Kolejny tekst z naszego comiesięcznego magazynu, tym razem autorstwa Michała Rosiaka. Dziś będzie o herosach i epokach…
Stary człowiek czasem może
Dziś nie będzie o sędziowaniu. Dziś będzie o herosach i epokach. Tom Brady kontra Cam Newton. To jak najbardziej realne starcie w jubileuszowym Superbowl 50, co więcej – gdy piszę ten felieton, wciąż jest możliwe, by obie drużyny stanęły naprzeciw siebie jako niepokonane, z bilansem 18-0. Drużyny prowadzone przez dwóch znakomitych rozgrywających, jednych z czołowych kandydatów do tytułu MVP sezonu regularnego. Dwóch graczy z kompletnie różnych pokoleń.
Przesadziłbym twierdząc, że Brady mógłby być ojcem Newtona, ale takiego np. Jameisa Winstona, #1 tegorocznego draftu, już tak. Do niedawna traktowałem rozgrywającego New England Patriots trochę jak kogoś w rodzaju futbolowego Cristiano Ronaldo – przede wszystkim gwiazdy showbiznesu z przebłyskami sportowego geniuszu. O ile jednak nie jestem sobie w stanie wyobrazić sobie CR7 biorącego w wieku 39 lat – literalnie – na klatę ciężar gry, to Brady z wiekiem staje się coraz lepszy! Jego pierwszy triumf w Super Bowl miał przecież miejsce gdy niektórzy z naszych Czytelników dopiero uczyli się raczkować ;), a Brady jest jednym z dwóch ludzi z tamtego spotkania, z tą różnicą, że nie wchodzi tylko czasami kopnąć do bramki (jak Adam Vinatieri), ale biega po boisku jak szalony i mimo 16. sezonu na wymagających boiskach NFL jest najlepszy w lidze jeśli chodzi o quarterback sneaks. W tym wieku wbijać się między stukilkudziesięciukilowych defensywnych liniowych? Wow.
Jeszcze większe wow wywołuje we mnie Charles Woodson, równolatek Brady’ego, który na swoich barkach niesie ciężar całej gry defensywnej Oakland Raiders. To nie jest pozycja szczególnie chroniona, jak zarabiający dziesiątki milionów i robiący główny show rozgrywający, a Woodson skacze, spada na to swoje biedne kontuzjowane w pierwszej kolejce ramię, ani myśli schodzić z boiska i twierdzi, że nie widzi na razie przyczyny, by kończyć karierę.
W perspektywie tych dwóch dżentelmenów (czy raczej supermenów) smutek bierze, gdy patrzy się na tegoroczne wyczyny Peytona Manninga. Autentycznie mi go szkoda, szkoda mi tego, że nie zszedł ze sceny po porażce w Super Bowl z Seahawks. Wtedy – mimo porażki – byłoby to zejście w glorii chwały. Gdy czytam o nękających go kontuzjach, to aż mnie samego boli i jestem w stanie zrozumieć przepisy, które rozkazują traktować rozgrywających jak śmierdzące jajka. Co nie zmienia faktu, że nigdzie nie wolno popadać w przesadę, a gdy widzę lekko posmyranego quarterbacka, który patrzy z błaganiem w oczach na sędziego, albo macha ręką, sugerując rzucenie flagi, to ręce mi opadają. To nie jest piłka nożna, a ty nie jesteś Cristiano Ronaldo! To jest sport dla prawdziwych mężczyzn. Weź przykład z supermenów.
MICHAŁ ROSIAK
- Da Bears 1985, czyli jak Grabowscy i ich wąsy podbili USA - 11 maja 2019
- Draft 2017 i Draft Fest w Baltimore - 12 kwietnia 2019
- Od zera do Bohatera - 11 kwietnia 2019
- Problemy techniczne!!! - 1 kwietnia 2019
- NFC North – analiza salary cap - 12 marca 2019
Pingback: cexio android app
Pingback: apoio informático
Pingback: Pharmacokinetic Screening in rodents
Pingback: Tam Coc Tour
Pingback: universal weight machine
Pingback: Digital marketing outsourcing
Pingback: Free Teen Chat Rooms
Pingback: Programmi portable
Pingback: diadiem.online
Pingback: uniccshop.bazar
Pingback: Gvk Bio
Pingback: disco polo radio
Pingback: GVK BIO contract research organization
Pingback: nauka p³ywania niemowl¹t
Pingback: Gvk bio Hyderabad news
Pingback: International Moving Companies
Pingback: GVK BIO
Pingback: daftar di sini situs judi qq gabung di sini situs judi online daftar poker qq
Pingback: agen poker
Pingback: optymalizacja kosztów
Pingback: wieluñ wroc³aw
Pingback: agen judi online sasaqq
Pingback: https://www.e-statystyka.com.pl
Pingback: Demontering bil
Pingback: CBD Gummies
Pingback: got sarp
Pingback: Censorship Resistant Social Media
Pingback: کلینیک دامپزشکی آمل
Pingback: cultural
Pingback: adblock