Spotkanie Houston Texas i New England Patriots, to preludium przed finałem AFC w sezonie 2012. Dwa zespoły, które zapewniły sobie nie tylko występ w fazie playoff, ale też zwycięstwo w swoich dywizjach. Chyba nic nie może rozgrzewać bardziej przed decydującą fazą sezonu jak właśnie starcie dwóch ekip, które bez wątpienia mierzą w Super Bowl i każdy inny wynik będzie odebrany jak porażka.
Szybkie trzy ciosy
Mecz rozpoczął się od posiada piłki przez przyjezdnych. Teksańczycy jednak nie byli w stanie zagrozić w jakimkolwiek stopniu drużynie Patriotów i musieli oddać piłkę gospodarzom poprzez punt. No i zaczęło się … Pierwsze posiadanie piłki przez Toma Brady’ego i kolegów z ofensywy zakończyło się podaniem na TD, które zdobył Aaron Hernandez. Trzeba wspomnieć o tym, iż gracze z Houston byli bardzo blisko przejęcia piłki przed własnym end zone po fumble, tyle że wcześniej wspomniany TE zachował się przytomnie i nie dopuścił do straty piłki.
Kolejne posiadanie piłki przez graczy z Teksasu i mogłoby się wydawać, że przyszedł czas na odpowiedź i nawiązanie wyrównanej walki, ale tym razem Devin McCoutry przewidział zagranie Matta Schauba i we własnym red zone przechwycił podanie 31-letniego rozgrywającego Houston Texas. Nic natomiast się nie zmieniło w grze gospodarzy. Ofensywa prowadzona przez Brady’ego konsekwentnie parła do przodu zdobywając jard po jardzie. Nie byłoby to tak łatwe, gdyby nie błędy jakich dopuszczali się gracze defensywy gości. Drive zakończony został 37-jardową akcją przeprowadzoną górą, zwieńczoną przyłożeniem. Adresatem podania był Brandon Lloyd.
Trzecie posiadanie piłki przez podopiecznych Gary’ego Kubiaka, także nie przyniosło zdobyczy punktowej. Z kolei gospodarze grali swoje w najlepsze. Niespełna cztery minuty wystarczyły na przeprowadzenie kolejnej akcji zakończonej przyłożeniem. Kolejny raz podczas MNF w polu punktowym zameldował się Aaron Hernandez.
Mała zadyszka gospodarzy
Trzy przyłożenia po trzech seriach sprawiły, że mecz układał się po myśli Billa Belichicka i jego zespołu. Koniec drugiej kwarty i początek trzeciej, to jednak gra punt za punt. Mogłoby się wydawać, że coś się zaczęło zacinać w maszynce o nazwie Tom Brady i koledzy z ofensywy. Warto też wspomnieć, że pierwszy sack ze strony graczy Houston został wykonany dopiero w połowie trzeciej kwarty. Można było, także odnieść wrażenie, że gracze ofensywy prowadzonej przez Matta Schauba, w końcu wyszli na ten mecz z szatni. Jednak po kolejnej nie udanej akcji, znowu trzeba było piłkę oddać gospodarzom poprzez punt.
Krótka wymiana ciosów
Kolejny drive Patriots i kolejne zdobyte punkty. Tym razem po 63-jardowej akcji w end zone znalazł się Donte Stallworth. Kibice zgromadzeni na Gillette Stadium mogli zacząć zacierać ręce i przygotowywać się do pogromu ekipy przyjezdnej. Nic nie wskazywało na to, że Houston Texas podniesie rękawice i zacznie gonić wynik. Malutkie światełko w tunelu pojawiło się po tym jak nico ponad trzy i pół minutowy drive zakończył się przyłożeniem dla gości. Po 1-jardowej akcji dołem Arian Foster zdobył pierwsze punkty dla swojej drużyny.
Dobicie przeciwnika
Jednak jak nie idzie, to nie idzie, a lepszemu zawsze szczęście sprzyja. Podczas jednej z akcji ofensywnej ekipy gospodarzy J.J. Watt wymusił fumble na running backu drużyny Patriots, ale piłka, niefortunnie dla defensywy znalazła się w polu punktowym graczy Houston, a tam czyhał na nią 31-letni Brando Lloyd, który prezent zamienił na przyłożenie.
Kolejnym ciosem na dobicie przeciwnika było szóste przyłożenie w tym meczu zdobyte przez graczy gospodarzy. 14-jardową akcję wykończył najlepszy biegacz swojej drużyny w tym meczu, Stevan Ridley.
Goście odpowiedzieli w końcówce meczu TD po 1-jardowej akcji dołem T.J Yatesa.
Mecz zakończył się wynikiem: Texas 14 – 42 Patriots
Podsumowując, chyba nie tak jednostronnego meczu mogliśmy się spodziewać. Prawdą jest, że Tom Brady i jego koledzy z ofensywy punktują najlepiej w lidze, ale naprzeciw siebie mieli jedną z najlepszych defensyw w tym sezonie. Uwagę należy zwrócić na fakt w jaki sposób Pats zneutralizowali front7 gości z J.J. Wattem na czele. Młody zawodnik, przez cały mecz był o jedno tempo wolniejszy od doświadczonego QB i jednego z kandydatów do MVP sezonu zasadniczego, Toma Brady’ego. Ogólnie można dodać, iż cała formacja defensywna Houston zagrała fatalnie. Błędy w kryciu strefą, błędy w kryciu indywidualnym, przewinienia, to była woda na młyn dla 35-letniego rozgrywającego Patriots. Linia ofensywna w bardzo dużej mierze przyczyniła się do zwycięstwa w tym meczu, zapewniając odpowiednią ochronę swojemu rozgrywającemu. Kolejnym plusem w grze gospodarzy i czymś coś przeważyło szalę zwycięstwa na ich korzyść była różnorodność. Lloyd, Hernandez, Walker, to na nich opierała się gra w akcjach górą, gdzie w drużynie z Teksasu większość piłek była kierowana przede wszystkim do Andre Johnsona. Defensywie Patriotów udało się, także świetnie wyłączyć z gry Ariana Fostera. 26-latek zdobył tylko 46 jardów po akcjach dołem przy 15 próbach!
Wygrała drużyna, która dzisiaj była chyba nie do ogrania przez jakąkolwiek z ekip w NFL. Za tydzień kolejne starcie z topową defensywą tego sezonu. Brady i spółka będą gościć San Francisco 49ers.
Autor: Tomasz Piątek
Zdjęcie: Tom Brady pokazał prawdziwą klasę w Monday Night Football. (boston.com)