"Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejśćNiepokonanym
Wśród tandety lśniąc jak diament
Być zagadką, której nikt
Nie zdąży zgadnąć nim minie czas"
National Football League od dawna jest na wakacjach. Od dawna jesteśmy bombardowani
informacjami kto? gdzie? za ile? i z kim? Co prawda obozy treningowe
już dawno się rozpoczęły, ale chyba nikt nie wierzy, że na tym etapie przygotowań mają one jakiekolwiek większe znaczenie.
Cała nadzieja w bardzo znanym zawodniku i jego parciu na szkło. Bynajmniej nie chodzi mi tu o zamiłowanie do mocniejszych trunków, z czego słynie Nasz polski Naród. Chodzi oczywiście o częstotliwość występowania w medium jakim jest telewizja.
Jeden z najwybitniejszych quaterbacków w historii Brett Favre znów raczy nas transferową karuzelą wokół własnej osoby. To nic, że w ostatnim sezonie w barwach Jets, Brett poruszał się po boisku z gracją słonia w składzie porcelany. To nic, że rzucił dwadzieścia dwa podania na interception. To nic, że trzydzieści razy leżał na ziemi po sacku. Brett znów chce wrócić i oznajmić światu, że bez niego NFL to nie ten sam cyrk.
Pomysł powrotu na światowe boiska, po wcześniejszym zawieszeniu butów na kołku jest tak stary jak Brett Favre. Chyba najsłynniejszym powrotem do uprawiania zawodowego sportu był comeback Michaela Jordana. Najlepszy koszykarz w historii nie wytrzymał rozbratu z koszykówką i na początku XXI w. przywdziewał trykot "Czarodziejów" z Waszyngtonu. MJ oszałamiających wyników nie osiągnął ale jego legenda przetrwała.
Ernest Hemingway powiedział kiedyś, że "człowiek nie mądrzeje na starość", co zdaje się potwierdzać w osobie Favre'a. Szkoda, że zamiast skupiać się na rozwoju młodszych zawodników, czy wyszukiwaniu talentów zdolnych do wyczyniania rzeczy niewykonalnych dla zwykłych śmiertelników, Brett karmi nas tysięcznym odcinkiem telenoweli mogącej doprowadzić do apopleksji fanów Packers.
Nie przypuszczam by Favre wiedział co się dookoła niego dzieje ale mimo wszystko, będę z uwagą śledzić poczynania frywolnego Favre'a i jego wybujałego ego.
