NFL to liga na wiele sposób inna niż NBA, MLB, czy NHL. Football amerykański to nie koszykówka. Nie chodzi mi o

Podstawowa sprawa w tym wypadku to sytuacja w samej lidze. Nie ma co się oszukiwać, mamy ogromne szczęście, bo przyszło nam oglądać mecze, w których uczestniczy chyba rekordowa ilość zawodników, którzy mają już właściwie zapewnione miejsce w Hall of Fame. Brett Favre, Peyton Manning, Tom Brady, Ray Lewis, Randy Moss, LaDainian Tomlinson i wielu, wielu innych. Jeszcze nie tak dawno byli też Michael Strahan, czy Marvin Harrison. Nie ma wątpliwości, że bez nich Pro Bowl, to właściwie nie Pro Bowl. Tyle tylko, że to weterani, którzy w lidze spędzili w wielu przypadkach ponad 10 sezonów. Sam sezon pozostawia swoje ślady na każdym, jak więc można sądzić, że tak "starzy" (jak na standardy NFL oczywiście) nie będą mieli tym większych problemów z regeneracją? No właśnie nie można. Pytanie zatem czy trudno dziwić się, że coraz więcej osób rezygnuje z uczestnictwa w tym meczu? Tu również bez chwili wahania można odpowiedzieć "nie".
Co zatem z tym wszystkim zrobić? Z całą pewnością nie przenosić Pro Bowl znowu na weekend po Super Bowl. To nic innego, a prawdziwa medialna śmierć. Nie ma wątpliwości, że nowy termin rozegrania tego spotkania przykuł uwagę złaknionych nowości reporterów. Bardzo dobrze, bo to przede wszystkim medialne wydarzenie. Co oczywiste konieczność wyłączenia z możliwości dostąpienia tego "zaszczytu" zawodników, którzy wywalczyli sobie uczestnictwo w wielkim finale to ból. Mimo wszystko do zniesienia. Tym bardziej, że jak już mówiłem to nie spotkanie pokroju tych, które oglądać można w innej lidze. Można mówić wiele, ale poza niektórymi pozycjami w NFL nie ma miejsca na występy solowe. Nawet dopuszczanie tylko krycia indywidualnego nie zmienia w tym wypadku pewnych rzeczy. Głównie dlatego moim zdaniem to wszystko powinno ulec zmianie. Jestem zdecydowanie zwolennikiem zmiany formuły Pro Bowl, na co?
Sprawa jest w zasadzie prosta. Każdego roku do ligi trafia kilkaset nowych twarzy. Można doliczyć do tego tych z poprzednich klas draftu. Otrzymujemy całą masę zawodników, którzy z chęcią wykorzystaliby taką sytuację. Oni z pewnością znajdą czas, bo i często grzeją ławę. Nie będą mieli też problemu z kontuzjami, bo przeważnie nie uczestniczą nawet w połowie akcji. Z pewnością skorzystają też na nauce nowych zagrywek, czy graniu pod opieką innego szkoleniowca. Sami trenerzy ich drużyn, będą mieli natomiast kolejną okazję by przekonać się co tak naprawdę potrafi ten młody człowiek, którego zdecydowali się pozyskać. W czasach kiedy tych wielkich zawodników trzeba oszczędzać, a ci których imię jest już dobrze znane wolą przygotować się do nadchodzącego sezonu. Coraz częściej przyjdzie nam martwić się, że po kolejnej negatywnej odpowiedzi na zaproszenie do Pro Bowl, pojawi się w nim jakiś JaMarcus Russell.
Wtedy zostanie mi już tylko przespać weekend przed Super Bowl.
2nd: Co z tymi Kozłami?
Przyznam, że sam chciałbym wiedzieć. Dawno już minęły czasu kiedy drużyna z St. Louis mogło pochwalić się jedną z najlepszych ofensyw jakie widziano kiedykolwiek w historii ligi. Dziś po obu stronach piłki to na wzór nabiału produkcji szwajcarskiej niezbyt twarda masa pełna dziur. Co gorsza ta sytuacja utrzymuje się już od pewnego czasu. Przykra sprawa widzieć jak zespół przyzwyczaja się do zajmowania miejsca w dolnej części stawki. Nieudolne działania właścicieli, nieudolny sztab szkoleniowy i właściwie brak pomysłu na jakiekolwiek działanie. Przyznam się szczerze, że nie wiem czym kierowały się władze Kozłów, kiedy pozbywali się

Generalnie długa droga nim fani Rams będą mogli cieszyć się z tego co prezentuje ich ukochana drużyna. Oni po prostu zaczynają od zera, z ogromnymi potrzebami na praktycznie każdej pozycji. Nawet utalentowany biegacz nie zrobi nic bez linii ofensywnej, która otworzyłaby przed nim lukę. Głównie dlatego tak naprawdę analiza mocnych (których zwyczajnie brakuje) i słabych stron, czy poszczególnych pozycji mija się z celem. Nie ma recepty na tworzenie zdolnej drużyny, czego właściciele Rams pewnie żałują. Trener, który rozumie znaczenie defensywy (Steve Spangulo, który przez całą swoją karierę zajmował się szkoleniem obrońców i to z różnych pozycji), właściwie najgorsza dywizja w NFL i solidna gra biegowa rokują nie najgorzej.