Kiedy Philadelphia Eagles rozegrali swój ostatni mecz w zeszłorocznym sezonie NFL, wśród kibiców i ekspertów zaczęły mnożyć się pytania o jego przyszłość. Wraz z końcem sezonu stał się wolnym agentem, jednak reakcja Douga Pedersona i spółki była natychmiastowa – nowy, dwuroczny kontrakt wart 36 milionów dolarów. Wydawało się, że to ewidentnie zakończy mini-sagę, ale po miesiącu jesteśmy świadkami swoistego sequelu całej historii…
Z minionego sezonu, w wykonaniu Sama Bradforda, można wynieść następujący wniosek – do elity sporo mu brakuje, ale statusu bardzo dobrego rozgrywającego odebrać mu nie można. Pomimo bilansu 7-9, jaki uzyskali Eagles na koniec zeszłorocznych rozgrywek, sam zawodnik został sklasyfikowany na 11. miejscu w zestawieniu wszystkich graczy z tej samej pozycji (z 62 procentową skutecznością podań, 3,725 jardami, 19-oma przyłożeniami i 14-oma przechwytami). Fakt, ostatnia liczba może odstraszać, ale obiektywnie na nią patrząc, siedem z nich nie było jego indywidualną winą. Liczby nie są najlepsze, ale przecież nie raz mogliśmy się przekonać, że nie zawsze oddają faktyczne umiejętności. Bardziej skłonny byłbym stwierdzić, że sezon w wykonaniu Sama był udany, pomimo obsady jaką dysponował na boisku, aniżeli słaby ze względu na niego.
Dobry, bo…
Największym atutem Bradforda jest jego… precyzja. Wyczuwam okrzyk zdziwienia wśród większości z was, ale już tłumaczę. To prawda, że procent celnych podań wyniósł u niego jedynie 65% (jedenaste miejsce w zestawieniu), ale precyzja jego podań to aż 78.1%, co klasyfikuje go na miejscu… czwartym! Rozbieżność tych liczb jest wynikiem ilości podań, które zostały upuszczone przez adresatów, a tych było aż 42, czyli ok. 8% wszystkich rzutów. Podobny przypadek mogliśmy oglądać w 2013 roku, kiedy to Sam grał jeszcze w barwach St. Louis Rams. Nie mniej, przechodząc do meritum, krótkie podania (10 jardów lub mniej) to jego domena, którą śmiało może sobie wpisać do listu motywacyjnego, bo 83-procentową skutecznością nie każdy może się pochwalić.
Jak wszyscy dobrze wiemy, Bradford, to nie jest typ rozgrywającego, który lubi biegać z piłką. Zatem, skoro woli „siedzieć” w kieszeni, to jak mu idzie będąc pod presją przeciwnika? W 2015 roku był niemal perfekcyjny w tej dziedzinie. Sezon zakończył jako najlepszy w tej klasyfikacji, wychodząc z opresji w 74,6 procentach (jego najbliższy konkurent – Carson Palmer – skończył z 71,8 procentami). Co więcej, zanotował więcej przyłożeń od przechwytów (8-7), co w całej jego karierze daje mu bilans 21-17. Jego słaby początek sezonu śmiało można zwalić na jego niepewność po urazie kolana, ale z biegiem czasu nabrał jej, potrafił sprzeciwić się adrenalinie i zachować chłodny umysł w trudnych sytuacjach na boisku.
Słaby, bo…
Nikt nie jest idealny, a tym bardziej Sam Bradford, więc skoro już znamy jego zalety, czas zająć się wadami. Jedną z największych jest jego zbyt ograniczona chęć gry dłuższych podań. Odkąd wszedł do ligi w 2010 roku konserwatyzm to jego życiowe motto. Zgadzam się, że do celu najlepiej podążać małymi kroczkami, ale w futbolu… to nie przejdzie, gdy walczysz o najwyższe cele. Szczególnie było to widać 3 lata temu w akcjach przy trzeciej próbie. Nawet mając wolnego kolegę w głębi pola, wolał obrać bezpieczniejszą metodę i zdobyć kolejną próbę mając na nią niewielką szansę. W minionym roku Bradford decydował się na rzuty powyżej 20 jardów tylko w 10.2 procentach wszystkich jego zagrań. Jak ta liczba wygląda, gdybyśmy liczyli od czasów jego debiutu? 9.9 procent…
Z drugiej strony w głowie rodzi się pytanie: Czy jeśli zdecyduje się w końcu na taki rzut, to będzie on chociaż udany? Nie do końca. Pomimo dość imponujących statystyk dokładności jego podań, gdyby wziąć jedynie te kierowane w głąb pola, klasyfikuje go dopiero w środku stawki (40.7%, 42% w przeciągu całej kariery). Na pocieszenie 5 z tych podań kończyło się w end zone rywali (tylko 2 INT), ale to i tak niewiele…
Ostatecznie…
Jak wspomniałem na początku – do elity mu sporo brakuje, ale przy odpowiedniej filozofii gry może być wartościowy dla swojej drużyny. Niepewność w dalekich podaniach będzie się za nim ciągnęła do końca kariery, bo przecież gdyby nie „przestrzelił” podania do kompletnie odkrytego Zacha Ertza w meczu z Washington Redskins w ostatnim sezonie, to prawdopodobnie Orły zameldowałyby się w playoffs. Niby to tylko jedno zagranie, jedna akcja, jeden defekt a w ostatecznym rozrachunku jak ważnym się okazuje.
Kiedy Doug Pederson objął stanowisko trenera głównego po Chipie Kelly’m, na papierze wydawało się, że razem z Bradfordem powinni odnaleźć porozumienie, o czym też świadczyły słowa nowego szkoleniowca: „Jestem przekonany, że przed Bradfordem rysują się same dobre mecze”. Zresztą, włodarzom klubu pewnie przez myśl nie przeszło, że mogliby tak łatwo pozbyć się zawodnika, za którego oddali drugi numer w Drafcie. Tak też się stało, kiedy zaproponowali mu dwuroczny kontrakt, który dawał mu gwarantowane 26 milionów dolarów. Ten się nie oparł i przystał na podane mu warunki, ale jak się okazuje… do czasu.
Po kontrowersyjnej wymianie z Cleveland Browns, kiedy to Eagles dostali drugi numer w tegorocznym Drafcie, Bradford najwyraźniej wziął to do siebie i teraz wymusza na włodarzach, aby Ci oddali go w ręce innego klubu, mówiąc, że nie ma zamiaru uczestniczyć w przedsezonowych przygotowaniach. Razem z sobą wziąłby 11 milionów bonusu za podpisany kontrakt, więc taka umowa raczej nie satysfakcjonuje klubu, ale z drugiej strony Eagles mieliby szansę choć w części odzyskać to, co musieli oddać Browns. A przecież umówmy się… Bradford nigdy nie był dalekosiężnym planem w Philadelphii.
Zatem, które drużyny mogą połakomić się na byłego rozgrywającego Eagles? O to moje typy:
- San Francisco 49ers
Nie, nie dlatego, że trenerem głównym jest Chip Kelly. Choć pewnie prawdą jest, że gdy Kelly odchodził z Eagles, to Bradford szaleńczo obgryzał paznokcie na myśl o ponownej nauce nowego playbooka. Z pewnością w San Francisco zostałby pozbawiony takich obaw. Poza tym, dla byłego trenera Oregonu, 49ers to chyba ostatnia szansa na zaistnienie w NFL, więc posiadanie u swojego boku rozgrywającego, którego już trenował wydawałoby się rozsądnym posunięciem. Ja jednak uważam, że Blaine Gabbert to rozgrywający, którego warto wypromować, ale do tego potrzebna byłaby solidna linia ofensywna, a tej zagwarantować nie można. A zgadnijcie kto radzi sobie dobrze pod presją?
