3rd: Heisman Trophy Losers
Oczywista oczywistość jak powiedział kiedyś pewien jegomość. W tym wypadku mam przez to na myśli dwie rzeczy. Po pierwsze - rozgrywający to serce i dusza ogromnej większości liczących się drużyn w NFL. Po drugie - nagroda Heismana to najbardziej prestiżowe wyróżnienie jakie może otrzymać zawodnik grający w barwach uniwersyteckich. Łatwo wysnuć więc wniosek, że chciałbym podzielić się z wami kilkoma uwagami dotyczącymi dwójki zawodników z tegorocznego draftu. Mianowicie Timem Tebowem i Samem Bradfordem. Obaj dostąpili zaszczytu otrzymania tej nagrody i żadnemu jakoś szczęścia to nie przyniosło. No ale po kolei.

Rozgrywającego z Florydy nikomu nie trzeba przedstawiać. Tim Tebow jest chyba najpopularniejszą twarzą tegorocznego draftu. Zawodnik roku według najrozmaitszych przeglądów, odznaczany różnymi nagrodami. Mogący pochwalić się niesamowitymi statystykami - 88 przyłożeń i tylko 15 przechwytów. Do tego trzeba dołożyć jeszcze 57 jego własnych wizyt w strefie końcowej po akcjach biegowych. To wszystko tylko w cztery lata. Patrząc na same statystyki można odnieść wrażenie, że to drugi Joe Montana, choć nie wiem czy jakikolwiek z największych rozgrywających mógł pochwalić się takimi "osiągami". Nic więc dziwnego, że pokonał nawet Bradforda (różnica 9 głosów) na swej drodze do nagrody Heismana. Prawdę powiedziawszy mam wrażenie, że ta mu zaszkodziła. Skupiła się na nim uwaga, która nierzadko starała się wręcz szukać dziury w całym. Nie próbuje powiedzieć, że nie wytrzymał presji. Chodzi mi o to, że często błysk fleszy potrafi nieco zamazać obraz. Wiele mówi się o jego brakach w technice. Choć wielu trenerów otwarcie przyznaje, że podobne niedociągnięcia prezentował Brett Favre i Philip Rivers. Zresztą, czy tak naprawdę rozgrywający musi od samego początku być niesamowicie precyzyjny i zdolny rzucić piłką na 60 jardów? Wielu wielkich Quarterbacków tego nie potrafiło, a mimo to osiągnęli sukces. Zawdzięczali to swej mentalności. Temu, że potrafili prowadzić ludzi do zwycięstwa, a to Tebow potrafi z całą pewnością.
Sam Bradford to trochę inna para kaloszy. Zawodnik Uniwersytetu Oklahoma miał dołączyć do draftu już w

4th: Różności wszelakie.
Zacznę od tego, że jak do tej pory nie otrzymałem żadnego maila, na którego mógłbym odpowiedzieć. Jesteście zbyt nieśmiali, albo po prostu wiecie już wszystko, mniej ważne. Jeśli jednak macie jakieś pytania na temat tego co słychać w lidze, jakieś teorie odnośnie tego jak będzie wyglądała sytuacja na rynku transferowym, lub cokolwiek innego chcecie. Piszcie śmiało: Pedro@nfl24.pl
Najciekawsze pytania zamieszczę już w następny poniedziałek wraz z odpowiedziami.
Oprócz tego kilka rzeczy, które pałętają mi się po głowie:
1 - LaDainian Tomlinson to niesamowity zawodnik, a raczej cień zawodnika, którym był kiedyś. Brak mu siły i dynamiki. Widocznie brak też rozsądku skoro woli zarabiać zamiast spróbować zawalczyć o tytuł kosztem pieniędzy. Szykuje się kolejny wielki talent bez pierścienia, a szkoda.
2 - Donovan McNabb nigdzie się nie wybiera. Jakkolwiek plotek jest wiele, to nie ma co się oszukiwać, że gdzieś odejdzie. Chociażby dlatego, że nie ma chyba drużyny, której opłacałoby się płacić za niego taką cenę, jakiej oczekują właściciele Eagles.
3 - Saints nie zdobędą ponownie tytułu i kropka. Być może jestem zbyt pewny siebie i się mylę. No ale jak dla mnie to nadal zbyt niepewna drużyna jak na wieloletni sukces. Tym bardziej, że Darren Sharper z chęcią spróbuje swoich sił na rynku transferowym. Zresztą Pierre Thomas, Mike Bell, Jammal Brown, Scot Fujita i kilku innych. Będzie ciężko utrzymać skład w kupie.
4 - Dobry trener to nie młody trener. Co tu dużo mówić, po sukcesie takich szkoleniowców jak Mike Tomlin, czy Jon Gruden. Nastała moda na młodość. Mimo wszystko tacy ludzie jak Josh McDaniels, czy Raheem Morris nie są jeszcze gotowi.
5 - O tym jak istotny jest trener dla sukcesu drużyny przekonali się nie tylko New York Jets, którym Rex Ryan zapewnił drogę do sukcesu. Wiedzą o tym także Green Bay Packers, którzy trenerowi Domowi Capersowi, zawdzięczają nie tylko drugą obronę w lidze, ale też wywalczenie tytułu obrońcy roku. Naprawdę muszę wspominać o Nowym Orleanie?