Ukończył dobrze znany w Polsce uniwersytet Northwestern. Próbował swoich sił w Detroit Lions i Arena Football League. Kim Thompson z Devils Wrocław w specjalnym wywiadzie dla NFL24.pl opowiada o swoim życiu, pasjach i polskich tradycjach.
Wiesz, że jesteś piątym absolwentem Northwestern University, który zagra w Polskiej Lidze Futbolu Amerykańskiego?
Kim Thompson: Piątym? Nie wiedziałem. Mark Philmore, Deante Battle, Demetrius Eaton...
Jeszcze Gerard Hamlett.
- Mówisz poważnie? Znam go bardzo dobrze.
Grałeś z nim w Northwestern?
- Grałem z nimi wszystkimi. Mark i Demetrius są rok starsi, Deante jest w moim wieku, a Gerard rok młodszy. Wszyscy byliśmy dobrymi kumplami i spędzaliśmy ze sobą dużo czasu.
Przed przylotem do Polski dużo rozmawiałeś z Deante i Markiem.
- W szczególności z Deante. Dzieliliśmy ze sobą pokój przez dwa lata.
Co Ci powiedział o Polsce?
- Chwalił miasto i sam kraj. Podkreślał, że Wrocław jest po prostu piękny. Wiem, że futbol ciągle się u Was rozwija, ale każda osoba zainteresowana tym sportem wkłada w swoją pracę mnóstwo serca. Wspominał również o rywalizacji Crew-Devils.
W tym roku musimy obejść się smakiem.
- Niestety, tak. Deante mówił o wzajemnej nienawiści, twardej rywalizacji na boisku. Czekałem na ten mecz, ale jest jak jest.
Oglądałeś ostatni SuperFinał?
- Tylko zerknąłem na niego, ale dzięki Markowi wiem, że to była pierwsza transmisja telewizyjna w Polsce. Zrobił wiele szumu wokół tego tematu informując o tym na każdym kroku. Wszyscy wiedzieli, że mecz w Polsce będzie w telewizji.
Jakie to uczucie grać przed tysiącami wpatrzonych w Ciebie par oczu? Np. na Ryan Field [obiekt Northwestern Wildcat – przyp. red.]
- To naprawdę niezła zabawa, ale Ryan Field to mały stadion.
Może pomieścić 47 tys. To nie jest mały obiekt (śmiech).
- Być może w Polsce tak, ale w USA to niewiele. (śmiech) Z drugiej strony liczba widzów nie ma znaczenia. Gdy bardzo długo uprawiasz jakikolwiek sport, to uczysz się wyłączać umysł i nie zwracać uwagi na trybuny. Myślisz tylko o kolejnym zagraniu, choć przed meczem każdy czuje mały dreszczyk emocji. Sam mecz to rutyna, jak na treningu.
Stosujesz jakieś specjalne metody relaksacji przed meczem?
- Zamykam oczy, słucham muzyki i staram się rozegrać w głowie poszczególne akcje, widzę jak leci do mnie piłka i ją łapie. Myślę też o specjalnie przygotowanych zagrywkach na dany mecz. Trzeba się odprężyć.
To rodzaj medytacji, a wiem, że jesteś nią zainteresowany.
- Tak, interesuje się różnymi aspektami medytacji, oczyszczania umysłu. To pomaga wyobrazić sobie stadion, stroje drużyny przeciwnej i uspokoić się. Widzę wszystko jak na obrazku. Posiadam kilka książek o medytacji Zen.
Nie znam żadnego futbolisty stosującego medytację.
- To zależy od indywidualnego podejścia. Każdy jest inny. Jedni noszą te same skarpetki, inni zawsze przed rywalizacją biorą prysznic. Ja medytuję. Tak jak Pele, który przed meczem zakładał na godzinę przed meczem opaskę na oczy i rozgrywał całe spotkanie w głowie.
Jestem zaskoczony, że rozmawiamy o Pele. W USA piłka nożna nie jest zbyt popularna.
- Lubię piłkę nożną. Wszystko zaczęło się na uniwersytecie gdy godzinami graliśmy na konsoli w Fifę. To stało się pewnym uzależnieniem, co zaowocowało oglądaniem spotkań w telewizji. Lubię Manchester United, a zwłaszcza Wayne'a Rooney'a.
Planujesz się wybrać na mecz piłkarskiego Śląska?
- Jak najbardziej. Nigdy nie widziałem meczu piłkarskiego na żywo. Dużo chuliganów, fanów, którzy skaczą i śpiewają. To może być naprawdę ciekawe doświadczenie.
Namówiłeś kiedyś Deante Battle na sesję medytacyjną?
- Oj nie (śmiech)! Deante słucha rapu i baunsuje. Teraz przebywa w Indiach i może trochę się tym zainteresuje. Rozmawiałem z nim przed wywiadem i mówił, że wszystko jest w porządku, dobrze płacą.
W Polsce też dobrze płacą?
- W polskiej walucie tak. Pensja jest wystarczająca i nie mogę narzekać. Życie w USA jest droższe, ale tu są inne warunki.
Planujesz dłuższy pobyt w Polsce?
- To zależy od tego co wydarzy się po sezonie gdy wrócę do domu. Może zostanę tutaj, może wyjadę do innego europejskiego kraju.
Wielu futbolistów wybiera Finlandię. Eaton, Battle grali w lidze fińskiej.
- W tamtej lidze gra też inny Wildcat – David Oredugba. Napisał do mnie jednego dnia czy nie chciałbym zagrać tam w futbol. Finlandia? Byłem zaskoczony, ale nie bardziej, niż moi znajomi, którzy dowiedzieli się, że wyjeżdżam do Polski. Byli zdumieni, że w Polsce gra się w futbol.
Wielu Amerykanów nie wie czym jest Polska i na jakim kontynencie leży.
- Znajomi, rodzina, nawet moja mama zapytała co takiego jest w Polsce. W Stanach Zjednoczonych każdy myśli tylko o swoim kraju. Jeśli jest mowa o Europie to raczej o Francji, Włoszech, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii. Ja jednak znam trochę Polskę, zwłaszcza historię. Interesuje się druga wojną światową i wiem, że odegraliście w niej olbrzymią rolę.
Możemy pochwalić się nie tylko bogatą historią. Próbowałeś polskiej kuchni?
- Pierwszego dnia pobytu zabrano nas na nowy stadion i podano zupę grzybową. Naprawdę się starałem, ale zupy grzybowej nie dałem rady zjeść. Dobre macie kotlety schabowe i takie kluski, nazywacie to chyba pierogami.
Kochamy pierogi, nawet Henry Hynoski z New York Giants wspominał, że zajadał się w młodości pierogami.
- Są naprawdę smaczne. Muszę się przyzwyczaić do Waszej kuchni, ale grzybów i cebuli po prostu nie lubię. Hynoski to naprawdę wielki facet i nie dziwie się, że je lubi.
Grałeś na uniwersytecie z Barrym Cofieldem z Washington Redskins. Jaki naprawdę jest zawodnik NFL?
- To miły i naprawdę wielki facet. Cieszę się, że zdobył XLII Super Bowl – jeszcze z New York Giants. Ale on nie jest jedyny, który trafił do NFL. Grałem też futbolistami Steelers, Texans, Saints i Jets.
Sam próbowałeś dostać się do Detroit Lions.
- Niestety nie wyszło, próbowałem też swoich sił w lidze halowej – Arena Football League.
Największa europejska stacja sportowa – Eurosport - transmituje AFL. Być może również zobaczymy tam emisję z polskiej ligi futbolu.
- Serio? Byłoby super. Zwłaszcza SuperFinał, który odbywa się po Mistrzostwach Europy tak?
To będzie pierwsza impreza po Euro, które dla Polaków ma znaczenie nie tylko sportowe, ale przede wszystkim społeczne i polityczne.
- To naprawdę fajne. Gra na Waszym nowym stadionie byłaby fajnym przeżyciem.
Trochę już rozmawiamy, a wciąż nie zapytałem o Twoje problemy z kontuzjami. Ledwo przyjechałeś do Polski i widzę, że już masz rękę w gipsie.
- To nic takiego. Podczas treningu było naprawdę zimno i piłka wyśliznęła mi się z ręki, w rezultacie zwichnąłem palec. Dwa tygodnie i po krzyku. Futbol to brutalny sport, na pewno o tym słyszałeś. Miałem w życiu wiele kontuzji i zawsze powracałem do gry.
Straciłeś z powodu urazu większość 2006 roku.
- Złamałem stopę, nie grałem przez dłuższy czas, ale wróciłem. W trakcie kontuzji ciało musi odpocząć, czasem jest potrzebny zabieg chirurgiczny. To część sportu i trzeba zdawać sobie z tego sprawę, że może coś zaboleć.
Mówi się, że profesjonalny sport to pierwsza droga do kalectwa.
- To prawda. Wielu zawodników NFL 10 lat po zakończeniu kariery nie może chodzić, ma problemy z demencją starczą czy z sercem. Ale nikt nas nie zmusza do gry. To nasz wybór i trzeba ponieść jego konsekwencje. W USA co raz bardziej zwraca się uwagę na kwestie zdrowotne futbolu, pomaga się weteranom. Trzeba zapobiegać poważnym urazom, ale po prostu wysoko skaczemy, szybko biegamy, bardzo mocno uderzamy...
Zarzuca się komisarzowi NFL – Rogerowi Goodellowi, że niedługo z ligi zawodowej stworzy ligę futbolu flagowego.
- Fakt, że czasem sprawy zachodzą za daleko i przepisy są zbyt rygorystyczne. Nie da się zawsze w 100% kontrolować gdzie uderzysz kogoś kaskiem. Jednak trzeba być ostrożnym i zdawać sobie sprawę, że to wszystko dla naszego dobra. Futbolistom płaci się większe pieniądze, a nikt nie zainwestuje w kontuzje.
Średnia długość kariery w NFL trwa 3,5 roku.
- Ale nie tylko z powodu kontuzji. Tam jest tak wielka rywalizacja, że bez przerwy trwa rekrutacja. Jedni przychodzą, inni odchodzą. NFL to dżungla. W Stanach każdy na ulicy od dziecka gra w futbol... możesz być gwiazdą w szkole średniej, ale nikim na uniwersytecie.
Byłeś gwiazdą w szkole średniej. Futbolista, lekkoatleta, zdobywałeś medale w biegach krótkich i średnich.
- Byłem całkiem niezły, ale wybrałem futbol, bo daje więcej możliwości, sławy i dziewczyn. Dziewczyny lubią futbol.
W Europie zawodnik futbolu, szczególnie quarterback kojarzy się seksem, cheerleaderkami i imprezami. Tak przedstawia to np. kinematografia. Jest w tym ziarenko prawdy?
- Na pewno nie w odniesieniu do mnie, ale jest w tym trochę prawdy. Futbol jest bardzo popularny, ludzie wiedzą kim jesteś, chcą zadawać się z osobami popularnymi, tak jak dziewczyny. Ale wiesz... filmy pokazują tylko jedną stronę medalu. Oczywiście, że jest czas na zabawę, ale trzeba też pracować. A futbol potrafi dać w kość.
Nie tylko świetnie radzisz sobie na boisku. Jesteś także pianistą.
- Z tym wiąże się zabawna historia. Na pianinie grałem od ósmego roku życia, a w futbol od dziesiątego. Moja świętej pamięci nauczycielka gdy dowiedziała się, że zaczynam uprawiać futbol to powiedziała, że mogę połamać kości, palce i z grania na pianinie nic nie będzie. Uparłem się i zostałem przy futbolu. W ogóle mam muzykalną rodzinę. Mama gra, brat też. Nadal lubię pograć, ale nie tak jak kiedyś.
Znasz polskich kompozytorów? Np. Chopina?
- Ktoś mi kiedyś powiedział, że Chopin jest Polakiem, co mnie zaskoczyło. Tak jak ten reżyser co siedzi we Francji...
Roman Polański?
- Tak! Ma teraz trochę problemów (śmiech). Ostatnio usłyszałem, że jesteście znani z szeroko rozumianego eksperymentalizmu w sztuce. Znałem kiedyś polskich kompozytorów, ale to było dawno temu.
Grałeś w koledżu dla trenera Pata Fitzgeralda. Jaki on jest?
- To świetny szkoleniowiec, który potrafi docenić każdego zawodnika. Zależy mu na drużynie i każdym graczu z osobna. Rozmawia z każdym jak z równym. To naprawdę miły facet, do tego potrafi zażartować. Jest młody i po prostu rozumie nasze potrzeby.
Skip Poole też potrafi sypnąć żartem?
- Pewnie, że tak. Oczywiście ma inny styl pracy, ale trzeba się do tego przyzwyczaić. Ma dobrą osobowość i wymaga od nas ciężkiego wysiłku. To prawdziwy zwycięzca i tylko do tego dąży, a przy okazji można się przy nim dobrze bawić. Zdobył już mistrzostwo z Devils i chcemy to teraz powtórzyć.
Z kim najlepiej dogadujesz się w zespole? Pomijamy amerykańskich zawodników.
- Jeśli ich pomijamy, to muszę wspomnieć o Krzysztofie - rozgrywającym. Jest dobry, dużo rozmawiamy i wymieniamy poglądy tak jak robi się to w Ameryce. Lubię wszystkich, ale to quarterback podaje mi piłkę (śmiech).
Twoim większym marzeniem jest zdobycie złotego medalu na Igrzyskach Olimpijskich czy wygranie Super Bowl?
- Zdecydowanie Super Bowl. Kocham Igrzyska, oglądam je, ale Super Bowl w Ameryce to coś naprawdę wielkiego. Odbywa się raz w roku, bardzo ciężko go wygrać, jest sportem zespołowym, gdzie nie ma miejsca na słabość. Wiemy jak to jest w Detroit [Thompson pochodzi ze stanu Michigan – przyp.red.], nie wygraliśmy ani razu Super Bowl. Ba! Jeszcze ani razu w nim nie graliśmy.
Foto: źródło facebook.
Rozmawiał Piotr Bera
napisz do autora: piotr.bera@nfl24.pl