Za nami week 9, co oznacza, że wszystkie drużyny rozegrały już co najmniej osiem spotkań więc są na półmetku regular season. Z tej okazji redaktorzy NFL24 postanowili podsumować pierwszą część meczów i przyznać nagrody indywidualne oraz drużynowe. Zapraszamy.
MVP pierwszej połowy sezonu:
Tomasz Piątek: Już sobie wyobrażam dyskusję na temat: Brady, czy Manning? Ja jednak przychylnie patrzę w stronę Andrew Lucka, który nie bez przyczyny porównywany jest do największych rozgrywających z dwójką wspomnianych wcześniej na czele. Młody QB rozgrywa dotychczas najlepszy sezon w karierze i trzeba przyznać, że wysoko stawia sobie poprzeczkę na przyszłe lata. Może nie w tym roku, ale w najbliższych latach – trzech, może czterech – były gracz uczelni, gdzie czesne uchodzi za najwyższe na świecie, powinien sięgnąć po pierścień.
Karol Potaś: DeMarco Murray. Bije rekordy w zdobytych jardach, zalicza spektakularne zagrania, 7TD, mówiąc krótko: ten sezon należy do absolwenta Oklahomy. Jego dyspozycja często decyduje o końcowym wyniku Cowboys, a mojego zdania nie zmieni nawet to, że stosunkowo często zdarza mu się zaliczyć „fumble”. Poza tym pokazał świetny charakter, docenia pracę innych liniowych i zachowuje pokorę.
Wojciech Lehmann: Justin Houston z Kansas City Chiefs. Dwanaście sacków na półmetku sezonu mówi samo za siebie. Houston już drugi sezon należy do najlepszych pass rusherów w lidze i tym razem wygląda na to, że ma ochotę pobić rekord sacków w jednym sezonie. 22.5 – to aktualny trzynastoletni rekord ligi autorstwa Michaela Strahana, zawodnika New York Giants. Patrząc na trend jakim podąża Houston istnieje spore prawdopodobieństwo, że wyczyn Strahana może być zagrożony. Nawet jeśli zawodnikowi Chiefs sztuka pobicia rekordu się nie powiedzie to będzie to znaczący sygnał tego, że Houston puka do drzwi najlepszych pass rusheròw w historii NFL, a tam jego nazwisko będzie wymieniane wśród takich tuz jak wspomniany Strahan, Lawrence Taylor czy Mark Gastineau.
Dariusz Ankiewicz: Houston Texans i J.J. Watt. Wielu może być zaskoczonych tą nominacją, ale według mnie to jedyny słuszny wybór. Mam już dość wręczania tej nagrody ofensywnym zawodnikom, którym zazwyczaj łatwiej jest wybić się i „nabić” statystyk, dlatego uważam, że po takim sezonie ta nagroda należy się temu chłopakowi jak żadnemu innemu defensywnemu zawodnikowi. Wierzę również, że po takiej pierwszej połowie sezonu Watt nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i będziemy mieli okazję usłyszeć i zobaczyć jego ogromny talent.
Kuba Kaczmarek: Wśród rozgrywających obecnie widzę dwie osoby: Tom Brady i Ben Roethlisberger. Ten pierwszy znalazł już swoją formę i każdy mecz jest lepszy od poprzedniego, a drugi bije rekord za rekordem. Nikt w naszych przedsezonowych typach nie wskazywał na tego zawodnika, więc tym większe jest zaskoczenie. Natomiast równie duże szanse na MVP mają zawodnicy z pola, jak DeMarco Murray, który zalicza genialny sezon oraz J.J. Watt – jak zawsze nieodzowny element w defensywie Texans, bestia i genialny zawodnik, którego można by wyróżniać co sezon.
Mateusz Fręś: J.J. Watt. Defensor Texans w tym sezonie ma fantastyczne statystyki. Potrafi doskonale wywierać presje na przeciwnikach, a dodatkowo zaliczył dwa przyłożenia. Gdyby nie on zespół z Houston nie miał już by szans na awans do playoff.
Kuba Tłuczek: W tym roku marzy mi się, by MVP został J.J. Watt. Po pierwsze – odejdźmy od konwencji, gdzie MVP zostaje QB, no może od czasu do czasu RB i wyróżnijmy defensora. A jest za co go wyróżniać, gdyż zdobył więcej przyłożeń niż taki LeSeanMcCoy i nieustannie wywiera presję na QB drużyny przeciwnej. Jeżeli już któryś QB miałby zostać MVP, to w mojej opinii byłby to Tom Brady. Tommy rozkręca się z meczu na mecz, a z Gronkiem tworzą chyba najgroźniejszą parę w lidze.
Największa niespodzianka:
Piątek: Arizona Cardinals. Przed sezonem stawiałem na ekipę z Phoenix jako „czarnego konia” pisząc, że są w stanie namieszać, ale nawet w najśmielszych snach nie sądziłem, że na półmetku rozgrywek będą absolutną czołówką ligi. Mam nadzieję, że nie zwolnią tempa i zagrają w fazie playoff, a tam wszyscy wiemy jak jest. Dyspozycja dnia zadecyduje o tym kto zagra dalej.
Potaś: Dallas Cowboys. Na początku sezonu zespół oceniany był jako kandydat do czołowych miejsc w drafcie, dzisiaj jest mocnym kandydatem do PO, a nawet i czegoś więcej. Wydawało się, że ich osłabiona przed sezonem linia defensywna – czy to kontuzjami Seana Lee, czy odejściem DeMarcusa Ware’a – będzie łatwym celem dla linii ofensywnych drużyn przeciwnych, a tu zupełnie nie widać braku tych zawodników w składzie. Nawet jeśli teraz, gdy kontuzjowany jest Romo, Kowboje zaliczyli porażki, to uważam, że i tak zasłużyli na miano niespodzianki tej części sezonu.
Lehmann: Postawa Dallas Cowboys. Cowboys od kilku lat byli dość intensywnie wyśmiewani ze względu na swoją sportową niemoc mimo całkiem okazałego składu. Obrywało się zwłaszcza Tony’emu Romo, który mimo potencjału nie potrafił wejść na swój maksymalny poziom gry i Dezowi Bryantowi, który grał dobrze, ale miał kłopoty w innych mało sportowych sprawach. W tym sezonie karta się odwróciła i Romo z Bryantem do spółki z DeMarco Murray’em grają jeden z najbardziej skutecznych futbolów w całej NFL. Oby tylko kontuzja, której Romo doznał w meczu z Washington Redskins nie wpłynęła znacząco na dyspozycję jego i ekipy z Dallas.
Ankiewicz: Arizona Cardinals. Chyba nikt nie spodziewał się, że Cardinals po ośmiu kolejkach będą najlepszą drużyną w NFL z raptem jedną porażką na koncie. Drużyna z Arizony nie gra finezyjnego futbolu nie ma też najlepszej ofensywy, bo większość statystyk mieści się gdzieś w okolicach środka stawki, ani też najlepszej defensywy w lidze chodź to właśnie ona wraz odrobiną szczęścia jest tutaj koniem napędowym.
Kaczmarek: Przed sezonem mówiłem o Chicago Bears, a teraz mogę popukać się w czoło. Jak najbardziej uważam, że niespodzianką jest postawa Arizony Cardinals i Dallas Cowboys (do momentu kontuzji Tony’ego Romo). Tylko jeden przegrany mecz i czołówka ligi – niewiarygodne. Sam kalendarz w drugiej części sezonu nie jest też zbyt trudny chyba, że Seahawks odnajdą formę. Wtedy dwumecz z tą drużyną będzie dla nich prawdziwym sprawdzianem. Co będzie w postseason? Tego nikt nigdy nie wie, ale zapowiada się optymistycznie.
Fręś: Dallas Cowboys. Ostatnio zaliczyli parę gorszych wyników, ale nie zmienia to faktu, że po osłabieniach dokonanych przed sezonem nikt nie spodziewał się, że będą grali tak dobrze. Bilans 6-3 w połowie sezonie daje ciągle duże szanse na awans do postseason. Szczerze mówiąc myślałem, że w tym momencie będą mieli nie więcej niż dwa zwycięstwa.
Tłuczek: Arizona Cardinals. Typowałem ich jako czarnego konia rozgrywek i Kardynały z Phoenix mnie nie zawiodły. Być może to nie Larry Fitzgerald odgrywa główną rolę w sukcesach Cardinals, ale nawet bez niego ta ekipa dałaby sobie radę. Powiedzcie teraz szczerze: kto myślał, że po 9 tygodniach Cardinals będą mieli bilans lepszy od Patriots, Broncos czy Packers.
Największe rozczarowanie:
Piątek: Dla mnie osobiście są to dwie ekipy. San Francisco 49ers i New Orleans Saints. Ci pierwsi przeżywają wyraźny kryzys w szatni, co przekłada się na ich grę na boisku i już teraz trzeba stwierdzić, że wyjście z dywizji do dalszej fazy rozgrywek graniczy niemal z cudem. No chyba, że będziemy świadkiem niesamowitego trzęsienia ziemi i zwrotu o 180 stopni w poczynaniu „czerwono-złotych”. Święci mimo przewodnictwa w NFC South nie grają dobrego sezonu i liczę na to, że druga część tegorocznej kampanii będzie zdecydowanie lepsza w wykonaniu podopiecznych Seana Paytona.
Potaś: Atlanta Falcons. Nie chcę znęcać się nad tą drużyną, dlatego podsumuję ją jednym stwierdzeniem: mając taki potencjał ludzki, grać i przegrywać tak frajersko, jak np. z Lions to po prostu wstyd…
Lehmann: Postawa Seattle Seahawks. Co prawda pewną tradycją jest, że zdobywca Super Bowl w kolejnym sezonie zawodzi, to jednak w przypadku Seahawks ten trend zbyt mocno zaskakuje. Ekipie Pete’a Carrolla idzie jak po grudzie, doszły do tego kłopoty z Percy’m Harvinem i Marshawnem Lynchem, a słynny Legion of Boom nie dość, że uszczuplony odejściem Brandona Brownera to na dodatek nie gra tak wydajnie jak jeszcze rok temu. Przeciwnicy w swoich akcjach omijają jak tylko mogą strefy gdzie operuje Richard Sherman i to niestety dla Seahawks stwarza im naprawdę mnóstwo problemów. Wydaje się, że jedynym, który gra na podobnym poziomie co w zeszłym sezonie jest Russell Wilson, ale styl Wilsona jest tak specyficzny, że może być zbyt słabym antidotum na słabą grę ekipy z Seattle.
Ankiewicz: Drużyna Oakland Raiders. Osiem porażek na półmetku i najprawdopodobniej szesnaście porażek na koniec sezonu i pierwszy wybór przyszłorocznym drafcie, tak to się skończy. Nie widać nadziei, nie widać zmian nawet tych zapowiadanych po zmianie trenera. Miał być nowy początek, a jest to samo co było. Najgorsza defensywa i ofensywa w lidze bez większych szans na poprawę czegokolwiek. Jedynym jasnym punktem tej drużyny już od kilku lat jest nasz „rodzynek” Sebastian Janikowski, którego fani i trenerzy zawsze mogą być pewni.
Kaczmarek: Dla mnie są to dwie drużyny: Seattle Seahawks i San Francisco 49ers. Ostatni mecz 49ers kompletnie ich pogrzebał, a Seahawks męczyli się z Raiders, którzy prawie by z nimi wygrali… Te dwie ekipy były typowane do Super Bowl, więc rozmawianie na temat szans wejścia do PO jest już dla nich swoistą porażką.
Fręś: New Orleans Saints. Zespół z Luizjany zaliczył prawdziwy falstart. Obecnie przewodzi w swojej dywizji, ale bilans 4-4 chluby nie przynosi. Większość porażek była dość nieszczęśliwa, bo rywale wygrywali w ostatnich minutach/sekundach meczu. Defensywa wygląda fatalnie, a Drew Brees mimo świetnych statystyk potrafi przecież grać lepiej. Ostatnie zwycięstwa pokazały światełko w tunelu, ale Saints nie są sobą w tym sezonie.
Tłuczek: Słaba postawa 49ers. Po przeprowadzce do Santa Clara drużynie, która jeszcze nie tak dawno była w ścisłej czołówce ligi, nic nie wychodzi. Przed sezonem drużyna nafaszerowana gwiazdami jak kasza skwarkami, była jednym z faworytów do Super Bowl. Potem jednak zaczęły się kłopoty z prawem kilku zawodników, kontuzje, a plotki o odejściu Jima Harbaugh przelały czarę goryczy w szatni Niners. Na początku tego sezonu typowałem ich jako mistrzów NFL, teraz musiałby się wydarzyć cud, by nadal mieli szansę na zdobycie Vince Lombardi Trophy. Szkoda, bo ten sezon był „teraz albo nigdy” dla obecnego składu 49ers. Za kilka lat zacznie brakować miejsca w salary cap, co oczywiście przełoży się na stracie kilku ważnych zawodników.
