Steel Machine

Pittsburgh Steelers doskonale odrobili pracę domową. Mike Tomlin i Dick LeBeau spali po 2 godziny dziennie przed meczem z New England Patriots, poświęcając każdą minutę dnia na analizę zespołu Billa Bellichicka. Z otrzymanego materiału wysnuli kilka wniosków:
- Wes Welker musi być pod ciągłą presją i nawet jeśli drużyna broni strefowo, to i tak nawet chwilę nie może otrzymać wolnej przestrzeni. Plastrem zostanie Ike Taylor,
- Patriots mają jedną z najgorszych passing defense w lidze i damy porzucać Big Benowi. W dodatku Bellichick ułatwia zadanie wyrzucając z zespołu Leigh Boddena,
- LaMarr Woodley tak jak Clay Matthews będzie bez przerwy atakować linie ofensywną Patriotów i postara się śrubować swoją serię sacków
Wszystkie założenia zostały zrealizowane z największą precyzją. Welker zdobył tylko 39 jardów i był cieniem samego siebie. Roethlisberger w całym meczu rzucał futbolówką aż 50 razy i zdobył 365 jardów. Ustanowił również rekord kariery w ilości celnych podań w pierwszej połowie (22). Natomiast, Woodley dołożył 2 sacki i potwierdził, że pod nieobecność Jamesa Harrisona jest panem i władcą drugiej linii obrony.
Po tym meczu eksperci wieszczą Stalowym marsz do kolejnego Super Bowl. Spokojnie. Na początek trzeba wygrać we własnej dywizji.
Z perspektywy Patriotów ta porażka nie powinna mieć większego wpływu. Oni znają swoją wartość i wiedzą, że niepowodzenie na Heinz Field nie jest żadnym wstydem. Być może zabrzmi to dziwnie, ale mogą być dumni. Po tym meczu Pittsburgh świętował tak jakby wygrał Super Bowl. A to dopiero połowa rundy zasadniczej.
Comebacks
Skoro jesteśmy przy Steelers, to trzeba wspomnieć o Baltimore Ravens. Kruki wygrywają w tym sezonie z potentatami i przegrywają z ogórkami. Wydawało się, że będzie podobnie i tym razem. Arizona Cardinals prowadziła do przerwy już 24-6 by ostatecznie przegrać 27-30. Ray Lewis musiał wypowiedzieć w szatni wiele gorzkich słów, bo defensywa z drugiej połowy przypominała tę z 2001 roku i zwycięstwa w XXXV Super Bowl. Swoje trzy grosze dorzucił Anquan Boldin, który narzekał po ostatniej porażce z Jacksonville Jaguars, że otrzymuje zbyt mało piłek. Flacco posłuchał bardziej utytułowanego kolegi i podawał mu piłkę, nawet jeśli była mała szansa, że trafi do celu. - Bo Anquan to niesamowity futbolista – stwierdził Flacco. Nie sposób się z tym nie zgodzić, ale gołym widać brak pewności siebie zawodnika rodem z mało znanego koledżu Delaware. Flacco nie zachwyca i oddaje ofensywę w ręce Ray’a Rice’a, który znów błysnął zdobywając 3 przyłożenia.
To był największy powrót w historii Ravens.
Cardinals mają problem. Z pustyni dochodzą głosy, że psychika i motywacja zespołu znajduje się na poziomie greckiej gospodarki. Z sześciu tegorocznych klap, Kardynałowie przegrywali mniej niż sześcioma punktami aż czterokrotnie. Można się załamać gdy co tydzień walczy się do samego końca, a rezultat jest zawsze taki sam.
Todd Haley od kilku tygodni może pochwalić się bujnym zarostem. Szkoleniowiec Kansas City Chiefs przestał sięgać po brzytwę gdy jego drużyna mogła pochwalić się bilansem 0-3. Teraz zwycięzcy dywizji AFC West z zeszłego roku wygrali czwarty mecz z kolei. Naprawdę nie wiem jakie pozaziemskie czynniki wpłynęły na diametralną zmianę gry Kansas. Czyżby brodaty spisek? Norv Turner, Hue Jackson, Leslie Frazier i Jim Caldwell nie noszą brody. Może powinni ją zapuścić, co

Tegoroczny Rivers do bólu przypomina wyśmiewanego przez całą Amerykę Tony’ego Romo. Obaj trafili do NFL w 2004 roku i pierwsze dwa lata przesiedzieli na ławce rezerwowych. Od 2006 roku Romo zdobył 129 przyłożeń i rzucił 69 przechwytów. Tymczasem Rivers posyłał futbolówkę w end zone rywali 143 razy. Liczba przechwytów? Również 69. Współczynnik rozgrywającego u obu panów? Romo 94,9. Rivers 95,6. Podobieństw jest jeszcze więcej, lecz nie muszą prowadzić do głębszej analizy. Faktem jest, że obaj zawodzą w najważniejszych momentach i co roku toczy się wokół nich dyskusja odnośnie dalszego prowadzenia obecnych zespołów. A gdyby tak wymiana na linii Cowboys - Chargers?
Wielki comeback oglądali też fani zgromadzeni na MetLife Stadium. Eli Manning nie dał się Miami Dolphins i znów pokazał pazury. W Nowym Jorku zapanowała wielka feta, choć nie wszyscy uśmiechają się od ucha do ucha. Brandon Jacobs jak co roku grozi odejściem z klubu, bo jest niezadowolony ze zbyt małej ilości oddawanych mu piłek. To samo tyczy się Ahmada Bradshawa. Co na to Tom Coughlin? Na razie jest spokojny i czeka na rozwój wydarzeń.
Pojedynek debiutantów
Cam Newton czy Christian Ponder? Rywalizację zespołową wygrała Minnesota Vikings Pondera, lecz pojedynek indywidualny Newton. Jedynka tegorocznego draftu od pierwszego spotkania w NFL pokazuje wielką dojrzałość, o którą nikt by go nie posądzał. Newton w niedzielny wieczór zdobył 3 rewelacyjne przyłożenia i prawie wygrał Panterom trzeci mecz w sezonie. Niestety do jego poziomu nie dostosował się kicker Olindo Mare inkasujący rocznie 4 mln dolarów.
Dobra postawa Panthers to nie tylko zasługa Newtona. Dobry sezon znów rozgrywa Steve Smith, Ron Rivera poukładał defensywę, ale najwięcej zmieniło się w linii ofensywnej. Ta formacja na razie plasuje się na 16 miejscu w lidze, podczas gdy rok temu okupowała 30 lokatę pozwalając na 50 sacków. Na ten moment Newton leżał na ziemi tylko 17 razy. Ale mając przed sobą Ryana Kalila i Jordana Grossa może spać spokojnie.
Cichy bohater? Captain Munnerlyn. - Moja mama obiecała babci, że to ona wybierze imię dla dziecka. Otrzymałem imię Captain, bo jej pradziadek miał tak na imię. Więc otrzymałem imię po prapradziadku. Oczywiście, w szkole czasem dokuczali mi z tego powodu, ale to imię pasuje do mojego charakteru, bo czuje się jak lider. - Pięć zatrzymań, sack i wymuszona strata (rewelacyjne zabranie piłki Percy Harvinowi na kilka jardów przed własnym polem punktowym).
Ale z nich barany
- Tego dnia wygralibyśmy z każdym – powiedział Steven Jackson po zlaniu New Orleans Saints. W końcu nie każdego dnia na boisku futbolowym urządza się fetę dla bejsbolistów St. Louis Cardinals, którzy niedawno zostali mistrzami świata po jednym z bardziej emocjonujących World Series w ostatnich latach (tak piszą w Ameryce). Zawstydzeni Rams poszli w ślady swoich kolegów i zdeklasowali rywala, a że padło na Świętych…
A.J. Feeley zamiast Sama Bradforda w niczym nie zaszkodził, wręcz pomógł. Więcej piłek dostał Jackson przemierzający boisko wzdłuż i wszerz z futbolówką w ręce. Ponad 190 jardów i 2 przyłożenia wstrząsnęły Edward Jones Dome. Duży wkład od razu wniósł Brandon Lloyd, dla którego już nie było miejsca w Denver.
Niesamowita postawa Baranów zwiastuje wiele dobrego w najbliższych tygodniach. Rams w tym miesiącu dwukrotnie zmierzą się z Cardinals po razie z Browns i Seahawks. To naprawdę duża szansa na cztery wygrane z kolei i włączenie się do walki o playoffy.

Ten blamaż nie wpłynie źle na Saints. Ten zespół jest zbyt dobry, żeby rozpamiętywać takie spotkanie. Zwłaszcza, że Rams nie mają baranich głów w sensie stricte życiowym. Idiotami nie są i stać ich zdecydowanie na więcej, niż tylko jedno zwycięstwo. Jednym tchem mogę wymienić ekipy z mniejszym potencjałem i zarazem lepszym bilansem spotkań: Jaguars, Broncos, Seahawks, Vikings.
Na co jeszcze warto zwrócić uwagę:
- Tim Tebow to ostatnio najbardziej popularna postać w NFL i na NFL24. Koło takiego gracza nie można przejść obojętnie. I dlatego wszyscy chcą mu pokazać, że nie nadaje się do gry na poziomie zawodowym. Lions wypunktowali wszelkie słabości Tebowa sprowadzając go z impetem na ziemię. John Fox daje mu jeszcze jedną szansę. Prestiżowy mecz na McAfee Coliseum musi być wieczorem Tima Tebow. Co na to Carson Palmer i świeżo zatrudniony T.J. Houshmandzadeh?,
- Mike Shanahan jeszcze nigdy w swojej 25-letniej karierze nie przegrał do zera. Ale z Johnem Beckiem i bezproduktywnymi Ryanem Torainem oraz Roy’em Helu nie można liczyć na więcej. Bills nadal nie obudzili się z pięknego snu i przewodzą w AFC East,
- Cinncinnati Bengals naprawdę mogą awansować do fazy posezonowej. Nie spodziewałem się tego, będąc złym prorokiem dla tego zespołu. W przedsezonowej zapowiedzi typowałem Marvina Lewisa do szybkiej utraty posady, a zanosi się na przedłużenie z nim umowy,
- LeSean McCoy to jeden z bardziej niedocenianych zawodników w lidze. Jego w gronie tych „wielkich Orłów” nie wymieniano. A jest właśnie tym największym. Nie Michael Vick, nie DeSean Jackson tylko skromny następca Briana Westbrooka. „Niewyraźny” (jego pseudonim to Shady) w cieniu bardziej medialnych kolegów dokonuje rzeczy wielkich. 200 jardów i 2 przyłożenia przeciw dobrej defensywie Dallas Cowboys. Nie mam pytań.
Foto:
1. Defensywa to nadal znak rozpoznawczy Pittsburgh Steelers
2. Broda Todda Haley to jedna z przyczyn nagłej poprawy gry Chiefs
3. Aż trzy z sześciu sacków na Drew Breesie zaliczył Chris Long
napisz do autora: piotr.bera@nfl24.pl