Przytaczamy wypowiedzi uczestników konferencji.
Jędrzej Stęszewski
- Nie przypuszczaliśmy, że na stadionie będzie tak dużo osób. Zresztą przed stadionem stały osoby z kartkami z napisem „kupię bilet”, co świadczy o tym, że w tej materii odnieśliśmy sukces. Dodatkowo świetna gra, dużo punktów, co mogło podobać się kibicom nie do końca zaznajomionym z naszą grą. W przyszłym roku będziemy chcieli przyciągnąć na trybuny jeszcze większą liczbę osób. Marzymy o tym, żeby zagrać finał w jeszcze większej skali tutaj, ale również chcemy pojawiać się na innych obiektach.
- Nie wiem jak jeszcze będzie wyglądać Topliga w przyszłym sezonie. To zbyt trudne pytanie na ten moment, dyskusje będą na pewno burzliwe i jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić.
- Po tym meczu mamy spory kapitał do rozmów z telewizjami na temat regularnych transmisji. Tylko to pomoże nieść futbol dalej. O ile każdego meczu najwyższej klasy rozgrywkowej nie jesteśmy jeszcze w stanie transmitować, to jeden wybrany mecz w tygodniu jest jak najbardziej realny. Po kilku dniach przerwy powrócimy do prac nad projektem regularnych transmisji telewizyjnych.
Patryk Tyryłło
- Następny krok to NFL na Stadionie Narodowym. Oczywiście to żart, chociaż trzeba zakładać takie plany. Jestem przekonany, że potrafimy to zrobić. Gdy 21 marca ogłaszaliśmy, że finał odbędzie się na Narodowym, to pewnie niewielu wierzyło w powodzenie tej imprezy. My wierzyliśmy, ale i tak jesteśmy zaskoczeni frekwencją. Sprzedaliśmy wszystkie bilety, sukces jest ogromny, choć podchodzimy do niego z dużym dystansem. Pragnę podziękować całemu zespołowi, który od roku bardzo ciężko pracował. To są młodzi ludzie w większości wolontariusze. A jeśli chodzi o sam futbol... mówiąc kolokwialnie: wystrzeliliśmy w kosmos.
- Jesteśmy największą imprezą dekady jeśli chodzi o futbol amerykański w Europie. Ale nie zasypiamy gruszek w popiele i już niedługo najprawdopodobniej zwołamy kolejną konferencję prasową dotyczącą międzynarodowego halowego turnieju, który odbędzie się pod koniec roku.
Tommy Wiking
- Finał w Polsce pod względem frekwencji znajduje się w pierwszej europejskiej trójce. W ostatniej dekadzie żaden mecz futbolu amatorskiego, czy to w Niemczech czy Austrii, nie miał takiej frekwencji. W ostatnich Mistrzostwach Świata w Austrii finał na Ernst-Happel Stadium oglądało 20 tys. ludzi.
- Oczywiście jeśli chodzi o poziom sportowy to jesteście za Austrią i Niemcami. Ale tam gra się już od wielu lat, a w Niemczech już od 30. Jestem przekonany, że za kilka lat dogonicie ich, bo macie utalentowanych zawodników, trenerów i zespoły. Posiadacie wszystkie składniki, żeby podbić Europę.
Phillip Dillon
- Popełniliśmy dzisiaj zbyt dużo błędów, ale chłopaki i tak nie poddali się i walczyli do końca. Nikt nie rzucił ręcznika, ale to Seahawks byli lepsi.
Sebastian Krzysztofek
- To było coś niesamowitego. Zaczynaliśmy od boisk piaskowych z kamieniami, a po sześciu latach znaleźliśmy się na najlepszej arenie w Europie. Wspaniały doping kibiców obu drużyn i ten stadion spowodowały, że ciągle w to nie wierzę. Pragnę pogratulować wszystkim, którzy przyczynili się do tego wielkiego sukcesu. Teraz trzy tygodnie przerwy i czas na jeszcze cięższą pracę.
- Z mojej strony jest ogromny szacunek do zawodników z Warszawy, to świetni gracze. Oczywiście zdarza się boiskowa wymiana zdań, ale po meczu wszyscy jesteśmy przyjaciółmi, w końcu walczymy w dobrej sprawie.
Kyle McMahon
- Nie wygrał jeden zawodników czy trzech, ale cały zespół. Ofensywa i defensywa, formacje specjalne. Niektórzy ludzie pracowali na ten sukces od sześciu lat, ja dołączyłem do nich i zostałem przyjęty jak brat.
- Ron Jaworski na pewno nie zaprosił mnie do Filadelfii Soul [McMahon został zapytany o otrzymanie zaproszenia od Jaworskiego do jego klubu Arena Football League - przyp.red.], pogratulował zwycięstwa, świetnego meczu i przyznał, że jest zachwycony całą otoczką finału i wszystkim dookoła.
Foto: od lewej: Tommy Wiking, Jędrzej Stęszewski, Kyle McMahon, Phillip Dillon, Sebastian Krzysztofek i Patryk Tyryłło
Notowali: Piotr Bera, Dariusz Ankiewicz, Jacek Masłowski