Pierwsze Monday Night Football za nami. Oba mecze zapowiadały się bardzo ciekawie i trzeba przyznać, że ten roller coaster jaki przeżyliśmy dzisiaj w nocy tylko świadczy o tym, że w następnych tygodniach możemy spodziewać się równie niezwykłych spotkań. O ile pierwsze spotkanie Ravens z Bengals, pokazał starcie czystego futbolowego rzemiosła, to drugie było bogate w pełne niefrasobliwości akcje.
Cincinnati Bengals 14 – 44 Baltimore Ravens
Wiemy, kto po pierwszym tygodniu zmagań w NFL, rządzi w AFC North. Pierwszą „zadziobaną” drużyną przez Ravens, zostali Bengals. Drużyna z Baltimore, jest jedyną ze swojej konferencji, której udało się wygrać. Prawdę mówiąc nie mogliśmy spodziewać się innego wyniku. Ravs zmotywowani podwójnie do wygrania meczu (wszyscy wiem, że Art. Model „dołączył” m.in. do Ala Davisa) nie pozostawili nawet na moment złudzeń, kto jest lepszy na boisku.
Joe Flacco jako Pan swojego podwórka nie zawiódł i tym razem. Podawał gdzie chciał i jak chciał. Kilkujardowe, czy kilkudziesięciojardowe podanie nie było problemem w starciu z defensywą Bengals. Dobra skuteczność podań (21/29) została okraszona 2 podaniami na TD. Przy tym zdobył 299 jardów w akcjach podaniowych. Blado przy liderze Ravens, wypada 24-letni Andy Dalton, który przy 221 jardach nie ugrał żadnego TD, a na domiar złego (dla Bengals oczywiście) podał piłkę wprost w ręce Eda Reeda, który zamienił „prezent” od przeciwnika na TD po akcji powrotnej.
Patrząc na poszczególne formacje, to trzeba przyznać, że gdyby nie słabszy dzień Daltona to może jakieś światełko w tunelu by się pojawiło. Wystarczy spojrzeć na statystyki w uzyskanych jardach poszczególnych zawodników. Czy to w akcjach dołem, czy też górą. W każdej z rubryk lepszy byłby zawodnik Bengals. Można śmiało powiedzieć, że Ravs swoje okazje wykorzystywali do bólu skutecznie, grając równo przez całe spotkanie. Podstawowym motorem napędowym w akcjach górą była różnorodność reciverów, do których podawał Flacco. Czterech z nich z dorobkiem 40 jardów i wyżej sprawiało, że Secondary drużyny z Cincinnati mieli nie mały orzech do rozgryzienia. W Bengals, gra górą opierała się na dwa razy mniejszej ilości zawodników, toteż sprawiało, że tacy zawodnicy jak wspomniany wcześniej Ed Reed mogli bardzo łatwo przeczytać akcję Daltona.
Co do gry dołem, to trzeba przyznać, że zaskakujący jest fakty, tak dużej zdobyczy jardów w tym elemencie gry przez Bengals. Oborna Ravens słynie raczej z bardzo dobrej obrony przeciwko akcją dołem. W omawianym meczu stracili ponad 130 jardów. Ekipę z Cincinnati ciągnął do boju w tym elemencie gry, sprowadzony tego lata, były gracz Patriots, BenJarvus Green-Ellis. 91 jardów i 1 TD, to dobry wynik przeciwko tak dobrej defensywie jaką bez wątpienia tworzą zawodnicy z Baltimore.
Po drugiej stronie barykady, może nie tak bardzo eksploatowany (tylko 10 prób akcji biegowych w tym meczu) prowadził do boju w grze dołem Ray Rice. 25-latek zanotował skromne 68 jardów, ale za to aż 2 TD. W red zone stanowił bardzo duże zagrożenie dla przeciwnika. Warto wyróżnić zawodnika, dzięki któremu Rice może cieszyć się tak efektywną grą. Vonta Leach, pokazuje, grając w Ravens, że jest jednym z najlepiej grających na swojej pozycji (FB) zawodnikiem w NFL, a może najlepszym? Ten osąd zostawiam kibicom i forumowiczom nfl24.pl
Kiedy próbuje się dyskutować na temat defensyw w NFL. To jednym tchem (i to nie trzeba być wielkim fanem) w top 3, każdy z nas wskaże Baltimore Ravens. Świetny front seven z Ngatą i Lewisem na czele (do tego jeszcze dojdzie, obecnie kontuzjowany Terrell Suggs), secondary to królestwo Eda Reeda. Team niezwykle zrównoważony, przodujący na koniec sezonu w statystykach. Trzeba jednak przyznać, że gdyby po drugiej stronie stał jakiś klasowy QB, to nie byłoby tak kolorowo. Dalton był przewidywalny i za bardzo polegał na grze dołem.
Reasumując, patrząc na wynik można powiedzieć, że Ravens zmiażdżyli Bengals. Ale oglądając mecz miało się wrażenie, że gdyby Bengals na czele z Daltonem zachowywali zimną krew na połowie drużyny z Baltimore, to porażka nie byłaby, aż tak dotkliwa. Ravs wykorzystali swoje szanse. Byli drużyną grającą równo przez całe spotkanie. W każdej z kwart pokusili się o zdobycz punktową, co sprawiało, że spokojnie odskakiwali od drużyny z Cincinnati.
San Diego Chargers 22 – 14 Oakland Raiders
Mecz małej ilości akcji dołem, dużej ilości kopania z pola na bramkę i „popisu” formacji specjalnej drużyny z Oakland. Drużyny, łącznie w swoich akcjach dołem przebiegły 79 jardów w 40 próbach!!! Pozostawię to bez komentarza. No może wyglądałoby to zupełnie inaczej, gdyby nie fakt, iż popularny DMF z czołowego biegacza Raiders, stał się czołowym skrzydłowym swojej drużyny. 32 jardy biegiem, a 86 po podaniach sprawia, że może jesteśmy świadkami zmiany pozycji McFaddena? Czas pokaże, jaki pomysł na tego zawodnika ma nowy trener drużyny z Oakland.
Jeżeli ktoś wierzy dalej w to, że Rivers, w końcu (jak jego dwaj koledzy z draftu 2004 – Eli i Big Ben) zdobędzie pierścień i poprowadzi Chargers do triumfu w Super Bowl, to niech lepiej nigdy nie budzie się z tego snu. Marna skuteczność podań (24/33), marne 231 jardów i tylko 1 TD sprawiają, że ciężko patrzyło się na grę Chargers w ofensywie. Jedyny jasny punkt formacji ofensywnej, to kopacz Nate Keading, który bardzo dobry występ, okrasił pięcioma celnymi uderzeniami na bramkę przeciwnika z pola.
Lepiej spisywała się defensywa Chargers. Chociaż patrząc obiektywnie, to formacja specjalna Najeźdźców była chyba na innym meczu. Fatalne błędy w blokowaniu, fatalne wznowienia akcji powodował, że ciężko oglądało się kibicom z Oakland to spotkanie. Jak nie zablokowane wybicie puntu, to defensywa Chargers świetnie rozszyfrowała fake podczas tego elementu gry, aż po żałosne wykonanie snapu do Puntera. Te „prezenty” zemściły się przyłożeniami podakcjach Revisa i spółki, ponieważ ofensywa z San Diego grała przysłowiowy piach.
Podsumowując. Wygrała drużyna, która zrobiła mniej błędów. Mecz bez historii, o którym szybko się zapomni.
Autor: Tomasz Piątek
zdjęcie: Kto,jak kto, ale takie "prezenty"Ed Reed lubi najbardziej (źródło: freecast.com)