UPDATE command denied to user 'nflzosnsstrona'@'10.14.20.140' for table 'nfl24_settings'
NFL 24 - Twoje centrum informacji o lidze NFL i Futbolu Amerykańskim
Wywiad: Rugby czy futbol amerykański?
Dodane przez Piotr Bera dnia Lipiec 13 2012 01:36:40
Rugby czy futbol amerykański? Futbol amerykański czy rugby? Odwieczny dylemat nad tym wyborem często przesłania nam piękno obu dyscyplin sportu. W specjalnej rozmowie dla NFL24.pl, prezes wrocławskiego klubu rugby opowiada o rozwoju futbolu i rugby w Polsce oraz o tym dlaczego futbol rozwija się lepiej od europejskiej wersji "jajowatej" gry.
NFL24.pl: Rugby w Polsce istnieje od ponad 60. lat. Dlaczego nie ma tej dyscypliny w polskich mediach?
Prezes K.S. Rugby Wrocław Bartosz Ryś: Rugby było popularne w latach 60. Obrazuje to 100 tys. widzów, którzy przyszli na Stadion Dziesięciolecia śledzić mecz Polska – Francja. Oczywiście polskie rugby ma się do francuskiego jak polski futbol do amerykańskiego. Francuzi prezentowali i prezentują znacznie wyższy poziom. Warto wspomnieć, że mecz odbywał się w trakcie Wyścigu Pokoju, nie zabrakło transmisji w telewizji państwowej. Na trybunach siedzieli wszyscy polityczni decydenci. Skończyło się pogromem, przegraliśmy 0:67 i rugby decyzją dygnitarzy zniknęło z telewizji do 1989r.
W Polsce mocno ruszyliśmy do przodu na przełomie XX i XXI w. Aczkolwiek zasługi polskiego rugby dla całej dyscypliny są ogromne. Jeden z najsłynniejszych zawodników w dziejach, Grzegorz Kacała występował w wielu klubach francuskich, angielskich i walijskich. Porównałbym go do Zinedine'a Zidane'a. Został MVP Pucharu Heinekena – ligi mistrzów w rugby. Facet w Anglii i Walii nie ma życia, a w Polsce prawie nikt go nie rozpoznaje.
Już na samym początku zbliżamy się do sedna problemu. Idealny człowiek do propagowania dyscypliny, a nikt go nie zna. Jak to możliwe?
- To pytanie do Związku Rugby. Ja mogę tylko powiedzieć, że wszystko idzie ku lepszemu. Każdą kolejkę Ekstraligi transmituje Polsat Sport, a w najbliższych dniach będą toczyć się rozmowy dotyczące profesjonalizacji ligi „7” - sportu olimpijskiego. Na Pomorzu, w Warszawie czy Lublinie rugby ma dużą oglądalność. Rugby na Dolnym Śląsku jest jeszcze małym dzieckiem, ale w ciągu ostatniego roku powstało lub reaktywowało się pięć drużyn. Coraz częściej pojawiamy się w mediach.
Temu co Pan mówi całkowicie przeczy promocja, albo raczej jej brak, finału „7”, który odbędzie się już 14 lipca.
- Pojawiły się na ten temat informacje w prasie, ale ich ilość zależna jest od działań Związku. Mimo patronatu Gazety Wyborczej ciężko jest się przebić przez mnóstwo newsów na sport.pl. Niestety informacje często pojawiają się dopiero po meczu, a nie przed.
Gazeta Wyborcza objęła również patronat nad NAC VII SuperFinałem i tekstów pojawia się całkiem sporo.
- O rugby pisano dużo względem ostatniego finału, gdzie zapełnił się stadion Widzewa Łódź [6700 osób – przyp.red.]. Wspominano również o reklamach Rosmanna, w której wystąpił znany gruziński zawodnik Merab Gabunia.
My też mamy swoje reklamy.
- Widziałem Link4. Dążę do tego, iż pisze się o nas głównie na zasadzie ciekawostek. Ważne jest to jak nasi zawodnicy wyglądają, czy wasze futbolowe uzbrojenie.
Niektórzy rugbyści uważają, że futbol to sport dla mięczaków. Mnóstwo ochraniaczy, a zawodnicy wyglądają jak transformersi. Zgadzasz się z tym?
- Kiedyś oglądałem program porównujący rugbystów i futbolistów [SportsScience – przyp.red.] i obciążenia wynikające z siły uderzeń są praktycznie takie same w obu dyscyplinach.
W futbolu mierzona siła jednego uderzenia wyniosła 4807 funtów, gdzie w rugby było to 1600 funtów. Natomiast w trakcie całego meczu suma obciążeń u futbolisty wynoszą 28,842 funty, a w rugby 28,728. Te same wyniki.
- W futbolu amerykańskim wysiłek jest jednorazowy. Start, zderzenie i koniec akcji. U nas gra jest kontynuowana bez przerwy. Na pewno nie czułbym się komfortowo grając w takim uzbrojeniu. To wynika z techniki zatrzymywania zawodnika. U was notorycznie stosuje się wybloki, u nas to niedozwolone, można atakować zawodnika tylko z piłką. Futbolowe uderzenia są bardzo spektakularne, ale w rugby niewiele wniosłyby do gry.
To futbol w końcu jest sportem czy nim nie jest?
- Tych gier nie należy ze sobą porównywać. To jak hokej na trawie i na lodzie. Na trawie jest więcej biegania i czystych, bezkontaktowych sytuacji, na lodzie jest znacznie więcej kolizji. Obie dyscypliny są kompletnie różne, choć pochodzą z tej samej rodziny, a futbol trochę ewoluował z rugby. Niektórzy z rugbystów noszą skórzane hełmy, ale tylko po to, żeby nie obcierały się uszy. Są jeszcze gąbczaste ochraniacze na barki, ale to bardziej efekt placebo, niż ochrona.
Nie denerwuje Pana sytuacja gdy laik myli obie dyscypliny?
- Laik ma prawo nie wiedzieć, ale irytująca jest sytuacja gdy idę do sklepu i zamawiam sprzęt do rugby, a dostaję piłki do futbolu amerykańskiego. To jest trochę nie fair.
Staraliśmy się we Wrocławiu ruszyć z nowym projektem i dotrzeć do szkół w celu promocji dyscyplin. Zresztą rozmawiałem o tym z Kubą Głogowskim i Piotrkiem Duszeńko, którzy próbowali tworzyć futbolowe sks-y. Dopóki nie będziemy mieć przeszkolonych wuefistów w danym kierunku, dopóty będzie ciężko trafić do szkół. Miała powstać koalicja nowych sportów we Wrocławiu.
Coś na zasadzie Wielkiej Triady wrocławskiej?
- Wielka Triada to bardziej efekt marketingowy, który nie wypalił. Tu chodzi raczej o wspólne działanie, np. dostosowanie Stadionu Olimpijskiego do naszych sportów. Dostosowanie murawy, szatni, bramek. Linie są praktycznie takie same. To prawdopodobnie dojdzie do skutku.
W połowie kwietnia prezes Rugby Club Częstochowa, Mateusz Nowak, napisał artykuł, w którym określił futbol amerykański jako: „świetnie rozwijający się sport i przebijający w tym rugby, pomimo braku unormowanej sytuacji prawnej oraz środków ministerialnych na szkolenie młodzieży i reprezentacje”.
- To prawda, którą można poprzeć przykładem. Wystarczy spojrzeć na wrocławskie podwórko. Na rekrutację do nas przyszło 60 zawodników, gdzie w marcu Devils i Giants mieli po dwustu graczy w kadrze. Oczywiście wynika to też ze specyfiki dyscypliny, gdzie futbol wymaga większej liczby graczy. Niemniej, nie sposób nie zauważyć jak szybko rozwija się futbol. Pomaga pan Tarczyński czy amerykański biznesmen [Lowell Hussey – przyp.red.], który pokierował The Crew na właściwe tory. My czerpiemy ze wszystkich sportów, w tym z futbolu. Nie widać tego na zewnątrz, ale współpracujemy między sobą.
Dobrze widać to w Gdyni. Dzięki rugbystom Seahawks mają bardzo ładny obiekt.
- Obiekt, który nie spełnia żadnych wymogów rugby, bo jest ze sztuczną trawą. W trakcie uderzeń mamy ogromne naprężenia karku i sztuczna trawa kompletnie nie amortyzuje upadku.
Wracając do słów prezesa Nowaka: futbol amerykański jest znacznie lepiej zorganizowany w Polsce od rugby. To oznacza, że Związek Rugby hamuje rozwój Waszej dyscypliny?
- Cały boom na dyscyplinę, jaki jest np. na Dolnym Śląsku wynika z działalności klubów. Nie chcę urągać nikomu ze Związku, ale gdyby nie to, że Wrocław organizuje rocznie dwa turnieje „7”, to niewiele osób usłyszałoby o tym sporcie w naszym mieście i regionie. Tym bardziej, że wszystkie nakłady finansowe pokrywają kluby. Musimy płacić nawet za przysłanych przez Związek sędziów. Gdyby nie wylany pot, to rugby pozostałoby w swoim małym warszawskim, pomorskim i łódzkim środowisku. Obrazują to powołania do reprezentacji Polski. Gdy spojrzy się na ostatnią kadrę „7” to zobaczysz jednego zawodnika z Łodzi, Gdańska i resztę z Warszawy.
Kumoterstwo?
- Trochę za mocno powiedziane. Związek wykazuje kompletny brak zaangażowania. Na wszelkie turnieje przyjeżdżają specjalne komisje, ale nie trener kadry, którego nie widziałem nawet na zeszłorocznym finale.
Przecież rugby posiada sześć Okręgów Związkowych, które powinny tego dopilnować.
- Na Dolnym Śląsku powstaje siódmy. A same Okręgi.... one są odpowiedzialne głównie za rozwój juniorów i nadzór nad klubami. Obecnie zajmujemy się tworzeniem programu dostosowującego rugby do nauczania w szkołach. W Łodzi już w każdym gimnazjum gra się w rugby. Jeśli chodzi o reprezentację kraju, to nie mamy w tym temacie nic do powiedzenia.
Gdyby większa determinacja władz, to rugby zaistniałoby marketingowo. Padła taka inicjatywa niedawno ze strony The Crew [rozmówca używa zamiennie nazw The Crew i Giants – przyp.red.], żeby podczas Euro 2012 i spotkania Polska – Czechy rozegrać mecze pomiędzy polskimi i czeskimi drużynami rugby i futbolu. Niestety nie doszło to do skutku ze względu na brak dostępnych boisk. Jestem pewien, że z warszawskim poparciem coś doszłoby do skutku. Gdyby futbol amerykański miał Związek, a nie Stowarzyszenie, to pewnie działałoby to lepiej, niż w przypadku rugby.
W tym sezonie ruszył nowatorski projekt Topligi w futbolu amerykańskim...
… Ten, w którym nie może grać mistrz Polski?
Właśnie ten. Warunkiem uczestnictwa w rozgrywkach jest stabilność finansowa. Czy rugby mogłoby podążyć tą samą drogą?
- Futbol amerykański w Polsce dużo stracił na usunięciu Gigantów. Dyskwalifikacja mistrza kraju z powodu długów czy kredytów byłaby jak dyskwalifikacja Śląska Wrocław z Ekstraklasy piłkarskiej. PLFA nie jest na tyle profesjonalną ligą, żeby pozwolić sobie na niedopuszczenie do rozgrywek klubu, który ściąga 11 zawodników z Devils. Taki klub mógłby zostać wizytówką ligi.
Za to świetnym posunięciem jest organizacja SuperFinału na Stadionie Narodowym.
Będą tam rozgrywane też mecze reprezentacji w rugby. Sam fakt gry na Narodowym robi wam ogromną reklamę. Życzę wam wysokiej frekwencji, ale obawiam się, że dużo osób znajdzie się tam przypadkiem. Fajnie, jeśli uda wam się przyciągnąć kibiców nie tylko faktem fascynacji stadionu.
Na ten moment wyprzedano kilkanaście tysięcy biletów. Pewnie będzie ich jeszcze więcej. Oczywiście nieuniknione jest to, że część osób wyjdzie w połowie bo będzie znudzone meczem, ale liczby dla potencjalnych sponsorów zostaną.
- Nie można tego zaprzepaścić. Wy i my musimy trafić do ogólnodostępnych telewizji. Niech Pan zobaczy co stało się z koszykówką gdy przeniesiono ją do TVP Sport z TVP 1 i 2. Kompletnie padła.
Nie ma się co łudzić, że telewizja państwowa wyłoży pieniądze na takie transmisje. Polsat Sport czy nSport to liderzy wśród kanałów sportowych w Polsce i do tego są ogólnie dostępne. Gdzie w takim razie szukać?
- Chodzi o dotarcie do zwykłego Kowalskiego, który skacząc po kanałach natrafi na rugby czy futbol. Polsat Sport transmitował Super Bowl, mistrzostwa świata w rugby czy naszą ligę. Canal+ ma Puchar Sześciu Narodów. Fajne jest to, że mamy świetnych komentatorów rugby. Oni też są bardzo ważni.
Rugbyści dostają pensje?
- Tylko w Ekstralidze. Zawodnicy i tak pracują, bo gaże nie są wysokie, ale ci z Ekstraligi zasługują na to. Gdyby nie było jakichkolwiek pieniędzy to na pewno nie zatrzymalibyśmy u nas wielu zawodników. Natomiast w lidze „7” wszyscy musimy płacić składki członkowskie. Lechia Gdańsk ma potężnego sponsora – firmę energetyczną z Pomorza. Ściągają zawodników polskiego pochodzenia z Francji. To są gracze, którzy szlifowali swoje umiejętności w drugiej lidze francuskiej – a ta jest najsilniejsza w Europie.
Próbował Pan gry w futbol amerykański? Są w Polsce pasjonaci obu dyscyplin. Obecnie trenerem Olsztyn Lakers jest Leszek Bors, który przez 25 lat żył rugby.
- Jest dość dużo takich osób. Wojtek Kosendiak z Gigantów zaczynał w rugby, grał nawet w reprezentacji Polski „7”. Ostatnio zagrał nawet w jednym naszym meczu, ale nie wytrzymał kondycyjnie, mimo że jest trenerem od przygotowania fizycznego w Giants. Najsłynniejszym przykładem jest jednak Martin Johnson, legenda angielskiego rugby. Człowiek który łączy obie dyscypliny. Żeby nie było! Nic nie ujmujemy zawodnikom futbolu amerykańskiego. Są świetnie przygotowani, taki Mark Philmore. On biegał setkę poniżej 10s!
Wybiera się Pan na SuperFinał futbolu amerykańskiego, żeby zobaczyć kolejnych Philmore'ów?
- Niestety nie, ale wiem, że będzie grupa osób z Łodzi. Pewnie zobaczę retransmisję. Mam nadzieję, że wykorzystacie potencjał Stadionu Narodowego i czeka Was wiele pięknych chwil.
Foto: bloggerati.org
Rozmawiał Piotr Bera