NFC North bez wątpienia należy do najciekawszych dywizji w lidze. Dwóch kandydatów do Super Bowl, jeden aspirant do playoff i utracona potęga Minnesoty Vikings. Minimum dla Green Bay Packers to drugi z rzędu awans do Super Bowl, choć na to nie chcą pozwolić Chicago Bears. Niedźwiedzie na puchar czekają bardzo długo i ten sezon ma zakończyć ich gehennę. Troszkę inne aspiracje w Detroit – tam powalczą o sezon z co najmniej 8 zwycięstwami.
1. Green Bay Packers
Aaron Rodgers to godny następca Bretta Favre’a. W ostatnim sezonie zasadniczym rozegrał kilka przeciętnych meczów ale w playoffach był nie do powstrzymania. Ponad 1000 jardów, 9 przyłożeń, 68-procentowa skuteczność podań i tylko dwa przechwyty. Rodgers ma wszelkie zadatki do tego, żeby przeskoczyć Favre’a w jego statystycznych dokonaniach na Lambeau i już w zbliżającym się sezonie zdobyć drugie Super Bowl. W wykonaniu tego arcytrudnego zadania ma wydatnie pomóc Jermaichel Finley. 24-letni TE powraca po poważnej kontuzji kolana i będzie drugim celem Rodgersa, tuż po Gregu Jenningsie. Warto dodać, że Jennings współpracował przed sezonem z Larrym Fitzgeraldem. Jeśli treningi przyniosą nagłą poprawę, to nie chcę myśleć ile przyłożeń zdobędzie i jak wielkim stanie się zagrożeniem.
Oprócz Finleya do składu powraca Ryan Grant. Packers preferuje grę podaniową, lecz James Starks pokazał rok temu, że bez gry biegowej nie można zdobyć Vince Lombardi Trophy. Doświadczony Grant na pewno ułatwi życie Starksowi i odciąży Rodgersa. W uzyskaniu większej ilości jardów dołem pomoże wybrany w pierwszej rundzie draftu Derek Sherrod. Clifton-Sherrod-Wells-Sitton-Bulaga. Linia ofensywna jest doprawdy imponująca.
Tak jak formacja defensywna. Z podstawowych zawodników do składu nie powróci tylko Cullen Jenkins, który wybrał lepszą ofertę Filadelfii Eagles. Jenkins należał do filarów defensywy i to głównie dzięki niemu Clay Matthews mógł bez przerwy nękać rozgrywających. Jenkinsa zabraknie i Matthews musi sobie poradzić bez niego. I da sobie radę. Packers na każdego pozycji w tej formacji posiadają zawodników kalibru Pro Bowl oraz bardzo solidnych zmienników lub graczy, którzy w jednej chwili stali się ważnymi postaciami drużyny – John Kuhn, Frank Zombo czy Jordy Nelson.
Cheeseheads już rezerwują bilety do Indianapolis. I mają ku temu powody, bo Green Bay Packers mogą stać się pierwszym zespołem od New England Patriots z lat 2004-05, który obroni tytuł.
2. Chicago Bears
Zauważyłem, że fani futbolu nie spoglądają przychylnym okiem na Wietrzne Miasto. Jay Cutler jest pośmiewiskiem całej ligi, a Mike’a Martza uznano za starego koordynatora niezdolnego do wielkich rzeczy. Nie wspominając o Lovie Smithie, który mógłby uśmiechnąć się do trenera Indianapolis Colts – Jima Caldwella i podać mu rękę. Obu cechuje chroniczny brak uzewnętrznienia jakichkolwiek emocji. Obu uznaje się za marionetki w rękach swoich asystentów.
Niesłusznie. Chicago Bears nadchodzącym sezonem powinni udowodnić jak wielką są drużyną i znów nawiązać do wspaniałej historii tego klubu. Cutler utrze nosa niedowiarkom po kilku meczach i pokaże, że nie zwraca uwagi na docinki w jego stronę, związane z urazem podczas NFC Championship Game. Cutler zagrał rok temu najlepiej od trzech lat i wszyscy w Chicago oczekują jeszcze lepszej formy. Po to na Soldier Field sprowadzono dwóch Kowbojów – Roy’a Williamsa i Mariona Barbera. Williams w NFL spędził 8 sezonów, lecz tylko w jednym udowodnił jak wielki talent w nim drzemie. Urodzony w Odessie (na kanwie historii tego miasta powstała książka Friday Night Lights i później serial) wide receiver razem z Johnnym Knoxem ma zdobyć kilkanaście przyłożeń. Natomiast, Barber (on też najlepsze dni ma za sobą) powinien odciążyć Matta Forte i pozwolić mu na częstszą grę jako skrzydłowy.
Tylko czy linia ofensywna pozwoli na taki luksus? Bears sięgnęli po Gabe Carimi w pierwszej rundzie draftu, ale po za tym pozbyli się członka All-Decade Team, Olina Kreutza (New Orleans Saints). Jego miejsce na centrze zajmie Roberto Garza, co powinno wywołać większą pewność siebie u Cutlera. Jeśli leżało się na ziemi prawie 150 razy (56 sacków – najwięcej w lidze i ponad 90 uderzeń), to naprawdę można podać futbolówkę wprost w ręce przeciwnika i podejmować błędne decyzje. Połowa rozgrywających ligi przy takiej presji i linii ofensywnej, prezentowałaby się znacznie gorzej.
Julius Peppers to ścisła czołówka NFL. I to w jego osobie trzeba szukać głównej przyczyny nagłej poprawy defensywy względem 2009 roku. No i powrotu do zdrowia Briana Urlachera, który tworzy rewelacyjny duet linebackerów z Lancem Briggsem (walczy o nowy kontrakt grożąc odejściem z klubu). W ilości sacków Bears zajęli miejsce w połowie stawki, ale teraz przy dodaniu Stephena Paea i jeszcze lepszej formie Peppersa, powinno być tylko lepiej. Z drugiej strony niewiadomą jest trzecia linia obrony. Danieal Manning odszedł do Houston i zostawia na pozycji SS wielką dziurę. Na szczęście dla Bears duet CB prezentuje się naprawdę okazale (Charles Tilmann-Tim Jennings) i posyłanie piłki w głąb pola Bears nie będzie takie proste.
Bears co roku grają pod dużą presją i liczą na awans do Super Bowl. Jednak teraz wymagania są szczególnie wygórowane. 26-letnia posucha jest wyjątkowo dotkliwa na skutek sukcesu odwiecznego rywala – Green Bay Packers. Nie bacząc na Packers, Chicago ma duże szanse na zimowe świętowanie z Vince Lombardi Trophy w swoich rękach. Pod warunkiem, że linia ofensywna i korpus skrzydłowych zaprezentują się dużo lepiej, a kontuzje od pierwszego tygodnia rozgrywek będą omijać szerokim łukiem Soldier Field.
3. Detroit Lions
Z tego zespołu już nikt szydzić nie będzie. Czasy gdy Lions ledwo wygrywali jakikolwiek mecz już dawno minęły. Teraz Lwy są jednym z pretendentów do sprawienia dużej niespodzianki i zagrożenia dwóm potęgom tej dywizji – Green Bay i Chicago. Nie oszukujmy się jednak wierząc w awans do playoff. W NFC West pewnie by tego dokonali ale nie w NFC North. Niemniej, Lions mają duże szanse na zakończenie sezonu z dodatnim bilansem spotkań.
Na pewno wierzy w to Ndamukong Suh. Selekcja tego zawodnika w 2010 roku była strzałem w dziesiątkę. Myśląc Suh, mam przed oczami wielkich Lions, dla których Super Bowl to cel na 2013 czy 2014 rok. Do tego czasu doświadczenia nabiorą Nick Fairley, Titus Young, Mikel Leshoure... prawdziwymi gwiazdami zostaną Brandon Pettigrew i Jahvid Best. Lions to młoda ekipa z domieszką doświadczenia i jeśli tylko Matthew Stafford pozostanie zdrowy, to ten zespół może wiele osiągnąć. Sęk w tym, że linia ofensywna na Ford Field jest traktowana po macoszemu i nic nie wskazuje na to, że Stafford otrzyma lepszą ochronę. Na wszelki wypadek na ławce rezerwowych jest Shaun Hill, który pokazał, że można na niego stawiać w trudnych chwilach.
Myśląc o sukcesie przeciw Packers i Bears, trzeba mieć kim wywierać presję. Lions do Van den Boscha, Avrila, Williamsa i wspomnianego Suha dołożyłi Fairleya, potencjalny nr 1 w drafcie. Rok temu Lions zajęli szóste miejsce w ilości zatrzymań QB. Teraz Lwy pokażą jeszcze więcej pazurów i powinni stać się prawdziwymi królami Line of scrimmage.
Po raz pierwszy od 1999 roku futbol może w styczniu zawitać do Detroit. Jeśli tylko Lions poprawią bilans spotkań na wyjeździe (jedna wygrana w ostatnich rozgrywkach) i pokonają choć raz Packers i Bears oraz nie zapełnią miejscowego szpitala, to na zimnej północy grudzień może być naprawdę gorący.
4. Minnesota Vikings
Vikings bez Bretta Favre’a. Wszyscy tego pana mieli dość ale cząstka mej duszy będzie za nim tęsknić. Na pewno zapłaczą za jego dyspozycją z 2009 roku kibice w Minnesocie. Favre rozegrał 2 lata temu najlepszy sezon w karierze i prawie zdobył dla Vikings Super Bowl. Vikings Anno Domini 2011 to nie jest drużyna na Super Bowl.
Nie bez Sidneya Rice’a, Pata Williamsa, Raya Edwardsa, Bryanta McKinnie, Lito Shepparda, i Bena Lebera. Bolą zwłaszcza pierwsze cztery nazwiska.
Donovan McNabb czy Christian Ponder? Kapryśny weteran mający najlepsze lata za sobą i technikę rzutu niewiele lepszą od Tima Tebow czy debiutant bez odpowiedniego treningu? Leslie Frazier ma potężny dylemat. W dodatku Wikingowie lekką ręką oddali najlepszego skrzydłowego. Sidney Rice ma wielkie umiejętności i łapał piłki, których nie da się złapać. Czy dokona tego przybyły z Atlanty Michael Jenkins? Albo Devin Aromashodu? Eks-Bear to bardzo ciekawy gracz, na którego warto zwrócić uwagę ale to naprawdę za mało. Jeden Percy Harvin nie wystarczy, choć Vikings na pewno skorzystają z TE Kyle’a Rudolpha z Notre Dame. Jestem zwolennikiem talentu Rudolpha i czuję, że ten młody chłopak da swoim chlebodawcom wiele radości i kilka przyłożeń. Wszelkie znaki wskazują, że koniem pociągowym zostanie Adrian Peterson. Tego pana nie trzeba nikomu przedstawiać i sam w pojedynkę wygra kilka meczów dla Vikings.
Nie mniejszy ból głowy ma koordynator defensywy Fred Pagac. Ray Edwards (Falcons) i Pat Williams (emerytura) przez lata tworzyli z powodzeniem trzon obrony zespołu. I teraz go zabraknie. Ściągnięty za Williamsa Remi Ayodele opuścił Nowy Orlean bo wiedział, że w Minnesocie łatwiej o rolę startera.
Leslie Frazier miał być tylko tymczasowym trenerem ale przekonał do siebie właścicieli klubu i obdarzono go naprawdę dużym zaufaniem. Nie zachwieje tego nawet słaby sezon. Bo Minnesota patrzy na kolejny draft i czeka na rozwój Christiana Pondera.
Foto:
1. Jermichael Finley powraca do gry
2. Jay Cutler liczy na lepszą ochronę ze strony linii ofensywnej.
3. Nick Fairley i Ndamukong Suh utrudnią życie nie jednemu rozgrywającemu.
napisz do autora: piotr.bera@nfl24.pl