UPDATE command denied to user 'nflzosnsstrona'@'10.14.20.23' for table 'nfl24_settings'
NFL 24 - Twoje centrum informacji o lidze NFL i Futbolu Amerykańskim
NFL 2012: Podsumowanie Conference Championships
Dodane przez Wojciech Augusiewicz dnia Styczeń 21 2013 16:40:34
Finały konferencji miały przynieść wyrównane spotkania – i przyniosły. Nie zabrakło emocji, a kolejny już tydzień nie było meczu, w którym rozstrzygnięcie zapadło na długo przed zakończeniem regulaminowego czasu gry. Przed tą rundą playoffów, w której zwycięzcy zapewniali sobie przepustki do Super Bowl, scenariuszy na mecz finałowy było kilka.
Część liczyła na wielki pojedynek Matta Ryana i Atlanta Falcons przeciwko legendarnemu już Tomowi Brady’ego i jego New England Patriots. Inni oczekiwali na tzw. Harbaugh-Bowl czyli pojedynek trenerski dwóch braci – Jima i Johna Harbaugh, trenujących odpowiednio San Francisco 49ers i Baltimore Raves. Jeszcze inni upatrywali najciekawszego spotkania w potencjalnym rewanżu, a także swoistej zmianie pokoleń, a więc 49-ers Patriots, gdzie Colin Kaepernick zmierzyłby się z Brady’m. Potwierdził się drugi ze scenariuszy, natomiast trzeba przyznać, że obaj tegoroczni finaliści zasłużyli na to, by znaleźć się za dwa tygodnie w Nowym Orleanie – za determinację, wolę walki i grę do końca.
Atlanta Falcons 24:28 San Francisco 49ers : Sokoły bez skrzydeł
Przed spotkaniem zarówno bukmacherzy, jak i kibice byli w zasadzie zgodni – faworytem tego meczu, mimo miejsca odbywania się, są przyjezdni gracze z San Francisco. Wszyscy mieli w pamięci doskonałe spotkanie Kalifornijczyków przeciwko Green Bay Packers i dosyć szczęśliwe zwycięstwo Falcons nad Seattle Seahawks. W tamtym spotkaniu największym problemem Sokołów była koncentracja, bo mimo prowadzenia 20 punktami do przerwy zdołali całą tą przewagę zaprzepaścić i wygrać w ostatnich sekundach kopnięciem za trzy punkty. Trener Mike Smith zdawał sobie jednak sprawę, że przeciwko 49ers może nie być już tak łatwo, dlatego celem było szybkie zaskoczenie rywala i utrzymanie wyniku. Z drugiej strony zarówno dla Harbaugha jak i Kaepernicka to spotkanie miało ogromne znaczenie – head coach już w zeszłym roku otarł się o awans do Super Bowl, w zaledwie swoim drugim roku prowadzenie Niners, natomiast Kaepernick w pierwszym swoim sezonie jako starter miał szansę powalczyć o zdobycie najważniejszego trofeum w futbolu. Nikt już raczej nie obawiał się, że zeżre go trema – przeciwko Packers pokazał całkowicie jak dojrzałym i opanowanym jest zawodnikiem.
Mecz zaczął się od małego deja vu – Falcons zaatakowali mocno i z impetem, podobnie jak to miało miejsce tydzień wcześniej. Efektem było, już na początku drugiej kwarty, siedemnastopunktowe prowadzenie – najpierw 46 jardowe podanie Ryana złapał Julio Jones, następnie udanego field goala kopnął Bryant, a tuż po rozpoczęciu kwarty numer dwa w strefie końcowej z piłką zameldował się ponownie Jones – po 20-jardowym podaniu Ryana. San Francisco 49ers ruszyli jednak do odrabiania strat dużo wcześniej, niż zrobili to w poprzedniej rundzie zawodnicy Seahawks. Defensywa 49ers, mimo dopuszczania do wielu konwersji przy trzeciej próbie i zdobywania kolejnych pierwszych, potrafiła wreszcie w kluczowych momentach powstrzymać rywala, nie tylko przed zdobyciem przyłożenia, ale jakichkolwiek punktów w ogóle. Co jeszcze ważniejsze, ofensywnie zaczęło funkcjonować praktycznie wszystko – po pierwszych dwóch krótkich i nieudanych seriach ofensywnych przyjezdni z Kalifornii w każdym posiadaniu zaczęli stwarzać zagrożenie. Efekt – dwa przyłożenia w dwóch kolejnych drive’ach. Najpierw do strefy końcowej Falcons wbiegł, po 15-jardowym rushu, LaMichael James, a zaraz potem znalazł się w niej Vernon Davis, łapiąc 4-jardowe podanie od Colina Kaepernicka. Na zegarze zostały jednak jeszcze niecałe dwie minuty do końca pierwszej połowy – czyli sytuacja, którą Matt Ryan lubi najbardziej. I tym razem potwierdził, dlaczego nazywany bywa Ice Mattym. Półtorej minutowy drive, w czasie którego Falcons zdobyli 75 jardów zakończył się fantastycznym podaniem Ryana do Tony’ego Gonzaleza i jeszcze lepszym złapaniem przez tego ostatniego. Zdawało się zatem, że Sokoły mają tzw. momentum po swojej stronie, a do tego 10 punktową przewagę po pierwszej połowie.
