Dzisiaj przedstawiam sylwetkę Zbigniewa Manieckiego, znanego w USA jako Jason. W Polsce niewiele możemy o nim poczytać, choć jest rodowitym Polakiem. Amerykanie znają go bardzo dobrze, gdyż pracuje w handlu nieruchomościami i jest byłym graczem NFL. Grał tylko 3 sezony, jednak wierzcie mi, że ten chłopak miał talent!
Urodził się 15 sierpnia 1972 roku w Rabce. Mieszkał z rodzicami, swoim bratem Janem oraz dziadkami. Jason (bo takie imię przyjął w USA) był silnie związany ze swoim dziadkiem. Wszystko, co dzisiaj umie zawdzięcza właśnie jemu. Nauczył go czym jest praca, odpowiedzialność i zawziętość. Każdy z rodziny miał swoje obowiązki, które musiał wykonać. Praca na farmie była wymagająca i ciężka, jednak wykonywał ją z pokorą. W jego domu panowała jedna zasada „praca przed zabawą”. Żył w czasach komunizmu, jednak nie nie odczuwał trudów życia. Wszystko dzięki jego rodzicom, którzy zapewnili mu dobre życia, z dala od nieszczęść. Nie rozumiał polityki i tego co się działo w kraju. Mieszkał na uboczu, chodził na ryby, pracował na polu, jego życie było doskonałe. – Nie było tak źle. Byłem 11-letnim dzieciakiem. Nie rozumiałem, czym był komunizm. Nie pojmowałem polityki. Żyliśmy w małej wiosce, na uboczu. Było pięknie. – wspomina Maniecki.
Jego życie zmieniło się o 180 stopni, kiedy wyjechał z matką do Stanów Zjednoczonych. Dorastał w Wisconsin Dells w stanie Wisconsin, gdzie jego rodzina prowadziła motel. – Kiedy zaczynałem szkołę, nie mówiłem ani jednego slowa po angielsku. Mogę tylko dziękować mojej mamie i tacie. Miałem książki z obrazkami, takie jakie dajesz małym dzieciom i moja mama ze mną do nich przysiadała. Widziałem obrazek lodówki i mówiłem to słowo. Widziałem zamrażarkę i mówiłem ‚zamrażarka’. Tak się nauczyłem angielskiego. – opowiada Jason. W wakacje brał korepetycje z angielskiego, dzięki czemu mógł szybko przystosować się do nowego dla siebie otoczenia. W szkole zaczął uprawiać zapasy, jednak był tak duży i silny, że nikt nie chciał z nim walczyć. Chociaż, kiedy wrócił do nich w liceum został dwukrotnym (!) mistrzem stanu. Próbował również swoich sił w koszykówce, jednak jego rola ograniczała się do stania pod koszem i czekania na piłkę, którą później rzucał i nabijał punkty. – Rzucałem i jak nie weszło to zbierałem piłkę i rzucałem znowu. Robiłem tak do momentu, aż piłka nie znalazła się w koszu. Byłem po prostu tak duży, że nikt inny nie mógł jej zebrać. Jak każdy polak grał też w piłkę nożną, na pozycji bramkarza. Jednak karierę zrobił w futbolu amerykańskim, czego się nie spodziewał.
Studiował w University of Wisconsin-Madison. To właśnie tam zaczęła się jego przygoda z futbolem. Nie był znakomitym atletą, ale nadrabiał to zaangażowaniem. – Daję z siebie wszystko cały czas. Możesz mnie pobić w jednej zagrywce, ale ja powrócę. Nigdy się nie poddaję. – mówi. Grał na pozycji Defensive Tackle. W 1994 roku wygrał ze swoją uczelnianą drużyną Rose Bowl (najstarszy puchar futbolu amerykańskiego). W 4 sezonach zaliczył 104 tackles. Trener Tony Dungy wypowiadał się o nim w samych superlatywach. – Jest bardzo solidnym gościem, bardzo dobrym obrońcą. Ma niesamowitą charyzmę i zawziętość. Gra dobrze i bardzo intensywnie, mocno. I o to w tym wszystkim chodzi. To pozwoliło mu, aby w 1996 roku zostać wybranych w 5 rundzie Draftu (140 wybór). Trafił do drużyny Korsarzy, czyli Tampa Bay Buccaneers, w której grał z numerem 90. Zagrał tam tylko 3 sezony, jednak udało mu się wziąć udział w Pro Bowl. Zagrał 18 meczów notując 1 sack. Nie był czołowym zawodnikiem, ale na pewno bardzo utalentowanym. Jego warunki fizyczne były imponujące (193 cm i 131 kg). Odszedł w 1998 roku w wieku 26 lat.
Pozostał w Ameryce już na stałe. Dziś ma 41 lat i razem ze swoją rodziną mieszka w Tampa na Florydzie. Każdy go pamięta i podziwia. Jego ulubione zespoły muzyczne to m.in. Bon Jovi, Van Halen, Lisa Casalino. A z filmów „Rambo” i „Wreckage”. Pracuje w handlu nieruchomościami w firmie „Maniecki Pro Team at Keller Williams Reality”. Oto, jak wypowiada się na temat swojego zawodu: ” Jest moją misją, aby iść ponad oczekiwania moich klientów, uzyskując ich zaufanie, wypełniając potrzeby szybko i zostawiając nie tylko zadowolonych moją pracą, ale też pewnych moich umiejętności, aby odesłali do mnie swoją rodzinę i przyjaciół. Zapewniam, że mój personel i ja jesteśmy poświęceni dostarczeniu Tobie szybkiej, uprzejmej i wysokojakościowej usługi.” W Polsce mało osób go zna i pamięta, mimo iż reprezentował nasz kraj na boiskach NFL. Jego atuty to: determinacja, pokora i waleczność. Z małej wsi w małym kraju, wylądował w wielkim mieście i kraju. Może nie podbił go jak Ryszard Szaro, czy Czesław Marcol, ale na pewno warto, żeby znał go każdy Polak oglądający futbol amerykański. On również napisał naszą historię poza granicami.
Jako ciekawostkę załączam filmik, który pokazuje jak grała Tampa Bay Buccaneers za czasów Tony’ego Dungy’ego. Może dopatrzycie się naszego Jason’a 😉
Tampa Bay Buccaneers (The Dungy Years)
Następny artykuł poświęcę grającemu w Oakland Raiders, Sebastianowi Janikowskiemu.
- Super Bowl LIII: Historia pewnej znajomości… - 1 lutego 2019
- Super Bowl LII: U.S. Bank Stadium, czyli architektoniczna perełka - 30 stycznia 2018
- NFL 2017: Niewzruszone pożegnanie z Thursday Night Football - 14 grudnia 2017
- NFL 2017: Cowboys jakich znamy i pamiętamy - 1 grudnia 2017
- NFL 2017: Eagles nadal na czele, hit kolejki spełnił oczekiwania - 29 listopada 2017
Bylo jeszcze dwoch…Jack Grossman w latach 30tych i Stanislaw Maliczewski ktory nie rozegral meczu zadnego w sezonie regularnym.
Zgadza się. O Stasiu Maliszewskim niedawno znalazłem poszukiwane informacje i będę jeszcze o nim pisał 😉 Jednak żeby nie mieszać, wpierw napiszę o Janikowskim jak zapowiedziałem ;).
Jack Grossman byl zydowskiego pochodzenia ale urodzony w Polsce. W 1932 zdobyl 30 punktow (5 TD) i zajal 3 miejsce w kategorii NFL Scoring Leaders.