No Huddle: Gra w futbol, a gra w pieniądze

NFL to wielka liga, wielcy zawodnicy i ogromne zainteresowanie – a za tym już w prostej linii idą
wielkie pieniądze.

 

I to nie tylko dla klubów, ale także, a nawet przede wszystkim, dla zawodników.

Najwięcej dostanie oczywiście lider, a tym zazwyczaj bywa rozgrywający. Nie dziwi zatem, że
to właśnie tacy ludzie jak Joe Flacco i Tony Romo dostali nie tak dawno w swoich drużynach
przedłużenia kontraktów, wiążące się z gigantycznymi (bez mała) podwyżkami. Niestety, rodzi to
także problem innej natury – zawodnicy ci obciążają, czasami aż nadto, salary cap, co powoduje
problem ze stworzeniem dobrego zespołu, bo przecież wokół jednej osoby taktyka kręcić się
nie może. Dlatego tak bardzo należy docenić postawę Matthew Stafforda, quarterbacka Detroit
Lions, który zgodził się na przedłużenie kontraktu i mimo możliwości otrzymania sporej podwyżki
(bliskiej rekordowych tej wiosny) zrezygnował z niej, by, jak twierdzi, zapewnić zespołowi możliwość
pozyskania jak najlepszych zawodników.

 

„Szczerze, to przede wszystkim chciałbym być otoczony przez spore talenty” – przyznał Stafford,
czym od razu zaskarbił sobie jeszcze większą przyjaźń fanów. Sam jest już liderem Lwów od kilku
sezonów i jednym z niekwestionowanych liderów ofensywy, osiągający statystyki na poziomie
najlepszych rozgrywających ligowych. Co prawda pada pod jego adresem mnóstwo zarzutów,
szczególnie po ostatnim sezonie – że łatwo jest nabić takie liczby, gdy drużyna korzysta praktycznie
tylko z akcji ofensywnych górą, a jednym z wide receiverów jest Calvin Johnson. Jednak i to nie jest
wobec niego do końca uczciwe. Nie można bowiem zapomnieć, iż gra się na tyle, na ile pozwala
sytuacja. A tymczasem tak naprawdę jedynie Megatron był poważnym celem dla Stafforda, toteż i
tak poziom osiągnięć jest niezły. A gdy dodamy do tego fatalny offensive line, który powoduje jeszcze
więcej zamieszania w grze rozgrywającego Lwów, to zdecydowanie zasłużył on na podwyżkę.

Matthew Stafford postanowił ułatwić klubowi pozyskiwanie klasowych zawodników...

Matthew Stafford postanowił ułatwić klubowi pozyskiwanie klasowych zawodników…

Szczególnie, że Flacco, a przede wszystkim Romo, nie grają moim zdaniem na dużo większym
poziomie niż Stafford. Albo, ujmując to inaczej – nie posiadają umiejętności o wiele wyższych niż
rozrywający Lions. Ich szczęściem jest natomiast spore bogactwo jeśli chodzi o partnerów – mocny
skład graczy odbierających podania, przyzwoite linie ofensywne – to, czego Stafford u siebie nie
ma. Oczywiście, każdy z tych zawodników ma zupełnie inny profil i styl gry, niemniej ogólny poziom
możemy bez problemu określić. Co tu dużo mówić – następny sezon, gdy Flacco zagra już w drużynie
zdecydowanie osłabionej i z wielkimi brakami pokaże, że nawet mimo sporych umiejętności samemu
nie da się wiele ugrać.

I właśnie dlatego wielką klasę pokazał w tym momencie Stafford, a raczej zaprezentował
wszystkie cechy potrzebne, by móc nazwać go prawdziwym liderem drużyny. Bo lider to nie tylko
głównodowodzący swoją drużyną na boisku, ale także poza nią – dający przykład, wspierający resztę,
a przede wszystkim – przedkładający dobro drużyny ponad swoje własne. Jak mało można spotkać
w dzisiejszym sporcie, bo nie tylko w futbolu, przykładów takich zawodników. Oczywiście, można
ciągle dyskutować, czy Stafford jako zawodnik zasłużył na podwyżkę jako zawodnik, czy faktycznie
należy mu się zarabianie na poziomie najlepszych w całej NFL, lub czy prezentuje poziom zbliżony do
Romo oraz Flacco, którzy nie tak dawno dostali spore podwyżki. Nie chodzi tutaj jednak o kwestię
zasługiwania, a o to, że taką okazję miał i mógł ją, według źródeł klubowych, wykorzystać. Mimo tego
wszystkiego wolał zachować swoje obecne zarobki, by umożliwić szefostwu sprowadzenie mu do
pomocy możliwe najlepszych kolegów.

Muszę przyznać, to jest budujące. Wydaje się przecież, szczególnie w dzisiejszej postawie
sportowców, że jedyne po co uprawia się jeszcze sport, to pieniądze. Nieważne gdzie, nieważne czy

gra, czy jest tylko jednym ze zmienników – najważniejsze to odpowiednie zarabianie. Okazuje się
tymczasem, że są jeszcze i tacy, dla których na pierwszym miejscu stoi sukces i to nie sukces byle
gdzie, ale właśnie w tej drużynie, do której są od dawna przywiązani. Bo nie wątpię, że w obecnej
sytuacji Stafford znalazł by pracę gdziekolwiek indziej, jeśli miałby ochotę, ba, nawet w drużynach
walczących o wyższe cele.

...tymczasem Joe Flacco wykorzystał w pełni finansowo swój tryumf w Super Bowl

…tymczasem Joe Flacco wykorzystał w pełni finansowo swój tryumf w Super Bowl

Faktem jest, że Flacco już swoje osiągnął i to chyba nawet więcej, niż się mógł spodziewać,
przynajmniej po tym sezonie. Sukces jest, pierścień na ręku – najważniejsze, co może osiągnąć
zawodnik w ciągu całej kariery w NFL. Nikt nie będzie przeczył, że między innymi, a może nawet
przede wszystkim, to on należał do głównych postaci prowadzących Baltimore Ravens do zwycięstwa
w Super Bowl. I bez wątpienia chciał też na tym swoje zarobić i skorzystać, bo nie byłoby już chyba
lepszego momentu na zapewnienie sobie bardzo wysokiej gaży i jest to w pełni zrozumiałe. Niemniej
w sytuacji w jakiej znalazły się po tym sezonie Kruki (straty kluczowych zawodników z każdej prawie
formacji) jest na tyle ciężka, że nawet pieniądze uwolnione przez graczy, którzy odeszli mogą
nie wystarczyć, by zrekompensować ubytki. Wychodzi więc z tego krótkowzroczność i pewien
minimalizm zawodnika, bo nie chciałbym Joe’a Flacco oskarżać od razu o egoizm. Bo przecież w
pełni zrozumiałym jest, że chce on swoje zarobić, nie można więc mieć zastrzeżeń co do tej postawy.
Przykład ten pokazuje jedynie i podkreśla wyjątkowość i wielkiego ducha lidera Detroit Lions
Matthew Stafforda.

Oczywiście i on sam z tego może skorzystać. Mając lepszych partnerów może liczyć na większe
osiągnięcia, co tylko poprawi jego sytuacji na rynku finansowym NFL. Bo już nie tylko Lions będą
mieli ochotę zaoferować mu więcej, ale potencjalnie także inne zespoły. Mimo wszystko określenie
całego tego zachowania rozgrywającego Lwów jako przemyślanego i wyrachowanego zachowania,
określonego z góry na przyszły zysk byłoby zdecydowanie niesprawiedliwe. Już w tej sytuacji bowiem
Stafford ryzykuje niepowodzeniem, które może skończyć się dla niego nie tylko utratą przyszłych
sporych zysków, ale i profitów w najbliższym czasie. Dużo prostszą drogą byłaby walka o podwyżkę
już teraz – ale jak widać i na szczęście, duch sportu, w tradycyjnym tego określenia znaczeniu, istnieje
jeszcze wśród przynajmniej części zawodników i to do tego w najbogatszej lidze na świecie.

Ciężko jest mi nie życzyć w tej sytuacji serii samych powodzeń i udanego występu w nadchodzącym
sezonie Staffordowi i spółce. Nie da się bowiem obok takiego zachowania przejść obojętnie, a
przynajmniej ja osobiście zawsze będę się starał docenić. Oczywiście, z pewnością wielu będzie
doszukiwało się drugiego dna w zachowaniu rozgrywającego Lwów – niemniej ja nie będę
nadinterpretował. Jak widać pieniądze to nie zawsze wszystko, a tytuły i sukcesy mają jeszcze w
sporcie swoją rolę, nie tylko w postaci kolejnego strumienia dolarów.

 

Wojciech Augusiewicz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *