„Tackle Alley” nie jest grą nową: w Stanach Zjednoczonych właściciele telefonów firmy Apple mogą pobierać ją już od roku. Jak wspomniałem na wstępie, wydawana wtedy jako osobna aplikacja na telefony komórkowe, była tak naprawdę próbą generalną dla 505Games, producentów „Backbreaker'a”, jednej z najbardziej oczekiwanych gier futbolowych ostatnich dwóch lat, wydanej wreszcie w lipcu 2010. Nie chcąc tutaj jednak rozwodzić się nad konsolową, pełną wersją Łamacza kręgosłupów”, w którą grać jeszcze okazji nie miałem. Wspomnę tylko, że przez pewne niedociągnięcia nie podbiła futbolowego świata, ale było coś, w czym zdominowała serię Madden: fizyka gry, to jak poruszają się gracze, jak są animowani i uczucie bycia na boisku, to rzeczy, które sprawiły, że o „BB” było naprawdę głośno. Co najlepsze, wszystko to widać już w tej małej demonstracji, którą można nazwać „BB: Tackle Alley”.
Trafiłem na nią przypadkiem, przeglądając iPhone'a znajomego. Zobaczyłem czerwono-niebieską ikonkę futbolisty i zdziwiony, ale też zainteresowany, od razu ją włączyłem. Już w pierwszej chwili gra wciągnęła mnie na tyle, że telefonu nie oddałem przez najbliższe 60 minut i zupełnie zapomniałem spytać skąd właściwie się tam wzięła. W „Tackle Alley” cel jest prosty: wybieramy zawodnika, który próbuje dobiec z piłką do pola punktowego i uniknąć atakujących go obrońców. Nieważne jest tutaj jednak „co”, ale „jak”! W grze zastosowano technologię Euphoria, sprawdzoną wcześniej między innymi w GTA IV. Oznacza to, że animacje i ataki rywali nie są z góry obliczone, a wynikają z sytuacji na boisku dzięki czemu, jak przekonują producenci: „nigdy nie zobaczysz dwa razy tego samego tackle'a”. Kolejną cechą dodającą wrażeń jest też podążająca tuż za graczem kamera, która sprawia, że naprawdę odczuwamy niektóre uderzenia. Gra biegowa wydaje się być tutaj znacznie lepsza niż w Maddenie; na pewno dostarcza graczowi więcej przyjemności i emocji – nawet jeśli (a może właśnie dlatego że) „Backbreaker” to raczej gra zręcznościowa niż symulacja.
Wraz z kolejnymi dziesiątkami poziomów przybywa utrudnień i udziwnień, ale to ciągle futbol – nawet jeśli mocno zręcznościowy. Rozumiem, że to brzmi trochę jak Mario Bros, ale „Tackle Alley” jest przecież ostatecznie tylko małą gierką na telefony nowej generacji. Zabawa jest przy niej jednak naprawdę przednia i wciągająca. Poza tym gra pozwala doświadczyć wirtualnego futbolu na naprawdę nowym poziomie. To zdziwiło mnie najbardziej: w tak małym zabijaczu wolnego czasu znalazłem większą intensywność niż podczas całego sezonu biegów Adriana Petersona w ostatnim Maddenie. Ta myśl zmotywowała mnie też, żeby nadrobićt zaległości i sprawdzić „Backbreakera” (tego konsolowego), w którym zresztą "Tackle Alley" to po prostu jeden z trybów rozgrywki. Z teoretycznego punktu widzenia wiem o nim już właściwie wszystko, ale nie chciałbym opisywać go dopóki nie trafi w moje ręce. Do tego czasu polecam Wam (bodaj darmowe już teraz) „BB: Tackle Alley” na telefony i obejrzenie kilku filmików z pełnej, wykończonej wersji „Łamacza Kręgosłupów”. Posiadacze Xbox'ów mogą też pobrać jego demo.
A tak prezentuje się konsolowa wersja „Backbreakera”, tutaj z wyjaśnieniami jak grać po ziemi w ataku:
Na koniec jeden z trailerów, czyli to czym tę grę próbowano sprzedać: