Do Atlanty przyjechała drużyna New York Jets, podrażniona ostatnią porażką z Titans. Natomiast gospodarze źle zaczęli sezon, dlatego ten mecz miał być dla nich przełomowy. Na przeciwko doświadczonego Matta Ryan’a stanął rookie i nadzieja Jets, która na razie nie zachwyca. Obowiązkiem Atlanty było wygrać ten mecz, aby realnie myśleć o playoff. Zapraszam na podsumowanie Monday Night Football.
Przed sezonem nikt nie spodziewał się, że Atlanta po 4 kolejkach będzie miała tylko jedno zwycięstwo. A tym bardziej, że Jets będą mieli ten bilans lepszy. O ile w Nowym Jorku nie muszą martwić się o swoją obronę, to patrząc na atak można mieć mieszane uczucia. Odwrotnie przedstawia się to u gospodarzy. Matt Ryan razem z Julio Jones’em i Tonym Gonzalezem świetnie się rozumieją. Natomiast w defensywie tylko secondary zasługuje na pochwały. Mimo wszystko to Falcons byli faworytami. Jeśli nie teraz, to kiedy powrócić do walki o playoff?
Mecz zaczął się od serii błędów. Wpierw Antonio Allen zablokował punt Bosher’a, jednak „Sokoły” wyszły z opresji i piłkę utrzymali. Dwie minuty później Geno Smith podał do Cumberland’a, któremu piłka wyślizgnęła się z rąk, ta odbiła się od rąk Williama Moore’a ponownie lądując w rękach Jeff’a. Jets mieli szansę na przyłożenie, 4 minuty przed końcem kwarty. Jednak będąc przy czwartej próbie, 4 jardy od „end zone”, popełnili przewinienie (delay of game – opóźnianie gry) i skończyło się jedynie na field goal’u. Kilkanaście sekund później przy posiadaniu Falcons, Matt podał celnie do Roddy’ego White’a, który wypuścił piłkę. Na szczęście zebrał ją niezawodny, Julio Jones.
Tuż po rozpoczęciu drugiej kwarty LB Jason Snelling zdobył przyłożenie i gospodarze wyszli na prowadzenie, 7-3. Jednak 4 minuty później Geno Smith popisał się efektownym, 20-jardowym, podaniem do Jeff’a Cumberlanda i to znowu goście odskoczyli na 3 punkty. W kolejnej akcji Jets, duet Smith-Cumberland zyskał 47 jardów, aby następnie Jeremy Kerley zdobył 6 punktów. Siedem sekund, przed zejściem do szatni, Atlanta była 1.5 jarda od „end zone” przyjezdnych. Przy czwartej próbie Matt Ryan nie znalazł odbiorcy swojego podania. Jednak na szczęście (dla gospodarzy) przewinienie popełniła defensywa (pass interference). Matt dostał kolejną szansę przed przerwą. RB Rodgers dostał szansę, której nie wykorzystał. Zatem, do przerwy: 17:7.
Po przerwie Atlanta zrobiła to, co powinna zrobić przed zakończeniem drugiej kwarty. Zdobyła przyłożenie, po pewnym driv’ie zakończonym efektownym biegiem Tony’ego Gonzaleza. Na Twitterze, Joe Namath domagał się od defensywy Jets większej presji na Flynn’ie. Tak się stało. DE Willkerson wybił piłkę z rąk Matt’a, którą przejął DT Leger Douzable. Po trzeciej kwarcie, 20:14 prowadzili goście. Również oni zaczynali ostatnią kwartę od posiadania. Kerley popisał się długim returnem, a drive został zakończony przyłożeniem Kellena Winslowa. Był to trzeci TD, po podaniu Geno Smitha. RB J. Rodgers dał nadzieje kibicom na stadionie, po 19-jardowym biegu na pole punktowe gości. 7 minut do końca meczu, a na tablicy wynik 27:21. W kolejnym posiadaniu Jets nie zdobyli punktów, więc otworzyła się szansa przed Ryan’em. I wtedy padła akcja wieczoru, kolejki, a może i sezonu. Po 10-jardowej karze dla Falcons, Matt Ryan podał piłkę do Julio Jones’a, który złapał ją JEDNĄ ręką i zdobył pierwszą próbę. Następnie Falcons przeszli pewnie czwartą próbę (dzięki Gonzalezowi), aby znów zagrać czwartą próbę… Akcja była nieudana, ale po raz kolejny defensywa popełniła przewinienie (pass interference) i znów rozgrywający gospodarzy miał kolejną szansę. Tym razem ją wykorzystał. Tony Gonzalez złapał piłkę w „end zone” i było 27:28 dla Atlanty. Do końca meczu pozostało, mniej niż 2 minuty. Geno Smith wszedł na boisko i doprowadził swoją drużynę do 44 jarda, skąd okazję na field goal’a miał Nick Folk. Wykorzystał ją dokładnie 3 sekundy przed końcem spotkania. Wynik końcowy 30:28 dla Jets.
Kibice na Georgia Stadium przeżyli duże rozczarowanie. Przez dziury i niedokładności w defensywie, Falcons przegrali mecz i zmniejszyli swoje szansę na playoff do minimum. Pochwały należą się dla Julio Jones’a i Tony’ego Gonzaleza, który dał nadzieje, aby mecz zakończyć korzystnym wynikiem. New York Jets wcale nie zagrało znakomitego spotkania. Defensywa popełniała niepotrzebne przewinienia, których po prostu Atlanta nie potrafiła wykorzystać. Geno Smith poprowadził drużynę do wygrania meczu, ale zdobył w nim jedynie 199 jardów. Mimo wszystko jest drugim rookie’m w historii NFL, który w Monday Night zakończył mecz z 3 przyłożeniami (pierwszym był Dan Marino w 1983 roku).
Problemem dla Atlanty nie jest sama przegrana, lecz kontuzje. Aż sześciu starterów jest niesprawnych do gry, w tym Roddy White i Jason Snelling. Jedynym pocieszeniem jest tygodniowa przerwa w rozgrywkach. Tony Gonzalez powiedział po meczu: „Co mamy zrobić, siedzieć i czuć się winnym wszystkiego? Nie zamierzam opuścić rąk i powiedzieć, że sezon jest skończony.” Na pewno kalendarz nie jest łatwy i jeśli Falcons chcą jeszcze powalczyć, to muszą wygrać następny mecz z Buccaneers oraz następnymi rywalami.
Natomiast New York Jets za tydzień będą gościć u siebie Pittsburgh Steelers.
- Super Bowl LIII: Historia pewnej znajomości… - 1 lutego 2019
- Super Bowl LII: U.S. Bank Stadium, czyli architektoniczna perełka - 30 stycznia 2018
- NFL 2017: Niewzruszone pożegnanie z Thursday Night Football - 14 grudnia 2017
- NFL 2017: Cowboys jakich znamy i pamiętamy - 1 grudnia 2017
- NFL 2017: Eagles nadal na czele, hit kolejki spełnił oczekiwania - 29 listopada 2017
Postawa Jets jest sporym zaskoczeniem, podobnie jak dobra gra Geno.
Mike Smith – o ile Falcons nie awansują do playoffs – to dla mnie jeden z pierwszych kandydatów na ofiarę Black Monday. Play-calling czasami wręcz skandaliczny. Wczoraj, tydzień temu z Pats, czy jeszcze gdyby cofnąć się do poprzedniego sezonu i końcówki styczniowego meczu z Seahawks…
Zbyt pewna pozycja, żeby jeden sezon to zniszczył. Musieliby miec bilans 4-12 lub gorszy