„Jechałem tutaj jako reprezentant naszego kraju, jeden z nielicznych, który ma okazję zaprezentować swoje umiejętności przed skautami z najlepszej futbolowej ligi świata – wiedziałem, że nie mogę tego zmarnować.” – mówi w rozmowie z NFL24 drugi Polak w NFL, ale za to pierwszy bez doświadczenia w college’u. W tydzień stał się bohaterem całej Polski, jednak nie zwraca na to uwagi. Walczy o swoje, wykorzystując nadaną mu szansę…
Czwartek, 26.03 (godz. 22:00)
Wracam do domu po siłowni, wyczerpany, ale mimo wszystko zasiadam przed komputerem sprawdzając co z naszym rodakiem, który miał okazję sprawdzić się w ośrodku treningowym Minnesoty Vikings. Ledwo wchodzę w internet, a moim oczom ukazują się nagłówki głoszące: „POLAK W NFL!!!”. Myślę sobie: „Niemożliwe!”. Czytam jeden, dwa, trzy razy i dopiero po kilku chwilach dociera do mnie, co się właśnie stało. Do tej pory w klubie, gdzie trenuję futbol amerykański wszyscy tylko żartowaliśmy, że kiedyś ktoś z nas zagra w NFL. Dziś dowiadujemy się, że to jednak możliwe! Futbol amerykański, który w Polsce jest ukryty w cieniu piłki nożnej, siatkowej, a nawet ręcznej, dziś ma zarezerwowane miejsce na pierwszych stronach, a wszystko dzięki Babsowi. Piękne, wzruszające, aż łezka w oku sama się kręci…
Wtorek, 31.03 (godz. 14:30)
Całkiem przypadkowo w moje ręce wpadł numer kontaktowy do niedawno zakontraktowanego gracza Minnesoty Vikings. Oczywiście musiałem to wykorzystać, więc jak tylko wróciłem do domu z miasta, wykręciłem podany mi numer. Czekam… Nie odbiera. Biorę się za porządki i po trzech godzinach próbuję znowu. Cisza. Wychodzę na siłownię i o 22:00 po powrocie wykonuję trzecią próbę. „Halo?” – odezwał się ciekawskim i wyraźnie zmęczonym głosem. „Witam. Z tej strony redaktor naczelny NFL24.pl, czy znajdziesz chwilę na krótką rozmowę?” – zapytałem. „Skontaktujmy się na Skype” – szybko odpowiedział podając kontakt. Wszystko trwało nie więcej niż 5 minut. Połączyliśmy się, a ja prawdopodobnie rozpocząłem swój najważniejszy wywiad w życiu, bo z pierwszym Polakiem w NFL, który w futbol nauczył się grać nad Wisłą.
Kuba Kaczmarek: Emocje już opadły?
Babs: Tak, emocje już powoli opadają, a co za tym idzie mogę bardziej skupić się na pracy i treningach. Oczywiście zainteresowanie nadal jest spore, ale powoli wchodzę we właściwy rytm i staram się od Was odciąć (śmiech).
K.K: W tydzień stałeś się jedną z najważniejszych osobistości w naszym kraju. Czujesz, że Twoje życie zeszło na inne tory?
Babs: Oczywiście czuję duże zainteresowanie moją osobą w Ameryce, jak i w Polsce, ale jeśli o mnie chodzi, to działa to tylko motywująco i napędza do jeszcze cięższej pracy. Amerykanie sami są ciekawi, co z tego wyjdzie, bo nie często zdarza się, by jakiś zawodnik bez doświadczenia w college’u podpisał kontrakt z klubem z NFL. Myślę, że nie do końca wierzą, że ktoś jest w stanie przeskoczyć ten poziom przyjeżdżając z innego kraju. Dla mnie sam pobyt tutaj to ogromna nobilitacja, ale wszyscy wiemy, że Amerykanie czują się sportowo i atletycznie lepsi od innych krajów. Tak więc jeśli to ja się dostanę do składu i pokaże się tutaj z dobrej strony, to myślę, że mogą się trochę zdziwić i być może otworzyć na inne kraje.
K.K: Cofnijmy się teraz do samego początku Twojej przygody z futbolem. Skąd to zainteresowanie u Ciebie? Inwencja twórcza, czy kompletny przypadek?
Babs: Na trening trafiłem całkiem przypadkowo, bo zostałem na niego zaproszony przez całkiem obcą mi osobę. Wcześniej byłem koszykarzem i zawodnikiem Śląska Wrocław, ale z ciekawości wybrałem się we wskazane mi miejsce i spodobało mi się od samego początku. Podobało mi się przepychanie z innymi zawodnikami, całkiem bezkarnie, a nawet pod przymusem! Fakt, że gdy wkraczałem do tego sportu, to nie wyglądało to u nas tak kolorowo i nawet moi bliżsi znajomi z kręgu, w którym się obracałem odradzali mi mówiąc: „No weź przestań, przestań”. Mnie się jednak to na tyle spodobało – sam nie umiem wytłumaczyć dlaczego – że zostałem i poświęciłem się temu.
K.K: Była w Tobie taka myśl, że mógłbyś na tym w przyszłości zarabiać? Czy traktowałeś to jako zwykłe hobby, zajęcia pozalekcyjne?
Babs: Czy myślałem…? Chciałem, zawsze chciałem zarabiać pieniądze na tym, co lubię robić i sprawia mi przyjemność. Futbol w moim dorosłym życiu znaczył naprawdę wiele i całkowicie dominował, jeśli chodzi o zużycie dla niego mojego wolnego czasu, bo jak wiadomo wszyscy zawodnicy trenujący w naszym kraju muszą pracować i zarabiać na utrzymanie, czy rodzinę. Ale pomimo tych wszystkich trudności nauczyło mnie to swoistej etyki pracy i teraz w momencie kiedy tutaj jestem – mając najlepsze warunki do trenowania na świecie i nie będąc zobowiązanym do robienia niczego innego, mając dużo wolnego czasu i świetnych trenerów – nie pozostaje mi nic innego jak kompletnie się temu oddać, co mnie strasznie cieszy i nobilituje.
K.K: Czy wylatując do San Antonio miałeś przeczucie, że to faktycznie może się tak potoczyć? Czy traktowałeś to jedynie jako sprawdzenie swoich umiejętności?
Babs: Oczywiście, że traktowałem to jako sprawdzenie samego siebie i swoich umiejętności, ale wszyscy moi koledzy, z którymi grałem i trenowałem do tej pory w Polsce, jak i w Niemczech wiedzą, że jeżeli się do czegoś zabieram, to z pełnym zaangażowaniem. Broń Boże, nie jechałem tutaj z przeświadczeniem, że: „O jezu, jedzie sobie mały chłopczyk z Polski zobaczyć, jak wygląda prawdziwy futbol”, ale żeby pokazać Amerykanom, że u nas też gra się w futbol i pokazać jak wygląda prawdziwy futbolista w Polsce. Jechałem tutaj jako reprezentant naszego kraju, jeden z nielicznych, który ma okazję zaprezentować swoje umiejętności przed skautami z najlepszej futbolowej ligi świata – wiedziałem, że nie mogę tego zmarnować. Na pewno podchodziłem do wszystkiego z większą rezerwą, aniżeli zawodnicy z USA, dla których jest to życiowym celem. Dla mnie było to jedynie szansą, bo przecież miałem i mam po co wracać do swojego kraju. Mam tu pracę, rodzinę, znajomych i fantastyczną polską ligę, którą naprawdę uwielbiam. Znam siebie i gdybym podszedł do tego zbyt poważnie, to mogłoby się to potoczyć całkiem inaczej.
K.K: A powiedz mi, czy było zainteresowanie również ze strony innych klubów, czy od samego początku była tylko mowa o Minnesota Vikings?
Babs: Oczywiście, że tak! Cała historia zaczęła się całkowicie inaczej, bo sami przedstawiciele z San Antonio przyjechali dzień przed Pro Days, żeby pogadać, poznać się i sprawdzić, czy faktycznie wyglądam tak jak było to napisane na „kartce”. Dla nich to był szok, że mam tyle wzrostu ile mam oraz tyle ważę, co ważę. Nie do końca mi wierzyli, bo w Stanach często jest tak, że chłopaki przychodząc z college’u nie mają takich gabarytów, jakie wpisują w swój profil. Porozmawialiśmy, wymierzyli mnie, zważyli i raczej byli zadowoleni, podobnie jak przez cały Pro Days. Najdłużej rozmawiałem ze skautem z Minnesoty, ale też z wieloma innymi, jak np. Houston Texans. Niestety nie miałem tego komfortu, by bawić się w jakieś „zagrywki pokerowe” (jedyne co ze sobą miałem to jeden krótki filmik, żadnych wielkich uczelni, czy większego doświadczenia) i gdy Vikings zaprosili mnie do siebie, to od razu podjąłem wyzwanie – w końcu o to nam chodziło od samego początku – a w momencie gdy dostałem do podpisania kontrakt, to stwierdziliśmy z agentem, że nie ryzykujemy, nie czekamy, tylko podpisujemy. Oczywiście w minionym tygodniu znalazły się kluby, które zaczęły proponować mi różne oferty, ale było już za późno, a warunki które mam tutaj zapewnione, ludzie, trenerzy są na najwyższym poziomie.
K.K: Jak teraz wygląda Twój dzień, tryb życia?
Babs: Na razie przygotowuję się siłowo i sprawnościowo z trenerem od przygotowania fizycznego. W tym tygodniu jeszcze nie ma trenerów od linii ofensywnej, ponieważ do 20 kwietnia w NFL jest „martwy okres” i nikogo nie ma, więc nie mogę potrenować jeszcze z moimi trenerami pozycyjnymi, co zresztą grozi karą. Ale mam okazję uczyć się w teorii samej filozofii ich podejścia do grania w linii ofensywnej, bo przecież każda z drużyn inaczej do tego podchodzi. Poranki do godzin popołudniowych poświęcam na przygotowanie fizyczne, a resztę dnia spędzam już bardziej w zaciszu pokoju hotelowego albo w biurze trenera, gdzie studiujemy teorię.
K.K: Jak to wygląda jeśli chodzi o sfinansowanie kosztów Twojego pobytu? Klub Ci jakoś pomaga, czy wszystko wykładasz ze swojego „portfela”?
Babs: Na razie do 20 kwietnia sam muszę o to zadbać, bo taka jest zasada: klub po prostu nie może – choćby nawet chciał – wesprzeć mnie finansowo. Na szczęście koszty nie są takie duże, bo jedyne co, to hotel i wyżywienie, a reszta… „reszta” to małe słowo, bo warunki i ośrodek treningowy są niesamowite i to czysta przyjemność pracować w miejscu, gdzie wszystko jest zapięte na ostatni guzik, a trenerzy służą swoją pomocą i cennymi radami. Zacząwszy od majtek, skarpetek, rzeczy do trenowania, które czekały na mnie w szafce, po ogromną halę, siłownię, jacuzzi i inne przyjemności. Jedyne co mi pozostaje to ciężko trenować.
K.K: Kiedy będziesz wiedział, że wracasz do Polski lub – czego wszyscy Ci życzymy – możesz sprowadzić rodzinę i zostać tam na stałe?
Babs: Po zakończeniu campu, czyli myślę, że na przełomie lipca/sierpnia.
K.K: Do tego czasu wrócisz na chwilę do kraju, czy zostajesz tam i ciężko pracujesz?
Babs: W międzyczasie oczywiście będę w kraju, najprawdopodobniej tuż przed samym obozem przygotowawczym, kiedy to będziemy mieli krótki okres wakacyjny. Na razie po 20-tym kwietnia mamy okres przygotowawczy i dopiero po nim chwilę odpoczynku przed samym campem.
K.K: Wiem, że od samego początku nagrywasz swój pierwszy pobyt w USA. Możemy potem liczyć na jakiś krótki film dokumentalny?
Babs: Muszę przyznać, że materiał jest naprawdę świetny, jak samo to przeżycie. Uwieczniona jest masa ciekawych historii, od samego mojego podejścia do całej tej sytuacji, po sam fakt, że w Ameryce jestem po raz pierwszy w życiu. Zobaczymy na czym to się skończy, ale jestem bardzo zadowolony z tego, co zobaczyłem i przeżyłem. Jest nawet taka jedna historia, kiedy poszliśmy z kolegą (a raczej trenerem, który pomagał mi przygotowywać się do Pro Days) na jeden z treningów drużyny juniorskiej, a tutaj juniorzy to chłopcy w przedziale wiekowym od 9-11 lat. Jak zobaczyłem samo podejście trenerów do tych chłopaków, to wówczas uświadomiłem sobie w jakich warunkach szkoleni byli zawodnicy, z którymi będę miał styczność od samego początku. Przyznaję, że to też mnie trochę zmobilizowało.
K.K: Poznałeś już jakichś zawodników, z którymi będziesz trenował?
Babs: Tak, poznałem kilka osób, ale dosłownie może czterech. Dzisiaj (we wtorek – przyp. redakcji) miałem okazję z nimi trenować i poczuć miłą atmosferę. Wszyscy się rozumiemy i cieszę się, że mam okazję z nimi tutaj być i wspólnie trenować.
K.K: To tak na koniec. Co byś powiedział młodym polskim futbolistom, którzy marzą o tym wszystkim, czego właśnie doświadczasz? Jakie dałbyś im rady?
Babs: Przede wszystkim sumienność. Być może wydaje się to trochę wyświechtane, ale bycie sumiennym, to nie znaczy, że mam obrany cel w życiu, do którego mam dążyć za wszelką cenę. To podążanie wytyczoną przez samego siebie ścieżką. Drugą ważną sprawą jest dyscyplina wobec swojego trenera. Nie ważne jaki on jest, czy go lubię, czy nie, ale gdy jest trenerem twojej drużyny, to należy mu się szacunek i uważne słuchanie jego rad. We wszystkich dyscyplinach mamy z tym problem, bo wielu zawodników lubi „wyskakiwać przed pociąg” – jak ja to mówię. Sumienność i dyscyplina to moje rady na tę chwilę, a być może po tej całej mojej przygodzie tutaj, po treningach z moimi trenerami od pozycji, coś jeszcze dopowiem.
Dzięki wielkie za poświęcony czas i szczerze Ci życzę, abyśmy mogli równie przyjemnie porozmawiać po Twoich pierwszych meczach na boiskach NFL.
Babs: Również dziękuję za rozmowę i całe wsparcie.
- Super Bowl LIII: Historia pewnej znajomości… - 1 lutego 2019
- Super Bowl LII: U.S. Bank Stadium, czyli architektoniczna perełka - 30 stycznia 2018
- NFL 2017: Niewzruszone pożegnanie z Thursday Night Football - 14 grudnia 2017
- NFL 2017: Cowboys jakich znamy i pamiętamy - 1 grudnia 2017
- NFL 2017: Eagles nadal na czele, hit kolejki spełnił oczekiwania - 29 listopada 2017
Chłopak ma dobre podejście do sprawy przeszkody w życiu mobilizują go do większej pracy nad sobą trzymam kciuki
..od lat kibicuje Bearsom ,a Minesota to lokalny rywal i teraz bede w kropce…zycze powodzenia..moze da sie polubic Minesote??
Bardzo sie ciesze z jego sukcesu i mam nadzieje że będzie ich więcej.Mieszkam w Green Bay i aż miło pogadać ze znajomymi którzy się pytają „Ej,Ty znasz tego Polaka co przyszedł do Vikings ?” Także wszystkiego dobrego dla Babsa.