NFL PSEUDONIMAMI STOI

NFL w swojej wielkości szczyci się przede wszystkim niesamowicie wysokim poziomem sportowym oraz nadzwyczaj rozwiniętym stadium marketingowym. Tego naszej ukochanej lidze nigdy odmówić nie było można. Dziś spojrzenie na NFL z trochę innej perspektywy. Tam gdzie duże pieniądze, tam zazwyczaj jest dobry humor, a gdzie dobry humor tam nigdy nie brakuje kreatywności. Dziś o niej bo oprócz przyłożeń, punktów i strat NFL to bardzo wesoła organizacja. Poziom humoru nadzwyczaj wyraźnie widać przy ksywkach i pseudonimach używanych na potrzeby ligi. Rzućmy więc okiem na ten światek. Uśmiechu na twarzy nie zabraknie.

Żadnemu z kibiców NFL nie są obce takie wyrażenia jak „Legion of Boom”, „Gang Green”, „Cheeseheads” czy „The 12th Man”. Każdy wie do kogo odnoszą się te słowa i nie jeden raz te słowa właśnie były używane chociażby w luźnej, koleżeńskiej rozmowie o weekendowych wydarzeniach na boiskach NFL. Pseudonimy pozwalają fanom łatwiej zżyć się ze swoimi ulubieńcami lub obrazić tych, z którymi aktualnie nie jest komuś po drodze. Nic tak bowiem nie usprawnia i nie umacnia ksywki jak odrobina ironii. Żeby jednak nie było do końca tak ponuro i złośliwie pseudonimy w NFL nie są oparte wyłącznie na zgrywie. Bywają bowiem takie, które zapadają w pamięć ze względu na powagę i szczerą prawdę.

Język mówiony od dawien dawna kocha skrótowość. Dziś mało komu chce się mówić że jest kibicem Tampa Bay Buccaneers bo raz że jest to długa opcja, dwa w tym akurat konkretnym przypadku nie koniecznie musi przynosić chlubę kibicowi. Stąd powstało wyrażenie „Bucs”, które wyraźnie stawia na drogę na skróty i usprawnia porozumiewanie się. Jeśli chodzi o ksywki lub pseudonimy poszczególnych zespołów warto zaznaczyć, że te często ulegały zmianie i dość mocno były związane z konkretnym czasem występowania danego zespołu. Tak czy inaczej w sporcie mało rzeczy ulega zapomnieniu, nie zapomniano także pseudonimów poszczególnych teamów. I tak drużyna New Orleans Saints w 1980 roku, ze względu na sezon z 14 porażkami z rzędu nazywana była ironicznie „Ain’ts”, co w języku angielskim jest wyrażeniem równoznacznym z zaprzeczeniem. Ksywka ta używana była głównie przez fanów Atlanty Falcons i Carolina Panthers, czyli największych rywali ekipy z Nowego Orleanu. Bardziej chlubną ksywką mogą pochwalić się Dallas Cowboys, którzy ze względu na największą liczbę fanów w całych Stanach Zjednoczonych noszą pseudonim „America’s Team”. Ksywka ta używana jest w stosunku do Cowboys do dziś. Podobnie jak „Cowgirls”, choć tego zapewne nie trzeba tłumaczyć. Bardzo oryginalny pseudonim miał zespół Pittsburgh Steelers z połowy lat 90. XX wieku. Wówczas defensywa Steelers nazywani była „Blitzburgh”, ze względu na niesamowita agresją i szybkość w grze obronnej tuż po wznowieniu akcji na linii przez przeciwnika (tzw. blitz). Ekipa Carolina Panthers z lat 90. nazywana była „Cardiac Cats”. Ta medyczna terminologia została wymyślona przez szereg spotkań, które Panthers kończyli w bardzo emocjonujących okolicznościach, doprowadzając swoich fanów niemal do stanu przedzawałowego. Wspomniani wcześniej Atlanta Falcons w 1998 roku otrzymali pseudonim „Dirty Birds”. Wszystko za sprawą Jamala Andersona, który po zdobyczach punktowych popisywał się tańcem kompromitującym zawodników ekip przeciwnych. W szybkim czasie Anderson zyskał sympatyków w swoich „cieszynek” wśród kolegów z zespołu.

