Week 4 w National Football League przyniósł nam wiele ciekawych rozstrzygnięć. Philbin żegna się z robotą w Miami, Packers trochę zlekceważyli Niners, kickerom ktoś rozkalibrował celowniki, a Drew Brees wraca po tygodniu i od razu daje zwycięstwo Świętym.
Międzynarodowy nokaut
To była niesamowita sportowa niedziela na wyspach. Arsenal wygrał z Manchesterem Utd 3:0, trwa Puchar Świata w Rugby, a na Wembley odbyło się pierwsze z trzech spotkań w ramach NFL International Series. Spotkanie, które przed sezonem mogło wydawać się świetną okazją na promocję NFL, ze względu na wieloletnią rywalizację pomiędzy Delfinami a Odzutowcami. Jednak im dłużej trwał sezon 2015, tym bardziej upewnialiśmy się że z Dolphins nic nie będzie i kolejne Internarnational Series może stać się „one man show”.
Tak rzeczywiście było wczoraj na Wembley, a człowiekiem, wokół którego wszystko się kręciło był Chris Ivory. 166 jardów i przyłożenie mówią same za siebie, a jeśli do tego dołączymy materiał wideo jak robi w balona „największą gwiazdę” defensywy Dolphins mamy pełen obraz wczorajszego meczu:
Poza tym mogła się podobać gra Ryana Fitzpatricka. Pomimo rzuconego przechwytu (który trochę śmierdział DPI) i tak prezentował się kilka razy lepiej od swojego vis-à-vis. Tannehill zagrał kolejne koszmarne spotkanie, ale ja bym jego w żaden sposób nie obwiniał za niepowodzenia ekipy z Miami. Winę ponosił Joe Philbin i decyzja o jego zwolnieniu jest w pełni usprawiedliwiona, choć w mojej opinii Dolphins powinni to zrobić wcześniej. Człowiek kompletnie bez pomysłu na zespół, bez krzty charyzmy, powinien być wylany zaraz po aferze z udziałem Richiego Incognito. Potencjalnymi kandydatami do stołka HC w Miami są tacy szkoleniowcy jak Hue Jackson, Kris Richard, Josh McDaniels, Jim Schwartz czy Kevin Sumlin, jednak najprawdopodobniej tymczasowym szkoleniowcem będzie dotychczasowy trener tight endów, Dan Campbell.
Jets wygrali 27:14. Wynik może być trochę mylący, ale Jets pierwsze przyłożenie stracili na własne życzenie, dwa razy pod rząd łapiąc DPI. Ogólnie rzecz biorąc, spotkanie to nie było dobrą reklamą NFL na wyspach. Być może dlatego NFL następne International Series rozegra w Meksyku. Tylko błagamy, niech to będzie wreszcie jakieś dobre spotkanie.
Taka średnia ta promocja NFL w Europie jak na razie. Może by tak Packers? #NFLpl
— NFLBlog.pl (@NFLBlogpl) październik 4, 2015
„Bitwa” na Levi’s Stadium. Spotkanie o 22.25 – polskiego czasu – pomiędzy San Francisco 49ers, a Green Bay Packers zapowiadało się jako najmniej wyrównane z zestawu rozpoczynających się o tej godzinie. Gospodarze po ostatnim blamażu z Arizona Cardinals chcieli udowodnić jednak sobie i kibicom swoją wartość i charakter. Czy udało im się „odzyskać twarz” oraz jak długą podróż do Santa Clara znieśli przyjezdni, którzy – jak do tej pory – przez sezon przechodzili jak „burza”, przekonaliśmy się po 60 minutach.
Od początku spotkania było widać, że linia defensywna 49ers będzie decydować o tym jak długo gospodarze pozostaną w meczu. W pierwszej połowie QB Aaron Rodgers nie miał zbyt wiele czasu na rzuty, a linia ofensywna „serowych” nie potrafiła wypracować „okna” dla RB Lacy’ego. W normalnych okolicznościach nie byłby to wielki problem dla wychowanka Alabamy – przez jego wielką siłę – ale przy nie do końca wyleczonym urazie, widać było, że to może nie być jego dzień. Warte podkreślenia jest, że mimo problemów był dwukrotnie niezawodny przy sytuacji 4&1. Co do gospodarzy to QB Colin Kaepernick grał „klasycznie” dla siebie, czyli jakby był jeszcze w NCAA. Niewiele rzucał, za to często biegał, przez co kilkukrotnie udawało mu się „urywać” i zdobywać pierwsze próby. Gospodarze nie zapisali na swoim koncie po 30 minutach przyłożenia, ale wydawało się, że wszystko jest na dobrej ku temu drodze i jest to tylko kwestią czasu. W drugiej połowie sytuacja zaczynała coraz bardziej przechylać się na stronę „serowych”. Linia ofensywna – po otrzymaniu wskazówek od trenera w przerwie – zaczęła produkować ścieżki dla RB Lacy’ego oraz FB Kuhna. Dostosowała się do tego defensywa Packers i „wyrok” dla drużyny trenera Jima Tomsuli zbliżał się coraz bardziej do ostatecznego wykonania. Colin co prawda dalej biegał w swoją ulubioną lewą stronę, ale to nie przynosiło większego efektu w ilości zdobywanych punktów, za to przy okazji „nadziewał się” na wiele sacków. Drużyna gospodarzy coraz bardziej opadała z sił i ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 17 – 3 dla Packers. Jakie wnioski można wyciągnąć po tym spotkaniu? Goście ze stanu Wisconsin – mam wrażenie – zlekceważyli w pierwszej połowie gospodarzy przez co można było wysnuć mylną opinię, że to było wyrównane spotkanie. Po przerwie świetną partię rozegrał „żelazny” Eddie Lacy, co może tylko oznaczać, że gdy do końca zejdzie mu opuchlizna z kostki, to będzie jeszcze mocniejszy. Co do drużyny 49ers, niestety nie widzę tego, by mieli zacząć wygrywać z drużynami o sile Packers. Powodem jest niski potencjał ofensywny jaki obecnie prezentuje cała formacja oraz – przede wszystkim – przewidywalny rozgrywający. Iskierką nadziei dla ich kibiców może być jednak postawa w defensywie, dzięki której ze słabszymi przeciwnikami mogą – w pewnych okolicznościach – nawiązać walkę o końcowe zwycięstwo.
Sunday Night Football Jeszcze przed sezonem, o pojedynku Saints z Cowboys, mówilibyśmy jak o hicie kolejki, a tymczasem kontuzje w obu ekipach nieco pokrzyżowały wszystkie plany. Goście zostali pozbawieni dwóch kluczowych zawodników – Tony’ego Romo i Deza Bryanta – oraz dwóch równie ważnych graczy w postaci Seana Lee (wstrząs), czy Lance’a Dunbara (kolano). Natomiast w ekipie gospodarzy po kontuzji wracał Drew Brees, na którego grę trzeba było patrzeć z przymrużeniem oka. Jak się później okazało, nie było to wcale konieczne. Samo spotkanie było niezwykle wyrównane i zacięte, gdyż obie drużyny, jakby po sobie papugowały, zdobywały przyłożenie za przyłożenie, field-goal za field-goal. Ostatecznie doprowadziło nas to do dogrywki. Nieco szczęśliwej, bo – jak to nas w tej kolejce kopacze przyzwyczaili – po nieudanej próbie field-goala (z 30 jardów), kickera gospodarzy, Zacha Hockera.
Haha, a jednak. Niebywale! Spudlowal z 30 yardow! Slupek! To mniej niz extra point. #NFLpl — Damian Pietrzak (@Damiansport1) październik 5, 2015
Na szczęście, co się odwlecze, to nie uciecze, bo zaledwie jednym rzutem Drew Brees i C.J. Spiller uporali się z defensywą przeciwników. Tym samym była to najkrótsza dogrywka w historii NFL (trwała zaledwie 13 sekund). Warto też nadmienić, że te przyłożenie było numerem 400 w karierze Drew Breesa (jak i 5000 kompletnym podaniem). Na co jednak powinniśmy zwrócić szczególną uwagę?
1. „Święci” jeszcze są w grze – choć sytuacja w dywizji nie wygląda kolorowo (Panthers, jak i Falcons nie przegrali jeszcze meczu), to zawodnicy z Nowego Orleanu powoli podążają w odpowiednim kierunku. Drew Brees wcale nie wygląda jakby wrócił po kontuzji (33/41, 359 yds i 2 TD), a do formacji defensywnej powrócili też starterzy, czyli: Keenan Lewis, Jairus Byrd oraz Dannell Ellerbe. Kolejnym plusem jest fakt, że nareszcie odpalił C.J. Spiller, po całotygodniowym narzekaniu HC Seana Paytona, że potrzebuje, aby ten zawodnik grał nieco bardziej agresywnie i lepiej wpasowywał się w zagrywki (chyba to do niego dotarło).
2. Odliczanie tygodni w Dallas – jedyne czego potrzebuje ta drużyna, to Tony’ego Romo i Deza Bryanta. Po każdym spotkaniu będziemy odliczali do 11, 12 tygodnia, kiedy to planowany jest powrót obu tych zawodników. Jednak jeśli mamy coś mądrego wyciągnąć z tego spotkania, to dwie rzeczy: defensywa zanotowała aż trzy sacki na Breesie, choć na taki wynik wcześniej pracowała przez całe trzy kolejki. Optymistycznie można było też patrzeć na Weedena, który nie poddał się i doprowadził drużynę do dogrywki, co może pozwoli trenerom nieco bardziej mu zaufać przy kolejnych spotkaniach. Niestety kalendarz jest niemiłosierny… Za tydzień Patriots, potem krótki odpoczynek i wyjazd na trudny teren Giants, nie wspominając o kolejnych meczach z Seattle Seahawks, czy Philadelphią Eagles.
To Cowboys, rzeczy się po prostu dzieją… Najpierw Dez Bryant, potem Romo, teraz to… #nflpl https://t.co/OSPhHJAhkD — Maciej Kwiatkowski (@mackwiatkowski) październik 5, 2015
3. Problem z karami w secondary Saints – aż sześć flag zebrali CB’s ekipy z Nowego Orleanu, czasem kosztem całego drive’u i przyłożenia. Brandon Browner pozwolił sobie na stratę 67 jardów, a Breaux kompletnie odpuścił sobie 17- jardowe przyłożenie, które doprowadziło do dogrywki. Nad kryciem w drugiej linii, Saints, muszą wyraźnie popracować. Gra linii ofensywnej też wcale nie imponuje, której trochę zajęło „rozkręcenie się” przy pass protection, czy akcjach biegowych (a przypomnę, że to właśnie ona miała być atutem „Świętych” w tym sezonie…). Na co jeszcze warto zwrócić uwagę? – Genialny występ zanotował running back Devonta Freeman (Atlanta Falcons), który został pierwszy biegaczem (po LaDainian Tomlinsonie) zdobywającym trzy przyłożenia w kolejnym meczu z rzędu. Same jego statystyki wyglądają nie mniej imponująco: 342 jardów i sześć przyłożeń…
#DevontaFreeman Is A Monster! #GoFalcons — Jermaine JTK King (@IAM_JTK) październik 4, 2015
– Odell Beckham Jr. nie przestaje zachwycać i bije kolejne rekordy. Tym razem ma najwięcej „wyłapanych” jardów, w pierwszych 16 meczach, niż ktokolwiek, kiedykolwiek!
– Natomiast Buffalo Bills zagrali zaskakująco beznadziejnie. Aż 17 razy sędziowie musieli przez nich wyciągać żółte flagi, a samo spotkanie z New York Giants przegrali 24-10.
– To nie był dobry powrót Ariana Fostera do składu Houston Texans. Po jego fumble drużyna straciła przyłożenie, a w czwartej kwarcie przegrywali 42:0! Ostatecznie udało im się zmniejszyć różnicę do 48:21, choć potrzeba było do tego Briana Hoyera.
– Eagles trzymają ‚poziom’. W pewnym momencie, w pierwszej kwarcie Redskins mieli na koncie 99 jardów, kiedy „Orły” miały ich… -8. Ostatecznie, jakimś cudem, Phily przegrali te spotkanie tylko 3 punktami.
– Adam Vinatieri stał się jedynym kickerem w historii, który zdobył +1000 punktów w dwóch różnych klubach (Indianapolis Colts i New England Patriots).
– Kansas City Chiefs, to jedyna drużyna we współczesnym futbolu, która pomimo +7 FG’s przegrali spotkanie.
– Spotkanie na Wembley Stadium pomiędzy Jets – Dolphins, oglądało 84,000 widzów. Za rok do International Series ma dołączyć… Meksyk.
– Zniesmaczeni ilością niecelnych FG w tej kolejce? Dla informacji: rok temu wcale nie wyglądało to lepiej. Statystyki po czterech kolejkach dziś wynoszą 198-237, podczas gdy rok temu wynosiły 200-236. Statystycznie – bez różnicy.
- Da Bears 1985, czyli jak Grabowscy i ich wąsy podbili USA - 11 maja 2019
- Draft 2017 i Draft Fest w Baltimore - 12 kwietnia 2019
- Od zera do Bohatera - 11 kwietnia 2019
- Problemy techniczne!!! - 1 kwietnia 2019
- NFC North – analiza salary cap - 12 marca 2019
te statystyki field goli to punkty zdobyte na wszystkie możliwe?
Ilość kopniętych FG na wszystkie możliwe 😉
Buffalo rzeczywiście słabo, defensywa Giants dobrze ich rozpracowała.
Za rok ma być GB w Londynie. Podejrzewam, że w meczu z Jaguars.
Dajcie znać na stronie jak będzie cos więcej wiadomo odnośnie Packers w Londynie. Tez o tym slyszalem a za naszego żywota może się taka szansa nie powtorzyc
Pingback: Digital Marketing Services
Pingback: david marion minnesota
Pingback: Metabolic Cycle
Pingback: PK modeling
Pingback: assistência informática
Pingback: PK screening in mice
Pingback: blockchain
Pingback: ronaldo lequipe
Pingback: Free Teen Chat
Pingback: skilled4work.com
Pingback: Newer Movies