Kandydat do Super Bowl:
Piątek: Bez zmian: stawiam na New England Patriots z konferencji AFC, a w NFC mam póki co dylemat. Przed sezonem postawiłem jednoznacznie na ekipę z Nowego Orleanu, ale to co się obecnie dzieje w tej konferencji, m.in. Cards na czele sprawia, że do końca sezonu zasadniczego mamy zapewniony prawdziwy roller coaster.
Potaś: New England Patriots. Widać, że z meczu na mecz łapią coraz lepszą formę, a mecz z Broncos to był po prostu nokaut wagi ciężkiej. Nie mam pomysłu nawet kto mógłby im zagrozić w tej części sezonu, świetna ofensywa na której czele stoi niezniszczalny Tom Brady, coraz lepiej z meczu na mecz gra defensywa, więc dla mnie faworyt do końcowego sukcesu – w tym momencie – jest tylko jeden.
Lehmann: New England Patriots. Po małej zadyszce jaką Pats zanotowali na początku sezonu zespół ten z tygodnia na tydzień coraz wyraźniej buduje swoją siłę i to w każdej formacji. Tom Brady gra na poziomie MVP, wreszcie do dyspozycji ma w pełni zdrowego Roba Gronkowskiego, swoje zadania spełniają pozostali skrzydłowi, a na największe słowa uznania zasługuje obrona „Patriots”. Specyficzne ustawienie z pięcioma defensive backami to nowy sposób trenera Billa Belichicka na ofensywę rywali. Największe rezerwy ten zespół ma jednak na pozycji running backa. Po kontuzji Stevana Ridley’a to największa ” dziura” w monolicie z Nowej Anglii.
Ankiewicz: W przedsezonowych przewidywaniach stawiałem na Seattle Seahawks i Denver Broncos. Patrząc po tym, co w tym sezonie pokazują Seahawks ciężko przypuszczać, że uda im się awansować do Super Bowl, gdyż mogą oni mieć problem nawet z awansem do fazy playoff. W dalszym ciągu widzę potencjał w Broncos i jako fan Philadelphia Eagles chciałby, by to właśnie z tą drużyną zmierzyli się zawodnicy z Denver w finale.
Kaczmarek: Przed sezonem stawiałem na Saints i Patriots. O ile do tych drugich nie mam zastrzeżeń, to do Saints nie jestem już tak przekonany. Szczerze przyznam, że byłem zniesmaczony początkiem Pats i spodziewałem się, że będą „największym rozczarowaniem”. Na szczęście złapali wiatr w żagle i prezentują się tak, jak zapowiadaliśmy przed sezonem. Bardzo dobra defensywa (o wiele lepsza niż rok temu) i piekielnie dobra ofensywa (z Brady’m i Gronkowskim na czele). Kto może się znaleźć z nimi w SB? Z tym typem jeszcze poczekam…
Fręś: Denver Broncos. Drużyna z Kolorado to wciąż główny kandydat do wygrania Super Bowl. W tym sezonie zaliczyli już dwie porażki, ale to nadal fantastyczny zespół. Jeśli Manning nie będzie grał zbyt często w śniegu to powinien być to dobry sezon dla Broncos.
Tłuczek: Z NFC typowałbym Cardinals, a z AFC Colts. Dlaczego z American Football Conference nie wybrałem Broncos czy Patriots? Dlatego, że styl gry Colts bardziej mi się podoba, nawet pomimo pogromu z Pittsburghiem. Jeżeli dostaną się do postseason (a to jest niemal pewne) mogą tam zdziałać cuda, gdyż są drużyną która w mojej opinii w meczach pod znacznie większą presją, poradzi sobie lepiej, a Luck jest już na tyle dojrzałym QB, że nie powinien się takich spotkań bać.
Najlepszy rookie:
Piątek: Tutaj wszystko rozegra się między Sammy Watkinsem i C.J. Mosleyem. Ten pierwszy bardzo skorzystał na zmianie rozgrywającego w drużynie Bills i pokazuje, że mimo młodego wieku potrafi zagrać jak prawdziwy rutyniarz w ostatnich sekundach meczu. Na Mosleya postawiłem przed sezonem i jest osobiście i chyba każdy kibic Ravs zadowolony z poczynań byłego podopiecznego Nicka Sabana.
Potaś: Khalil Mack. Chociaż jego statystyki nie wyglądają tak imponująco jak jego gra w spotkaniach Raiders, to stawiam w tej kategorii właśnie na niego. Najeźdźcy skorzystali z „promocji” tak późnego – jak na jego potencjał – wyboru w ostatnim drafcie i na pewno nie będą tego żałować. To już jest gwiazda ligi, ale z czasem może kandydować nawet na najlepszego gracza defensywnego.
Lehmann: Sammy Watkins. Bez dwóch zdań wide receiver Buffalo Bills to obecnie najlepszy pierwszoroczniak w lidze. Były gracz Clemson Tigers niemal z marszu przejął pałeczkę lidera zespołu po Steviem Johnsonie. Ba, zrobił to nawet z nawiązką, bo Johnson jako opcja numer 1 w ataku nie był tak wszechstronny jak Watkins. Buffalo Bills będą mieli z tego zawodnika potężną pociechę, a niektórzy bardzo wymagający trenerzy z NFL już dziś porównują Watkinsa do Larry’ego Firzgeralda.
Ankiewicz: Szczerze mówiąc miałem mały problem z wyborem najlepszego pierwszoroczniaka. Wahałem się co do wyboru, ale ostatecznie postanowiłem postawić na ten sam wybór jaki dokonałem przed sezonem. Skrzydłowy Buffalo Bills Sammy Watkins to moim zdaniem najlepszy rookie, który pozytywnie wpłyną na swoją drużynę i pomógł jej osiągnąć obecny rezultat (bilans Bills 5-3).
Kaczmarek: Sammy Watkins. Jego potencjał jest naprawdę bardzo wysoki i w składzie Bills to prawdziwy „joker”. Nie trzęsą mu się ręce w ważnych momentach i pewnie łapie piłki w trakcie, jak i na koniec meczu, kiedy ważą się jego losy.
Fręś: Kelvin Benjamin. Młody zawodnik Panthers póki co zaliczył fantastyczny sezon. Bez niego ofensywa drużyny z Karoliny Północnej wyglądałaby bardzo mizernie i na nic zdałyby się wysiłki Cama Newtona.
Tłuczek: Sammy Watkins. W tym roku mieliśmy w Drafcie kilku naprawdę niezłych skrzydłowych, z których Watkins jest obecnie najlepszy. Być może ma jeszcze nieco gorącą głowę co pokazała ostatnia sytuacja w meczu z Jets, jednak uważam że w Buffalo powinien się ustabilizować, ponieważ widać, że gra dla Bawołów mu służy.
Najlepszy gracz ofensywny:
Piątek: Teoretycznie mógłbym powtórzyć swoją nominację na MVP półmetku sezonu, ale jednak skłaniam się ku wyróżnieniu DeMarco Murray’a. Fenomenalny póki co RB pokazuje jak ważnym jest zawodnikiem w ofensywie Cowboys, a największa ilość wybieganych jardów w połowie sezonu nie jest przypadkiem. Oby tylko nie zwolnił tempa i życzę mu pobicia rekordu w największej ilości wybieganych jardów w sezonie regularnym.
Potaś: Antonio Brown. Do spółki z Big Benem tworzą w tym sezonie na nowo historię Steelers. Świetne statystyki, 8TD, 996 YDS przy średniej 14 yardów na zagranie sprawia, że ten sezon już jest dla niego rekordowy, a kto wie czy nie skończy się jakimś większym sukcesem, nawet występem w SB.
Lehmann: DeMarco Murray z Dallas Cowboys. Murray już w zeszłym sezonie dawał sygnały, że ma ochotę stać się elitarnym running backiem. Ten sezon to brawurowe potwierdzenie aspiracji gracza Cowboys. Pod nieobecność Adriana Petersona to Murray jest najlepszy na swojej pozycji w lidze. Jeśli biegacz z Dallas utrzyma swoją formę do końca sezonu to nie dość, że wprowadzi swój zespół do play-off, wystąpi w prestiżowym Pro Bowl to na dodatek zgarnie trofeum dla najbardziej wartościowego gracza ligi, co przed sezonem uważane było za dużą niespodziankę.
Ankiewicz: Dallas Cowboys DeMarco Murray. Chyba nikt nie ma wątpliwości co do tego wyboru. Murray to pewny punkt swojej drużyny i lider prawie wszystkich statystyk biegowych. 1133 jardy, ze średnią 5.0 jarda na bieg w tym 7 zdobytych przyłożeń to na prawdę bardzo dobre statystki jak na połowę sezonu.
Kaczmarek: DeMarco Murray. Chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego 😉
Fręś: DeMarco Murray. Bez niego Cowboys z pewnością nie mieliby tak dobrego bilansu. Gra biegowa ekipy z Dallas jest doskonała i wygrywa im większość spotkań.
Tłuczek: Najlepszym zawodnikiem ofensywnym jak do tej pory jest Rob Gronkowski. Gronk zmiażdżył defensywę Niedźwiedzi tydzień temu, zaś w tym tygodniu skutecznie przedzierał się przez zasieki stawiane przez Broncos. Umiejętnościami łapania piłki przewyższa niejednego skrzydłowego, ma idealne warunki i można by tak jeszcze wymieniać bez końca. Wraz z Bradym tworzy zabójczy duet.
Najlepszy gracz defensywny:
Piątek: Napiszę tylko: J.J. Watt… dalszy komentarz jest absolutnie zbędny, a każda inna nominacja powinna zostać skwitowana słowem „Watt?” 🙂
Potaś: J. J. Watt. Nie mam wątpliwości, że to od kilku lat najlepszy gracz defensywny ligi. Świetne zagrania w defensywie w ostatnim czasie, zaczął uzupełniać także sporadycznymi występami w ofensywie, czego skutkiem był TD w meczu z Raiders. Oglądając jego występy w zeszłych sezonach, już byłem pod wielkim wrażeniem jego gry, a on cały czas, z roku na rok podnosi swój poziom umiejętności i na razie nie zanosi się na to, żeby ten progres mógł się w najbliższym czasie zatrzymać. Zawodnik wielki pod każdym względem.
Lehmann: Tashaun Gipson z Cleveland Browns. Świetna gra Justina Houstona nie podlega wątpliwości, ale na uwagę zasługuje postawa gracza Browns, który na półmetku sezonu uzbierał już 6 przechwytów. Browns grają przeciętnie, ale w swych szeregach mają kilka ciekawych postaci. Gipson to jedna z nich, mimo że lepszym obrońcą jest Joe Haden. Hadena jednak wiele zespołów omija obawiając się jego umiejętności defensywnych, to stwarza sytuacje dla Gipsona, który funkcję alternatywy w obronie wypełnia doskonale. Na tyle doskonale, że zasłużył na ogromne brawa. Oby tak dalej.
Ankiewicz: J.J. Watt. Kolejny dość pewny wybór z którym chyba wszyscy się zgodzą. Watt nie ma w tym sezonie sobie równych. Rządzi i dzieli na linii wznowienia akcji, powala rozgrywających (8.5), zbija podania (8), wymusza straty (1 INT, 1 FF) i zdobywa przyłożenia nie tylko w defensywie (2 TD) ale raz nawet udało mu się złapać podanie na przyłożenie.
Kaczmarek: Chyba nie będę oryginalny mówiąc: J.J. Watt. Jestem zbyt wielkim jego fanem, żeby typować inaczej. Powiem jedno: BESTIA!
Fręś: J. J. Watt 🙂
Tłuczek: Skoro nagrodę MVP przyznałem Wattowi, nagrodę DPOY składam na „lepkie” ręce Tashauna Gipsona. Dlaczego lepkie? Ano dlatego, że safety Browns ma już na końcie 6 złapanych przechwytów, co klasyfikuje go na pierwszym miejscu w tej kategorii. Jest on prawdziwym „czyścicielem” w głębi pola i to m.in. dzięki niemu Browns mają bilans 5-3.