Przewidywane szanse: 60-40
- New York Jets
Geno Smith w zespole nie jest mile widziany, a Ryan Fitzpatrick nadal pozostaje wolnym agentem, bo włodarzom z Nowego Jorku ani się myśli spełnić jego warunki kontraktowe. Jednym słowem, Jets potrzebują rozwiązania. Bradford wydaje się być nie tylko rozsądnym, ale i najlepszym z możliwych. Porównując go do Fitza: 80.9 – 56.7 we wskaźniku skutecznych podań w zeszłym roku. Oczywiście, nie jest powiedziane, że Sam będzie czuł się komfortowo w ofensywie prowadzonej przez Chana Gailey’a, ale jeśli Paxton Lynch okaże się nieosiągalny, to Bradford wydaje się być lekiem na wszystkie problemy.
Przewidywane szanse: 80-20
- Denver Broncos
Sam Bradford jako następca wielkiego Peytona Manninga? We wszystkim musi być odrobina szaleństwa. Aktualnie na startera przygotowuje się Mark Sanchez, ale w porównaniu do swojego byłego kolegi z Philadelphii, na papierze, wychodzi gorzej. Co prawda zaliczył pozytywne noty w czasie kontuzji Sama, ale aktualnie jego najlepszy procent skutecznych podań to 80.7, a stosunek przyłożeń do przechwytów jest taki sam (4). Zamiast zastanawiać się nad przepłaceniem Colina Kaepernicka, ja bym skorzystał z okazji, że taki zawodnik szuka pracodawcy.
Przewidywane szanse: 50-50
Finał całego zamieszania poznamy zapewne niebawem, bo nie wydaje się, żeby Bradford zmienił swoją decyzję. Wyraźnie nie popiera ostatnich ruchów swojego klubu, pewnie spodziewając się wyboru rozgrywającego (co osobiście uważam za kolejny błąd). To rozgrywający na miarę długoterminowego kontraktu, ale wyraźnie nie ma szczęścia do ludzi i losu. Czy w końcu trafi do odpowiedniej drużyny, która pozwoli mu zaświecić mocniejszym blaskiem? Szczerze mu tego życzę i kibicuję.
- Super Bowl LIII: Historia pewnej znajomości… - 1 lutego 2019
- Super Bowl LII: U.S. Bank Stadium, czyli architektoniczna perełka - 30 stycznia 2018
- NFL 2017: Niewzruszone pożegnanie z Thursday Night Football - 14 grudnia 2017
- NFL 2017: Cowboys jakich znamy i pamiętamy - 1 grudnia 2017
- NFL 2017: Eagles nadal na czele, hit kolejki spełnił oczekiwania - 29 listopada 2017
Jak należy interpretować pozycję ‚przewidywane szanse’?
Pingback: Digital Marketing Approach
Pingback: Caco-2
Pingback: DMPK Study in Mice
Pingback: empresas de informática lisboa
Pingback: digital marketing agency in Toronto
Pingback: Free Teen Chat Rooms
Pingback: happiercitizens.com
Pingback: PK Studies
Pingback: homejoyhk.com
Pingback: File hosting
Pingback: bitcoin hosting
Pingback: International Removals Company
Pingback: 4bell.com
Pingback: Ottawa new construction
Pingback: uniccshop.cm
Pingback: South Saint Paul
Pingback: GVK BIO Nacharam
Pingback: sto³y drewniane
Pingback: gvk bio
Pingback: gvk bio company information
Pingback: GVK biosciences
Pingback: animal models of human diseases
Pingback: daftar di sini situs judi qq gabung di sini situs judi online daftar poker qq
Pingback: kredyt dla firm
Pingback: masa¿ antycellulitowy warszawa
Pingback: Situs Judi Online Terpercaya Di Indonesia
Pingback: situs judi online terbaik
Pingback: http://sumar.com.pl
Pingback: Some CBD
Pingback: yavsak sarp
Pingback: Censorship Resistance
Pingback: sanatate
Pingback: adblock
Pingback: website