiem ikony z okolic Bostonu zataczają koło w swojej karierze. Być może to jest ta klamra, która ma domknąć potęgę? „Zero szans” – mówi TB12 w jednym z wywiadów i wcale w to nie wątpię. I nie dlatego, że jestem zagorzałym fanem tej drużyny, ale wnioskując na podstawie jego charakteru. To zawodnik, który jak żaden inny urodził się dla tego sportu. Zawodnik z przekonaniem, że musi być najlepiej przygotowanym spośród wszystkich 53 zawodników, siedzący godzinami przed komputerem i ze sztabem trenerskim, nigdy nie będący pewnym swojej pozycji w zespole, bo przecież w każdej chwili może się pojawić ktoś lepszy od niego. I przez cały czas, już od czasów gry w Michigan, wykazuje ten sam głód co na początku kariery. Numer 199 okazał się ogniwem zapalnym dla motywacji w osiąganiu sukcesów, łamania wszelkich rekordów i udowadniania, że ten numer w żaden sposób go nie definiuje.

Patrioci wykorzystali różne style, aby, w ciągu 18 lat, awansować dziewięciokrotnie do Super Bowl. Zespoły, które wygrały trzy z czterech tytułów w sezonie 2001-04, były predestynowane do biegu i silnej obrony, a Brady do pozycji menedżera gry. Drużyny, które dwa razy w ciągu pięciu lat przegrały z Gigantami, były ciężkimi drużynami, które miały potencjał, ale być może były zbyt zależne od swojego rozgrywającego. Teraz, dzięki oryginalnemu przepisowi, Pats trzeci raz z rzędu meldują się w ostatnim meczu sezonu. Czasy się zmieniły, a Patriots ewoluowali wraz z nimi. Jak nikt potrafili dostosować się do wciąż rozwijającej się gry, która zmienia się z roku na roku, a nawet po wprowadzeniu salary cap, które wielu skomplikowało porządek organizacji. Dlatego podziwiajmy, bo wciąż możemy być częścią historii, która może nie powtórzyć się już nigdy. Bill Belichick ma 66 lat, a więc dwa razy więcej od swojego konkurenta, Tom Brady we wrześniu skończy 42 i kto wie, czy schedę po ich dziedzictwie nie przejmie właśnie nowy duet z Los Angeles. Więc jeśli nawiązujesz do Rams, by zdenerwować Patriotów, pamiętaj: Możesz być zakorzenieniem na początku dynastii, której później będziesz nienawidził.

sb900

Kuba Kaczmarek

About Kuba Kaczmarek

Z futbolem amerykańskim związany od 2006 roku. Redaktor NFL24 od 2013 roku, a od 2014 redaktor naczelny portalu. Kibicuje New England Patriots, jak również ma sympatię do St. Louis Rams. Zawodnik poznańskiego klubu futbolu amerykańskiego - Patriotów Poznań oraz redaktor portalu PiłkarskaPrawda.pl. Miłośnik wszelakich sportów.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *