NFL 2017: Cowboys jakich znamy i pamiętamy

Ten mecz miał być kolejną stypą drużyn, które mają iluzoryczne szanse na awans do fazy playoffs. Tymczasem zobaczyliśmy starych, dobrych Dallas Cowboys, którzy nie dali najmniejszych szans przyjezdnym z Waszyngtonu.

Obie drużyny potrzebowały tego zwycięstwa jak powietrza, aby w dalszym ciągu mydlić oczy swoim kibicom nadziejami na awans do postseason. Od momentu zawieszenia Ezekiela Elliotta, Cowboys wyglądają jak najgorsza drużyna w całej stawce, choć ich bilans wcale tego nie odzwierciedla. Przez ich kłopoty spowodowane słabą grą na niemal każdej pozycji prawie nikt nie stawiał ich w roli faworytów dzisiejszego starcia. Tym czasem, Dez Bryant zapisał się na kolejnych kartach historii, Dak Prescott uniknął kontuzji i przechwytów, a Alfred Morris przypomniał sobie stare, dobre czasy. Najważniejszy jest jednak jeden, prosty fakt – odnieśli wysokie zwycięstwo w momencie, kiedy tego najbardziej potrzebowali.

869147370.jpg.0

Fakt, że Cowboys byli w stanie zdobyć 38 punktów, zakrawa o nie mały cud, ponieważ przez większą część pierwszej połowy nie byli w stanie złapać regularności w swoich atakach. Dopiero w ostatniej serii ofensywnej pierwszej kwarty zdobyli pierwszą próbę, a na przestrzeni całych 30 minut zdobyli zaledwie 103 jardy. Ostatecznie, całe spotkanie zakończyli z 275 na koncie, dzięki czemu stali się pierwszą drużyną od 2013 roku, która zdobyła 38 punktów przy takiej zdobyczy terenu przeciwnika. Powodem, dla którego tak nagle przywrócili do życia tablicę wyników, były głównie błędy gości, którzy pozostawili zbyt dużo miejsca na boisku.

Jedna z najefektowniejszych akcji wieczoru, to bezsprzecznie 13-jardowa akcja przyłożeniowa Deza Bryanta po podaniu Prescotta na początku ostatniej odsłony meczu.

Akcja ważna nie tylko przez wzgląd na powiększenie prowadzenia gospodarzy 24-7, ale nowy rekord Bryanta. To było jego 72 podanie na przyłożenie, dzięki czemu stał się samodzielnym liderem w historii swojej drużyny, wyprzedzając Boba Hayesa. Ponadto, przerwało jego zatrważającą serię sześciu kolejnych tygodni bez punktów.

Chociaż ofensywa Cowboys nie potrafiła utrzymać optymalnego poziomu przez cały okres trwania spotkania, to nie zwróciła na siebie większej uwagi. Efektowne i efektywne akcje potrafiły generować również pozostałe jednostki. Formacja specjalna popisała się odzyskaniem posiadania po wykonanym przez siebie wcześniej puncie, a debiutant Ryan Switzer popisał się 83-jardową akcją powrotną na przyłożenie.

Sympatycy zespołu z Dallas zapewne teraz żałują, że mogą zagrać z Redskins tylko dwa razy w sezonie, bo gdyby mieli się z nimi spotykać co tydzień, to najprawdopodobniej byliby niepokonani. Dzisiejsze zwycięstwo przypada zaledwie pięć tygodni po ich pierwszym (33:19). Tak jakby podczas tych spotkań piłka i murawa kleiły się do nich jak magnes. Łącznie z czterema odzyskanymi posiadaniami dzisiejszej nocy, w tych zaledwie dwóch starciach dokonali tego siedmiokrotnie. Jest to o tyle imponująca liczba, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w 10 pozostałych ta sztuka udała im się tylko dziewięć razy.

Zero ochrony

Po tygodniach utrzymywania się w ryzach, pomimo coraz większej liczby kontuzji, linia ofensywna z Waszyngtonu ostatecznie się rozpadła. Nawet powrót Trenta Williamsa na lewą krawędź formacji (tydzień temu odpoczywał ze względu na uraz kolana) nie poprawił komfortu Kirka Cousinsa, który nie mógł liczyć na czystą kieszeń i został solidnie poobijany przez defensorów. Nie zdziwię się, jeśli po tym meczu Williams niedługo wyląduje na liście kontuzjowanych zawodników, bo nie był to pożądany powrót dla ledwo wyleczonego kolana… Na domiar złego, prawy tackle Morgan Moses zszedł z boiska z kontuzją prawego kolana. Zastąpić go próbował Ty Nsekhe, ale nie pomagał ani na pozycji Mosesa ani swojej nominalnej (LG). Siła napędowa gospodarzy całkowicie zdominowała środek.

Najlepsza akcja Kirka Cousinsa, 33-jardowe podanie do Crowdera, miała miejsce w momencie ucieczki przed chmarą zawodników w biało-niebieskich strojach, co mogło przypomnieć wyczyny Russella Wilsona przed tygodniami.

Takich improwizacji rozgrywającego Czerwonoskórych było znacznie więcej, co tylko pokazało jego dodatkowe umiejętności i myślę, że niekorzystny wynik wcale nie wpłynął na jego wartość. Zmiany może odczuć jedynie na swoim ciele, które dzisiaj zmieni swój kolor na czarno-niebieskie barwy.

Zero wymówek

W poprzednich trzech tygodniach Kowboje nie mogli znaleźć strefy końcowej, nawet jeśli stanęli na linii jednego jarda bez Ezekiela Elliotta. Goście potrzebowali po prostu uniknąć strat piłek i pilnować akcji skupionych wgłąb pola przeciwko zespołowi, który i tak nie był w stanie ich wygenerować. Wówczas prawdopodobnie mogliby utrzymać Dallas poniżej 10 punktów. Cóż…

Już na początku meczu, będąc blisko czerwonej strefy podanie Cousinsa zostało przechwycone przez Jeffa Heatha, po tym jak piłka odbiła się od palców Jamisona Crowdera. W pierwszym meczu katem okazał się Elliott, który wybiegał 150 jardów i rozprawił się z nimi niemal w pojedynkę. Tym razem po nocach śnić im się będzie Alfred Morris, który mecz zakończył z 127 jardami i 1 przyłożeniem na swoim koncie, biegając 27 razy za świetnie spisującą się linią ofensywną. Pomógł szczególnie w zbijaniu czasu z zegara w drugiej połowie oraz w momencie kontuzji Prescotta, która ostatecznie okazała się nie groźna, choć jego ręka nie wyglądała najlepiej…

Nie ma takiej drużyny na świecie, która potrafiłaby wygrać w momencie kiedy cztery razy traci posiadanie oraz nie potrafi zatrzymać biegów. Washington Redskins nie są wyjątkiem, zwłaszcza w tej zżytej wersji, wybrakowanej jakościowo w każdym miejscu.

Skuteczne korekty defensywne gospodarzy

Po tym jak formacja obronna w ostatnich tygodniach została bezlitośnie pokrojona i przemielona przez przeciwników, wreszcie musiał przyjść czas choćby najmniejszej poprawy. Tak też się stało. Choć linia defensywna i linebackerzy pozostali w tym samym składzie, druga linia przeszła małą metamorfozę. Jedną z korekt był wydłużony czas gry dla drugoroczniaka, Kavona Fraziera (safety), który rozegrał swój najlepszy mecz w karierze, wnosząc do formacji większą fizyczność której zdecydowanie brakowało. Dallas wykonało świetną robotę ograniczając ekspozycję Fraziera w kryciu, pozwalając mu grać częściej w dolnej strefie boiska przeciwko akcjom biegowym. Był szybki w swoich odczytach i nie raz tłumił zapędy biegaczy, którzy już „witali się z gąską” po przejściu przez linię wznowienia akcji.

Poza zwiększonym czasem gry Fraziera, Chidobe Awuzie (CB) zastąpił Anthony’ego Browna na lewej stronie boiska. Debiutant potrzebował zaledwie jednej kwarty, aby udowodnić, że jest więcej wart niż jego kolega. Wykonał świetną robotę polegającą na odpowiednim pozycjonowaniu ciała i graniu w powietrzu, wykazując imponującą koncentrację i kontrolę nad ciałem, przecinając dużo kluczowych piłek.

Co ciekawe, to nie koniec, ponieważ sztab trenerski przeniósł również Xaviera Woodsa (S) do pozycji slotu – rola, którą odgrywał na początku sezonu, kiedy Dallas byli nękani przez kontuzje – choć bardziej sporadycznie. Rezultaty były mieszane, ponieważ Woods nie dysponuje odpowiednią szybkością, by trzymać się blisko rywala z tej pozycji. Mimo wszystko wrócił do normy, gdy grał na swojej nominalnej pozycji.

Oprócz tego, po raz pierwszy w tym sezonie, defensive backs wyglądali na szybkich, fizycznych i inteligentnych przy ustawieniu w Cover 2 w czerwonej strefie przed własną strefą punktową.

Skoro mowa o obronie, to nie sposób nie wspomnieć o DeMarcusie Lawrence, który był prawdziwym factorem X dla swojej formacji. Jego praca rąk działa na pozaziemskim poziomie, co pozwala mu na regularne przebijanie się przez przeciwników bez żadnego wysiłku. Dodajmy do tego kontrolę ciała, pracę nóg i świetne ustawienie/wyjście z pozycji, co już na starcie daje mu przewagę. Minionej nocy sackował Cousinsa czterokrotnie, a jego najlepsza akcja zakończyła się odzyskaniem piłki.

Wraz z narastaniem dyskursu publicznego, sztab szkoleniowy Cowboys musiał dokonać korekty z obawy przed utratą pracy na koniec sezonu i jak na razie to zadziałało. Czy tak będzie w kolejnych spotkaniach?

Z linią ofensywną wszystko w porządku

Czego nie zrobiono z linią ofensywną Cowboys w tym sezonie. Po ogłoszeniu, że jest najbardziej dominującą jednostką w NFL, walczyła o to, by w tym sezonie była tylko „dobra”. Oczywiście, swój udział w tym miały panoszące się kontuzje. Jednakże tej nocy, cała piątka nie miała sobie równych i wspięła się na szczyty swoich możliwości.

Najbardziej wyróżniającą się postacią był Tyron Smith, który całą noc kładł na ziemię swoich rywali, a przy tym wyglądał jakby nie specjalnie się zmęczył. La’el Collins pokazał się z równie dobrej strony, stawiając czoła jednemu z najbardziej niedocenianych obrońców w NFL, Ryanie Kerrigan’owi, konsekwentnie przez cały czas. Świetnie wychodził z pozycji, pewnie trzymał ręce na przeciwniku jakby były wykonane ze stali, grał jak w transie.

Podczas gdy Cowboys dysponowali pewnymi punktami na krawędziach, to jeszcze bardziej imponująco wyglądali wewnątrz. Jonathan Cooper, Travis Frederick i Zack Martin byli klasą samą dla siebie tworząc ogromne luki dla swojego biegacza.

Czwartkowa noc była najlepszym przykładem tego, że kiedy linia ofensywna Kowbojów jest zdrowa, wciąż może być najbardziej dominującą jednostką w lidze.

Washington Redskins – Dallas Cowboys 14:38 (0:0; 7:17; 0:0; 7:21)

Kuba Kaczmarek

About Kuba Kaczmarek

Z futbolem amerykańskim związany od 2006 roku. Redaktor NFL24 od 2013 roku, a od 2014 redaktor naczelny portalu. Kibicuje New England Patriots, jak również ma sympatię do St. Louis Rams. Zawodnik poznańskiego klubu futbolu amerykańskiego - Patriotów Poznań oraz redaktor portalu PiłkarskaPrawda.pl. Miłośnik wszelakich sportów.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *