Mecze rozpoczynające się o godzinie 19:00 czasu polskiego. Gospodarze na drugim miejscu.
Tennessee Titans (3-6) – Miami Dolphins (4-4)
Przed Tennessee Titans nie lada wyzwanie. Po ciężkim laniu jakie otrzymali Chicago Bears, Tytani wybierają się na Florydę by zmierzyć się z zaskakującymi Dolphins. Przed tym sezonem Miami nie dawano żadnych szans na zajęcie innego miejsca niż czwarte w dywizji AFC East. Sezon weryfikuje te założenia i Delfiny są coraz bliższe skoku na głęboką wodę w fazie playoffs. Gospodarze tego meczu wygrali 8 z ostatnich 11 meczów przeciwko Titans i tak będzie i tym razem. Tannehill na własnych włościach nie zawodzi zdobywając trzy przyłożenia w ostatnich pięciu grach przy ratingu 95,5.
Titans jedynej nadziei mogą upatrywać w dobrym występie powracającego do formy Chrisa Johnsona. Gwiazdor Tennessee przeciwko Dolphins zdobywa średnio 110,5 jarda na mecz i to on będzie ciągnąć zespół.
Detroit Lions (4-4) – Minnesota Vikings (5-4)
Matthew Stafford śrubuje swoje osiągnięcia w ilości zdobywanych jardów. Quarterback Lwów potrzebował zaledwie 37 meczów na przekroczenie magicznej bariery 10 tys. jardów. Szybciej tego wyczynu dokonał tylko Kurt Warner (36 meczów). Wspominam o tym dlatego, że to Stafford prowadzi ofensywę nastawioną typowo na grę podaniową, choć przeczą temu zeszłotygodniowe trzy przyłożenia Mikela Leshoure'a. Fani Lions mogą się cieszyć, Leshoure daje więcej możliwości rozegrania akcji ofensywnych.
Vikings po świetnym starcie rozgrywek z meczu na mecz grają coraz słabiej. Christian Ponder zaczął seryjnie popełniać więcej błędów na czym znacznie ucierpiała gra podaniowa. Wikingowie szczęścia poszukają w nogach Adriana Petersona i Percy Harvina (o ile otrzyma zielone światło od lekarzy) przy akcjach powrotnych. Wygrana Lions.
Atlanta Falcons (8-0) – New Orleans Saints (3-5)
Wszyscy czekają kiedy po raz pierwszy w sezonie powinie się noga walecznym Sokołom z Atlanty. Ta chwila może nadejść w najbliższą niedzielę. Falcons lecą do Nowego Orleanu, gdzie rok temu zostali rozgromieni 16:45 w kolejnej odsłonie najstarszego klasyku w dywizji.
Tym razem to Atlanta jest zdecydowanym faworytem spotkania, co nie oznacza, że zwycięstwo ma w kieszeni. Święci wygrali trzy z ostatnich czterech meczów przy znacznej poprawie gry obronnej i dużej efektywności 10. ofensywy w NFL. Saints są na fali, grają u siebie i pałają żądzą udowodnienia kto przez lata był najlepszy w NFC South.
W tym pojedynku gdzie oba zespoły zdobędą łącznie ponad 60 pkt wygra zespół potrafiący włączyć 5. bieg w decydujących momentach spotkania. Matta Ryana czeka długi wieczór, choć przeczą temu osiągnięcia obrony Świętych.
New York Giants (6-3) – Cincinnati Bengals (3-5)
New York Giants z pewnością pragną zrehabilitować się za porażkę z Pittsburgh Steelers. Nadarza się ku temu najlepsza okazja, przeciwko zdołowanym i niepotrafiącym wygrać od miesiąca Bengals. Giganci zbierali pełną pulę w trzech z ostatnich czterech spotkań z Bengals, a ostatni raz po dogrywce w 2008r.
Tylko czy nowojorczycy poprawią swoje nastroje w najgorszym dla nich miesiącu? Giants pod wodzą Toma Coughlina w listopadzie przegrali już 20 spotkań przy zaledwie 13 wygranych. Jeśli ktoś wierzy w przesądy, to powinien trzymać kciuki za Cincinnati. Fanom Bengals w tym meczu tylko to pozostaje.
Oakland Raiders (3-5) – Baltimore Ravens (6-2)
Joe Flacco ma idealną okazję na poprawę swoich statystyk. Oakland Raiders bez Darrena McFaddena nie mają żadnych argumentów pozwalających ograć Kruki na ich własnym boisku. John Harbaugh z pewnością zmobilizuje zespół do dużego wysiłku i pewnej wygranej poprawiającej nastroje i miejsce Ravens w rankingach.
Mecz bez większej historii z kilkoma punktami Sebastiana Janikowskiego.
Denver Broncos (5-3) – Carolina Panthers (2-6)
Futboliści Panthers tydzień temu przeżyli najmilszy wieczór od połowy sierpnia. Panthers wygrali i przez kolejne kilka dni Ron Rivera mógł spokojnie przygotowywać zespół do przyjęcia jednego z najlepszych rozgrywających w dziejach ligi. Peyton Manning i jego Denver Broncos są na fali i dążą do zajęcia wysokiego miejsca w tabeli konferencji AFC. Panthers to tylko kolejny przystanek w drodze do Super Bowl.
Manningowi brakuje zaledwie dwóch podań na przyłożenie, żeby przebić Dana Marino i jego 420 przyłożeń w karierze. Rekord zostanie pobity w Charlotte.
San Diego Chargers (4-4) – Tampa Bay Buccaneers (4-4)
Jeszcze kilka tygodni temu oba zespoły były na minusie, co sprowokowało do długich dyskusji w mediach na temat przyszłości trenera Chargers Norva Turnera i generalnego menedżera zespołu A.J. Smitha. Medialne dywagacje sprowokowały zawodników San Diego do lepszej gry i co najważniejsze – do zwycięstw. Podobnie w obozie Buccaneers, Tampa ma szansę na trzecią wiktorię z rzędu.
To będzie jedno z ciekawszych starć 10. tygodnia. Oba zespoły po prostu muszą wygrać i nie mając nic do stracenia stoczą nastawiony na zdobywanie punktów pojedynek. Smaczku dodaje debiut Vincenta Jacksona przeciwko swoim dawnym kolegom. Wide receiver jest w świetnej dyspozycji – zdobył pięć przyłożeń w ostatnich pięciu meczach i ma ochotę na więcej.
Buffalo Bills (3-5) – New England Patriots (5-3)
Patrioci pokonali już w tym sezonie Bawoły z Buffalo. Wynik 52:28 nie pozostawił żadnych wątpliwości kto jest lepszy i siedzi na tronie AFC East. W rewanżu na Foxboro najprawdopodobniej znów dojdzie do strzelaniny ofensywy prowadzonej przez Toma Brady i Stevena Ridley'a. Patriots są wypoczęci po tygodniu przerwy i na pewno odprężeni po londyńskiej kanonadzie.
Inny wynik niż wysoka wygrana gospodarzy będzie wielką niespodzianką. Zresztą sam Brady stwierdził, że są jedynym zespołem, który ma dwa tygodnie przerwy – mecz z Bills uznaje za niedzielny spacerek w parku.
Mecze rozpoczynające się o godzinie 22:05 i 22:25 czasu polskiego.
New York Jets (3-5) – Seattle Seahawks (5-4)
Jets nie wygrali z Seahawks od 2004r. W tamtym roku Mark Sanchez dopiero kończył szkołę średnią, ale już był po wielu rozmowach z trenerem USC Trojans Pete'em Carrollem. Teraz obaj panowie spotykają się po przeciwnych stronach barykady na boisku NFL.
Faworytem są gospodarze, niepokonani na własnym obiekcie wypełnionym po brzegi przez fanatycznych fanów zdzierających gardła do 113 decybeli. Seahawks w Seattle zawsze grają w 12.
Jets są już praktycznie za drzwiami playoffs i nie zmieni tego nawet niespodziewana wygrana.
Warto przyjrzeć się bliżej kilku perspektywicznym i świetnym pass rusherom: Bruce Irvin (5 sacków – najlepszy debiutant w NFC), Chris Clemons (13 sacków w ostatnich 16. meczach) i rookie linebacker Bobby Wagner (2 sacki). Ciekawe czy sfrustrowany ciągłą presją Sanchez zostanie zmieniony przez Tima Tebow otwarcie krytykującego wildcat, czyli również trenerów?
Dallas Cowboys (3-5) – Philadelphia Eagles (3-5)
Święta wojna NFC East. Wygrana z wielkim rywalem to bardziej sprawa honoru, niż punktów w tabeli. W obu ekipach nie dzieję się zbyt dobrze i pokonanie tak wymagającego przeciwnika z pewnością poprawi nastroje w jednym z obozów.
W ciągu ostatnich kilku dni media bez przerwy spekulowały na temat zatrudnienia przez Cowboys Seana Paytona. Zawieszony szkoleniowiec Saints należy do ulubieńców Jerry'ego Jonesa, który obwieścił wszem i wobec, że to on jest panem i władcą w Cowboys. Ciekawe jak zareaguje niedoceniany Jason Garrett? Albo jak odpowie mu kolejny trener na wylocie, czyli Andy Reid?
Ile razy piłkę straci Michael Vick? Ile interception rzuci Tony Romo? Zwyciężanie jest nawykiem. Niestety przegrywanie jest nim także. Na razie oba zespoły przyzwyczają nas do porażek.
St. Louis Rams (3-5) – San Francisco 49ers (6-2)
Kolejny mecz bez większej historii. 49ers po tygodniu przerwy podejmują Rams, których pokonali osiem razy w ostatnich 10 meczach. W tej materii nic nie powinno ulec zmianie. Alex Smith dwa tygodnie temu rozegrał jeden z najlepszych meczów w karierze podając celnie 18 razy na 19 prób przy współczynniku rozgrywającego 157,1. Dokonał tego przeciwko Cardinals – posiadających obecnie równie słabą obronę co Rams. Smith tego wyniku nie powtórzy, ale i tak zasłuży na pięć gwiazdek w pomeczowej notce.
Sunday Night Football
Houston Texans (7-1) – Chicago Bears (7-1)
Prawdziwe starcie tytanów elektryzujące całą Amerykę. Przedsmak Super Bowl na Soldier Field w Chicago. Pojedynek najlepszych zawodników na swoich pozycjach, kandydatów do zebrania najważniejszych nagród indywidualnych. Arian Foster kontra Matt Forte, J.J. Watt a może Charles Tillman notujący najlepszy sezon w karierze?
Czy linia ofensywna Bears powstrzyma okrutny pass rush Texans? Ile razy Julius Peppers dopadnie Matta Schauba? Czy Jay Cutler będzie w stanie zachować spokój jeśli zostanie kilka razy powalony na ziemię? Ile pytań tyle odpowiedzi. Dwaj pretendenci w najlepszym spotkaniu 10. kolejki. Dla tego wydarzenia warto zarwać noc.
Monday Night Football
Kansas City Chiefs (1-7) – Pittsburgh Steelers (5-3)
Todd Haley musi śledzić poczynania Chiefs z przekąsem. Były szkoleniowiec Kansas po raz pierwszy od swojej dymisji spotka się z byłymi podopiecznymi. Teraz jako koordynator ofensywy Steelers udowodni, że zwolnienie go było błędem. Pittsburgh liczy na czwartą wygraną z kolei w najmniej ciekawym pojedynku całej kolejki. Najwyższą wygraną w historii Monday Night Football zanotowali Baltimore Ravens miażdżąc w 2005r. 48:3 Green Bay Packers. Steelers tego wyczynu nie powtórzą, ale powinni wygrać różnicą 25-30 pkt.
Foto:
1. Czy Drew Brees będzie pierwszym katem Matta Ryana i Atlanty Falcons? /isportsweb.com
2. J.J. Watt i Charles Tillman to główni kandydaci do nagrody Defensive MVP Award /sportsnet.ca
Piotr Bera