W tym sezonie Mark Sanchez zaskoczył swoją dojrzałością wielu. Szczególnie w playoffach.
Był zawsze wymieniany wśród słabych punktów nowojorczyków, ale drugo-roczniak nie zawiódł.
Wręcz przeciwnie: w najważniejszych momentach robił to, co do niego należało - prowadził zespół.
Futbol, to jednak sport drużynowy - po meczu ze Steelers również Sanchez musi pożegnać się z tym sezonem.
Szkoda, ale moim zdaniem może spokojnie podnieść głowę do góry.
New York Jets są z niego dumni.