Już za niespełna 12 godzin usiądziemy w fotelach, aby rozkoszować się Super Bowl LII. Czy będzie to kolejny mecz, o którym nie zapomnimy przez lata, a być może nawet dekady? Michał Barański cofa się 10 Super Bowl wstecz, opisując najważniejsze momenty z każdego pojedynku, jednocześnie poszukując tych najbardziej niezapomnianych, które urosły do rangi klasyków.
New York Giants vs. New England Patriots (University of Phoenix Stadium, Glendale, Arizona)
Drużyna Patriots stanęła na krawędzi wyczynu, którego nikt wcześniej nie dokonał: wygrania wszystkich 19 spotkań w sezonie. Były już niepokonane ekipy w sezonie, o czym doskonale wiedzą kibice Miami Dolphins, jednak do rozegrania było wtedy mniej meczów.
Przez pierwsze trzy kwarty spotkanie nie rozpieszczało kibiców, obydwie drużyny zdobyły zaledwie 10 punktów. Jednak ten fakt został szybko zapomniany, dzięki pełnej emocji ostatniej odsłonie. Najpierw Eli Manning i Giants objęli prowadzenie, dzięki podaniu do małego znanego Davida Tyree. Chwilę później zawodnicy z Bostonu skontrowali i po chwycie Randy’ego Mossa ponownie wysunęli się na czoło, prowadząc 14-10 na parę minut przed końcem.
Ekipa z Nowego Jorku musiała teraz zdobyć przyłożenie. Nie było to łatwe zadanie, defensywa z Foxborough wymusiła czwartą próbę, choć krótki dystans umożliwił dość komfortową konwersję. Wkrótce znaleźli się w sytuacji 3rd&10 i po rozpoczęciu akcji Manning był pod potężną presją. Jakimś cudem wyrwał się z rąk obrońców i ruszył wprost do Tyree, który z pomocą kasku złapał kluczowe podanie. Tak zrodził się słynny Helmet Catch, legenda Manninga i Tyree (ciekawostka: obydwaj urodzili się 3 stycznia). Kilka akcji później Plaxico Burress dał prowadzenie drużynie z Nowego Jorku pod wodzą Toma Coughlina, a Brady nie miał już czasu na odpowiedź. Jedna z największych sensacji w historii Super Bowl stała się faktem.
https://www.youtube.com/watch?v=Ex1D10To-BU
Wynik: 17-14 dla Giants.
Ocena: 9/10. Zdaję sobie sprawę, że nie przypisanie oceny maksymalnej jest kontrowersyjne, jednak wobec całej legendy tego spotkania: czy pierwsze trzy kwarty były ekscytujące? W mojej opinii nie, a oceniamy cały mecz, nie tylko decydujące minuty.
Pittsburgh Steelers vs. Arizona Cardinals (Raymond James Stadium, Miami, Floryda)
Obydwie drużyny grały nie tylko o mistrzostwo, ale również o historyczne wyczyny. Steelers walczyli o szóstą wygraną w Super Bowl, by przełamać remis z Cowboys i 49ers, natomiast Cardinals starali się o pierwsze w historii klubu zwycięstwo w najważniejszym meczu sezonu.
Starcie nie zawiodło. Steelers początkowo mieli inicjatywę i wyszli na 10-punktowe prowadzenie, jednak prowadzeni przez dwukrotnego MVP sezonu zasadniczego, rozgrywającego Kurta Warnera, najpierw zmniejszyli dystans na jedno posiadanie, by na kilkanaście sekund przed końcem połowy znaleźć się kilka jardów od kolejnych punktów. Zamiast prowadzić 14-10, Warner rzucił przechwyt do Jamesa Harrisona, który przebiegł przez całe boisko i dał siedem punktów Steelers.
Wydawało się, że Pittsburgh mają mecz pod kontrolą, jednak pod koniec meczu rywale spróbowali powrotu. Najpierw podanie w strefie punktowej do, grającego fenomenalne post-season, Larry’ego Fitzgeralda, który następnie otrzymał krótkie podanie, które zamienił na bardzo długie przyłożenie. Między tymi zagraniami Steelers oddali safety za przytrzymywanie we własnym polu punktowym. Cała presja spoczywała teraz na rozgrywającym Stalowych, Benie Roethlisbergerze. Big Ben rozgrywał przeciętne spotkanie, ale w decydującej serii nie mylił się i na spółkę z Santonio Holmesem (MVP spotkania) zdobyli w tym posiadaniu decydujące przyłożenie. Ostatnia akcja była potwierdzeniem majstersztyku obydwu graczy, Roethlisberger rzucił idealnie nad rękami defensywy Cardinals, a Holmes złapał piłkę, stojąc na czubkach palców. Tak oto Steelers zdobyli rekordowe, szóste Super Bowl dla swojego klubu.
Wynik: 27-23 dla Steelers.
Ocena: 10/10. Jedno z tych spotkań, gdzie inicjatywa przechodzi z rąk do rąk. Emocje do samego końca, a pick-six Harrisona, akcja Fitzgeralda czy popis Holmesa czynią to Super Bowl nieśmiertelnym.
New Orleans Saints vs. Indianapolis Colts (Sun Life Stadium, Miami Gardens, Floryda)
Trzy lata wcześniej, obydwie ekipy dały swoim kibicom ogromne powody do radości. Rok po tragicznym huraganie Katrina, Nowy Orlean doszedł do finału konferencji, a po latach niepowodzeń (w tym dramatycznej porażce ze Steelers w 2006 roku), Colts i Peyton Manning sięgnęli po Super Bowl. Teraz jedna z tych dwóch ekip miała szansę na kolejny wielki sukces.
Lepiej rozpoczęli gracze Indianapolis, którzy wyszli na 10-punktowe prowadzenie. Saints odpowiedzieli dwoma kopnięciami z pola, ale przegrywali czterema oczkami do przerwy i piłka należała do Colts. Przynajmniej w teorii, ponieważ New Orleans zaskoczyli wszystkich i wykonali udany onside kick na początek drugiej połowy, a swoje posiadanie zamienili na przyłożenie i w konsekwencji, prowadzenie.
Colts natychmiast odpowiedzieli tym samym, jednak decydujące słowo należało do Świętych. Drew Brees poprowadził swoją drużynę w terytorium rywali i rzucił przyłożenie do Jeremy Shockey’ego, a po udanym podwyższeniu za dwa, przewaga wzrosła do 7 punktów. Manning doszedł w głąb pola rywali, jednak rzucił przechwyt do Tracy Portera, a defensor Saints wprowadził fanów swojej drużyny w euforię, wracając z piłką do pola punktowego rywali. Mimo desperackich prób (zresztą nieudanych), nie było już czasu na powrót i Saints mogli świętować pierwsze Super Bowl w historii.
https://www.youtube.com/watch?v=sxqvVQg2Y-c
Wynik: 31-17 dla Saints.
Ocena: 7/10. Przez dłuższą część starcia wynik był sprawą otwartą, właściwie, aż do przechwytu Manninga. Jedno z tych spotkań, które nieźle się ogląda, lecz ginie pośród klasyków.
Pittsburgh Steelers vs. Green Bay Packers (Cowboys Stadium, Arlington, Teksas)
Po trzech latach spędzonych jako zastępca Bretta Favre’a, Aaron Rodgers szybko pokazał, że nie tylko pilnie uczył się od mistrza, ale także ma zadatki na bycie jeszcze lepszym rozgrywającym. Teraz miał okazję, by już w trzecim pełnym sezonie osiągnąć to, co jego legendarnemu poprzednikowi udało się tylko raz. Po drugiej stronie, w najważniejszym meczu sezonu ponownie grał Ben Roethlisberger, walczący już o swoje trzecie trofeum.
Rodgers zagrał doskonałe spotkanie. Wiadomo było, że od jego postawy zależeć będzie sukces całego zespołu i nie zawiódł. Imponował skutecznością, świetnie odnajdował skrzydłowych, a także unikał strat. Tego nie można było powiedzieć o jego rywalu, który miał wyraźne problemy, a także rzucił pick-six (choć na jego obronę można powiedzieć, że został uderzony w momencie rzutu).
W końcu jednak Steelers zebrali się w sobie i z 21-3 odrobili na 21-17, a więc ponownie otworzyli wynik meczu. Wtedy prawdziwym kunsztem wykazali się Rodgers i Jennings, odskakując dzięki przyłożeniu, a potem konwertując niezwykle ważną trzecią próbę przy przewadze jednego posiadania. Pod koniec spotkania Mason Crosby podwyższył wynik na 31-25, co oczywiście dawało Steelers szanse na powrót. Jednak tym razem nie było powtórki z Florydy i defensywa Green Bay zatrzymała Pittsburgh na ich własnej połowie. Stało się to mimo braku Charlesa Woodsona, który złamał obojczyk w pierwszej połowie i resztę meczu obserwował z ręką w temblaku. Fani Packers mogą z nostalgią wspominać to starcie, nie tylko dlatego, że to ich najnowsza wygrana (jak i sam udział) w Super Bowl, ale również mieli do dyspozycji dobrą formację defensywną.
https://www.youtube.com/watch?v=2Q4JP-HR9SY
Wynik: 31-25 dla Steelers.
Ocena: 8/10. Sam mecz mógł się na pewno podobać. Mimo, iż Packers odskoczyli, to Steelers złapali dystans. Zabrakło jednak ostatniego ciosu, za co też ocena musi być obniżona.
New York Giants vs. New England Patriots (Lucas Oil Stadium, Indianapolis, Indiana)
Starcie było, rzecz jasna, promowane jako rewanż za Super Bowl sprzed czterech lat, kiedy to Giants sensacyjnie ograli niepokonanych Patriots. Tym razem szanse były bardziej wyrównane, a sam zespół z Nowej Anglii miał spore kłopoty w finale konferencji z Ravens. Rzadko się zdarza, by w decydującym starciu naprzeciw siebie stanęli dwaj Ci sami rozgrywający, a tak było w tej edycji.
Kluczem ekipy z Nowego Jorku było powstrzymanie Toma Brady’ego (zazwyczaj główna taktyka przeciwko podopiecznym Billa Belichicka) i zaczęli świetnie, wymuszając safety w pierwszym rzucie znakomitego rozgrywającego. Manning poszedł za ciosem i po podaniu do Cruza było już 9-0. Jednak później coś się popsuło, bo obydwie formacje Giants przestały funkcjonować jak powinny, umożliwiając rywalom przejęcie inicjatywy i objęcie prowadzenia.
Nowojorska drużyna wyszła wprawdzie z marazmu, ale to Patriots mogli praktycznie rozstrzygnąć całe spotkanie. Kluczowego podania nie złapał Wes Welker (na usprawiedliwienie skrzydłowego można dodać, że nie była to jednak łatwa piłka) i Manning stanął przed szansą powtórzenia wyczynu z Super Bowl 42. Eli dokonał tego ponownie, otwierając posiadanie fenomenalnym podaniem do Mario Manninghana przy linii bocznej, który również wykazał się niesamowitym kunsztem łapiąc to podanie. Belichick nie mógł uwierzyć w udany chwyt i rzucił flagę prosząc o challenge, bezskutecznie. W końcu Giants weszli w pole punktowe, dokonał tego Ahmad Bradshaw, ale… wystarczyło im kopnięcie z pola (przegrywali 15-17), co uświadomił sobie biegacz, próbował się zatrzymać przed polem punktowym, aby zbić czas, lecz było już za późno. Brady dostał ostatnią szansę i posłał pocisk do Deiona Brancha (MVP Super Bowl 39) w czwartej próbie, jednak nadzieje zostały zbita, w brutalny sposób, przez defensywę Giants. Tak oto Eli Manning stał się legendą, mimo iż nie wygrał ani jednego meczu w post-season poza sezonami 2007 i 2011.
https://www.youtube.com/watch?v=OF92mx3O2sE
Wynik: 21-17 dla Giants.
Ocena: 8/10. Kolejne ciekawe Super Bowl, które trzymało w napięciu do końca. Pomógł w tym Bradshaw, dając Patriotom ostatnią szansę. Czego zabrakło?
Baltimore Ravens vs. San Francisco 49ers (Mercedes-Benz Superdome, Nowy Orlean, Luizjana)
W tym spotkaniu doszło do dwóch niecodziennych sytuacji. Jedna z nich znana była przed meczem, a mianowicie obydwie drużyny prowadzili bracia, John i Jim Harbaugh. Druga okazała się mniej przyjemna, przynajmniej dla organizatorów, a było nią zgaśnięcie połowy świateł na stadionie w Nowym Orleanie i wymuszona, ponad półgodzinna, przerwa.
Ravens ruszyli z animuszem i dzięki świetnej grze Joe Flacco schodzili do szatni prowadząc 21-6. Po przerwie było jeszcze lepiej i udana akcja powrotna Jacoby Jonesa dała Krukom 22-punktową przewagę. Wydawało się, że mecz jest rozstrzygnięty, kiedy nad obiektem zapadła ciemność. Kiedy usterkę udało się zaprawić, losy spotkania się odmieniły. Dwa szybkie przyłożenia i strata zamieniona na udane kopnięcie z pola postawiły końcowe rozstrzygnięcie w stan dużej niepewności. Natchnieni 49ers przeprowadzili kolejną udaną akcję punktową, zakończoną biegiem Colina Kaepernicka i nieudane podwyższenie dzieliło ich od wyrównania. Mieli kolejną szansę pod koniec meczu, kiedy doszli sytuacji 1st&goal, jednak nie byli w stanie wykorzystać żadnej z czterech prób i w dramatycznych okolicznościach udało się uniknąć kompromitującej porażki.
https://www.youtube.com/watch?v=ZcNp1z93Crc
Wynik: 34-31 dla Ravens.
Ocena: 10/10. W mojej opinii najbardziej niedoceniane Super Bowl. Faktem jest, że Ravens prowadzili od początku do końca, jednak ilość widowiskowych zagrań i rozstrzygnięcie wiszące na włosku do samego końca, wypełniły by emocjami wiele spotkań.
Seattle Seahawks vs. Denver Broncos (MetLife Stadium, East Rutherford, New Jersey)
Każde Super Bowl jest zapowiadane na świetne starcie, a na kilka dni przed meczem temperatura osiąga stan wrzenia. Nie inaczej było na początku 2014 roku, kiedy między sobą stanęli rekordowo najlepsza ofensywa Denver Broncos i najlepsza defensywa Seattle Seahawks, ze słynnym „Legion of Boom”. Niestety, jak dość często się zdarza, takie szumne zapowiedzi prowadzą do wielkich zawodów i tak też było w Nowym Jorku.
Od początku wszystko szło źle dla drużyny z Kolorado. Nieporozumienie Peytona Manninga i centra w pierwszej akcji meczu zakończyło się safety, a w kolejnych posiadaniach ekipa Broncos nie była w stanie nic ugrać. Seattle bezlitośnie to wykorzystywali, zdobywając przyłożenia w ofensywie, defensywie i formacjach specjalnych. Na wyróżnienie zasługuje MVP meczu Malcolm Smith, który wrócił z przechwytem w pole punktowe, a także Percy Harvin rozpoczynający drugą połowę od przebiegnięcia całego boiska po otwierającym wykopie. Końcowy wynik 43-8 dla zespołu z Seattle nie pozostania wątpliwości kto był lepszy i jak jednostronne było to starcie. Nie martwiło to jednak 12th Man, którzy świętowali pierwsze w historii zwycięstwo pod wodzą drugoroczniaka Russella Wilsona.
Ten mecz był też początkiem przechylania się szali na korzyść Toma Brady’ego w nieoficjalnym wyścigu o prymat na pozycji rozgrywającego. Przed Super Bowl dla wielu to Manning był wtedy lepszy po pokonaniu Patriots w poprzedniej rundzie. Czy mieli rację? Opinie będą podzielone, ale z pewnością mieli do tego solidne podstawy. Z pewnością bardziej solidne niż teraz.
Wynik: 43-8 dla Seahawks.
Ocena: 1/10. Zbytnio komentować chyba nie trzeba. Seattle kontrolowało mecz od początku do końca i nawet na chwilę nie zapalił się promień nadziei dla Broncos.
New England Patriots vs. Seattle Seahawks (University of Phoenix Stadium, Glendale, Arizona)
Podobnie jak w poprzedniej edycji, w 49. Super Bowl również wzięli udział faworyci, zwłaszcza po tym, jak Peytonowi Manningowi odezwał się wiek w końcówce sezonu zasadniczego. Na tym i na uczestnictwie Seahawks, kończą się jednak podobieństwa.
Osoby, które postanowiły pójść spać po pierwszej kwarcie, mogą pluć sobie w brodę. Faktycznie, początek nie nastrajał optymistycznie neutralnych fanów, gdyż obydwa zespoły nie były w stanie zdobyć punktów. Problemy miał zwłaszcza rozgrywający Seattle, Russell Wilson, który długo nie mógł wykonać udanego podania. Jednak gdy tego dokonał, było już z górki. Ogromną rolę odegrał mało znany skrzydłowy, Chris Matthews, łapiący dwa długie podania i zaliczający kolejny chwyt na przyłożenie. To ostatnie nastąpiło na sekundy przed przerwą, kiedy Seahawks przeszli całe boisko w pół minuty, wyrównując wynik meczu po akcji punktowej Brady’ego i Roba Gronkowskiego.
Jastrzębie złapały wiatr w żagle i odskoczyły na dziesięć punktów, a co lepsza – ich defensywa kompletnie powstrzymywała ofensywę rywali, w międzyczasie jeszcze notując przechwyt. Brady’emu na pomoc przyszła obrona, dwukrotnie zatrzymując Wilsona i dając mu kolejną szansę. Tych szans było za dużo, nawet jak na tak elitarną formację. Konwersja 3rd&14 do Juliana Edelmana otworzyła worek z jardami i najpierw Patriots zredukowali stratę po podaniu do Danny’ego Amendoli, a potem wyszli na prowadzenie 28-24 po chwycie Edelmana.
Na zegarze pozostały lekko ponad dwie minuty i gdy Marshawn Lynch znalazł się na środku boiska w momencie dwu-minutowej komercyjnej przerwy, stało się jasne, że emocje będą do końca. Dwie akcje zdefiniowały ostateczne rozstrzygnięcie. Wilson rzucił dalekie podanie do Jermaine’a Kearse’a i piłka odbiła się od kilku części ciała zanim wpadła w ręce skrzydłowego. Dzięki temu znaleźli się tuż przed polem punktowym i Patriots potrzebowali zatrzymać Beast Mode kilka razy… Seahawks jednak postanowili podawać, co odczytał Malcolm Butler i zaliczył wygrywający przechwyt. Samo zagranie stało się jednym z najbardziej krytykowanym w historii Super Bowl i gdy fani w Seattle łapali się za głowy, Boston opanowała euforia z powodu powrotu na szczyt po dekadzie przerwy.
Wynik: 28-24 dla Patriots.
Ocena: 10/10. Najlepsze Super Bowl w historii? Bardzo możliwe. Dwie świetne drużyny zagrały doskonałe starcie, a spotkanie było znakomitym widowiskiem, zakończonym jedną z najbardziej niesamowitych akcji w dziejach.
Carolina Panthers vs. Denver Broncos (Levi’s Stadium, Santa Clara, Kalifornia)
Na papierze faworytem byli Panthers, zespół zbudowany ze świetnej defensywy i MVP sezonu Cama Newtona, który stanowił zagrożenie na ziemi i w powietrzu. Po drugiej strony była jeszcze lepsza formacja obronna i Peyton Manning, lecz rozgrywający był cieniem samego siebie, wyraźnie cierpiący z powodu wieku.
Tak jak w finale konferencji z Patriots, pierwsze dwie linie defensywne Broncos skutecznie rozbiły plan gry rywali. Otoczka i debiut w Super Bowl z pewnością także dały o sobie znać Newtonowi i efektem było zaledwie dziesięć punktów przez większość spotkania. Denver skutecznie realizował swój plan, sukces opierając na defensywie, a nie na Manningu. Sam Peyton grał przeciętnie, nie było się bez błędów jak zły rzut prosto w ręce defensywnego liniowego.
Długo jednak Pantery pozostawały w grze, przegrywając 10-16 na kilka minut przed końcem. Wtedy Von Miller po raz kolejny wyrwał Newtonowi piłkę z rąk i Denver odzyskali posiadanie. Cam nawet nie próbował rzucić się na nią, mimo swojej postury, za co był potem wyśmiewany i krytykowany. Przejęcie futbolówki, ekipa Broncos zamieniła na punkty, ostatecznie pieczętując zwycięstwo. Był to ostatni mecz w karierze Peytona Manninga i, o ironio, tym razem defensywa poprowadziła go do zwycięstwa, po tych wszystkich latach (zwłaszcza w Colts), gdzie pchał drużynę do przodu mimo słabej obrony.
https://www.youtube.com/watch?v=DR0qOk_pcyg
Wynik: 24-10 dla Panthers.
Ocena: 4/10. Niestety, sprawdziły się obawy większości fanów. Rządziły defensywy, a rozgrywający (5-krotny MVP i aktualny MVP) zupełnie nie przypominali siebie. Jedyne co ratuje ocenę to fakt, że na niewiele przed końcem spotkania mecz był w granicy jednego posiadania. Tylko tyle.
New England Patriots vs. Atlanta Falcons (NRG Stadium, Houston, Teksas)
Najnowsze Super Bowl z pewnością przejdzie do historii. Do tej pory żadna drużyna nie odrobiła straty większej niż dziesięć punktów. Oczywiście osoby śledzące regularnie starcia futbolu amerykańskiego wiedzą, że nie jest to coś niespotykanego. Wielokrotnie mamy do czynienia ze zmianą tzw. momentum, gdzie rywal jest w stanie odrobić wiele posiadań. Jednak przegrywając 3-28 (cztery posiadania) i mając przeciwko sobie fenomenalną ofensywę, trudno jest znaleźć wyjście nawet największym optymistom.
Tego właśnie dokonała ekipa z Nowej Anglii. Przebieg meczu zdecydowana większość czytelników zna, więc nie będę tutaj tego przywoływał. Prawdą jest jednak stwierdzenie, że Atlanta wypuściła ten mecz kilka razy z rąk. Prowadząc ośmioma punktami w końcówce spotkania, długi zysk Devonty Freemana i akrobatyczny chwyt Julio Jonesa dały im piłkę 22 jardy od pola punktowego. W praktyce było to 40-jardowe kopnięcie, czyli formalność dla Matta Bryanta. Gdyby to doszło do skutku, to Patrioci potrzebowali by dwóch akcji punktowych, w tym odzyskać onside kick, co zdarza się naprawdę rzadko.
Sposób w jaki Atlanta przegrała jest bardzo bolesny dla ich fanów, a żarty z 28-3 nie kończą się na Nowym Orleanie. Matt Ryan zagrał doskonały mecz, lepszy niż Tom Brady, który przed niesamowitym powrotem do spotkania, miał spore problemy. Zdaniem moim i myślę, że nie jestem w tym względzie odosobniony, MVP spotkania powinien zostać James White. Biegacz(!) zanotował 139 jardów z linii wznowienia akcji, w tym rekordowa liczba 14 złapanych podań, czyli więcej niż jakikolwiek skrzydłowy.
https://www.youtube.com/watch?v=LqfKLg6kkas
Wynik: 34-28 dla Patriots po dogrywce.
Ocena: 10/10. Inna ocena będzie zaniżona, bo wyczyn Patriots i sam fakt dogrywki jest absolutnie historyczną. Odrębna kwestia to czy było to najlepsze Super Bowl w historii? Moim zdaniem nie, ponieważ dwa lata wcześniej emocje były do samego końca, a po wygranym rzucie monetą i kilku pierwszych próbach, szanse Atlanty spadły niemal do zera.
Michał Barański
- Da Bears 1985, czyli jak Grabowscy i ich wąsy podbili USA - 11 maja 2019
- Draft 2017 i Draft Fest w Baltimore - 12 kwietnia 2019
- Od zera do Bohatera - 11 kwietnia 2019
- Problemy techniczne!!! - 1 kwietnia 2019
- NFC North – analiza salary cap - 12 marca 2019
A tam taki finał. Skład mi nie odpowiada-jak powiedział wczoraj Timberlake Go Pack Go
„Wynik: 24-10 dla Panthers.” ??
Ja do teraz nie potrafię zrozumieć jak Pete Carroll mogł w ogóle pomyśleć o tym żeby zagrać górą mając świetnego Lynch’a i aż 4 próby na pokonanie 5 jardów…
O Falcons z kolei nie wiem czy w ogóle warto się wypowidać ;).
Co do dzisiejszego meczu to ja spodziewam się zwycięstwa Patriots nie więcej jak jednym posiadaniem po wyrównanym meczu.
@PP, wielokrotnie to podanie było analizowane i wcale gra górą w takiej sytuacji nie jest gorsza niż bieg. To było bardzo zaskakujące zagranie, tyle, że Butler jakimś cudem to odczytał i do tego jeszcze piłkę złapał, a nie tylko uniemożliwił podanie. Zresztą po tym co Pats dostali z Giants po prostu los chyba oddał to co zabrał wcześniej. A Falcons…. to się nie miało prawa zdarzyć w SB, nie 3-28. Za rok jest finał w Atlancie, drużyna jest dobra, powinna playoff zdobyć, chodzi tylko o to, aby być jak najwyżej w rozstawieniu i grać wszystko u siebie. Może wtedy uda się wreszcie…