Taki mecz ogląda się tylko raz… Cały sezon regularny przeżywaliśmy z myślą właśnie o tym wydarzeniu – Super Bowl 50. Czy Denver Broncos na spółkę z Carolina Panthers zapewnili nam pojedynek godny pięćdziesięciolecia?
Podświadomie życzyliśmy sobie by emocje mu towarzyszące były na miarę jubileuszu, żeby móc opowiadać o tym swoim synom, córkom i kolejnemu potomstwu. Jakiekolwiek wydarzenie mające obok swojej nazwy okrągłą liczbę zawsze przykuwa uwagę. Jednak dzisiejszej nocy, to nie „byle co”, a święto narodowe dla Amerykanów i wszystkich fanów futbolu amerykańskiego na świecie! Ponad 100 mln widzów za Oceanem i aż strach pomyśleć ilu na pozostałych kontynentach.
Naprzeciwko siebie drużyny, których historia tego sezonu jest tak różna, jak Kopciuszka i Czerwonego Kapturka, a jedyne co ich łączy to fakt, że niewielu – w połowie sezonu zasadniczego – stawiało na nich jako finalistów ligi NFL. Czy faktycznie mamy do czynienia z dwoma najlepszymi zespołami całej ligi? Gdyby mocno zagłębić się w różne czynniki i aspekty tej rzeczy, to można by powątpiewać, jednak to nie liczby, a zawodnicy tworzą historię i to właśnie do nich należy zadanie, żebyśmy ten mecz mogli wspominać przez kolejne 50 lat.
Już pierwsze minuty utwierdziły wszystkich kibiców i ekspertów w przekonaniu, że to nie będzie łatwy mecz dla obu ekip. Spokój i rutyna po stronie Manninga, a z drugiej zadziorność i agresywność defensywy z Caroliny. Dobra gra Peytona wyraźnie uspokoiła również resztę drużyny, bo dawno nie oglądaliśmy tak dobrego drive’u z ich strony. Dobre bloki po stronie linii ofensywnej, która pozwalała przebijać się swojemu biegaczowi, jak również idealnie przeczytane i zneutralizowane blitze szykowane przez Panthers, dzięki czemu piłki trafiały prosto w ręce skrzydłowych. To pozwoliło na zdobycie pierwszych punktów, które skutecznym kopem na bramkę zaliczył Brandon McManus.
SuperCam wyszedł na boisko jak prawdziwy superbohater uzbrojony w sześciu liniowych, którzy mieli zapobiec fenomenalnej grze linii defensywnej przeciwnika. To jednak na niewiele się zdało, bo Newton nie potrafił wstrzelić się w swoich kolegów, a gdy już mu to wyszło, to naprzeciw wyszli sędziowie… Który to już raz w tym sezonie, chciało by się rzec, ale przecież czym byłoby Super Bowl bez kontrowersji? Przed ogłoszoną decyzją dałbym sobie rękę uciąć, że Jerricho Cotchery miał kontrolę nad piłką jeszcze przed zetknięciem z ziemią, podobnie jak Ron Riviera, który zakwestionował tę decyzję. Niestety, sędziowie okazali się nieubłagani, a jak się później okazało była to jedna z tych decyzji, o których po meczu będziemy mówić „a co by było gdyby…”.
Tak się dziwicie błędami sędziów jakbyście nie oglądali meczów w tym sezonie. Po prostu trzymają poziom. #NFLpl
— Tomek Zegarek (@tomer177) February 8, 2016
Ten, który niemal w pojedynkę ograł Patriots w Championship Game dziś znów upolował kolejnego rozgrywającego i to nie byle jakiego, bo samego SuperCama. Sack okazał się na tyle skuteczny, że Newton wypuścił piłkę z rąk, dzięki czemu ta dosłownie do kulała się do end zone, gdzie dopadł ją Malik Jackson i w tak kuriozalnej sytuacji oglądaliśmy pierwsze przyłożenie w tym meczu! Tym samym ekipa z Denver potwierdziła, że może i nie ma genialnej ofensywy, ale defensywę już jak najbardziej. – Jeśli zanotujemy w tym meczu trzy przechwyty, to wygramy ten mecz – mówił na konferencji prasowej koordynator defensywy Broncos, Wade Phillips. Czyżby te słowa okazały się prorocze? Grający w roli gospodarza objęli dziesięciopunktowe prowadzenie i co jeszcze bardziej zadziwiające – Panthers, po raz pierwszy w tym sezonie, notowali ujemną liczbę zdobytych jardów (-6).
Na całe szczęście pod koniec pierwszej połowy kibiców obudził Luke Kuechly, którego nie upilnowała linia ofensywna i ten przebił się przez nią jak przez masło i zanotował soczystego sacka na starszym z braci Manningów. To od razu pobudziło cały sideline Panthers, a nawet Jonathan Stewart wrócił po domniemanej kontuzji. Nie mniej wyniku spotkania to nie zmieniło, a pierwszą kwartę można spokojnie zapisać po stronie Broncos, a raczej ich defensywy, choć ofensywa i tak grała najlepsze zawody ze wszystkich meczów w postseason.
W drugiej kwarcie Newton wreszcie zaczął biegać i już pierwsza próba (scramble na lewą stronę) pozwoliła na zdobycie pierwszej próby, podobnie zresztą jak chwilę później. To pobudziło nieco ofensywę gości, bo i nawet Greg Olsen wreszcie złapał podanie, a cała formacja znalazła się na jard przed polem punktowym. W tym momencie to nie miało prawa zakończyć się inaczej, aniżeli wystrzeleniem w powietrze Jonathana Stewarta nad najlepszym front seven w lidze, tym samym zostając autorem pierwszych punktów swojej drużyny.
W kolejnej fazie meczu oglądaliśmy więcej błędów, aniżeli mądrzejszych i pięknych dla oka zagrań. Kony Ealy zanotował kolejnego sacka na Peytonie, Ron Rivera stracił swój ostatni challenge, a Aqib Talib popisał się bezmyślną karą prawie łamiąc kark swojemu przeciwnikowi. Kibiców obudził dopiero Jordan Norwood, który wpierw doprowadził wszystkich do nie małego zdziwienia, gdy złapał piłkę po puntcie i urwał się spod otaczających go wokół zawodników Panthers i pobiegł na 64 jardy zostawiając ofensywie piłkę na 14 jardzie połowy Panthers. O czym myśleli zawodnicy z Charlotte? Na pewno nie o tym co powinni byli zrobić… Przyłożenie wydawało się na wyciągnięcie ręki, ale dobre zatrzymanie biegu przez Jareda Allena i flaga przeciwko ofensywie pozwoliła jedynie na kop na bramkę przez Brandona McManusa, który zdobył swoje drugie trzy punkty w tym meczu. Z jednej strony ważne punkty, ale z drugiej rozczarowujące, szczególnie, po tak dobrym biegu Norwooda, który w tym meczu był prawdziwym rarytasem.
Czego nie udało się ofensywie, to próbowała nadrobić defensywa, która już po chwili myślała, że wyrwała piłkę z rąk Newtona, lecz ten zdążył upaść na ziemię i tym razem Broncos musieli obejść się smakiem. Co się odwlecze to nie uciecze i już w następnym zagraniu piłkę zgubił Mike Tolbert, którą wybił Darian Stewart. Czemu to takie ważne? Wade Phillips miał teraz dwa z trzech przechwytów, które – w jego mniemaniu – potrzebował do wygrania meczu…
Odpowiedź ekipy Rona Rivery była natychmiastowa i to w jeszcze lepszym wydaniu, gdyż po interception Kony Ealy (chłopak wyrastał na większa gwiazdę niż Josh Norman, czy sam Luke Kuechly), który nie pomylił się w kryciu swojej strefy i wyszedł naprzeciw podania prof. Manninga. Dla defensora Caroliny było to o tyle wyjątkowe wydarzenie, gdyż był to jego pierwszy przechwyt w karierze!
Kony Ealy delivers the best catch of #SB50…so far.#KeepPoundinghttps://t.co/cdWDYjX82N
— NFL Network (@nflnetwork) February 8, 2016
Do końca drugiej kwarty nie uświadczyliśmy już żadnych punktów, co tylko potwierdza, że główną rolę w tym meczu odgrywały obie defensywy. Po zdobyciu przyłożenia przez Panthers ich drive’y układały się według schematu punt-fumble-punt, co musiało porządnie sfrustrować zawodników. Jeszcze przed przerwą przy 3rd&12 Newton popisał się 24 jardowym podaniem i próbował szczęścia w ostatnich sekundach, lecz DeMarcus Ware postanowił dać mu coś do zrozumienia powalając go na ziemię i odzierając tym samym z nadziei na jakiekolwiek punkty.
Na Halftime Show mogliśmy szykować się z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony genialna gra defensywy Broncos, ale z drugiej nieco rozczarowująca gra Panthers, którzy pierwszy raz w tym sezonie zderzyli się niemal ze ścianą i chyba w tylko jednym drivie wyglądali jak Oni. Wade Phillips w fantastyczny sposób rozpracował ofensywne zagrywki Cama Newtona i ten na niewiele mógł sobie w pierwszej połowie pozwolić. Punkty zdobywane głównie przez błędy i niefrasobliwość nie mogły zaspokoić oczekiwań kibiców.
Początek drugiej połowy nie zmienił zbyt wiele po odczuciach z pierwszej części spotkania. Co prawda Newton popisał się efektownym rzutem do Jerricho Cotchery’ego, ale jedyne co udało się z tego osiągnąć to próba field-goala (podanie ostatecznie nie zostało złapane), która skończyła się na słupku bramki… Jak nie idzie, to nie idzie…
Najgorsze show od lat #nflpl pic.twitter.com/AhTXT4Q3l7
— Tysiak maly (@Tysiu89) February 8, 2016
Broncos w ekstazie, gdyż po błędach w defensywie uciekli spod topora i nadal trzymali rywali z dala od swojego pola punktowego. Co więcej Manning nagle stał się nieco bardziej agresywny w swoich działaniach, co poskutkowało dwoma efektownymi rzutami do Emmanuela Sandersa, lecz tu również formacja defensywna spełniła swoje zadanie (pomimo prób eksploatowania Roberta McClaina, czy Cortlanda Finnegana) i Broncos cieszyli się jedynie z trzech punktów, choć do euforii wciąż było daleko.
Kiedy powoli traciliśmy wiarę w korpus skrzydłowych Caroliny, wtem Philly Brown nareszcie pomógł swojemu rozgrywającemu łapiąc piłkę na odległość 42 jardów, co pozwoliło wierzyć w nawiązanie walki z ekipą Gary’ego Kubiaka. Wiara jednak czasem jest nieadekwatna do rzeczywistości, bo chwilę później piłka rzucona przez SuperCama wylądowała w rękach T.J. Warda, która co prawda wyleciała mu jeszcze z rąk, ale Broncos na szczęście ją odzyskali i powoli szczęście przeradzało się w euforię, bo to przecież już trzeci turnover w tym meczu (mam nadzieję, że pamiętacie słowa Phillipsa?)!
Czwartą kwartę zaczynaliśmy z wynikiem 16:7 dla Denver Broncos i wypełnionym proroctwem, choć plan ofensywny tej drużyny raczej brzmiał bardziej: „nie musimy robić zbyt wiele, dajmy wygrać mecz defensywie”, aniżeli „punktujemy Panowie, punktujemy!”. Jedynie 174 jardy w tym 7 pierwszych prób – to nie są statystyki przegrywającej drużyny, a właśnie prowadzącej. Niemożliwe? A jednak! Daleko temu spotkaniu do rangi klasyka, a kibice raczej z mieszanymi uczuciami odnosili się do tego spotkania, mówiąc: „To bardziej przypomina mi mecz Titans – Jaguars z trzeciego tygodnia rozgrywek.” Nie ma co się dziwić, bo powody do takowego myślenia są: zero przyłożeń ze strony ofensywy, 14 przewinień, ale została jeszcze jedna kwarta…
Ted Ginn Jr. wciąż nie potrafił złapać skutecznie podania (choć przyczajeni za jego plecami defensywni zawodnicy na pewno nie pomagali), co znów oddalało nas od przyłożenia – a przecież jeszcze żadna drużyna w Super Bowl nie wygrała bez TD w ofensywie! – a musieliśmy się pocieszyć jedynie kopnięciem na bramkę. Jedyne co pocieszało, to fakt, że aktualnie wynik zmalał nam do tylko jednego posiadania (10-16)…
Po wielu akcjach posuchy i kolejnych puntach, które bardziej nas zanudzały, aniżeli trzymały w napięciu nagle stało się coś mało spodziewanego, choć idealnie charakteryzujące całe spotkanie. Von Miller znów zapolował na Newtona wyrywając mu piłkę z rąk, która zrobiła ekipie z Charlotte jeszcze większego psikusa lądując na kilka jardów przed end zone, co skrzętnie wykorzystali gospodarze. Von Miller – alfa i omega tego meczu.
Nad czym się Newton zastanawiał zamiast zanurkować po tę piłkę??? #NFLpl
— NFLBlog.pl (@NFLBlogpl) February 8, 2016
Choć Peyton Manning z początku wykonał jeden ze swoich najgorszych rzutów, to Josh Norman został przyłapany na przytrzymywaniu Demaryiusa Thomasa i to dało Broncos dodatkową pierwszą próbę i jard przed polem punktowym. Tak.. W końcu oglądaliśmy TD po stronie formacji ofensywnej, choć i tak z powtórki, bo piłka znajdowała się pod tłumem zawodników ledwo lądując w end zone. Dla dobicia przeciwnika zespół z Miasta na Wysokości Mili zagrał 2-pt conversion, które okazało się skuteczne i w jednej chwili pozbawiło popularnych #KeepPounding nadziei na tytuł.
Nie był to wielki mecz i zapewne nie utkwi nam w pamięci tak bardzo, jak zeszłoroczny. Nie mniej trzeba docenić kunszt Denver Broncos, którzy przechodzili przez prawdziwe doliny formy w tym sezonie. Peyton Manning zaliczył swój najgorszy występ w karierze, a mimo to, na późniejszym etapie zdobył swój drugi pierścień w karierze, który niewątpliwie mu się należy. Czy to koniec jego występów w lidze NFL? Oficjalnie takiej informacji nie ma, ale niewielu wierzy w jego powrót. Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść, a ta jest najlepszą do tego by to zrobić.
MVP meczu: LB Von Miller
Bez wątpienia najjaśniejsza postać dzisiejszej nocy. Dominował przez całe spotkanie nie dając wytchnienia swojemu rywalowi i był autorem dwóch najważniejszych akcji, po których jego drużyna zdobyła przyłożenia. Sześć zatrzymań, 2,5 sacka i 2 fumble – tak właśnie gra MVP najważniejszego meczu sezonu NFL.
Statystyki spotkania:
Carolina Panthers 10 – 24 Denver Broncos | Panthers | Broncos |
Pierwsze próby |
21 | 11 |
Biegi | 8 | 4 |
Podania | 10 | 5 |
Przewinienia | 3 | 2 |
Skuteczność 3rd Down |
3-15, 20% | 1-14, 7% |
Skuteczność 4th down |
0-0, -% | 0-0, -% |
Skuteczność Red-Zone |
1-2, 50% | 1-4, 25% |
Skut. Goal-To-Go |
1-1, 100% | 1-1, 100% |
Zdobyte jardy |
315 | 194 |
Ilość zagrań | 75 | 56 |
Jardy/zagranie | 4.2 | 3.5 |
Jardy zdobyte biegiem |
118 | 90 |
Ilość biegów | 27 | 28 |
Jardy/Próba | 4.4 | 3.2 |
TD zdobyte biegiem | 1 | 1 |
Jardy zdobyte górą |
197 | 104 |
Comp-Att-Int | 18-41-1 | 13-23-1 |
Yards/Attempt | 4.1 | 3.7 |
Passing TDs | 0 | 0 |
Sack-Yds | 7-68 | 5-37 |
Jardy po akcjach powrotnych |
63 | 100 |
Punt Returns-Yards | 3-2 | 1-61 |
Punt Return TDs | 0 | 0 |
Kick Returns-Yards | 2-42 | 2-42 |
Kick Return TDs | 0 | 0 |
Int Returns-Yards | 1-19 | 1–3 |
Int Return TDs | 0 | 0 |
Punts-Średnia | 7-45.0 | 8-45.9 |
Przewnienia – Jardy | 12-102 | 6-51 |
Fumbles stracone | 4-3 | 3-1 |
Own-Recover-Yards | 1-0 | 2-0 |
Own-Recover TDs | 0 | 0 |
Opp-Recover-Yards | 1-0 | 3-5 |
Opp-Recover TDs | 0 | 1 |
Field Goals | 1-2, 50% | 3-3, 100% |
Extra Points | 1-1, 100% | 1-1, 100% |
Two Point Conversions | 0-0, -% | 1-1, 100% |
Safeties | 0 | 0 |
Czas posiadania piłki |
32:47 | 27:13 |
- Super Bowl LIII: Historia pewnej znajomości… - 1 lutego 2019
- Super Bowl LII: U.S. Bank Stadium, czyli architektoniczna perełka - 30 stycznia 2018
- NFL 2017: Niewzruszone pożegnanie z Thursday Night Football - 14 grudnia 2017
- NFL 2017: Cowboys jakich znamy i pamiętamy - 1 grudnia 2017
- NFL 2017: Eagles nadal na czele, hit kolejki spełnił oczekiwania - 29 listopada 2017
No niestety często tak bywa, że ten najważniejszy mecz, niezależnie od dyscypliny i rozgrywek, nie jest tym najlepszym. Tak też było tym razem. Co jednak warto podkreślić, to fantastyczna gra defensywy Broncos i zupełnie bezbarwny występ obu QB. Peyton ma swój drugi pierścień i nie pozostaje mu już nic innego, niż zejść ze sceny niepokonanym.
Peyton pocichutku, bez fajerwerków, po prostu robił swoje. Zasłużona wygrana Broncos. Pantery nic nie grały. Widać było brak doświadczenia.
Ten mecz można streścić jednym słowem: Obrona. Obrona Broncos, która z młodych gniewnych panter zrobiła bezbronne kiciusie. Nie ma jednak tego złego co na dobre by nie wyszło i Panthers nadal są głównym kandydatem do tego aby za rok ponownie zawitać w Super Bowl tyle, że tym razem już z większym doświadczeniem. Jeśli chodzi o Broncos to Peyton (choć w poprzednich jego SB typowałem przeciw niemu) zasłużył aby odejść w glorii chwały z pierścieniem na palcu i choć może ciut bardziej byłem za Panterami to cieszę się, że tak się stało. Będzie brakować Szeryfa w lidze.
PS: mówiłem, że Broncos zmiana koszulek pomoże? Mówiłem. 😛
Panthers powinni odpowiedzieć na zmianę koszulek przez Broncos i zagrać na czarno 🙂
SUPERCam był super aż do najważniejszego spotkania w lidze gdzie…zgasł jak świeczka. Nie przepadam za Broncos ale def. tej ekipy po prostu zmiotła super gwiazdkę Newtona (przyłożenie) trzymałem kciuki za Pantery jako fan Patriots… ehhh faktycznie może przez te nieszczęsne koszulki…
Po tym meczu jako fan Patriots czuję się żle, bo widzę że Brady mógł mieć swój 5 tytuł. Poza tym to nasłabszy SB jaki przyszło mi oglądać.
dokładnie tak szkoda TB faktycznie szansa na piąty pierścień była spora..
Pingback: viagra for sale
Pingback: horse game
Pingback: DMPK metabolism studies
Pingback: instalação informática
Pingback: anchor
Pingback: Teen Chat
Pingback: HappierCitizens
Pingback: 沒工作借錢
Pingback: Share Movies
Pingback: custom moving cleaning service
Pingback: perfect money hosting
Pingback: weber state university apartments for rent
Pingback: International Mover
Pingback: activejobs.ie
Pingback: unicc cm
Pingback: randteam.fogbugz.com
Pingback: New Pokies & the best offers for online casinos in NZ
Pingback: Groton
Pingback: Gvk Biosciences
Pingback: electronic purchase order
Pingback: Digital Marketing Offshoring