UPDATE command denied to user 'nflzosnsstrona'@'10.14.20.140' for table 'nfl24_settings'
NFL 24 - Twoje centrum informacji o lidze NFL i Futbolu Amerykańskim
Podsumowanie: Week 1
Dodane przez Piotr Bera dnia Kwiecień 04 2011 21:00:58
Pierwsza kolejka PLFA bez niespodzianek. Wszyscy faworyci zwyciężali swoje spotkania bez problemu, a jedyny mecz z większymi emocjami oglądali widzowie zgromadzeni na Narodowym Stadionie Rugby w Gdyni.
Dolny Śląsk futbolem stoi.
Najbardziej okazałe zwycięstwa odnieśli finaliści poprzedniego finału PLFA. Zarówno Devils, jak i The Crew mają za sobą przyjemny wiosenny weekend udzielając srogich lekcji swoim rywalom. Obie drużyny już na początku sezonu potwierdziły mistrzowskie aspiracje, podkręcane chęcią występu w europejskich pucharach.
Ostatni raz Devils Wrocław stawali w szranki z Białystok Lowlanders w 2009 roku. Diabły wygrały 22:6 odnosząc swoje pierwsze zwycięstwo w czwartym meczu. Dwa lata później Devils rozgromili Białostoczan, aż 60:0 odsyłając Lowlanders z powrotem do nauki playbooka.
Po raz pierwszy w oficjalnym meczu Devils, wystąpili Christopher Washington i Maurice Lovett. O ile Lovett w Polsce jest już od miesiąca, o tyle Washington nad Wisłą wylądował dopiero w czwartek. I był najlepszym zawodnikiem spotkania zdobywając 3 przyłożenia i aplauz pięciuset widzów zgromadzonych na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu (choć najładniejszą akcję spotkania przeprowadził Grzegorz Mazur łapiąc futbolówkę jedną ręką). W ilości przyłożeń Washingtona przebił jego rodak - Maurice Lovett zapisał na swoim koncie 6 TD (w zeszłym sezonie rekordową ilość TD w jednym meczu uzyskał Krzysztof Wydrowski – w meczu z Zagłębie Steelers, quarterback brał udział w ośmiu akcjach, po których padły przyłożenia). Devils bez Wydrowskiego zaprezentowali mało zróżnicowany futbol podobny do zeszłorocznych The Crew. Lovett jako fałszywy rozgrywający, Washington łapiący każdą piłkę i Adam Synacek skutecznie wbijający się w dziury kreowane przez linię ofensywną. A wszystko doprawione bardzo efektywną defensywą pod wodzą duchowego przywódcy Diabłów – Motta Gaymona.
Równie gładko sezon zainaugurowała wrocławska Załoga. Dowodzeni przez Jacka Walluscha i nowego QB Justina Waltza (6 przyłożeń), Crew pozbawili pazurów krakowskie Tygrysy. Faworyzowani wrocławianie szybko wyszli na prowadzenie, wbiegając w pierwszej kwarcie trzykrotnie w end zone rywali. W drugiej odsłonie dołożyli kolejne 14 pkt i stało się jasne, że Crew znów bardzo wysoko pokonają Kraków Tigers – w zeszłym sezonie wygrali 52:0. Tym razem Tygrysom udało się zdobyć punkty za sprawą Dawida Rechula ale to było wszystko, na co pozwoliła formacja defensywna, zarządzana przez powracającego po kontuzji Pawła Świątka.
Zdecydowanie ciekawsze popołudnie spędzili widzowie zgromadzeni u podnóża Sudetów na stadionie KS Bielawianki. Bielawa Owls w pierwszoligowym debiucie nie bez problemów pokonała 21:0 Steelers Przemysława Kaźmierczaka. - Bałem się, że możemy nie wygrać tego meczu. Byliśmy zestresowani debiutem w pierwszej lidze i grą przeciwko dobremu zespołowi prowadzonemu przez naszego byłego trenera. – Przyznał po meczu manager Sów, Przemysław Klinger. Słowa Klingera to nie tylko kurtuazja. Wiele akcji beniaminków rozbijała stalowa defensywa Zagłębia, wymuszająca na debiutującym w polskim futbolu, 17-letnim Mateuszu Moraszu wiele niecelnych podań. - Morasz zaczął grać jak nas do tego przyzwyczaił kiedy tylko odskoczyliśmy na 14 pkt. Wcześniej rzucał niedokładne piłki ale jest jeszcze bardzo młody. Uważam, że Mateusz ma olbrzymie zadatki na nową gwiazdę ligi. – Bronił zawodnika Klinger. Vis-à-vis Morasza, quarterback Steelers również nie miał łatwego dnia. - Z powodu kontuzji Jacka Szafrana, Michał miał ograniczone pole manewru do dwóch niezawodnych skrzydłowych. – Powiedział trener Steelers, Paweł Kaźmierczak. Krzelowskiemu w rozegraniu nie pomagała słabo dysponowana linia ofensywna. – Mieliśmy małe problemy z O-line podczas meczu, co skutkowało dużą presją ze strony Owls. – Przyznał Krzelowski. Defensywa Sów zatrzymywała przyjezdnych prawie za każdym razem, pozwalając Steelers na tylko dwie wycieczki w red zone. Obie zakończone niepowodzeniem. Na szczególne uznanie zasługuje dwóch defensorów Sów: Daniel Kołodyński i Tomasz Mieczkowski, który dwukrotnie dopadł Krzelowskiego i z impetem powalił go na ziemię. Udanie zadebiutowali także dwaj bielawscy Amerykanie. Jordan Stutzman i Benjamin Jones tańczyli w defensywie i ofensywie wydatnie przyczyniając się do zwycięstwa Owls. - Gram tam gdzie potrzebuje mnie drużyna. Czasami jako quarterback, running back, wide receiver, linebacker lub nawet safety. – Stwierdza Jones, bohater najpiękniejszego przyłożenia meczu (Link).
Sowy za tydzień jadą do Wrocławia na mecz z The Crew. - Im trudniejszy przeciwnik, tym większa zabawa. – Podsumowuje skrzydłowy Krzysztof Pawlaczek.
Mistrzowskie aspiracje
Rok temu Warsaw Eagles pokonali Kozły Poznań 28:8. Po ośmiu miesiącach przygotowań, warszawskie Orły jeszcze raz odniosły wiktorię nad drużyną z Poznania. Deklasacja w czwartej kwarcie (35:0) pokazała prawdziwą siłę drzemiącą w dwukrotnych mistrzach Polski. Ale Kozły też miały swoje szanse… Do przerwy Poznaniacy prowadzili 7:0 i do szatni schodzili z wiarą w zwycięstwo. Nie wiem co powiedział w przerwie trener Orłów, Philip Dillon ale na pewno nie chciałbym być w skórze zawodników. Suszarka Dillona podziałała i Eagles w drugiej połowie zaprezentowali całkowicie inną grę prowadzoną przez Tyrone’a Landruma i Jeremy Dixona. 1,5 tys. ludzi zgromadzonych na ładnym, kameralnym obiekcie Ośrodka Sportu i Rekreacji Bemowo (arena przyszłorocznego finału PLFA I?) raz po raz oklaskiwało swoich ulubieńców.
Podłamane Kozły w najbliższą niedzielę podejmą w Poznaniu kolejnego pretendenta do tytułu – Seahawks Gdynia. Podopieczni Macieja Cetnerowskiego odprawili z kwitkiem Górników kontrolując przebieg gry przez trzy kwarty (34:3). W ostatniej odsłonie rozjuszeni zawodnicy Silesii zdobyli 20 pkt ale na więcej zabrakło czasu. Gwiazdą tego spotkania nie był nowy nabytek Seahawks – Luke Zetazate – ale Sebastian Krzysztofek. Running back zapisał na swoje konto 3 przyłożenia (2 po akcji biegowej), dając fanom z Pomorza kolejny dowód wiary w osiągnięcie wymarzonego pucharu PLFA. W tym celu ma pomóc wspomniany Zetazate, który wniósł wiele świeżości do ligi jeszcze przed jej rozpoczęciem.
Pomimo porażki, Miners mogą być zadowoleni. Odrobili w końcówce 20 pkt pokazując siłę charakteru i udowadniając, że poprzedni bardzo nieudany sezon raczej się nie powtórzy. Rok temu Górnicy w każdym meczu zdobywali średnio 12,7 pkt. Już w pierwszym meczu znacząco się poprawili. Ale czy podtrzymają wysoką średnią z Gdyni? Pierwszy test już za tydzień. Piekło czeka.
napisz do autora: piotr.bera@nfl24.pl