Rozmowa z Krzysztofem Wydrowskim - Devils
W minionym sezonie pobiłeś rekordy w liczbie przyłożeń (35), zdobytych jardów (prawie 2 tys.). Nie ma niespodzianki, że zostałeś najlepszym graczem ofensywnym ligi.
- Nie ma niespodzianki to prawda, ale trzeba oddać cześć całej formacji ofensywnej, która dawała mi dużo czasu. Pięciu różnych skrzydłowych złapało średnio 20 podań, co jest niezłym wynikiem
Partner z zespołu, Daniel Delahoussaye został najlepszym skrzydłowym…
- Gdyby tej nagrody nie otrzymał Daniel, prawdopodobnie powędrowałaby ona do najlepszego polskiego wide receivera Dawida Tarczyńskiego. Naprawdę dysponowałem całym arsenałem broni więc musiało być dobrze.
Presja na Tobie była większa w tym spotkaniu, niż w poprzednim.
- Defensywa Crew dużo blitzowała, czego wcześniej nie uświadczyłem. Było to bolesne dla mnie. Ale udało się wygrać. Na uwagę zasługuje znakomita postawa defensywy. Zrobiliśmy to co do nas należało – perfekcyjny sezon 2010 zakończony bez żadnej porażki.
W trzeciej kwarcie opuściłeś boisko. Co się stało?
- Ręka mnie trochę bolała. Aaron Brown dał mi odpocząć. Byliśmy na to przygotowani i ćwiczyliśmy z Danielem [Delahoussey – przyp. red.] zagrywki typu wildcat.
Nie prezentowaliście się najlepiej w tego typu zagrywkach.
- Na początku nie, ale później postawiliśmy ścianę i wychodziło to nam dużo lepiej.
Przegrywaliście już 7-21 i mimo to, daliście radę wygrać.
- Musieliśmy to zrobić, tego wymagała sytuacja. Wiedzieliśmy, że możemy zdobywać punkty w każdej akcji; jesteśmy niebezpieczną ofensywą i mamy dobrą obronę.
Zostajesz w Devils na przyszły sezon czy wyjeżdżasz za granicę?
- (śmiech) Jest za wcześnie, żeby myśleć o przyszłym sezonie.
Ale myślicie o europejskich pucharach?
- Zobaczymy. To zależy od budżetu. Jednakże, z tym składem co mamy mielibyśmy szansę. To dobra ekipa.
Musiała zmobilizować was sytuacja, w której The Crew zapewnili zwrot pieniędzy w wypadku porażki.
- Oczywiście. Teraz można tylko zaśpiewać. „I want my money back”.
-------------
Rozmowa z Łukaszem Omelańczukiem - The Crew.
Drugi rok z rzędu przegraliście w finale.
- Niestety tak. Gra była wyrównana do końca. Pierwszą połowę wygraliśmy zdecydowanie. Zabrakło zdecydowania w drugiej.
Co się właściwie stało? Trzy serie zagrań ofensywnych i 3 przyłożenia, a później wszystko nagle stanęło w Waszej grze.
- Nie mam pojęcia. Futbol amerykański to gra, w której zmienia się wszystko w kilka chwil. Nie ma pewności, ze dana formacja będzie cały czas dobra i będzie wszystko wychodziło.
Graliście dzisiaj głównie dołem. Aura nie sprzyjała, żeby częściej próbować zagrań górą.
- Dokładnie. Czasami trzeba zaryzykować. Nie udało się. Gra dołem to nasz as w rękawie. Jakub Płaczek to najlepszy gracz jaki kiedykolwiek ze mną grał. Oczywiście nie możemy teraz zapomnieć o Pawle Wojcieszaku, z którym też kiedyś grałem. Paweł i Kuba prezentują 2 różne style. Uczyłem się grania także z Juszczykiem, który też u nas był biegaczem. Obaj prezentowali inny styl niż Płaczek i przez te 2 sezony musiałem się nauczyć czegoś nowego.
Nie byłoby Jakuba Płaczka bez dobrego fullbacka.
- Mam nadzieje, że Kuba tak kiedyś powie.
-------------
Rozmowa z Lowellem Husseyem - prezesem The Crew.
Znowu przegraliście w finale.
- To był bardzo dobry dzień dla ligi. Pomimo zlej pogody przyszło dużo kibiców. Nie było żadnych słownych przepychanek pomiędzy Crew i Devils. We Wrocławiu są 2 bardzo dobre zespoły. To fantastyczne.
Crew i Devils mogą być wielkimi europejskimi firmami?
- Jasne, choć jeszcze jest na to za wcześnie. Jednakże, rywalizacja w tym mieście powoduje, że poziom ciągle się podnosi.
Jest także projekt Superflagbol.
- Absolutnie nie można o tym zapominać. Widzę w Polsce czternasto i piętnasto-latków, którzy łapią piłkę jedną ręką . To cudowne.
Są pomysły rozegrania meczów pokazowych na plaży oraz stworzenia ligi halowej. To dobry krok?
- Popieram tę inicjatywę, chociaż nie wychodzi ona ode mnie. Ja myślę o grze pokazowej w siatkówkę plażową pomiędzy futbolową drużyną gwiazd panów, a mistrzyniami w siatkówkę plażową.
Może w bieliźnie?
- (śmiech) Nie wiem czy spodobałoby się to moim chłopakom.
---------
Rozmowa z Jakubem Głogowskim - The Crew.
Porażka w tym finale boli bardziej od tej zeszłorocznej?
- Nie, bo zeszłoroczny finał przegraliśmy tak naprawdę na własne życzenie. Dzisiaj Devils – tak jak w derbach – zrobili mniej błędów, wyciągnęli wnioski w przerwie meczu i zagrali bardzo dobrze w ofensywie.
Wy także odrobiliście lekcję. Graliście zdecydowanie bardziej agresywnie, niż poprzednio.
- W pierwszym meczu próbowaliśmy nowych zagrywek. Dzisiaj graliśmy, to co umiemy. Jednakże, to nadal nie było wystarczające.
Wasze secondary zagrało naprawdę dobrze. Daniel Delahoussey miał ciężki dzień.
- Zatrzymanie Daniela było jednym z naszych celów. Nie można zapominać o polskich skrzydłowych. Wszyscy mówią o Danielu, a przyłożenia zdobywa Dawid Tarczyński. Z Delahoussayem nie mogliśmy sobie poradzić w special teams.
Jest szansa na występ w europejskich pucharach?
- Musimy to przemyśleć. Jeśli mamy grać i przegrywać, to lepiej poczekać.
Aki Jones zostaje?
- Zostaje. Będzie zajmować się ligą Superflagbol i zagra z nami w przyszłym sezonie. Stworzy trzon zespołu razem z Markiem Philmore. Co z resztą zawodników? Zobaczymy.