UPDATE command denied to user 'nflzosnsstrona'@'10.14.20.156' for table 'nfl24_settings'
NFL 24 - Twoje centrum informacji o lidze NFL i Futbolu Amerykańskim
Słowem podsumowania
Dodane przez Pedro dnia Wrzesień 28 2010 10:46:23
No to minął trzeci tydzień, a co za tym idzie trzeci weekend, trzeci mecz itd. itd.
To natomiast świetna okazja by napisać to i owo na temat minionych wydarzeń. Szczególnie, że jest sporo rzeczy, o których wspomnieć warto.
Wiele fenomenalnych popisów, kilka naprawdę szokujących niespodzianek i oczywiście stary dobry, twardy futbol amerykański.
Nie można chcieć i oczekiwać więcej, a teraz jakby tego było mało możecie jeszcze o tym poczytać. Zresztą, sami wiecie co i jak. ;)
Treść rozszerzona
Cowboys i Vikings być może uratowali swój sezon. Brzmi poważnie? Powinno sytuacji, w której dwóch faworytów usiłuje odbić się od samego dna - dosłownie.
Pittsburgh Steelers i Pittsburgh Steelers. Pierwszy to zespół, który miał mieć sporo szczęścia doprowadzając do stanu 2-2 bez Bena Roethlisbergera. Drugi zastanawia się czy jego powrót wszystkiego nie zepsuje.
Eagles zaryzykowali, ściągnęli do siebie Michaela Vicka i jakimś cudem dostali w zamian prawdziwego rozgrywającego. Być może właśnie to widzieli w nim kiedyś Falcons.
New Orleans Saints i ich pierwsza porażka. Choć to zdecydowanie jeszcze nie upadek mistrza.
Chicago Bears - Green Bay Packers to jak powrót do przeszłości. Wielka rywalizacja i wielkie emocje, których rezultatem jest pierwsze miejsce w dywizji dla Niedźwiedzi. Rzecz dość niespodziewana, czytając przedsezonowe zapowiedzi łatwo było dojść do wniosku, że poza Packers i Vikings nie gra tam już nikt inny.
O tych i wielu innych wartych wspomnienia rzeczach w dzisiejszym podsumowaniu trzeciego tygodnia rozgrywek w NFL.
***
Zespół z Minnesoty i Dallas czeka w czwartym tygodniu przerwa w meczach. Nie muszę chyba mówić jak ogromną różnicę stanowi w czasie przygotowań do reszty sezonu fakt, że zacznie się go ze stanem 1-2, a nie 0-3. Oba zespoły czeka walka z czołowymi drużynami ligi, każde zwycięstwo jest w tych okolicznościach na wagę złota.
Cowboys udowodnili, że nadal potrafią bronić i to w świetnym stylu. Fenomenalny atak Houston Texans zdobył zaledwie 13 punktów, choć jak do tej pory nie udało im się zejść poniżej 30. Matt Schaub zdecydowanie nie potrafił poradzić sobie z niebywale agresywnymi obrońcami rywala, co doprowadziło do dwóch przechwytów i wielu wymuszonych podań. Spory udział w takim stanie rzeczy miał DeMarcus Ware, który aż trzy razy dopadł QB Texans. Z drugiej strony niepokonani jak do tej pory reprezentanci Houston udowodnili, że mają w tym sezonie poważne problemy z obroną podań. Roy E. Williams zagrał wreszcie tak jak powinien otrzymując takie wynagrodzenie. Jego statystyki to dokładnie 5 złapanych piłek, 117 zdobytych jardów i para przyłożeń.
Z drugiej strony Vikings postanowili zaryzykować i wrócić do tego co niekoniecznie działało najlepiej w zeszłym sezonie. Mowa tu rzecz jasna o Adrianie Petersonie, który pokazał, że wciąż jest zdolny wygrywać mecze. Zaliczając aż 160 jardów i dwa przyłożenia przy średniej 7.0 potwierdził swoją wartość. Było to potrzebne tym bardziej, że Brett Favre wydaje się być zupełnie innym zawodnikiem. Trudno się dziwić, poważna kontuzja i brak swojego ulubionego skrzydłowego potrafią zaboleć każdego QB. Po zaledwie trzech meczach rozgrywającemu Vikings brakuje jednego przechwytu do łącznej ich ilości z całego poprzedniego sezonu. To chyba najlepsze potwierdzenie niebywałej zmiany w grze Favre.
Warto przy okazji wspomnieć również o postawie defensywy Lions. Ich statystyki nie są co prawda imponujące (tylko jeden sack), ale presja, którą wywierają na rywalu potrafi robić wrażenie. Ta linia prezentuje się naprawdę świetnie i rozgrywający Vikings z pewnością odczuł to podczas kilku bolesnych zderzeń z defensorami Detroit.
