UPDATE command denied to user 'nflzosnsstrona'@'10.14.20.140' for table 'nfl24_settings' NFL 24 - Twoje centrum informacji o lidze NFL i Futbolu Amerykańskim Podsumowanie Wild Card Games
Dodane przez Wojciech Augusiewicz dnia Styczeń 07 2013 16:06:39
Za nami cztery pierwsze spotkania fazy playoff w NFL. Runda Dzikich Kart mogła się podobać, choć nie wszystkie spotkania stały na poziomie, jaki przystoi tej fazie rozgrywek. W sobotnich i niedzielnych meczach wygrać mieli faworyci i tak się też stało. Nie znaczy to jednak, że mecze pozbawione były historii. Faza mistrzowska to uczta dla koneserów, a Wild Card Round to tylko przystawka. Zapraszamy na zapowiedź wszystkich spotkań pierwszej rundy.

Houston Texans 19: 13 Cincinnati Bengals : All About Defence

To był bez wątpienia świetny mecz na rozpoczęcie playoffów. Jeżeli jednak ktokolwiek liczył na fajerwerki w ataku, świetne drive’y i mnóstwo punktów – przeliczył się. Spotkanie było zdominowane od początku do końca przez obie defensywy. O sile, jaką pokazały niech świadczy fakt, że w całym meczu zdobyte zostały raptem dwa przyłożenia, tylko jedno z nich przez ofensywę. Mimo to emocji było sporo od początku do końca, a gdyby Bengals mieli trochę więcej szczęścia, to spotkanie mogło skończyć się zupełnie inaczej.

Punktowanie w meczu rozpoczęli Texans, zdobywając 48-jardowego field goal’a podczas trwania pierwszej kwarty.. To były jedyne punkty zdobyte w niej w ogóle, co już zwiastowało nam mecz, gdzie wygra nie lepsza ofensywa, ale formacja defensywna. W połowie drugiej kwarty zawodnicy z Houston przeprowadzili długi drive, który trwał aż 7 minut. Zdobyli w tym czasie 60 jardów, ale defensywa dała znów o sobie znać – rywale zostali zatrzymani na 9 jardzie i znów musieli ograniczyć się do kopnięcia za 3 punkty.

Jeżeli jednak ten drive pokazał ostateczną siłę obrony Bengals, która mimo złej sytuacji ograniczyła zapunktowanie przeciwników, to kolejna seria Texans udowodniła to z całą mocą. Leon Hall przechwycił podanie Matta Schauba i wykonał 21-jardowy return zdobywając pierwsze przyłożenie w tym meczu i tym samym wyprowadzając przyjezdnych na prowadzenie. Jednak jeszcze przed końcem pierwszej połowy zawodnicy z Houston odpowiedzieli własnymi punktami. Kolejny długi, ponad 7-minutowy drive zakończył się jednak jedynie field goal’em, bo ofensywa została znów zatrzymana na 4 jardzie i tym samym wynik do przerwy brzmiał 9:7 dla gospodarzy.

Prawie na samym początku drugiej połowy doczekaliśmy się wreszcie pierwszego i jak się później okazało – jedynego, przyłożenia ofensywnego. Świetną, szybką serię zakończył zdobyciem 6 punktów dzięki 1-jardowemu biegowi nikt inny, tylko Arian Foster – running back Houston Texans. Bengals nie chcieli jednak składać broni. Ich kolejna seria doprowadziła co prawda jedynie do kopnięcia za trzy punkty, ale zbliżyła ich wynikiem do zaledwie 6 punktów. I gdy wydawało się, że na fali są właśnie przyjezdni, bowiem zaraz potem szybko zakończyli serię ofensywną gospodarzy i szybko przejęli piłkę, Andy Dalton rzucił podanie, które zostało przechwycone przez Jonathana Josepha, dzięki czemu Texans zyskali znakomitą pozycję na boisku, blisko strefy końcowej drużyny z Cincinnati. Teksańczycy nie zdołali jednak zdobyć przyłożenia, ograniczając się ponownie do zaledwie kopnięcia 3-punktowego, jednak i to powodowało, że goście muszą zapunktować dwukrotnie, by wygrać mecz.

W końcówce meczu wydało się to nawet możliwe. Co prawda pierwszy drive został powstrzymany do zaledwie kolejnego już field goal’a, ale kolejne posiadanie Bengals zaczęło rozwijać się obiecująco. Zaczęło się bowiem, dzięki świetnemu returnowi, blisko środka boiska, co dawało znakomitą pozycję do startu. Niestety, w 3 trzech próbach zawodnicy z Cincinnati zostali powstrzymani, a oddając punt’em piłkę gospodarzom stracili już całkowicie szanse na wygraną. Texans nie oddali już posiadania, konsekwentnie biegając i zdobywając pierwsze próby, co drugi rok z rzędu spowodowało wyrzucenie przez nich Bengals z playoff’ów.

Obaj rozgrywający nie zaliczyli znakomitych występów, ich statystyki też nie błyszczą. Andy Dalton z Bengals wykonał zaledwie 14 celnych podań na 30 prób, zdobywając 127 jardów i 1 przechwyt. Matt Schaub z Texans był nieco lepszy, kompletując 29 podań przy 38 próbach na 262 jardy, ale bez żadnego przyłożenia i z 1 przechwytem. Głównymi aktorami widowiska byli rzecz jasna defensorzy, z JJ Watt’em na czele. Graczem meczu w powszechnej opinii został jednak Arian Foster, który nie tylko zdobył aż 160 jardów po ziemi, zdobył także jedyne przyłożenie ofensywne w meczu i co najważniejsze – w kluczowych momentach i pod koniec spotkania potrafił zdobywać pierwsze próby.

Pochwał nie szczędził mu head coach ekipy z Houston Gary Kubiak:
„Wszyscy na stadionie i poza nim wiedzieli, że to wielkie wyzwanie i będzie musiał się z nim zmierzyć – mówił na konferencji prasowej. – I zrobił to w najlepszy możliwy sposób. Staje się coraz lepszym i lepszym zawodnikiem z roku na rok i wygląda na to, że im ważniejszy i trudniejszy mecz, tym lepiej Arian gra.”
Sam Foster docenił udział kolegów w zwycięstwie i stwierdził, że ciężko byłoby zdziałać cokolwiek, gdyby nie liniowi kontrolujący świetnie Line of scrimmage.
„Nigdy nie jest łatwo wrócić do playoff’ów i w pierwszym meczu rzucić podanie, które zostaje przechwycone, a co więcej – rywale punktują – mówił Schaub. – Ale musimy się wspierać i każda formacja w takiej sytuacja musi stanąć na wysokości zadania.”

Andy Dalton nie krył za to rozczarowania po meczu:
„Ofensywa nie stanęła na wysokości zadania jak dotychczas, by dorównać defensywie. Przez takie mecze ciągle można patrzeć w przyszłość i zastanawiać się <>.”
Houston Texans w następnej rundzie zmierzą się z New England Patriots, w meczu, którego nie są w ogóle faworytem. JJ Watt, lider obrony Teksańczyków, jest w walecznym nastroju:
„To zwycięstwo było pierwszym krokiem. Wiemy co on oznacza i mamy cele wyższe niż to. Patriots to bardzo doświadczona drużyna, która wielokrotnie była w tej sytuacji. To będzie wielkie wyzwanie i będziemy musieli zagrać najlepiej jak umiemy, by jemu sprostać. Ale myślę, że wszyscy jesteśmy podekscytowani.”


Green Bay Packers 24:10 Minnesota Vikings : Sroga lekcja na Lambeau


Wikingowie z Minnesoty praktycznie nie istnieli w pojedynku na Lambeau Field, w którym praktycznie od początku do końca dominowała tylko jedna drużyna – Green Bay Packers. Vikings przystępowali do meczu osłabieni, gdyż w ich szeregach zabrakło podstawowego quarterbacka Christiana Pondera, który zmagał się z kontuzją tricepsa. Starterem został mianowany Joe Webb, pełniący już od 3 lat rolę backupa. Wydaje się jednak, że nawet ze zdrowym Ponderem przyjezdni nie mieli by co szukać na tym bardzo gorącym dla wszystkich terenie. To nie goście przegrali, to gospodarze zwyczajnie ten mecz wygrali. I to w każdym jego aspekcie, od defensywy zaczynając, na ofensywie kończąc.



Pierwsi zapunktowali zawodnicy z Minnesoty, zdobywając trzy punkty po udanym field goalu w pierwszej serii ofensywnej w meczu. To jednak ze strony ofensywnej było na dobrą sprawę wszystko, na co było stać Wikingów. Defensywa Packers zatrzymywała ich raz za razem, wielokrotnie już po raptem trzech próbach. Ofensywa, dyrygowana przez świetnego jak zawsze Aarona Rodgersa dotrzymywała im równego kroku. Jeszcze w pierwszej kwarcie w strefie końcowej zameldował się DuJuan Harris po 9-jardowym biegu, natomiast do przerwy przewaga została powiększona o kolejne 10 punktów po udanym kopnięciu Crosby’ego i kolejnym przyłożeniu, tym razem po biegu Johna Kuhna.

Druga połowa upłynęła w zasadzie już pod kontrolą Packers, którzy pokazali bardzo rozważne operowanie czasem gry, wiedząc, że Adrian Peterson może zaskoczyć w każdym momencie. W efekcie w trakcie drugiej odsłony spotkania mieliśmy tylko dwie akcje punktowe. Najpierw, jeszcze w trzeciej kwarcie John Kuhn złapał 9-jardowe podanie od Rodgersa zdobywając przyłożenie. W ostatniej części spotkania także Vikings dostali swoją „nagrodę pocieszenia” za jakiekolwiek próby w ofensywie. 50-jardowe podanie od Webba złapał Michael Jenkins i był to w zasadzie jedyny pozytywny aspekt ze strony ataku drużyny z Minnesoty w całym meczu.

Kluczem do zupełnego zatrzymania Wikingów okazało się oczywiście powstrzymanie fenomenalnego w tym sezonie running backa Adriana Petersona. Osiągnął w tym meczu zaledwie (jak na jego statystyki w sezonie regularnym) 99 jardów, nie zdobywając przyłożenia. Joe Webb nie miał również dobrego dnia, rzucając raptem 11 udanych podań na 30 prób, zdobywając przy tym 180 jardów, jedno przyłożenie i jeden przechwyt. Z dużo lepszej strony pokazał się Aaron Rodgers, zdobywając 274 jardy, 1 przyłożenie w 33 próbach podań, 23 udanych. Co ważniejsze, okazał się prawdziwym przywódcą na boisku, wybierając odpowiednie rodzaje zagrań i widząc na boisku różnych odbiorców podań – w całym meczu skompletował podania do 9 różnych kolegów z drużyny.
Eksperci, jak i sam Rodgers, docenili jednak przede wszystkim postawę formacji obronnej:
„Nasza defensywa zagrała po prostu świetnie – mówił QB Packers na konferencji prasowej. – To był poziom mistrzowski, taki, jakiego potrzebujemy w playoffach.”
Słowa Charlesa Woodsona, safety drużyny z Green Bay pokazują dokładnie, dlaczego wszystko zadziałało tak dobrze:
„Z całym szacunkiem dla Pondera, ale tutaj wszystko sprowadzało się do jednego człowieka i był to Adrian Peterson – mówił. – Naszym głównym celem, nieważne czy na pozycji quarterbacka rozpocznie Ponder czy Webb, było zatrzymanie Petersona. Dopóki zatrzymywaliśmy go i zmuszaliśmy ich rozgrywającego, nieważne którego, musiało być dobrze.”
Sam Christian Ponder, zapytany o wielkość jego kontuzji, która nie pozwoliła mu wystąpić tym meczu odpowiedział:
„Owszem, mogę grać z bólem, wytrzymam. Większym problemem jest moja stabilność i dokładność. Nie mógłbym rzucać piłki w to miejsce, w które normalnie chciałbym i na pewno nie z taką siłą. Nie było by rozsądnym, gdybym zagrał.”
Drużynę z Green Bay czeka teraz pojedynek z bardzo ciężkim rywalem – na Candlestick Park San Francisco 49ers rzadko przegrywają. Ale Packers też nie czują się źle przed tym spotkaniem, mając ciągle świadomość trudności:
„Mamy sporo rzeczy do zrobienia przed przyszłym tygodniem – mówił Rodgers. – Będziemy musieli jeszcze mocniej wspomóc naszą defensywę niż dzisiaj, wesprzeć się jeszcze bardziej. Bardzo trudny test czeka nas w San Francisco, bez wątpienia.”


Baltimore 24:9 Indianapolis Colts : Koniec szczęścia Luck’a

Ten mecz miał w sobie wiele wątków, na które kibice czekali z niecierpliwością. Przede wszystkim chodziło tutaj o ostatni domowy występ Raya Lewisa, wieloletniego linebacker’a Baltimore Ravens, który niedawno zadecydował się zakończyć karierę. Po raz ostatni wszedł na boisko w Maryland i wykonał swój taniec przedmeczowy. Chuck Pagano, trener Indianapolis Colts był zresztą w ostatnich latach jednym z członków sztabu szkoleniowego Kruków, stąd też i dla niego spotkanie miało wyjątkowy wymiar. Wreszcie, naprzeciw mocnej defensywie gospodarzy, dowodzonej przez Lewisa, miał stanąć wielki następca Peytona Manninga na pozycji quarterbacka Źrebaków – Andrew Luck, który w swoim debiutanckim sezonie doprowadził zespół do playoffów
Faworytami byli zawodnicy z Baltimore, większość fanów spodziewała się jednak wyrównanego spotkania, w którym Colts nie są wcale bez szans.

Przebieg meczu minął się jednak z ich oczekiwaniami. Początkowe serie ofensywne były powstrzymane po obu stronach, przez co pierwsza kwarta zakończyła się bez punktów. Pierwsi zapunktowali gospodarze, zdobywając trzy punkty po kopnięciu Tuckera. Mimo, iż Colts już zaraz potem wyrównali wynik spotkania, to dalsza część meczu przebiegła już pod dyktando gospodarzy. Jeszcze pod koniec pierwszej połowy Ravens przeprowadzili fantastyczny drive, w którym kluczowe okazał się ponad 40-jardowy bieg Raya Rice’a po krótkim podaniu od Joe’a Flacco. Mimo zaledwie 50 sekund Źrebaki potrafili odpowiedzieć kolejnymi 3 punktami. Jak się później okazało Adam Vinateri, kopacz zespołu z Indianapolis był jedynym ich zawodnikiem, który punktował.

Druga połowa od początku do końca była dominacją Ravens. Świetnie zaprezentował się Anquan Boldin, wide receiver gospodarzy. Najpierw złapał fantastyczne, 50 jardowe podanie od Flacco, które otworzyło drogę do zdobycia przyłożenia zaraz potem. Colts starali się walczyć, zdobyli kolejne 3 punkty i zbliżyli się do Kruków na dystans jednego przyłożenia. Baltimore już chwilę później zdobyli kolejne przyłożenie, znów błysnął Boldin, który w cyrkowy sposób, z obrońcą na plecach, złapał 18-jardowe podanie od Flacco. Źrebaki potrzebowały niesamowicie dużo magii Lucka, która jednak została przerwana przez fantastyczną obronę Ravens. Mimo, iż zaszli już na blisko 20 jard rywali, Luck rzucił podanie, które zostało przechwycone, co dodając do nietrafionego przez Vinateriego field goal’a chwilę wcześniej, zaprzepaściło kolejną szansę na zapunktowanie przez Źrebaki. Ogółem jednak to Ravens mieli zdecydowaną przewagę i całkiem zasłużenie wygrali.

Paradoksalnie statystycznie oba zespoły zaprezentowały się bardzo podobnie. Andrew Luck zdobył podaniami 288 jardy w 28 udanych próbach na 54 ogółem. Zabrakło jednak skutecznego biegania. Vince Ballard robił co mógł, ale został ograniczony do zaledwie 91 jardów w 22 próbach. Z kolei running game był kluczowym aspektem ofensywy Kruków. Ray Rice i Bernard Pierce zdobyli razem 173 jardy w 28 podejściach, ponadto drugi z nich zdobył 47 jardów po podaniu Flacco. On sam nie był do końca skuteczny, kompletując zaledwie 12 podań przy 23 próbach, na łącznie 282 jardy (z czego lwia część była zdobyta już po złapaniu piłki), ale dołożył dwa przyłożenia i miał ogromne znaczenie dla swojej ofensywy. Genialny mecz zaliczył Ray Lewis, który wykonał 13 udanych tackli i sacka.
„Moim jedynym celem w tym meczu było wyjść na boisko i pomóc drużynie w wygranej. Pamiętam jak cała moja kariera się zaczęła, ale cieszę się, że w ten sposób kończy się właśnie w ten sposób.” –mówił po meczu bohater Lewis.

Mimo porażki Colts nie są podłamani, bo wiedzą, że wraz z rozwojem Lucka, czeka ich świetna przyszłość „Fundamenty zostały położone – mówił na konferencji Chuck Pagano. – Chcemy budować na skale, a nie na piasku. Czasami jest trudniej, ale uczysz się właśnie z takich spotkań.”„To świetne uczucie dostać się do playoffów, ale nie możemy liczyć, że będziemy robić błędy, a i tak wygrywać, jak to zdarzało się w sezonie regularnym” – mówił Andrew Luck.
Ravens czeka teraz bardzo ciężki wyjazd do Colorado, gdzie zmierzą się z Denver Broncos – niesamowicie silnymi i do tego na fali. Zawodnicy są jednak zadowoleni:
„Liczyłem na pojedynek z Denver- stwierdził Boldin. – Ponieważ oni nas już w tym sezonie pokonali. Dlatego teraz chcemy to zmienić. Przyszedłem do Baltimore wygrywać mistrzostwa. Zresztą tak jak każdy. I to jest nasz cel.”


Washington Redskins 14:24 Seattle Seahawks : Wielki pojedynek młodych quarterback’ów


To spotkanie było od początku reklamowane jako pojedynek pomiędzy dwoma pierwszorocznymi rozgrywającymi, o których chyba , obok oczywiście Andrew Luck’a, było najgłośniej w ciągu całego sezonu. Redskins swojej szansy upatrywali przede wszystkim w tym, że Seahawks poza Seattle spisują się słabiej i oczywiście w podwójnym zagrożeniu ze strony Roberta Griffina III, zarówno podań, jak i biegu, jako jedynym sposobie na przełamaniu jednej z najlepszych defensyw w NFL. Przyjezdni stawiali za to na siłę Marshawna Lyncha i celne i mocne rzuty Russela Wilsona, który w razie czego również potrafi zdobyć trochę jardów po ziemi. Główne pytanie brzmiało : który rookie-QB osiągnie kolejną rundę playoffów? Problemem Redskins już od początku okazało się kontuzjowane kolano Griffina, który mimo wszystko zdecydował się na grę.

Początek nie zwiastował gospodarzom żadnej katastrofy. Dwa dosyć długie i pierwsze w meczu dla Czerwonoskórych w ogóle, serie zakończyły się przyłożeniami po podaniach Griffina – najpierw piłkę w strefie końcowej złapał Evan Royster, a zaraz potem Logan Paulsen. W trakcie kolejnych prób wyróżnił się Alfred Morris, który bez problemu zdobywał jardy po ziemi. Widać było jednak, że gra RG III nie jest taka, do jakiej wszyscy przywykli – nie decydował się wcale na samodzielny bieg, a gdy raz go wykonał, dokulał jedynie do linii bocznej. Po pierwszej kwarcie mało kto jednak widział w tym problem, bo świetnie podawał, natomiast Morris odwalał kawał dobrej roboty bieganiem. Ofensywa Seahawks była natomiast bezproblemowo zatrzymywana za każdym razem.

Od drugiej kwarty mecz zanotował obrót o 180 stopni. Do poważnej pracy wziął się Russel Wilson, który imponował potem nie tylko podaniami, ale świetnymi decyzjami, aby pobiec, gdy dostrzegł do tego miejsce. Ba, potrafił nawet wyprzedzić swojego running backa i torować mu drogę dobrymi blokami na rywalach. W efekcie jeszcze przed przerwą przyjezdni zdobyli 2 field goale i jedno przyłożenie, by zniwelować przewagę do jednego punktu. Początek drugiej połowy przyniósł problemy ofensyw z obu stron, natomiast było widać, że przewaga jest po stronie gości. Zaowocowało to świetnym drive’m, zakończonym kolejnym przyłożeniem po 27-jardowym biegu Marshawna Lyncha, który tym samym zrekompensował swoją stratę piłki poprzez fumble na linii pierwszego jarda rywali, w wyniku czego w trzeciej kwarcie Seahawks nie zapunktowali. Do tego goście wykonali udaną próbę za dwa punkty i objęli 7 punktowe prowadzenie na nieco ponad 5 minut przed końcem. Wówczas rozegrał się dramat drużyny ze stolicy. Najpierw Robert Griffin III został zsackowany, tracąc 12 jardów i ustawiając piłkę na linii ósmego swojej ekipy, by w kolejnej akcji próbując złapać za nisko wysnapowaną piłkę, wykręcił kontuzjowane kolano i nie mógł już dokończyć spotkania.

Co gorsza goście z Seattle przejęli piłkę na piątym jardzie rywali, a choć zostali powstrzymani do zdobycia jedynie trzech punktów, to ciągle zrobiło się two-scoring game. Do gry u Czerwonoskórych wszedł młody quarterback Kirk Cousins, który jednak nie zdołał zdobyć żadnych punktów, ba, przekroczyć środka pola. Dzięki dwóm udanym konwersjom na czwartej próbie goście udanie doprowadzili zegar do końca i wyjechali z Marylandu z awansem do kolejnej rundy.
Bohaterem meczu był oczywiście Russel Wilson, który nie tylko rzucił 187 jardów, mając 15 celnych podań przy 26 próbach i przyłożenie, ale przede wszystkim świetnie biegając. Obok Marshawna Lyncha, który zdobył 132 jardy w 20 próbach i przyłożenie, był najlepszym biegaczem drużyny, zdobywając 67 jardów w 8 podejściach. Z drugiej strony RG III znany ze swojej świetnej mobilności zdołał wybiegać zaledwie 21 jardów przy 5 podejściach, co przy słabym wyniku 84 jardów podaniami na 10 udanych podań, przy 19 próbach wypada mizernie. Griffin rzucił również dwa przyłożenia, ale także jeden przechwyt. Wspomniany Alfred Morris ciągnął ataki gospodarzy, ale 80 jardów zdobytych przy 16 podejściach nie olśniewa.


„Owszem, wiele ryzykowałem decydując się na grę z taką kontuzją – stwierdził Griffin III. – Ale za każdym razem, gdy wychodzisz na boisko ryzykujesz, to już taki sport.”
„Powiedział do mnie: Hej, zaufaj mi, chcę tam być i na to zasługuję – mówił po meczu Mike Shannahan, odnośnie gry RG III. – Nie mogłem się z tym nie zgodzić.”
Dużo lepsze nastroje panowały oczywiście w obozie Seahawks, a członkowie drużyny nie mogli nachwalić się nawzajem:
„Marshawn powiedział mi przed meczem, że wspiera mnie w każdej sytuacji w meczu – mówił Russel Wilson. – Dlatego ja też starałem się być obok niego i pomagać kiedy tylko to możliwe.”
„Oczywiście, to była strata tylko dwóch przyłożeń, ale na tym boisku, w takich okolicznościach to jest wspaniały comeback – chwalił po meczu swój zespół Pete Caroll, trener ekipy z Seattle. – To niesamowite pokazanie siły naszej drużyny, która chce i będzie liczyć się dalej. Nie chodzi o to, jak zaczynasz, ale jak kończysz.”
Seahawks wybiorą się za tydzień do Atlanty, by sprawdzić formę fenomenalnych w tym sezonie Falcons. Wszyscy zawodnicy są dobrej myśli i wierzą, że mogą pokonać nawet tak mocnego rywala.
„Naszą drużynę można opisać jako „zespół nieznanych” – stwierdził cornerback Richard Sherman. – Nie ma u nas zawodników wybieranych w pierwszych rundach draftów, medialnych. A mimo to gramy na bardzo wysokim poziomie, bo pełno jest u nas właśnie takich zawodników – na najwyższym, światowym poziomie.”


Wojciech Augusiewicz

1. Arian Foster zdobył jedyne przyłożenie ofensywne w meczu i przewodził swojej formacji ataku / espn.go.com
2. Adrian Peterson nie miał łatwego spotkania, bo defensywa Green Bay wiedziała, że kluczowe będzie powstrzymanie go / bleacherreport.com
3. Ray Lewis po raz ostatni w karierze odtańczył swój taniec przedmeczowy / cbssports.com
4. Kontuzja Roberta Griffina III, z którą zmagał się od początku spotkania miała ogromny wpływ na postawę Redskins / espn.go.com