Był to jednak , jak się później okazało, ich ostatni wzlot w całym meczu. Cała druga połowa należała już bowiem zupełnie do przyjezdnych. Już pierwsza seria ofensywna w tej odsłonie zakończyła się punktami 49ers. W end zone znalazł się po 5-jardowym biegu Frank Gore. Dramat Falcons dopiero się rozpoczynał. Już w kolejnym drivie jedno z podań Ryana zostało przechwycone, co zakończyło szansę na szybką odpowiedź punktową. Co ciekawe jednak zaraz potem field goala dla 49ers nie trafił David Akers, wydawało się, że wiatr w żagle złapią znowu gospodarze. Tym bardziej, że kolejna seria ofensywna doprowadziła zawodników z Atlanty w pobliże strefy końcowej gości. Jednak wtedy kolejny błąd popełnił Ryan – nie złapał dobrego snapu, w efekcie czego piłkę przejął Aldon Smith i rozpoczęło się kolejne posiadanie ekipy z San Francisco. Mało kto spodziewał się tego co później może nastąpić. A nastąpiła kolejna strata, tym razem z drugiej strony. Na pierwszym jardziej rywali piłkę sfumblował Crabtree, kończąc tym samym nadzieje na objęcie prowadzenia.
W tym momencie znów błysnęła defensywa gości. Po trzech próbach zatrzymali rywala i odzyskali niemalże od razu piłkę po puncie w bardzo korzystnej pozycji. Tym razem nie stało się nic nieoczekiwanego – Kaepernick poprowadził kapitalną serię, zakończoną przyłożeniem po 9 jardowym biegu Franka Gore’a. Przyszedł zatem czas dla Matta Ryana udowodnienia, że zasługuje na uznanie go za gracza najwyższej klasy. Niestety, niezła seria ofensywna została powstrzymana na czwartej próbie tuż przed strefą końcową Niners – na nieco ponad minutę przed końcem, co w praktyce zakończyło mecz, bo mimo, iż goście oddali jeszcze potem piłkę rywalom, to mniej więcej na środku boiska z kilkoma sekundami na zegarze. Nic już nie mogło tego zmienić – San Francisco 49ers dostali się do Super Bowl.
Znów wielką dojrzałość pokazał Colin Kaepernick, który podał na 223 jardy (16/21) i jedno przyłożenie. Co zaskoczyło – praktycznie nie stwarzał zagrożenia biegiem, wykonał bowiem tylko dwa takowe, na 21 jardów. Nadrobił to za to duet Frank Gore (90 jardów) i LaMichael James (34 jardy), który zdobył razem trzy przyłożenia i był ogromnym zagrożeniem dla rywala. Na wyróżnienie zasłużył też Vernon Davis, wracający powoli do wielkiej formy. Złapał 5 podań na 106 jardów i przyłożenie, co jak na pozycję tight enda jest wynikiem bardzo dobrym. Z drugiej strony niezaprzeczalnie przyzwoite spotkanie rozegrał Matt Ryan, podając na 396 jardów (29/41), trzy przyłożenia i jeden przechwyt. Pobił co prawda klubowy rekord zdobytych podaniami jardów w meczu playoffów, ale to nie wystarczyło. W kluczowych momentach zabrakło egzekucji, a gra biegowa praktycznie nie istniała – zarówno Jacquizz Rodgers, jak i Michael Turner łącznie ledwo przekroczyli 60 jardów w razem 18 próbach.
Największym problemem Falcons okazała się kolejny raz koncentracja, ale także i różnorodność zagrań.
Z jednej strony zabrakło oczywiście running game, z drugiej –zmian celów podań przez Matta Ryana. To, co funkcjonowało na początku, bo stanowiło jeszcze element zaskoczenia, potem zostało doskonale rozszyfrowane przed defensywę rywala, co doprowadziło do zatrzymania zawodników z Atlanty bez zdobycia punktów w drugiej połowie. Przez cały mecz, aż do połowy czwartej kwarty podanie od Ryana otrzymały bowiem zaledwie trzy osoby – Julio Jones, Roddy White i Tony Gonzalez. Z czasem zawodnicy 49ers mieli coraz mniejsze problemy z kryciem tych, zmęczonych już zresztą, zawodników, co spowodowało interception i kilka serii bez punktowych. Matt Ryan po raz kolejny nie zdjął z siebie klątwy playoffów, choć tym razem awansował rundę dalej niż dotychczas. Falcons muszą jednak zdecydowanie rozszerzyć wachlarz zagrań ofensywnych, jeżeli w przyszłym sezonie chcą się już całkowicie na poważnie liczyć w walce o najwyższe trofeum.
„Nie zdołaliśmy stanąć na wysokości zadania, gdy było to najbardziej potrzebne – mówił po meczu Mike Smith, trener Falcons. – Było pięć czy sześć zagrań, typowych dla takich spotkań, które decydowały o dalszym przebiegu spotkania. Sytuacja zmieniała się z zagrania na zagranie, ale ostatecznie to oni byli w tym bardziej dojrzali.”
„Nie możesz popełniać takich błędów przeciwko takim drużynom” – stwierdził, na temat swoich błędów (interception i fumble) Matt Ryan.
Spotkanie było również, jak się okazało, ostatnim w karierze Tony’ego Gonzaleza, który zapowiedział koniec kariery po tym sezonie:
„Miałem doskonałe życie i karierę – mówił. – Chciałem zakończyć ją meczem o Super Bowl, ale jak widać, nie było mi to dane.”
W dużo lepszych nastrojach znajdują się oczywiście zawodnicy i trenerzy San Francisco 49ers. Chociaż Kaepernick nie stanowił zagrożenia biegowego dla rywala, jak to było w dotychczasowych meczach, to ciągle potrafił poprowadzić swój zespół do wygranej, tym razem samym podawaniem i mądrymi decyzjami na Line of scrimmage. Wielu ekspertów zwraca przede wszystkim uwagę na ten element, który w nietypowy sposób charakteryzuje tak młodego przecież rozgrywającego – świetny wybór option offence.
„On zawsze walczy na całego – mówił o nim trener Jim Harbaugh. – Widzę to za każdym razem, kiedy patrzę jak gra i się zachowuje.”
„Wiedziałem, jakie zagrania trzeba wybierać, bo dowiedziałem się wszystkiego po nagraniach z meczów Atlanty – stwierdził sam zainteresowany. – Domyślałem się, że James i Gore mogą mieć wielki dzień, bo tak chcieliśmy pokonać defensywę rywala.”
„Każdy dodał coś od siebie – podsumował Harbaugh. – I w całości znaczyło to bardzo wiele.”
Gra drużynowa, w obu formacjach, defensywnej i ofensywnej, faktycznie okazała się kluczem do zwycięstwa i awansu do Super Bowl.
New England Patriots 13:28 Baltimore Ravens : Kruki znów zaskakują
Mało kto chyba spodziewał się sposobu, w jaki rozstrzygnie się to spotkanie. Owszem, nikt chyba nie skazywał Ravens na pożarcie, mecz miał być raczej wyrównany, a zwycięzca wyłoniony po ciężkiej walce, ale raczej ciężko było przypuszczać, by to właśnie Kruki zdołały pokonać Patriotów, do tego w sposób, jaki to zrobiły. Wynik 13:28 mówi sam za siebie, chociaż trzeba przyznać, że nie odzwierciedla on chyba do końca przebiegu meczu, który wydawał się dużo bardziej wyrównany. Jednak konsekwencja w obronie i bardzo pewne wykańczanie serii ofensywnych sprawiło, że to właśnie ekipa z Baltimore pojedzie do Nowego Orleanu na Super Bowl. Dla Toma Brady’ego było to 24 spotkanie w meczu fazy playoff w karierze – tym samym wyrównał rekord Bretta Favre’a. W tym sezonie nie zdoła go pobić, jednak niemal pewnym jest to, że uczyni to już w przyszłym sezonie – postseason bez Patriots raczej nie jest scenariuszem prawdopodobnym. Jak się okazało nawet doświadczenie Toma Brady’ego i różnorodność zagrań ofensywnych nie wystarczyła, by pokonać bardzo zgraną, szczególnie w formacji defensywnej dowodzonej przez Raya Lewisa, ekipę z Baltimore.
Początek meczu nie zwiastował wcale tego, co działo się w późniejsze fazie spotkania. Pierwsza kwarta upłynęła pod znakiem dominacji gospodarzy w obu elementach gry, zarówno defensywnie jak i ofensywnie. Udało się co prawda zdobyć jedynie field goala i objąć prowadzenie trzema punktami, ale postawa formacji obronnej mogła rodzić nadzieje, że w późniejszej fazie uda się również nadrobić punktami ataku i zdecydowanie wygrać mecz. W drugiej kwarcie Ravens poprawili trochę skuteczność ofensywną, jednak nie był to ciągle poziom, jaki mógł zapewnić im zwycięstwo. Ray Rice zdołał wbiec do strefy końcowej po dwóch jardach i wyprowadzić Kruki na prowadzenie – jak się okazało, na krótko. Odpowiedź Patriots była natychmiastowa – przyłożenie po 1 jardowym podaniu Wesa Welkera i późniejszy field goal zapewniły gospodarzom prowadzenie 13:7. Kto mógł wówczas przypuszczać, że będą to ostatnie punkty, jakie gospodarze zdobędą w tym meczu?
W trzeciej kwarcie oba drive’y Patriots zakończyły się bowiem Puntem. Ravens odpowiedzieli za to 5-jardowym podaniem do Denisa Pitty i kolejnym przyłożeniem, a już na początku ostatniej części spotkania serie ofensywną, rozpoczętą jeszcze w poprzedniej, zakończyło 3-jardowe podanie do Anquana Boldina, który zapewnił kolejne 6 punktów swojej ekipie. Zrobiło się 21:13 i Patriots chcąc nie chcąc musieli zacząć być skuteczniejsi, ba, po zdobyciu przyłożenia wykonać podwyższenie za dwa punkty. I kiedy wydawało się, że gospodarze złapali wiatr w żagle, Steven Ridley nie wytrzymał potężnego uderzenia ze strony obrońcy, zgubił piłkę, którą odzyskali goście. Ta strata doprowadziła do kolejnej serii ofensywnej zakończonej przyłożeniem Kruków – w strefie końcowej, po 11 jardowym podaniu, zameldował się ponownie Boldin. Ekipa z New England nie miała już w tym momencie wyjścia – musieli grać na całość i zdobyć dwa przyłożenia. Zdołali dojść do 19 jarda przeciwnika – jednak zarówno przy drugiej, trzeciej, jak i czwartej próbie nie zdołali zdobyć kolejnych czterech, wymaganych jardów i piłkę znów przejęli Ravens. Ci oddali ją co prawda bardzo szybko, natomiast w tej fazie meczu główną rolę zaczęły grać nerwy. Podanie Brady’ego zostało podbite przez defensywnych liniowych i przechwycone, a wszystko to na 36 jardzie rywali. Tym razem Ravens nie popełnili błędu z poprzedniej serii ofensywnej, zabierając z zegara niemal 5 minut. 2 minuty, brak time outów i dwa przyłożenia do zdobycia – wyzwanie prawie nie do przeskoczenia. Brady i spółka byli jednak blisko zdobycia przynajmniej jednego z nich – niedokładne podanie do strefy końcowej zostało jednak ponownie przechwycone, kończąc nadzieje New England Patriots na awans.
Krytykowany pod koniec sezonu regularnego Joe Flacco w playoffach kolejny raz potwierdza swoją wielką klasę – podał na 240 jardów (21/36) i trzy przyłożenia, co ważniejsze unikając przechwytów. Ważną rolę pełnił po raz kolejny duet running backów Ray Rice i Bernard Pierce, który zdobył razem równo 100 jardów. Co ciekawe lepiej ogólnie w tym spotkaniu zaprezentował się drugi z nich, co pokazuje, jak ważnym staje się ogniwem i jak wartościowym zastępstwem w niektórych akcjach bywa dla Rice’a. Tom Brady również nie zaliczy tego spotkania do nieudanych – zdobył 320 jardów podaniami (29/54), przyłożenie, ale niestety również 2 przechwyty – chociaż trzeba przyznać, że przynajmniej przy jednym z nich nie ponosi winy, bo wszystko to działo się w pośpiechu i w beznadziejnej sytuacji. Nieźle biegał Ridley, zdobywając 70 jardów w 18 próbach.
Ważną rolę w tym meczu pełnił wiatr. Wiał bardzo silny, w kierunku jednej z bramek. To właśnie głównie przez niego przy dwóch seriach ofensywnych Patriots nie zdecydowali się próbować field goala, a jedynie odkopali piłkę do rywala, czym stracili szansę na sześć dodatkowych punktów. Co więcej można było zobaczyć jego wpływ na podania, które wielokrotnie wędrowały albo za krótko, albo za daleko. Wpłynął przede wszystkim na ostatnie podanie Brady’ego – nie doleciało ono do celu z powodu właśnie spowolnienia przez wiatr. Co ciekawe, mimo 60 jardów kar, z czego dwóch za nieprzepisowe uderzenie przeciwnika kaskiem, powodujące pierwsze próby w kluczowych momentach, Baltimore Ravens zdołali opanować sytuacje i nie dopuścić do straty punktów.
Rewanż na Patriotach za porażkę z zeszłego roku w tej samej fazie dokonał się. Mimo wielkiego doświadczenia, świetnej, zbilansowanej formacji ataku i obrony Patriots nie zdołali pokonać walecznych Kruków, którzy po zaskakującej wygranej nad Denver Broncos zszokowali po raz kolejny. Nie sposób uniknąć porównań do zeszłorocznej sytuacji New York Giants, którzy również rozpoczęli sezon od rundy Dzikich Kart, by potem pokonać faworyzowanych rywali na wyjazdach. W tym sezonie to Kruki po cichu robią swoją świetną robotę i mają okazję walczyć o zwycięstwo w Super Bowl – pierwsze po 12 latach. Ten sezon ma jeszcze większe znaczenie dla Raya Lewisa, gdyż jest ostatnim w jego karierze. Nie można chyba wyobrazić sobie lepszego jej zakończenia, niż zdobycie najbardziej wartościowego trofeum w futbolu. Tom Brady natomiast będzie musiał poczekać jeszcze przynajmniej jeden sezon na wyrównanie rekordu Joe’a Montany w ilości wygranych w Super Bowl – rok temu został zatrzymany w samym finale przez Giants, w tym odpadł w finale konferencji. Co ciekawe Tom Brady miał bilans 67 zwycięstw i żadnej porażki, gdy prowadził do przerwy w domowym meczu – przyszła pora na porażkę.
„Byliśmy po prostu odrobinę słabsi – ale w każdym elemencie gry” – stwierdził po meczu Bill Bellichick, trener New England Patriots.
„To niesamowite uczucie – mówił podekscytowany Flacco. – Byliśmy już tutaj rok temu, myśleliśmy, że nam się uda, zabrakło niewiele. Teraz zmobilizowaliśmy się, szczególnie w drugiej połowie i zatrzymaliśmy ich, jak chyba nikt dotąd w tym sezonie.”
„Zawsze wierzyliśmy w Joe’a [Flacco] – powiedział po spotkaniu John Harbaugh, head coach Ravens. – To tylko świadczy o jego klasie, żeby w playoffach, trzy tygodnie z rzędu, grać na takim poziomie.”
Czeka nas teraz spotkanie braci w meczu o Super Bowl, okrzyknięte już mianem Harbaugh-Bowl. Nigdy w historii NFL nie było meczu o to trofeum, w którym mierzyliby się dwaj bracia.
„Chyba nigdy nawet o tym nie marzyliśmy – stwierdził John Harbaugh na temat spotkania z bratem w walce o Vince Lombardi Trophy. – Mieliśmy kilka wspólnych marzeń, dyskusji, kłótni – jak każdy brat.”
Jest to o tyle wyjątkowa sytuacja, że dodaje kilku niesamowitych smaczków meczowi, który zostanie rozegrany za dwa tygodnie w Nowym Orleanie. Pojedynek braci, pożegnalny mecz Raya Lewisa, drugoroczny quarterback rozgrywający swój tak naprawdę pierwszy profesjonalny sezon – emocje będą ogromne, bo meczu o tylu aspektach nie było dawno.
A największy problem mają chyba rodzice braci Harbaugh, który oglądają każde spotkanie drużyn prowadzonych przez ich synów: komu kibicować w Nowym Orleanie?
Wojciech Augusiewicz
1.Frank Gore był zdecydowanie za szybki dla defensorów Falcons /espn.go.com
2. W Super Bowl czeka nas pojedynek braterski trenerów Harbaugh /cbssports.com
3. Tom Brady tym razem nie poprowadzi Patriots w Super Bowl /bleacherreport.com
4.Kariera Raya Lewisa potrwa jeden mecz dłużej /espn.go.com