***
Wielu ocenia starcie Steelers - Buccaneers jako prawdziwy pokaz gry Charliego Batcha. Wielu wręcz twierdzi, że powinien być starterem nawet po powrocie Bena Roethlisbergera do składu. Trudno mi się z tym zgodzić. Quarterback Pittsburgha zaliczył rzecz jasna trzy fenomenalne przyłożenia, ale wystarczyło przyjrzeć się bliżej jego grze, a od razu nasuwał się wniosek, że było w tym więcej szczęścia niż rozumu. Gdyby obrońcom Buccaneers nie zabrakło w kluczowych momentach pewnych rąk, mógłby skończyć ze znacznie większą ilością przechwytów na koncie.
Jednocześnie nie można żałować mu słów pochwały. Był w stanie zaryzykować odważnymi, dalekimi podaniami, z których zawsze słynęła gra górą Steelers, a które podczas dwóch ostatnich meczy praktycznie nie miały racji bytu. Nie była to kolejna walka na kopnięcia w wykonaniu zespołu z Pittsburgha, a to spory pozytyw. Szczególnie, że nawet najlepsza defensywa nie może wygrać meczu w pojedynkę i jakakolwiek odpowiedź ze strony ataku musiała prędzej czy później nadejść.
Doskonale zaprezentowali się młodzi gracze zespołu z Pensylwanii. Mike Wallace potrzebował tylko trzech podań, by zdobyć 100 jardów i dwa przyłożenia. Do tego na linii wznowienia rozegrała się niemała walka pomiędzy dwoma debiutantami wybranymi w pierwszej rundzie tegorocznego naboru. Patrząc jednak na fakt, że Gerald McCoy nie zdołał zatrzymać ani jednej akcji rywala, zwycięstwo należy przyznać nowemu centrowi Steelers. Maurkice Pouncey z meczu na mecz gra coraz pewniej, a to ważne przy tak wielu problemach (również zdrowotnych) tej linii ofensywnej.
***
Michael Vick jest nie mniej i nie więcej a po prostu imponujący. Nie wiem czy te wszystkie wypowiedzi o konieczności cierpliwości w walce o wyjściowy skład to nie po prostu sprawka ludzi od public relations. Wiem natomiast, że jego gra jest doskonałym potwierdzeniem ogromnej zmiany, która dokonała się na naszych oczach.
Koniec z wymuszonymi biegami i niewłaściwym zachowaniem. Do tego w przeciwieństwie do Atlanty, widać że świetnie rozumie się ze swoimi skrzydłowymi. Szczególnie numerem jeden w tej ofensywie czyli DeSeanem Jacksonem, który w przeciągu zaledwie dwóch meczy zaliczył bagatela 288 jardów.
Jaguars nie mogli stanowić dla tak grających Eagles jakiejkolwiek przeszkody. Dlatego sam mecz zakończył się dla nich niebywałą porażką 28-3. Sam fakt ograniczenia drużyny z Jacksonville do tylko jednego celnego kopnięcia świadczy również o doskonałej dyspozycji defensywy Philadelphi. Im również należy się uznanie. W szczególności za sześciokrotne dopadnięcie Davida Gerrarda nim ten zdołał wyrzucić piłkę. Przy takiej presji trudno gra się naprawdę każdemu.
***
Kiedy przegrywa się w dogrywce, uprzednio chybiając przy próbie zdobycia trzech punktów. Trudno mówić o tym, że kolos upada z hukiem. Ten sam Garrett Hartley, który przed rokiem zapewnił swojej ekipie miejsce w finale, ubiegłej nocy skazał ją na przegraną z członkiem swojej dywizji.
Nie była to tyle wielka porażka Saints, a bardziej ogromny sukces Falcons. Głównie dlatego, że w tej chwili mają dokładnie taki sam bilans jak drużyna z Nowego Orleanu. To natomiast będzie kluczowe w dalszej walce o play off.
Trzeba przyznać, że zespół z Atlanty gra z meczu na mecz coraz lepiej. Matt Ryan pokazał, że w poprzednim roku za jego słabą formę odpowiedzialna była tylko i wyłącznie kontuzja. Dziś jego jedyny przechwyt w sezonie to popis w wykonaniu Polamalu, do którego doszło w pierwszym meczu. Dodajmy do tego fakt, że Michael Turner również zdaje się czuć o niebo lepiej i wreszcie zagrał tak jak można się było po nim tego spodziewać notując 114 jardów i przyłożenie. No i Tony Gonzalez ani myśli osiadać na laurach po złapaniu swojego tysięcznego podania. Poprzedni mecz to dla niego kolejne osiem plus 110 jardów i TD.