Jamal Anderson w trakcie jednego ze swoich "brudnych" tańców

Jamal Anderson w trakcie jednego ze swoich „brudnych” tańców

Takim sposobem Falcons otrzymali nową, alternatywną nazwę. Grupy zawodników poszczególnych zespołów również na przestrzeni lat zrobiły wiele by zasłużyć sobie na pseudonimy. Defensywna linia ekipy St.Louis Rams z lat 60. nazywana była „Fearsome Foursome”, ze względu na strach jaki siała w szeregach przeciwników, „The Killer Bees” to z kolei nazwa obrońców Miami Dolphins. Nazwiska sześciu z jedenastki wyjściowego składu obrony zaczynało się na literę „B”. Byli to Bob Baumhower, Bill Barnett, Lyle Blackwood, Kim Bokamper, Glenn Blackwood, Charles Bowser, Doug Betters oraz Bob Brudzinski. Dwanaście lat wcześniej defensywa Dolphins nazywana była „No-name Defense”. Faktycznie w jej szeregach próżno było szukać wielkich nazwisk. Jednak nie to było bodźcem do powstania tej ksywki. Wszystko stało się za sprawą Toma Landry’ego, trenera Dallas Cowboys, który sezon wcześniej w jednym z wywiadów stwierdził, że nie zna nazwiska żadnego z zawodników obrony Miami. Zostając przy formacjach obronnych. Kilkanaście lat temu do defensywy Baltimore Ravens przylgnęła etykietka bardzo agresywnej, mocnej i niesamowicie dynamicznej. Prym wówczas wiedli w niej Ray Lewis, Jamie Sharper i Tony Siragusa. Ci zawodnicy do spółki ze swoimi kolegami nazywani byli „Purple Pain” również ze względu na kolor trykotów w jakich grali. Z kolei formacja secondary Cincinnati Benglas z roku 1988, w której skład wchodzili David Fulcher, Solomon Wilcots, Eric Thomas i Lewis Billups nazywani byli „SWAT Team”. Prowadzeni przez trenera Dicka LeBeau faktycznie grali tak jak oddziały antyterrorystyczne radzą sobie z groźnymi przestępcami. Zdarzały się też bardzo obraźliwe ksywki stosowane w stosunku do poszczególnych ekip. New York Giants bywają nazywani „Vagiants”, od angielskiego słowa „vagina”, Seattle Seahawks na stadionach innych niż własny słyszą często okrzyki „Sea Chickens” lub „Sea Slugs”, a Minnesota Vikings zwykle obrażają się za zwrot „Viqueens”, gdzie z jako takich królów stają się królowymi.

W przypadku ksywek poszczególnych zawodników trudno o obraźliwe sformułowania. Gracze bardzo często poprzez własnych agentów pilnują własnego dobrego imienia i mają dość czynny udział w nieprzyjęciu się wulgarnych lub obraźliwych pseudonimów. Nie znaczy to oczywiście, że takowe w ogóle nie powstają. Obrażać nikogo nie trzeba by pokazać, że ksywki gwiazd NFL to także ciekawa warstwa otoczki i klimatu ligi. Devin Hester z Atlanta Falcons nazywany bywał „Anytime”. Faktycznie był moment w jego karierze, że punkty zdobywał jak na zawołanie i „w każdej chwili” mógł na boisku zrobić coś wielkiego. Wspomniany wcześniej Ray Lewis i jego ksywka „Brickwall” też wiele mówi o stylu gry tego zawodnika. Lewis pękał na boisku rzadko, prawie jak dobrze skonstruowany ceglany mur. Para running backów Miami Dolphins z lat 1968-1974 Larry Csonka i Jim Kiick określani byli mianem „Butcha Cassidy’ego i Sundance’a Kida” czyli popularnych westernowych bandziorów, niesamowicie zgranych i doskonale się uzupełniających. Jerome Bettis, który w Pittsburgh Steelers grał na pozycji biegacza otrzymał w NFL ksywkę „Bus”. Rzeczywiście Bettis to pokaźnych rozmiarów zawodnik i jak to bywa z niezłymi autobusami (ale nie tych z PKS) trudno było go zatrzymać gdy nabrał odpowiedniej prędkości. Jeden z najlepszych cornerbacków w historii Skip Thomas ze względu na brutalność i agresję z jaką potrafił uprzykrzać rywalom życie otrzymał miano „Doctor Death”. Brzmi to trochę jak pseudonim z niezłego horroru i słowo horror jest tu kluczowe jeśli pomyślimy co przeżywali na boiskach rywale Thomasa.