Najlepszy trener:
Piątek: Bruce Arians. Poprzedni sezon był bardzo pechowy dla zespołu z Arizony, a obecnie pokazują, że są pierwszą siłą w NFL i życzę im aby to się nie zmieniło do końca sezonu. Warsztat Ariansa i dotychczasowe osiągnięcie w postaci siedmiu wygranych meczów nie są przypadkiem.
Potaś: Bill Bellichick. Trzeba podkreślić, że jego szczęściem jest to, że ma u siebie w drużynie takiego wykonawcę swoich założeń taktycznych jakim jest Brady. Wielki trener, który w tym roku zbudował skład, z którym może, a nawet powinien wygrać ligę.
Lehmann: Bruce Arians z Arizona Cardinals. Arians z dość przeciętnego zespołu z Arizony zrobił bardzo porządny team. Pod jego skrzydłami drugą młodość przeżywa Larry Fitzgerald, świetnie rozwija się Tyrann Mathieu, a Carson Palmer znów wygląda jak elitarny quarterback. Co najważniejsze jednak, Cardinals pod wodzą Ariansa znaleźli sposób na regularne zwyciężanie i nie zapowiada się na to by szybko tą umiejętność mogli utracić.
Ankiewicz: Arizona Cardinals Bruce Arians. To co zrobił ten facet z tak nieporadnej jeszcze dwa lata temu drużyny musi się podobać. W zeszłym sezonie Cardinals w tak mocnej dywizji otarli się o playoffy, w tym sezonie jest wielce prawdopodobne, że uda mu się to osiągnąć. Nie ma chyba na tą chwilę trenera, który w tak krótkim czasie zrobił by praktycznie coś z niczego.
Kaczmarek: Kandydatów mam dwóch: Bruce Arians i Bill Bellichick, choć ten ostatni to już i tak ma nagrodę za całokształt swojej kariery. Arians zrobił z przeciętnej drużyny Cardinals pretendenta do nawet Super Bowl i to mu się ceni. Jeśli osiągnie sukces w PO, to nagrody mu już nikt nie odbierze.
Fręś: Bruce Arians. Praca tego trenera doprowadziła solidnych Cardinals do siedmiu zwycięstw i tylko jednej porażki. Drużyna z Arizony daleko w tyle zostawiła faworyzowanych rywali z NFC West. Mogą w tym sezonie dojść bardzo daleko, może nawet do Super Bowl?
Tłuczek: Najlepszym trenerem roku do tej pory jest Bill Belichick. Opanowany, spokojny, skupiony na celu jakim jest mistrzostwo NFL. Nie robi wokół siebie medialnego szumu jak młodszy z braci Harbaugh, tylko konsekwentnie pracuje na swój czwarty pierścień.
Zdanie którego redaktora przypadło wam do gustu, a z którym byście polemizowali? Zapraszamy do dyskusji!
- Da Bears 1985, czyli jak Grabowscy i ich wąsy podbili USA - 11 maja 2019
- Draft 2017 i Draft Fest w Baltimore - 12 kwietnia 2019
- Od zera do Bohatera - 11 kwietnia 2019
- Problemy techniczne!!! - 1 kwietnia 2019
- NFC North – analiza salary cap - 12 marca 2019
Andrew Luck: 7 przechwytów w dwóch meczach ostatnich playoffów. Dziękuje dobranoc. On musi pokazać coś w playoffach najpierw. Wg nie jest ciągle pprzehypowany, ludzie najchetniej wstawili by go do hall of fame i to juz. Niektorzy nawet mowia ze to najlepszy QB w lidze. Daleko mu do tego. To duży talent i będzie w czołówce Qb w nastepnych latach, ale ciagle popelnia duzo bledow i rzuca duzo INT. Czesto popelnia zbyt duze ryzyko.
MVP: Tom Brady
Niespodzianka: Arizona Cardinals
Rozczarowanie: Saints. Mogliśmy sie domyśleć, że Niners będą mieli słaby sezon przez kontuzje i zawieszenia, a Seahawks to obroncy tytulu, ktorzy czesto tak graja po wygraniu SB
Rookie: Watkins
Najlepszy gracz ofensywny: Murray
Trener: Arians
Super Bowl: Nie mam zamiaru zmieniać swojego typu z preseasonu: Patriots – Saints. Wygrana NE.