Dzisiejsze TOP 3 poświęcone jest zeszłotygodniowej Wild Card Round. Nasi redaktorzy wybierają najlepszych zawodników, drużyny, jak również wydarzenia, nie zapominając też o tych którzy zawiedli…
TOP 3: Na plus
Najlepszy zawodnik:
Dariusz Ankiewicz: Szczerze mówiąc ciężko mi było wybrać najlepszego zawodnika tej kolejki. Joe Flacco pokazał, że w playoffach jest zupełnie innym zawodnikiem, Terrance Williams, że Cowboys mają nie tylko w swoim składzie Deza Bryanta, a Jonathan Stewart, że jest świetnym running backiem. Ostatecznie postawiłbym chyba na tego ostatniego, no bo kto spodziewał się tak dobrego jego występu?
Wojciech Lehmann: Joe Flacco z Baltimore Ravens. To był ten sam Flacco, który w 2012 roku otrzymał nagrodę MVP w meczu o Super Bowl. Dokładność oraz śmiałość podejmowanych decyzji na boisku w meczu z Pittsburgh Steelers mogła naprawdę wywołać uczucie deja vu. Rozgrywający „Kruków” tym meczem raczej nie pokazał się ze strony najlepszego rozgrywającego w lidze, jak to stwierdził trener John Harbaugh, ale na duże słowa uznania jak najbardziej zasłużył.
Karol Potaś: Tony Romo – Świetna druga połowa z Lions to w głównej mierze zasługa absolwenta Eastern Illinois. Po raz kolejny udowodnił, że obecny sezon jest zdecydowanie nowym otwarciem w jego karierze i jeżeli zachowa swoje obecne opanowanie, to Cowboys wcale nie są bez szans w spotkaniu z Packers.
Kuba Kaczmarek: Ten zawodnik wzbudza wiele kontrowersji i dzieli środowisko kibiców futbolu amerykańskiego, jednak mi zaimponował najbardziej – Andrew Luck. Znakomicie poprowadził swoją ofensywę do zdobycia kolejnych punktów, a w jego grze można było zobaczyć ogromne serce i mądrość przy rozegraniu. Chociażby TO zagranie do Moncriefa jest idealnym podsumowanie jego występu.
Najlepsza drużyna:
Dariusz Ankiewicz: Baltimore Ravens. Kto przed tym meczem stawiał ich w gronie faworytów? Na pewno nie wielu, a Ravens znowu pokazali, że w postseason są jakby zupełnie inną drużyną. Zdecydowane i zasłużone zwycięstwo nad Pittsburgh Steelers.
Wojciech Lehmann: Indianapolis Colts. Andrew Luck i spółka w pełnym wymiarze wykorzystali tradycyjną niemoc swoich przeciwników z Cincinnati. Sam Luck wsparty powracającym T.Y. Hiltonem grał doskonałe zawody. Świetnie spisywała się defensywa tego zespołu na czele z linebackerem Jerrellem Freemanem. Kamyczkiem do ogródka jest gra biegowa, ale to kwestia do rozwiązania w związku z kolejną fazą rozgrywek, na udział w której Colts spokojnie zasłużyli.
Karol Potaś: Baltimore Ravens – Wygrali w bardzo dobrym stylu spotkanie, w którym wcale nie byli stawiani jako faworyci. Defensywa niemal w pełni zneutralizowała atuty Big Bena i to moim zdaniem był klucz do zwycięstwa.
Kuba Kaczmarek: Bez wątpienia Baltimore Ravens. Przed spotkaniem przyznam, że byłem nieco sceptyczny co do udziału tej drużyny w PO, a tutaj taka niespodzianka… „Kruki” znakomicie przygotowali się na to spotkanie całkowicie neutralizując atuty Steelers. „Big Ben” nie miał nic do powiedzenia, a O-line jakby zaskoczony postawą defensywy ekipy z Baltimore nie wiedział co począć. Muszę przyznać, że mecz z Patriots może być o wiele ciekawszy niż wygląda to na papierze…
Najlepsze wydarzenie:
Dariusz Ankiewicz: Wyjście zawodników Carolina Panthers po zakończeniu meczu do swoich kibiców. „Pantery” po tym jak zeszły do szatni wróciły na płytę boiska, by razem ze swoimi fanami świętować zwycięstwo w Wild Card z Arizoną Cardinals i awans do Divisional Round. Fajny ukłon w stronę kibiców, którzy nie mieli najłatwiejszego sezonu regularnego.
Wojciech Lehmann: Nowy General Manager w ekipie Washington Redskins. Scot McCloughan powinien wykorzystać lata pracy w Seattle i San Francisco i w dużym stopniu pomóc ekipie z Waszyngtonu w końcu wejść na właściwe tory zarówno aktualnych wyników, jak i rozwoju młodych zawodników. Z jednym i drugim Redskins mają od jakiegoś czasu spore kłopoty. Oby nowy szef swoją pracą wpłynął na poprawę jakości na wielu płaszczyznach tej organizacji.
Karol Potaś: Oficjalne potwierdzenie tego, że James Winston wystartuje w przyszłorocznym drafcie. Absolwent Florida State oprócz Marioty jest głównym kandydatem do pierwszych wyborów, więc jego start jeszcze bardziej wzmacnia emocje przed 30 kwietnia.
Kuba Kaczmarek: Od samego początku powstania tematu o przenosinach Rams do Los Angeles wiernie im w tym kibicuję. Dlatego informacja o planach właściciela Stana Kroenke’a o budowie stadionu w Inglewood pozytywnie mnie zaskoczyła (Inglewood znajduje się ok. 12 mil od Los Angeles).
TOP 3: Na minus
Najgorszy zawodnik:
Dariusz Ankiewicz: Ryan Lindley. Rozgrywający Arizona Cardinals nie może tego meczu zaliczyć do udanych, szczerze mówiąc najlepiej jakby o nim szybko zapomniał tak samo zresztą jak i my.
Wojciech Lehmann: Andy Dalton z Cinncinati Bengals. To już czwarta z rzędu porażka Daltona w pierwszej rundzie play-off w ciągu ostatnich czterech lat. Tyle samo ma na koncie słynny Warren Moon, ale to chyba jedyne racjonalne porównanie Daltona z byłym rozgrywającym Houston Oilers. Dalton znowu zawiódł. Znowu nie potrafił poprowadzić Bengals w głębszą fazę rozgrywek i mało usprawiedliwiający jest fakt, że w meczu z Indianapolis Colts na boisku nie było A.J.’a Greena. Dalton po prostu znów się spalił w meczu o stawkę. W Cincinnati już o tym wiedzą, bo generalny menedżer zespołu dostał już z ”z góry” wskazówkę, by rozejrzeć się za nowym rozgrywającym w najbliższym drafcie.
Karol Potaś: Ryan Lindley – Statystyki 16/28, 1 TD, 2 INT, ale tylko 82 jardy w głównej mierze zdecydowały o tym, że Cardinals w tym sezonie już w grze nie zobaczymy. Nie oczekiwałem od niego wielkich wyników, ale mimo wszystko to co zaprezentował z Panthers było bardzo słabe, szczególnie przy takiej ofensywie jaką miał do dyspozycji.
Kuba Kaczmarek: Normalnie wskazałbym Ryana Lindley’a, jednak chłopak jest na tyle młody i niedoświadczony, że zwyczajnie mi go żal. Wyraźnie się spalił, a stawka meczu go przerosła. Na większe „baty” zasłużył natomiast Andy Dalton. Czwarta z rzędu porażka w postseason tak doświadczonego i tak dobrze opłacanego rozgrywającego w lidze zwyczajnie nie przystoi. W jego grze nie widać serca, walki, zaangażowania, a głupotę i lekkomyślność. O ile mogę zrozumieć słabą grę Lindley’a, to Daltona już niestety nie…
Najgorsza drużyna:
Dariusz Ankiewicz: Arizona Cardinals. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że ta drużyna zasługuje na miano najgorszej w tym tygodniu. Ofensywa nie istniała kompletnie i tylko dzięki niemocy „Panter” z Karoliny, Cardinals byli w grze.
Wojciech Lehmann: Arizona Cardinals. Nic nie pozostało po wrażeniu jakim wielu oczarowała ekipa trenera Bruce’a Ariansa. To jednak nic dziwnego po przejściu takiego zdrowotnego tsunami, jakie nawiedziło ekipę z Arizony. Efekty kontuzji i braku na boisku kluczowych graczy stopniowo dawały się we znaki „kardynałom”. Apogeum przyszło niestety na potyczkę z Carolina Panthers, gdzie zespół trenera Rona Rivery wykorzystał potężne dziury w składzie swoich przeciwników. Dlaczego Cardinals to najgorszy zespół tygodnia? Bo przepuścił do kolejnej fazy teoretycznie jeszcze gorszą ekipę. Panthers nie zasłużyli w tym sezonie na nic więcej niż Wild Card Game, a jednak kłopoty Cardinals znacznie pomogły im dostać się do kolejnej fazy rozgrywek.
Karol Potaś: Detroit Lions – Postawa w drugiej połowie „Lwów” w ofensywie polegająca na utrzymaniu wyniku i „paleniu czasu” to zawsze zła recepta na sukces, szczególnie przy gorszej formie swoich RB. Szkoda, bo w sezonie regularnym swoją postawą – szczególnie w defensywie – bardzo się wyróżniali i mogli być „czarnym koniem” tej części sezonu.
Kuba Kaczmarek: ARIZONA CARDINALS. Piszę to wielkimi literami, bo ta drużyna w sezonie regularnym grała 10 razy lepiej niż z Panthers. Oczywiście jest to spowodowane brakiem Palmera i innych czołowych zawodników, ale nie widziałem w tej drużynie nic z tego świetnego sezonu regularnego. Special teams, defensywa, ofensywa – żadna z tych formacji nie pokazała poziomu, jaki powinno się prezentować w postseason.
Najgorsze wydarzenie:
Dariusz Ankiewicz: Sędziowanie w meczu Detroit Lions vs. Dallas Cowboys. Nie mówię już nawet o tym czy było to DPI, czy go nie było. Ogólnie sędziowie w tym meczu się nie popisali. Tylu błędnych decyzji w meczu na tym szczeblu rozgrywek nie widziałem nigdy, to było po prostu bardzo słabe.
Wojciech Lehmann: Praca sędziów w meczu Detroit Lions z Dallas Cowboys. Jeden wielki cyrk, który wydawał się być mocno opłacany przez Jerry’ego Jonesa. Na temat pracy arbitrów w tym meczu powiedziano już i tak wiele. Dodać tylko należy chyba, że tak klasowa ekipa jaką w tym sezonie są Cowboys takiej pomocy nie powinna potrzebować.
Karol Potaś: Pozostawienie Roba Ryana jako DC w New Orleans Saints, co nie wróży organizacji już teraz wielu sukcesów w przyszłym sezonie. Nie wiem co zdecydowało o tym, iż pozostał na swoim stanowisku, ale jestem pewny, że decyzja jest bardzo rozczarowująca dla fanów drużyny.
Kuba Kaczmarek: Nie mam zamiaru roztrząsać tematu DPI i poziomu sędziowania, bo o tym w ostatnim tygodniu było aż za dużo. Smutną informacją niewątpliwie była ta o pożarze w domu Rona Rivery. Przed nim ciężkie spotkanie z Seattle Seahawks, a tu jeszcze dochodzą do tego kłopoty osobiste…
A jakie jest wasze TOP 3? Zapraszamy do dyskusji, jak również śledzenia naszego profilu na Twitterze i Facebooku!
- Da Bears 1985, czyli jak Grabowscy i ich wąsy podbili USA - 11 maja 2019
- Draft 2017 i Draft Fest w Baltimore - 12 kwietnia 2019
- Od zera do Bohatera - 11 kwietnia 2019
- Problemy techniczne!!! - 1 kwietnia 2019
- NFC North – analiza salary cap - 12 marca 2019
Witam- Stalowcy dali dupy i tyle,czapki z glow przed Krukami. Teraz kibicuje Cowboys-pozdrawiam .