W najciekawszych spotkaniach dziesiątego tygodnia rozgrywek NCAA zwyciężali głównie ich faworyci. Nawet pomimo problemów, jakie napotykali w swoich pojedynkach, wczorajsze szlagiery zakończyły się po myśli przewidywanych zwycięzców. Nie wszystkie wysoko notowane zespoły okazały się jednak tak mocne. Przytrafiło się bowiem kilka bardzo interesujących niespodzianek.
Florida State Seminoles – Louisville Cardinals 42:31
Ten zwycięski, aczkolwiek bardzo ciężki mecz, po raz kolejny pokazał, że dla zespołu Florida State Seminoles nie ma sytuacji bez wyjścia. Patrząc na poczynania zawodników trenera Jimbo Fishera w konfrontacji z Louisville Cardinals, miało się dziwne wrażenie deja vu. Początek meczu z Cardinals był bowiem bliźniaczo podobny do zeszłorocznego spotkania z Auburn Tigers, decydującym o tytule najlepszego zespołu w NCAA. W tamtym meczu Seminoles wygrali, pomimo czasowej straty aż 18 punktów. Tym razem natomiast nawet stan 0:21 nie zrobił na nich najmniejszego wrażenia. Zanim jednak Seminoles wzięli się za odrabianie strat, w powietrzu wisiała prawdziwa sensacja. Wszystko za sprawą piorunujących pierwszych 13 minut drugiej odsłony. Wynik otworzył Michael Dyer, który najpierw po krótkim biegu zdobył 6 punktów dla swojego zespołu, by po kilku minutach gry powtórzyć zdobycz punktową, tym razem pokonując biegiem większą odległość. W połowie drugiej kwarty Cardinals prowadzili już 0:14 i niewiele zapowiadało jakiekolwiek zmiany. Rozgrywający Seminoles Jameis Winston był bardzo łatwo powstrzymywany przy kolejnych próbach zagrań. Wizytówką problemów Winstona w tej części spotkania był sack, który wykonał na nim B.J. Dubose. Po tym zagraniu Florida State stracili aż 11 jardów. Jakby tego było mało, na 2 minuty przed końcem drugiej odsłony rozgrywający gospodarzy Will Garner wykonał bardzo trudne podanie do Geralda Christiana. Tym samym para Garner – Christian ustanowiła stan meczu na 0:21.
Wydawało się, że grający bardzo dobrze Cardinals znaleźli właściwy rytm meczu i co najważniejsze, właściwy sposób na powstrzymanie poczynań Winstona i spółki. Pod koniec drugiej części meczu mieli doskonałą okazją na zatrzymanie krótkiej akcji biegowej, wymuszając nawet stratę piłki przez running backa gości. Bezpańsko toczącą się futbolówkę w polu punktowym chwycił jednak Nick O’Leary, dzięki czemu Seminoles zdobyli kontaktowe punkty w tym meczu. To nie był jednak koniec kłopotów Seminoles. Winston po pierwszych stratach punktowych zaczął niesamowicie ryzykować długimi podaniami. To musiało w końcu przynieść jakieś efekty, bo Seminoles mają naprawdę świetnych graczy na skrzydłach ze wspomnianym O’Learym na czele. Nie mniej jednak Winston po tej szaleńczej pogoni, może mieć do siebie spore pretensje. Obok akcji punktowych z Travisem Rudolphem, Ermonem Lane’em i Freddie’m Stevensonem, które w konsekwencji wyprowadziły Seminoles z opałów w tym spotkaniu, QB notował także bardzo spektakularne straty.