Skip "Dr Death" Thomas

Skip „Dr Death” Thomas

Inny cornerback, który z kolei uznawany jest za najlepszego zawodnika na tej pozycji w historii ligi Dick Lane miał równie ciekawe pseudo. „Night Train”. Niektórzy pomyślą, że to przez niebywałą prędkość, choć w Polsce można by tak nazwać każdego, patrząc na tempo jazdy naszych kolei, nic bardziej mylnego. Lane ksywę otrzymał przez…fobię. Bał się bowiem latać samolotami, więc na mecze wyjazdowe jeździł nocnymi pociągami. Nie przeszkodziło mu to w osiągnięciu bardzo ciekawych wyników sportowych.

Dick "Night Train" Lane

Dick „Night Train” Lane

Istnieje również szereg bardzo „oklepanych” i popularnych pseudonimów, których kibice NFL mają po dziurki w nosie. Takie twory jak „Ochocinco”, „Megatron”, „RG3” czy „Gronk” są czasami częściej używane i prawdopodobnie bardziej znane od samych nazwisk ich właścicieli. Jednak szukając tych najbardziej kreatywnych i takich, które ciężko wtłoczyć w sferę rutyny i nudy warto przyjrzeć się dwóm ksywom i ich właścicielom. Pierwszy z nim to Tyrod Taylor, rozgrywający Buffalo Bills. Taylor będąc drugim quarterbackiem w Baltimore Ravens otrzymał ksywkę „T-Mobile” i wcale nie dlatego, że zawsze miał całkiem niezły zasięg w swoim telefonie. Tą telekomunikacyjną ksywkę Taylor zawdzięcza swojej niesamowitej ruchliwości zwłaszcza w sytuacjach gdy po wznowieniu gry znajduje się pod presja zbliżających się do niego obrońców. Autorem tego pseudo jest Ed Reed były safety ekipy Ravens i tylko szkoda, że talent Taylora na boiskach NFL można oglądać tak rzadko. Innym wartym odnotowania pseudonimem, który mimo wieku do dziś wzbudza bardzo pozytywne emocja jest ksywka jaką w latach 80. otrzymała grupa wide receiverów zespołu Washington Redskins. Gary Clark, Alvin Garrett i Charlie Brown to … „Smerfy”. Niebieskiej skóry nie mieli, za to wzrost pasował idealnie do bohaterów popularnej kreskówki. Garrett bowiem miał tylko 172cm, Clark 178cm,a Brown 180cm. Dziś tak niskie grupy zawodników na jednej pozycji zdarzają się bardzo rzadko, a to kolejny dowód na to jakim zmianom futbol i NFL uległy na przestrzeni lat.

To tylko namiastka tego czym w wolnych chwilach zajmują się zawodnicy i kibice w NFL. Wymyślanie pseudonimów w dużych grupach ludzi zawsze wiązało się z integracją. Czasami efekty takiej integracji zapamiętywane są na bardzo długo.

P.S.
Jeśli ktoś z czytających ten artykuł o wzroście pomiędzy 172cm, a 180cm poczuł się dotknięty to bez urazy.

Wojciech Lehmann

About Wojciech Lehmann

Futbolem amerykańskim zaineteresowany od 2003 roku. Od tamtej pory mocno rozczarowany kibic zespołu Tampa Bay Buccaneers. Pasjonat gry formacji defensywnych, zwłaszcza zawodników z pozycji cornerback i safety. Futbolowi idole to Ray Lewis, Lawrence Taylor, Deion Sanders i Rod Woodson. Aktywnie zaangażowany także wydarzenia z aren koszykarskich i siatkarskich.

7 thoughts on “NFL PSEUDONIMAMI STOI

  1. Oto kilka innych ktore mam teraz w glowie:
    Linia ofensywa Washington Redskins z lat 80- Hogs (świnie)
    Sebastian Jankowski- Seabass, Polish Canon
    Deion Sanders- Primetime Deion Neion(mmiał 2 ksywki na raz)
    John Riggins- Disel

  2. A WhoDat nation? I czy Lane nie był największym CB w hhistorii?
    I jedna z najbardziej kultowych nazw: Steel Curtain Pittsburgha!

    • Oczywiście że Lane to corner. Nie wiem skąd ten halfback sie u mnie wziął. Dzięki za uwagę już poprawione:)

  3. To ja od siebie dorzucę smaczek w postaci Phil’a „Wun Wun” Simmsa , byłej gwiazdy NYG. Jego pseudonim znalazł się w popularnej ostatnio sadze Pieśni Ognia i Lodu („Gra o Tron”), a gigant który go nosił ma na swoim koncie pokonanie: wielkiego patrioty tetrarcha Belicho czy Ser Patrek, Króla z Gór który w swoim herbie nosił srebrną gwiazdę na niebieskim tle.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *