UPDATE command denied to user 'nflzosnsstrona'@'10.14.20.140' for table 'nfl24_settings' NFL 24 - Twoje centrum informacji o lidze NFL i Futbolu Amerykańskim - Artykuły: Podsumowanie: Divisional Round
Nazwa użytkownika
Hasło

Zapamiętać?
Zapomniane Hasło?
Szukaj:


Reklama

  Ostatnie artykuły
Ostatni artykuł:
"Targowisko" czas zacząć!!!

Polecamy również:
- No Huddle: Futbol amerykański, a rywalizacja międzynarodowa
- 2013 Mock Draft 1.0 - Tomasz Piątek
- 2013 Mock Draft 1.0 - Paweł Śmiałek
- 2013 Mock Draft 1.0 - Michał Gutka
- No Huddle: Odbić się od dna
Więcej artykułów znajdziecie TUTAJ

Facebook

UPDATE command denied to user 'nflzosnsstrona'@'10.14.20.140' for table 'nfl24_articles'
  Podsumowanie: Divisional Round
Jedną z moich ulubionych rzeczy w tym sporcie jest to jak bardzo jest nietypowy. Istotną rolę odgrywa tu napięcie, szczególnie to towarzyszące meczom w fazie playoff. W NFL nie ma rozgrywanych nawet w siedmiu spotkaniach serii. Nie można się odkuć, zmienić nastawienia, liczyć na cud w kolejnym spotkaniu. Tutaj żyje się od 60 do zaledwie 240 minut i tylko tyle czasu każdy z tych dwunastu zespołów ma żeby pokazać, że to właśnie jemu należy się tytuł najlepszej drużyny na świecie.

Miniony weekend dobitnie pokazał, że w tej sytuacji nie liczy się czy masz najlepszy bilans w konferencji, ledwie moment wcześniej pokonałeś aktualnego mistrza czy nagle prowadzisz czternastoma punktami w meczu. Istotne jest tylko to co znajduje się na tablicy wyników, kiedy sędzia oficjalnie kończy spotkanie.

***


Zdecydowanie nikt nie pokazał natomiast, że ma więcej woli walki niż zawodnicy Pittsburgh Steelers. Prawda jest taka, że to spotkanie jako jedyne w tej rundzie toczyło się absolutnie do ostatniej minuty. W zasadzie nieco niedokładne jest użycie formy pojedynczej, na Heinz Field rozegrały się bowiem dwa zupełnie inne mecze, każdy trwający dokładnie jedną połowę. Pierwszy był jedną wielką serią absurdalnych sytuacji. Gospodarze popełniali błąd za błędem, z czego zdecydowanie największym było nie złapanie piłki, która leżąc na ziemi, nie wzbudzając niczyjego zainteresowania, została podniesiona przez Cory Reddinga i zamieniona na przyłożenie. Kiedy wraz z końcem pierwszej połowy gracze udawali się do szatni przy stanie 21-7 na korzyść Ravens, większość osób uważała mecz za skończony.

Wtedy jednak prawdziwi Steelers postanowili wyjść na boisko. To co wydarzyło się w trzeciej kwarcie to nie była przewaga, a absolutna dominacja. Ofensywa Ravens w ciągu tych pamiętnych 15 minut nie tylko nie zdobyła żadnego jarda, Steelers wprost cofnęli ich o 4. W tym wszystkim najistotniejsza była seria przechwytów. Najpierw Ray Rice upuścił piłkę, co zakończyło się drugim przyłożeniem Pittsburgha. Chwilę później przechwyt Ryana Clarka i niepewny chwyt Flacco podczas odbierania piłki od centra, co ponownie zostało wykorzystane przez Pittsburgh. Ravens nie byli w stanie znaleźć odpowiedzi na to co zobaczyli po przerwie. Fenomenalna młoda ofensywa i doświadczona obrona w pełni zrekompensowała kibicom rozczarowanie jakie przyniosła pierwsza połowa.

Trzeba przy okazji wspomnieć, że ta porażka to w dużej mierze wina koordynatorów i formacji ofensywnej Ravens. Podczas meczu dochodziło do tak absurdalnych sytuacji, jak niepotrzebne próby grania długimi podaniami przy sporej przewadze czy blokowanie Jamesa Harrisona jedynie dwoma biegaczami. Większość tego typu rzeczy kończyło się negatywnymi jardami albo przechwytami. W takich okolicznościach naprawdę można przegrać każdy mecz.

***

W taki oto sposób z walką o tytuł żegna się do niedawna największy faworyt. Dosłownie oddając mecz rywalowi z dywizji. Nie będę ukrywał, że jestem szczerze rozczarowany postawą Patriots. Ich grę dzieliły całe lata świetlne od tego co zaprezentowali w czasie sezonu. W prasie zapowiadano niesamowity pojedynek trenerski między Ryanem, a Belichickiem i chyba przynajmniej trener gospodarzy wziął sobie to za bardzo do serca. Niejednokrotnie oglądając mecz zaczynałem odnosić wrażenie, że sami zawodnicy gubią się w tych nazbyt skomplikowanych schematach, które widocznie zostały wprowadzone, ale niezbyt dobrze przetrenowane nawet pomimo dodatkowego tygodnia przerwy.

Już po tym wolnym początku zaczynałem się obawiać. Trudno było mi uwierzyć, że wcale nie tak rewelacyjna w tym sezonie defensywa Jets jest w stanie powstrzymać Toma Brady. Jak widać czekała mnie niespodzianka. Quarterback Patriots znajdował się pod niesamowitą presją i wyraźnie było widać, że nie radzi sobie z grą kiedy dodatkowo zmuszony jest do ciągłego przemieszczania. Być może to dość dziwne stwierdzenie, ale chyba wszyscy w tej formacji naprawdę zatęsknili za Randy Mossem. Możliwość posłania tej piłki daleko do przodu i liczenie na umiejętności tego skrzydłowego, dałoby Tomowi komfort, do którego przyzwyczaiło go kilka wcześniejszych sezonów w lidze. Tymczasem zmuszony był zmagać się z szarżującymi na niego zawodnikami Jets, a kiedy ci trochę odpuszczali i zdawało się, że Brady ma aż zbyt dużo czasu na podanie piłki, nadal był bezradny z uwagi na niesamowicie szczelne krycie strefowe.

Ten mecz dobitnie pokazał, że jeszcze przez długi czas stwierdzenie, że defensywą wygrywa się mistrzostwa, nie wyjdzie z mody. Te 3 przyłożenia i generalnie dobry mecz Marka Sancheza są w takim stopniu jego zasługą, co słabej dyspozycji formacji obronnej przeciwnika. Brak presji, dziurawe secondary, to idealne warunki dla każdego QB. Nie można jednak nie pochwalić sztabu szkoleniowego otaczającego tego młodego zawodnika. Nawet gracze, którzy mają potencjał do wygrywania spotkań w pojedynkę, zaczynają od spokojnego zarządzania grą. Kiedy natomiast mają do dyspozycji grupę skrzydłowych zdolnych do tak kluczowych zagrań, jak chociażby chwyt zaprezentowany przez Santonio Holmesa do złudzenia przypominający ten, który pozwolił mu sięgnąć po tytuł Super Bowl MVP. Wtedy zdecydowanie nie trzeba się spieszyć.

Tym bardziej, że cokolwiek Jets robią, zdecydowanie im wychodzi. Mark Sanchez i Rex Ryan w dwóch pierwszych latach na nowych stanowiskach, mogą bowiem walczyć o mistrzostwo konferencji, a to już o czymś świadczy.

***

Starcie Packers z Falcons było kolejnym meczem w gruncie rzeczy rozstrzygniętym w jednej połowie. O ile pierwsza była bowiem fenomenalnym pokazem gry z obu stron, o tyle drugą można określić chyba tylko jako egzekucję. Atlanta rozpoczęła spokojnie i zdecydowanie, a po świetnych zagraniach: fumble Grega Jenningsa, które przełożyło się na punkty i powrót po kopnięciu (102 jardy!) zakończony przyłożeniem tegorocznego uczestnika Pro Bowl: Erica Weemsa, wydawało się, że absolutnie każdy członek zespołu gospodarzy nie widzi innej alternatywy niż zwycięstwo.


Wtedy jednak Aaron Rodgers pokazał dlaczego zdaniem wielu, jest najbardziej niebezpiecznym rozgrywającym w NFL. Jeśli ma natomiast wsparcie ze strony tak rewelacyjnej defensywy, cóż ...
Odpowiedzią Packers na wspomniane zagranie Weemsa było 35 punktów. Wliczając w to jedno przyłożenie po przechwycie Tramona Williamsa, który ten mecz zakończył z łącznie dwoma INT.
Wszystko skupiło się jednak na postaci rewelacyjnego następcy Bretta Favre. Rodgers ma absolutnie wszystko, jest mobilny, ma siłę, celność, zdolności przywódcze, przy takim arsenale nawet trzeci czy czwarty skrzydłowy stanowi zagrożenie. Zresztą wystarczy spojrzeć na Jordy Nelsona, który w tym meczu złapał osiem piłek, zdobył łącznie 79 jardów i przyłożenie. Nadal mówimy tu o zaledwie 25 letnim zawodniku grającym za Jenningsem, Driverem, a nawet Jonesem. Naprawdę nie potrafię sobie wyobrazić co byłoby gdyby po boisku z tym fenomenalnym korpusem skrzydłowych biegał dodatkowo aktualnie kontuzjowany Jermichael Finley.

Nie ma co się oszukiwać, w dzisiejszej lidze nie ma wielu drużyn, które są w stanie powstrzymać ofensywę Green Bay. Jedynym słusznym rozwiązaniem jest więc strategia zastosowana przed rokiem przez Arizonę Cardinals, a mianowicie ich zapunktowanie. Wtedy fenomenalny Kurt Warner zaliczył jeden z prawdopodobnie najlepszych meczy w historii. W minionym starciu Matt Ryan pokazał natomiast, że przed nim jeszcze wiele nauki. O dziwo to jednak on będzie miał możliwość wystąpienia w tegorocznym meczu Pro Bowl, nie natomiast jego rywal, który dosłownie zmiótł go z powierzchni ziemi.

***

Trochę absurdalna sprawa, ale patrząc na tablicę wyników nie mogę nie napisać, że te 24 punkty Seahawks są warte dokładnie tyle co jedno wielkie zero. Być może dla wielu to absolutna niedorzeczność, ktokolwiek stracił jednak kilka godzin na obejrzenie tego "czegoś", zdaje sobie sprawę z faktu, że trudno zaprzeczyć temu stwierdzeniu. Moim zdaniem to najgorszy mecz tegorocznych playoff i zdecydowanie jeden z najgorszych jakie miałem okazję kiedykolwiek oglądać. Brak emocji, brak widowiskowych zagrań, a przede wszystkim brak walki. To nie jest przepis na dobre widowisko. Szczególnie, że na tym etapie rozgrywek oczekiwania kibiców wzrastają dramatycznie. Naprawdę chciałoby się zacytować w tym miejscu słowa jednej z osób, z którą miałem przyjemność oglądać ten mecz i wrzucić w to miejsce po prostu „It sucks”. No ale ostatecznie fanom należy się kilka słów komentarza, więc nie będę taki ...

Tydzień temu Seahawks zaskoczyli i porwali swoją grą. Fenomenalna ofensywa, obrona zdolna zatrzymać samego Drewa Breesa. Natomiast przedwczoraj to była dokładnie ta parodia, której wszyscy się po nich spodziewali. Wspomniane 24 punkty, trzy przyłożenia Matta Hasselbecka - patrząc na statystyki to wygląda prawie jak wyrównany mecz. Wszystko to gdyby nie fakt, że po zdobyciu swojego trzeciego przyłożenia Bears zmienili podejścia do gry, a ich mentalność przestawiła się na „wszystko mi jedno”. Nie licząc kopnięcia, pozostałe punkty Seattle zostały zdobyte w ostatniej kwarcie meczu, kiedy ich zwycięstwo było już w zasadzie niemożliwe. Nadal wyglądali bowiem potwornie bezradnie. Nie mam pojęcia co stało się z Marshawnem Lynchem, który po 4 próbach zapisał na swoim koncie zaledwie 2 jardy. Zresztą najlepiej wygląda to na prostym zestawieniu:

Wszyscy biegacze Seahawks: 34 jardy, 0 przyłożeń.
Jay Cutler: 43 jardy, 2 przyłożenia.

Być może w przypadku Michaela Vicka nie robiłoby to takiego wrażenia, ale w tym mówi chyba samo za siebie. Jeśli dołoży się do tego fakt, że rozgrywający Bears po swoich podaniach zdobył dodatkowo 274 jardy i dwa przyłożenia, można spokojnie dojść do wniosku, że nawet bez tak dobrze grającej obrony, nie miałby raczej większych problemów z wygraniem tego meczu w pojedynkę. Seahawks zdobyli tylko jeden 1st down po akcjach biegowych i zaliczyli jedynie 4 trzecie próby. Dla osób zainteresowanych statystykami już to powinno mówić samo za siebie.

Piotr Kuśnierzowski
piokus@nfl24.pl

Forum

Reklama

Ankieta
Czy drużyna Baltimore Ravens wejdzie do playoffów w nadchodzącym sezonie po takich roszadach w składzie?

Raczej nie

Tak

Nie

Raczej tak


INSERT command denied to user 'nflzosnsstrona'@'10.14.20.140' for table 'nfl24_online'
Aktualnie online
· Gości online: 0

· Użytkowników online: 0

· Łącznie użytkowników: 963
· Najnowszy użytkownik: Cycu

Polecane Strony
Współpracujemy z:
PZFA.PL
Radio eLO RMF
Kraków Football Kings
Statua Sportu

Polecamy strony:
Cougars Szczecin
Europlayers
Lakros.me
Wyniki

Chcesz rozpocząć współpracę z naszym portalem? Napisz na redakcja@nfl24.pl

Kopiowanie jakichkolwiek tekstów lub materiałów ze strony bez zgody administratorów jest zabronione
UPDATE command denied to user 'nflzosnsstrona'@'10.14.20.140' for table 'nfl24_settings'UPDATE command denied to user 'nflzosnsstrona'@'10.14.20.140' for table 'nfl24_settings'