Najpierw posłał on piłkę w ręce linebackera Jamesa Burgessa, by potem powiększyć konto najskuteczniejszego defensive backa w lidze Geroda Holliman aż o 2 przechwyty. Przy drugiej akcji, w której Seminoles stracili piłkę, Holliman wykazał się ogromną nieodpowiedzialnością. Po przechwycie postanowił za wszelką cenę zdobyć jak najwięcej jardów, nie bacząc na ilość graczy do pokonania. To poskutkowało tym, że ten który oddał piłkę w ręce Hollimana, tę piłkę także odzyskał, wybijając ją z rąk safety Cardinals. To był chyba punkt zwrotny spotkania. Gdyby Holliman położył się z piłką na ziemię, Cardinals mieliby okazję do powiększenia przewagi. Stało się natomiast inaczej i Winston kontynuował marsz swojego zespołu do zwycięskiego comebacku. Wygrana Seminoles nie miałaby miejsca, gdyby nie bardzo dobra forma biegaczy. Świetny mecz bowiem zanotował Dalvin Cook, autor 2 przyłożeń i 110 jardów. Liderem Seminoles był jednak Winston. Mimo aż 3 strat rozgrywający z Florydy zanotował aż 401 jardów, notując przy tym 3 przyłożenia. Zgodnie jednak z przewidywaniami, gwiazdor futbolu akademickiego miał spore kłopoty z Hollimanem. Mimo tego, wziął na siebie to wyzwanie i przeciwko bardzo dobrej formacji obronnej Cardinals niejednokrotnie decydował się na dalekie rzuty. Można powiedzieć, że w rywalizacji z defensive backami przeciwników wyszedł obronną ręką. Słów uznania dla Winstona nie szczędził cornerback gospodarzy Charles Gaines, nazywając rozgrywającego fenomenalnym zawodnikiem. Gaines nie krył również rozczarowania z roztrwonienia tak wysokiej przewagi, aczkolwiek musi on pamiętać, że jego zespół i tak zagrał świetne zawody w tym meczu.
Auburn Tigers – Ole Miss Rebels 35:31
Najciekawiej zapowiadające się spotkanie nie zawiodło oczekiwań kibiców. Stojący pod znakiem pojedynku rozgrywających Nicka Marshalla z Auburn i Bo Wallace’a z Ole Miss mecz, stał na naprawdę wysokim poziomie. Nie zabrakło widowiskowych zagrań, a główni aktorzy tego spektaklu zadbali, by kibice zgromadzeni na Vaught-Hemingway Stadium delektowali się konfrontacją na najwyższym sportowym poziomie. Po meczu wielu zawodników obydwu ekip potwierdzało: to był mecz z gatunku play-off. Trudno nie zgodzić się z tymi opiniami, gdyż rzeczywiście i wynik i indywidualne popisy zawodników pokazały jak wysoki poziom zaangażowania cechował uczestników tych zawodów.
Cały mecz stał pod znakiem ciągłej wymiany ciosów. Po kolejnych punktowych akcjach niepewność co do końcowego wyniku stale rosła. Wynik pojedynku otworzyła drużyna Auburn, gdy Marshall zdobył 6 punktów po biegu na długość 2 jardów. Ole Miss odpowiedziało dopiero 4 minuty przed końcem kwarty kiedy to Bo Wallace popisał się kombinacyjnym zagraniem do spółki z I’Taviusem Mathersem. Tym samym zagranie runninga backa Rebels pozwoliło na wyrównanie wyniku spotkania. W drugiej kwarcie nastąpiła kolejna wymiana ciosów. Tym razem zespoły zamieniły się kolejnością i to Ole Miss zdobyło pierwszą w tym meczu przewagę, po złapaniu piłki przez Laquona Treadwella. Jednak zanim Treadwell popisał się przyłożeniem, doskonałym biegiem na odległość 59 jardów zachwycił Wallace. Rozgrywający Rebels wykorzystał błąd ustawienia obrony przeciwników i przy świetnej asyście Treadwella, który utorował drogę swojemu koledze trzema fenomenalnymi blokami, otworzył sobie drogą do kolejnego łatwego zagrania. W kolejnej akcji Wallace odwdzięczył się Treadwellowi, który zdobył wspomniane wyżej punkty. Odpowiedź Auburn była równie widowiskowa. Po podaniu na długość 57 jardów przyłożeniem popisał się Sammie Coates.
W trzeciej kwarcie w końcu jednemu z zespołów udało się „uciec” przeciwnikowi, bowiem po przyłożeniu Evana Engrama i wcześniejszym kopnięciu Gary’ego Wunderlicha ekipa Ole Miss prowadziła w spotkaniu 14:24. Jednak koniec tej odsłony meczu należał do „Tygrysów”. Najpierw po krótkim biegu punkty zdobył Marshall, a później ten sam zawodnik otworzył Marcusowi Davisowi drogę do kolejnego przyłożenia. W ostatnią część meczu obie ekipy wchodziły więc przy stanie 28:24 dla Auburn. Dla Ole Miss płomyk nadziei na dobry wynik w tym meczu zapalił jeszcze Wallace, zdobywając przyłożenie biegiem, jednak ostatnie słowo należało do Auburn i Camerona Artisa-Payne’a, który ustalił wynik meczu na 35:31, dając Tigers wygraną w bardzo ważnym i szalenie prestiżowym spotkaniu. Po koniec meczu powstało jeszcze małe zamieszanie, ale akcja jednego z linebackerów Auburn pozwoliła Tigers na zachowanie przewagi do końca regulaminowego czasu.
Dla Ole Miss był to podwójnie nieszczęśliwy wieczór. Nie dość, że zostali pokonani, to na dodatek wskutek kontuzji stracili jednego ze swoich liderów – wspomnianego wcześniej Laquona Treadwella. Zawodnik Rebels po akcji, w której odniósł kontuzję, uderzał pięścią w ziemię dając wyraz temu jak wielki ból odczuwa. Jego trener po meczu nie wiele mógł powiedzieć o szczegółach tego urazu, ale zdradził, że prawdopodobnie jego zawodnik doznał złamania w stawie skokowym, a dla Rebels jest to diagnoza wręcz tragiczna. W tym meczu na uwagę zasłużył także Senquez Golson. Defensive back z Ole Miss zanotował dziewiąty przechwyt w tym sezonie i stale depcze po piętach najlepszemu w tym elemencie zawodnikowi w kraju Gerodowi Hollimanowi z Louisville Cardinals. Zwycięstwem w tym meczu ekipa z Auburn może zapewnić sobie bardzo korzystną przyszłość w kontekście gry w play-off. Ważne dla tego zespołu w tym momencie jest to, aby w kolejnych meczach utrzymać wysoką koncentrację, gdyż sezon zasadniczy zakończą ciężkimi meczami z Alabama Crimson Tide i Georgia Bulldogs. W przyszłym tygodniu zespół z Auburn zmierzy się jednak z Texas A&M Aggies, natomiast drużynę Ole Miss Rebels czeka prawdopodobnie dość łatwa potyczka z Presbyterian Blue Hose – zespołem, który ze swoją formą faluje w słabej konferencji Big South.
TCU Horned Frogs – West Virginia Mountaineers 31:30
To miał być mecz weryfikacji talentu i dobrej dyspozycji rozgrywającego TCU Horned Frogs Trevone’a Boykina. Nie był. Boykin po doskonałym zeszłotygodniowym meczu tym razem nie zachwycił. Co ważniejsze jednak, mimo słabej dyspozycji wciąż potrafi on prowadzić swój zespół do zwycięstw, nawet w tak wyrównanych i ciężkich spotkaniach jak ten przeciwko West Virginia Mountaineers. Bohaterem spotkania był Jaden Oberkrom, który ustalił wynik kopnięciem z odległości 37 jardów.
Po meczu trener TCU Gary Patterson stwierdził, że za każdym razem, gdy jego zespół potyka się z ekipą West Virginia mamy do czynienia z nieprawdopodobnym pojedynkiem. Patterson powiedział także, że on i jego zawodnicy mieli wiele szczęścia, że spotkanie to zakończyło się po ich myśli. Trudno nie przyznać Pattersonowi racji, bowiem TCU zniwelowali już trzynastopunktową przewagę swoich rywali, dzięki czemu zachowali szanse na świetny wynik na koniec sezonu. Oprócz tego „Żaby” zanotowały mecz z najniższą ilością zdobytych jardów (389) w tym sezonie. Faktycznie zatem, patrząc na te statystyki można dziwić się jakim cudem TCU wyszło z tej walki obronną ręką. Po meczu Boykin stanął na środku szatni i winę za słabą dyspozycję zespołu wziął w całości na siebie. Szybko to samobiczowanie uciął trener Patterson, który wskazał, że nieważny jest styl zwycięstwa, a ważne jest ono samo i na tym należy skupić się następnych meczach.
Nie bez znaczenia była w tym spotkaniu pogoda. Ekipa TCU grała pierwszy raz w tym sezonie poza stanem Teksas i niestety pogoda mogła dać się we znaki przyzwyczajonym do innego klimatu zawodnikom TCU. Wietrzna i zimna aura miała więc duży wpływ na postawę Boykina i spółki. Patrząc na statystyki poszczególnych formacji, rzeczywiście można odnieść wrażenie, że coś zatrzymało zawodników TCU i oprócz zwykle porządnej obrony Mountaineers była to właśnie pogoda. Boykin zanotował w tym meczu jedynie 166 jardów, mając skuteczność rzutową grubo poniżej 50%. Jego vis-a-vis również nie błyszczał, rzucając podania na łączną długość 162 jardów. Obaj zanotowali też po jednym przyłożeniu. TCU okazali się minimalnie lepsi w grze dołem. B.J. Catalon do spółki z Aaronem Greem i Boykinem wybiegali o kilkadziesiąt jardów więcej niż ich przeciwnicy z Dreamiusem Smithem i Wendellem Smallwoodem na czele. Najładniejszą akcją meczu było świetne zagranie Boykina do Deante’ Greya. Ten ostatni po złapaniu krótkiego podania, szybkim ruchem ściął swój bieg między dwóch szeroko ustawionych obrońców z West Virginii. Jeden zwód już wystarczył, by otworzyć sobie drogę do strefy punktowej. To była jedyna akcja w tym meczu, w której Boykin był tak naprawdę sobą. Tuż po wznowieniu szybko podał piłkę do partnera, a obrona rywali nie zdążyła prawidłowo zareagować, czego efektem była strata 7 punktów.
Mimo ogólnej słabej dyspozycji zespół TCU był chwalony przez trenera przeciwników Danę Holgorsena. Coach Mountaineers komplementował zwłaszcza obronę rywali, za zdolność do wywierania ogromnej presji na jego zespole, gdy ten znajdował się w posiadaniu piłki. To potwierdza, że TCU to na tyle dobry zespół, iż nawet, gdy jeden z elementów nie funkcjonuje najlepiej, to pojawiają się kolejne, dzięki którym drużyna może poradzić sobie z pojawiającymi się problemami. Na tym polega złożoność klasowych zespołów, a TCU bez wątpienia do takich należy. Już w przyszłym tygodniu team z Texasu czeka kolejny bardzo ważny i ciężki mecz. Horned Frogs mierzyć się będą z Kansas State Wildcats. Sklasyfikowani po tym tygodniu rozgrywek na 9 miejscu Wildcatsm będą mieli rzadką okazję ograć zespół, który znajduje się tak blisko we wspomnianym rankingu Top 25.
Stanford Cardinal – Oregon Ducks 16:45
Marcus Mariota nie przestaje zadziwiać. Mimo trudnego meczu, jakim była konfrontacja z zespołem ze Stanford, Mariota po raz kolejny pokazał naturę prawdziwego lidera i najlepszego zawodnika uniwersyteckich rozgrywek. W wygranym 16:45 meczu, rozgrywający znów zanotował wspaniałą skuteczność rzutową. Na 30 prób sukcesem zakończył aż 19, zdobywając rzutami 258 jardów i 2 przyłożenia. Na dużą owację zasługuje także gra biegowa Marioty. Rozgrywający Ducks zdobył w tym elemencie aż 85 jardów, notując przy tym kolejne 2 przyłożenia. To następny świetny występ Marioty nawet pomimo tego, że nie ustrzegł się błędów. Grając jednak przeciwko takim zawodnikom jak cornerback Alex Carter, który wyłapał jedno z podań Marioty, należy liczyć się z kłopotami. Dla Marioty i Ducks najważniejsze jednak jest zwycięstwo. Teraz graczy z Oregonu czeka dość trudne spotkanie przeciwko wysoko sklasyfikowanym Utah Utes.
Pozostałe ciekawe wydarzenia:
* Nie wszyscy faworyci w tym tygodniu spełnili pokładane w nich nadzieje. Największymi sensacjami bowiem popisały się zespoły Florida Gators, ogrywając Georgia Bulldogs 38:20 oraz Temple Owls, którzy pokonali faworyzowanych East Carolina Pirates 10:20. W pierwszym wspomnianym meczu swoja przygodę z Gators przedłużył będący na cenzurowanym trener Gators Will Muschamp. Po tygodniu plotek o odejściu Muschampa ze stanowiska, zespół Gators wyglądał w meczu z Bulldogs zupełnie inaczej niż do tego przyzwyczaił. Widocznie niektórych czasami warto postraszyć, by zaczęli pracować bardziej wydajnie.
* Największym pozasportowym rozczarowaniem była skandaliczna postawa trzech kapitanów zespołu Maryland Terrapins. Stefon Diggs, Sean Davis i P.J. Gallo postanowili nie podawać rąk swoim przeciwnikom z ekipy Penn State podczas tradycyjnego przywitania. Jakby tego było mało, podczas meczu wielu zawodników Terrapins sprawiało wrażenie bardzo agresywnych i dążących do bójki. Dyrektor sportowy ekipy Maryland Kevin Anderson przeprosił po meczu za zachowanie swoich podopiecznych.
* Podczas opisywanego wyżej pojedynku TCU Horned Frogs – West Virginia Mountaineers, doszło do bardzo interesującej sytuacji. Otóż przez cały mecz wide receiver „Górali” Kevin White, kryty był przez cornerbacka…Kevina White’a. Zbieżność imion i nazwisk tych zawodników rozbawiła zwłaszcza komentatorów tego meczu. Dodajmy, że zwycięzcą pojedynku tych dwóch okazał się…Kevin White.
* Jeden z pretendentów do nagrody Heismana running back Ameer Abullah, nie dokończył meczu swojego zespołu. Zawodnik ekipy Nebraska Cornhuskers, który jest najlepszym biegaczem w całej NCAA, doznał naciągnięcia więzadeł krzyżowych w kolanie.
* Najbardziej widowiskową akcją tego weekendu popisali się zawodnicy niezbyt mocnego zespołu Indiana State Sycamores. Podczas meczu z Missouri State Bears zawodnik „Niedźwiedzi” wznawiał grę kopnięciem. Piłka potoczyła się w ręce jednego z zawodników Sycamores. Gdy ten chwycił futbolówkę, podbiegli do niego inni zawodnicy z tej drużyny tworząc tym samym małą grupkę. Po chwili każdy z nich udając, że trzyma piłkę w rękach, pobiegł w innym kierunku zadając przeciwnikom nie lada zagadkę. Jeden z graczy Indiany faktycznie trzymał tę piłkę, jednak dzięki pomysłowości udało mu się zdobyć wystarczającą ilość jardów by móc zakończyć spotkanie field goalem.
- PODSUMOWANIE DZIĘSIĄTEGO TYGODNIA ROZGRYWEK NCAA - 10 listopada 2015
- NFL 2015: ZAPOWIEDŹ WEEK 9 I MNF - 7 listopada 2015
- ZAPOWIEDŹ DZIESIĄTEGO TYGODNIA ROZGRYWEK NCAA - 7 listopada 2015
- PODSUMOWANIE DZIEWIĄTEGO TYGODNIA ROZGRYWEK NCAA - 3 listopada 2015
- ZAPOWIEDŹ PIĄTEGO TYGODNIA ROZGRYWEK NCAA - 3 października 2015