Obrona Falcons też przeszła ogromną transformację. Nie tylko dwukrotnie zdobyła piłkę po błędnym podaniu Drewa Breesa, powstrzymała również fenomenalny atak dołem Saints, pozwalając im zdobyć w ten sposób jedynie 43 jardy.
W NFC walka o grę po zakończeniu sezonu regularnego będzie chyba bardziej zażarta niż kiedykolwiek.
***
Poniedziałkowy mecz był nie tylko ciekawy z sentymentalnego punktu widzenia. Był też ogromnym szokiem dla każdego kto interesuje się NFL. Nadal trudno mi uwierzyć, że to właśnie Chicago Bears jako jedyni w NFC North cieszą się z kompletu zwycięstw.
Pierwsze o czym trzeba wspomnieć to defensywa Bears. Ledwie jeden przechwyt prócz którego nie zdołali nawet ani razu dopaść słynącego z częstego lądowania na ziemi Aarona Rodgersa. To jednak wytrącenie piłki niesionej przez Jamesa Jonesa przez Briana Urlachera pozwoliło odnieść zespołowi z Wietrznego Miasta upragnione zwycięstwo.
Dziwi mnie trochę postawa samych Packers. Prawda jest taka, że przegrali ten mecz na własne życzenie. Osiemnaście razy doszło do przewinienia z ich strony, co przełożyło się na utratę 152 jardów. Ważniejszy jest jednak fakt, że jedno z nich pozwoliło w końcówce meczu oddać Bears zwycięskie kopnięcie.
Zadecydowała zbytnia pewność siebie, dał o sobie znać brak doświadczenia u niektórych młodzików, może po prostu taki rezultat jest wypadkową tych i wielu innych czynników. Tego wiedzieć nie mogę, pewien jestem tylko faktu, że drużyna chcąca walczyć o mistrzostwo nie może pozwalać sobie na takie incydenty.
***
Prócz tego miniony weekend minął przede wszystkim pod znakiem niebywałych popisów skrzydłowych. Wspomniani już w tekście Mike Wallace, Roy E. Williams i DeSean Jackson to jeszcze nie wszystko. Śmiało można w tym miejscu wymienić także Anquana Boldina (142 jardy i 3 przyłożenia), Austina Collie (171 jardów i 2 przyłożenia) i Brandona Marshalla (166 jardów i przyłożenie).
Leon Washington i w zasadzie chyba więcej pisać nie trzeba. Niesamowity, po prostu niesamowity występ. Dwukrotnie udało mu się zdobyć przyłożenie po akcjach special teams. Najpierw powrót przez 101 jardów, a później po wyrównaniu przez Chargers dorzucił kolejne 99.
Pierwsza wygrana Sama Bradforda przyszła nadspodziewanie szybko. Nigdy bym nie przypuszczał, że dojdzie do niej przeciwko takiej drużynie, takiemu QB jakim jest Donovan McNabb, a przede wszystkim podczas urazu Stevena Jacksona
Istotne zwycięstwo New York Jets, którym udało się pokonać rywala z dywizji. Na chwilę obecną Patriots i Dolphins mają taki sam bilans (2-1). To natomiast oznacza, że zapowiada się ostra walka. To z drugiej strony oznacza, że czeka nas więcej emocji.
Wieloletni prym Chargers, niezła postawa Broncos i zadziwiająco dobry offseason Raiders. Chiefs mieli zapisać kolejny sezon na konto tych raczej mało spektakularnych, no a przynajmniej inni chcieli zrobić to za nich. Na szczęście drużyna z Kansas pokazała jak wiele zmienić może jeden draft. Ta obrona, która pozwoliła rzucić sobie 38 punktów w trzech meczach ma secondary pełne pierwszoroczniaków - Eric Berry, Kendrick Lewis i Javier Arenas. Do tego grę nowego TE - Tony Moeaki oraz elektryzującego Dextera McClustera naprawdę trudno przeoczyć. Jestem pod wrażeniem, szczególnie widząc trzy przyłożenia ze strony niedawno krytykowanego Matta Cassela przeciwko defensywie 49ers.
Skoro już jestem przy 49ers. Tak oni jak i Giants borykają się w tym sezonie z poważnymi problemami. San Francisco czeka walka o dosłownie każde zwycięstwo jeśli chcą w ogóle zakończyć sezon z bilansem 8-8. Nowojorczycy mają natomiast poważny problem. Nie wiem z czym, bo tak naprawdę zawsze wydaje mi się, że to co innego. W poprzednim meczu był to QB Eli Manning, innym razem defensywa, gra dołem, decyzje trenera. To naprawdę wymaga poważnej zmiany kultury.
Tyle w tym tygodniu. Po więcej zapraszam rzecz jasna w przyszłym.
Piotr Kuśnierzowski
Pedro@nfl24.pl