UPDATE command denied to user 'nflzosnsstrona'@'10.14.20.140' for table 'nfl24_settings'
NFL 24 - Twoje centrum informacji o lidze NFL i Futbolu Amerykańskim
Polski scrimmage: wywiad z Maciejem Szlichtą
Dodane przez Piotr Bera dnia Czerwiec 17 2011 22:40:39
- W tej robocie chodzi o bieganie do przodu i zdobycie przyłożenia, co wszystkich podnieca. Cały zespół wygrywa i przegrywa - mówi w wywiadzie udzielonym NFL24 wide receiver Bielawa Owls Maciej Szlichta.
NFL24: Widzę, że forma dopisuje i powracasz do zdrowia po kontuzji.
Maciej Szlichta: Jeszcze minie trochę czasu zanim powrócę do stuprocentowej sprawności. Około 5-6 miesięcy.
Tak długo trwa rehabilitacja?
- Zerwałem więzadła krzyżowe przednie i naderwałem poboczne. Tak poważny uraz wymaga długiego okresu rekonwalescencji. Za sobą mam już trzy miesiące pracy. Zostało jeszcze sześć jak już wspominałem.
Grasz w Owls od samego początku i z tak długą przerwą w grze jeszcze nie miałeś do czynienia. Na pewno trudne dla Ciebie jest oglądanie z boku jak koledzy walczą na boisku.
- Nie jest to łatwe. Ale jeszcze trudniejszym zadaniem było przekazanie chłopakom informacji o tym, że nie pomogę im w tym sezonie. To boli tym bardziej, że to nasz debiutancki sezon w pierwszej lidze, na który bardzo czekałem i długo się do niego przygotowywałem. Czułem się dobrze, pewnie ale niestety wyszło jak wyszło. Na razie wspieram chłopaków poza linią boczną.
Nad czym najwięcej pracowałeś podczas offseason?
- Przede wszystkim nad motoryką, siłą, szybkością i czasem reakcji. Byłem zadowolony także z postępów poczynionych na siłowni i treningu kondycyjnego. Niestety stało się jak się stało i szybko trzeba zapomnieć o kontuzji.
Na pewno odczuwasz ogromny głód futbolu.
- Nie można opisać jak mocno. Zwłaszcza gdy jestem z chłopakami przy ławce rezerwowych i widzę jak koledze nie udało się złapać piłki. Od razu myślę, że mógłbym tam być zamiast niego. Kto wie… może ja chwyciłbym futbolówkę i pobiegł dalej…
Trenerzy często podkreślają, że denerwują się bardziej niż zawodnicy. Jak ty odczuwasz różnicę w uczestniczeniu meczu na boisku i poza nim?
- Całkowicie się z tym zgadzam, aczkolwiek innym uczuciem jest siedzenie z boku na co dzień, a innym nagłe znalezienie się w takiej sytuacji jak ja. Na co dzień gram i nagła rezygnacja z przebywania na boisku nie jest niczym miłym.
Oglądasz siebie na filmie po zakończonym meczu? Analizujesz taśmy?
- To powinien być obowiązek każdego zawodnika, który chce zwiększać swoje umiejętności. Ja od razu po meczu staram się uzyskać dostęp do filmu i analizuje swoje mocne i słabe strony. To naprawdę dużo daje.
Sezon regularny dobiega końca. Bielawa z Tobą osiągnęłaby lepszy wynik?
- Trudno powiedzieć, choć patrząc optymalnie to mamy dobrych zmienników i całą kadrę meczową. Przyszło kilku nowych chłopaków prezentujących dobry poziom ale czasem brak im doświadczenia.
Drużynę w bój prowadzi Mateusz Morasz. Nie mieliście okazji grać ze sobą w oficjalnym meczu.
- Niestety nie. Świetnie się ze sobą dogadujemy i żałuję, że ominęła mnie ta przyjemność. W dodatku Mateusz zapowiada się na świetnego zawodnika. Może nie pokazuje tego w każdym meczu z powodu braku doświadczenia. Zresztą Morasz ma do kogo podawać. Posiadamy świetne skrzydła.
Skoro jesteśmy przy wzmocnieniach i nowych zawodnikach to muszę poruszyć kwestię zaciągu ze Stanów Zjednoczonych. Jordan Stutzman i Ben Jones zostaną na kolejny rok w Sudetach?
- To pytanie powinieneś skierować do prezesa Klingera. Z mojej strony chciałbym, żeby obaj zostali, bo wkomponowali się w zespół. Mogę tylko powiedzieć, że krążą pewne pogłoski. Nie powiem kto ale jeden z nich oświadczył się swojej dziewczynie.
Ben Jones.
- Rozmawiałem z nim. Ben naprawdę się waha i jeszcze nie wie jaką podejmie decyzję. Ale nie oszukujmy się, jego miłość mieszka poza Polską, a dokładnie w Skandynawii więc raczej skieruje swoje kroki w tamte strony.
Sprowadzanie Amerykanów do Polski do dobry pomysł? Z jednej strony podnoszą nasz poziom a z drugiej zabierają miejsce Polakom.
- Od nich można naprawdę wiele się nauczyć. Polska jest na samym końcu stawki jeśli chodzi o tę dyscyplinę i każdy obcokrajowiec pomaga podnieść naszych rozgrywek . Z drugiej strony bycie zmiennikiem takiego zawodnika nie jest niczym fajnym. Ale to rodzaj motywacji do ciężkiej pracy, którą może zauważyć trener i dać ci szanse.
Poznajmy bliżej dzień meczowy Macieja Szlichty. Wstajesz rano z łóżka, włączasz muzykę na full denerwując sąsiadów czy możesz masz problemy z bezsennością? Jak się koncentrujesz?
- Na początku jak każdy debiutant nie mogłem zasnąć. Powtarzałem wszystkie zagrywki do oporu późno w nocy. Z czasem nabiera się doświadczenia i wszystko zmierza ku normalności. W dniu meczu wcześnie wstaje i doprowadzam siebie do porządku, później jadę na stadion. Gdy wchodzę na murawę szybciej zaczyna bić serducho. Niesamowite uczucie. Do momentu pierwszego uderzenia adrenaliny nie ubywa.
Twój kolega z zespołu Krzysztof Pawlaczek powiedział mi kiedyś, że w futbolu najbardziej go podnieca fakt możliwości otrzymania uderzenia tuż po złapaniu piłki. Nigdy nie wiesz, z której strony zaatakuje obrońca.
- Na naszej pozycji to normalne. Zwłaszcza w sytuacji gdy łapie się piłkę z twarzą zwróconą w stronę rozgrywającego. Mnie najbardziej pociąga świadomość tego, że mając piłkę w ręce mogę zrobić wszystko. Unik, przyspieszenie, spowolnienie, czekanie na kolegów. W tej robocie chodzi o bieganie do przodu i zdobycie przyłożenia, co wszystkich podnieca. Cały zespół wygrywa i przegrywa.
Mówi się, że Bielawa żyje futbolem. Odczuwasz to zainteresowanie na własnej skórze?
- Zdecydowanie tak. Zwłaszcza od czasu zeszłorocznego zwycięstwa w PLFA II. Na mecze przychodzi więcej osób, szczególnie znajomi zawodników podchodzą do tej sprawy z myślą: „jeśli on poświęca temu tyle swojego czasu to pójdziemy i zobaczymy co potrafi”. Przychodzą z ciekawości i dopingują cała drużynę. Jest jeszcze coś. Duża część miasta naprawdę kojarzy nazwę Owls.
Czujesz presję wiedząc, że kumple siedzą na trybunach?
- Wręcz przeciwnie. Taka sytuacja mobilizuje mnie do lepszej gry. A jeśli zagram źle lub nie złapię piłki to mówi się trudno. Nikt nie jest robotem i nie robi wszystkiego perfekcyjnie.
Futbol to kolizyjny sport. Jak mocno odczuwasz trudy spotkania? Siniaki i stłuczenia to Twój chleb codzienny.
- Wszelkie siniaki i niedogodności fizyczne wychodzą dopiero dzień po meczu. Tuż po spotkaniu adrenalina jest jeszcze zbyt wielka i dopiero po przebudzeniu odczuwam większy ból.
Jaki jest twój sposób na doprowadzenie do porządku obolałego ciała?
- Najważniejsza jest rozgrzewka i rozciąganie zarówno przed jak i po meczu. Po dobrze wykonanej rozgrzewce bóle mięśni nie są aż tak odczuwalne. Jeśli faktycznie ból jest zbyt mocny to najzwyczajniej w świecie idę do lekarza. Natomiast mniejsze stłuczenia wystarczy obłożyć lodem i zrobić sobie dzień przerwy. I powracam do rzeczywistości.
W tym powrocie pomagają Ci siostry będące sercami i duszami zespołu.
- Jedna aktualnie przebywa w miejscu gdzie ta dyscyplina to coś więcej niż sport… Ah te USA…
… i z pewnością przekazała filmiki Macieja Szlichty Billowi Belichickowi.
- (śmiech). Highlightsów jeszcze nie mam ale to kwestia czasu. Co do siostry... Raz za moimi plecami zrobiła transparent i wywiesiła go podczas meczu wyjazdowego ze Steelers. Nie spodziewałem się czegoś takiego. Oczywiście pojawiła się łezka w oku. Zdobyłem nawet w tym meczu przyłożenie ale niestety przegraliśmy.
Jak długo zajmuje przyswojenie standardowego jak na polskie warunki playbooka?
- To zależy od zespołu, liczby formacji i ilości zagrywek. U nas w playbooku mamy około 40 zagrywek, z czego graliśmy może 20. W każdym bądź razie playbook zmienia się podczas gry i sezonu. Na bieżąco dodajemy formacje i ścieżki. Wszystko się zmienia w zależności od tego czy musimy dostosować swoją grę do przeciwnika. W tym miejscu muszę podkreślić, że w tym roku podeszliśmy do kwestii taktycznej bardzo profesjonalnie. Przed każdym meczem odbywały się oprawy taktyczne.
Nie czujesz strachu przed większymi zawodnikami? Wzrostem nie przypominasz typowego futbolisty.
- Na początku jest ciut strachu ale po pierwszym kontakcie wszystko schodzi i czujesz się lżejszy. Miałem kiedyś duże starcie z naprawdę dużym zawodnikiem jakim jest Aki Jones podczas sparingu z The Crew. O dziwo wyszedłem z tego cały. Wszystko działo się tak szybko że nawet nie zauważyłem jak wielki jest Aki. Kawał chłopa. Staram się nie myśleć o przeciwniku pod kątem wzrostu, siły, mocy.
Przeciwnik to pionek na planszy.
- Dokładnie. Trzeba grać przeciw każdemu. Paradoksalnie niektórzy mogą być więksi ale okazują się później słabsi.
Wzorujesz się na kimś?
- Czuje miętę do kilku zawodników, a szczególnie najlepszego moim zdaniem skrzydłowego w NFL Larry’ego Fitzgeralda z Arizony Cardinals. Jest to także ulubieniec Krzysia Pawlaczka.
Wybór padł na Larry’ego bo tak jak Ty może pochwalić się bujną czupryną?
- Naprawdę nie dlatego (śmiech). Jeśli chodzi o wygląd to na nikim się nie wzoruje. Ale wracając do samych umiejętności futbolowych to staram się oglądać skrzydłowych zarówno z NFL jak i NCAA. Podpatrzone zagrania staram się wykorzystywać w meczach ale zostając przy tym sobą. Nie chcę grać jako ktoś, lecz jako Maciej Szlichta.
Kto Cię najbardziej wspiera w tej futbolowej drodze? Nie jest łatwo dostawać w skórę i jeszcze dokładać do interesu.
- Przede wszystkim wiele zawdzięczam mojej dziewczynie, która niestety nie jest z tej samej miejscowości, nawet województwa. O dziwo nie poznałem jej na meczu futbolu. Ona najbardziej mnie rozumie choć czasami jest zazdrosna o dużą ilość czasu, który poświęcam drużynie. Na szczęście rozumie mój sportowy fetysz i za to bardzo jej dziękuje. Oczywiście nie mogę pominąć rodziców, znajomych i kolegów z drużyny.
Z kim utrzymujesz najlepsze kontakty w Owls?
- Na pewno z Krzyśkiem Pawlaczkiem. Napędzamy się i mobilizujemy nawzajem na treningach. Rywalizujemy ze sobą ale dzięki temu zwiększamy swoje umiejętności. Zresztą cała drużyna to jeden wielki przyjaciel, bo drużyna to rodzina. Z tego powodu być może nie powinienem nikogo wyróżniać ale Patryk Paluszek, Andrzej Myszka i Daniel Kołodyński zasługują na to.
Miałeś momenty zwątpienia i mówiłeś sobie: mam tego dość, szkoda czasu?
- Były takie momenty. Myślałem nad tym głęboko ale doszedłem do wniosku, że kocham futbol.
Skąd wzięło się Twoje zainteresowanie futbolem?
- Tak jak u większości osób, z ciekawości. Oglądałem od czasu do czasu filmiki i skróty tego sportu, którego nie rozumiałem. W tym momencie usłyszałem, że coś takiego powstaje w Bielawie i zaryzykowałem. Oprócz ciekawości dochodzi możliwość spełnienia się i sam fakt fascynacji tym sportem w USA. Miliony ludzi nie mogą się mylić.
Za miesiąc VI SuperFInał w waszym mieście. Szykujecie coś specjalnego na tę okazję?
- Jesteśmy w trakcie przygotowań. Na razie nie mogę nic zdradzić ale dążymy do tego żeby to był najlepszy finał w historii i na długo go zapamiętano. Przewidujemy wiele atrakcji i wierzę, że przyjezdni pokochają Bielawę i wrócą tu nie tylko na mecz futbolu ale także jako turyści.
napisz do autora: piotr.bera@nfl24.pl